„Wigilia Bożego Narodzenia była wielką
uroczystością - pisze we wspomnieniach swych z lat
dzieciństwa Julian Ursyn Niemcewicz
- Od świtu wychodzili domowi
słudzy na ryby, robiono na rzece i toniach przeręby i zapuszczano niewód:
niecierpliwie oczekiwano powrotu rybaków… Dnia tego jednakowy po całej Polsce
był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i
śledziem, kucja dla służących, krążki z chrzanem, karp do podlewy, szczupak z szafranem,
placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajami i oliwą itd. Obrus
koniecznie zasłany być musiał na sianie, w czterech kątach izby jadalnej stały
cztery snopy jakiegoś nie młóconego zboża. Niecierpliwie czekano pierwszej
gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z
opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych, biorąc opłatek, obchodził wszystkich
zebranych, nawet służących i łamiąc go powtarzał: „bodaj byśmy na przyszły rok
łamali go z sobą”.
O świątecznych zwyczajach i
obyczajach napisał obszerną rozprawkę Lucjan Siemieński, poeta, krytyk
literacki i publicysta z XIX wieku:
„Wigilia Bożego Narodzenia w
wiejskim dworze, w tym kole serc zbliżonych do siebie, upojonych szczęściem
widzenia się po długim rozstaniu, może pogodzonych przy opłatku, wyciska się w
pamięci serca i należy do najrzewniejszych wspomnień późnej starości… Na wsi,
jeśli gdzie nie ma kościoła, gromadzi się grono domowe, tak państwo jak
czeladź, i do późnej nocy wyśpiewują kolędy. Jeżeli zaś jest kościół, wszystko
śpieszy na mszę pasterską, odbywaną o północy lub nad ranem. Mnóstwem świateł
goreją świątynie pańskie, miliony ust śpiewają nad żłobkiem Nowonarodzonego.”
Pomysł nocnej pasterki i jasełek
wyszedł od jednego z największych świętych – Św. Franciszka z Asyżu. Pisze o
tym o. Franciszek M. Rosiński w pięknie wydanej przez wrocławską Kolonię
Limited „Księdze Bożonarodzeniowej”.
Już w X i XI wieku urządzano w
kościołach bożonarodzeniowe misteria. Do tradycji tej nawiązał św. Franciszek,
postanowił jednak odprawiać mszę w nocy, pod otwartym niebem, w naturalnej
scenerii górsko-leśnej. Uzyskawszy zgodę papieża Honoriusza III w 1223 r. na
stokach góry w Greccio miała miejsce pierwsza pasterka z udziałem okolicznej
ludności z płonącymi pochodniami. Od XV w., szczególnie pod wpływem
franciszkanów, stawiano w kościołach szopki, ale największy rozkwit tej
tradycji nastąpił w XVIII w.
Zwyczaj budowania szopki
przynieśli do nas franciszkanie z Włoch. Pierwsze szopki były bardzo skromne,
stawiano je we wnęce kościoła. Wewnątrz stajenki stał żłobek lub kolebka z
dzieciątkiem spoczywającym na słomie lub sianie, obok Maryja z Józefem. Nie
brakowało też wołu i osła. Nad żłobkiem unosiły się skrzydlate aniołki, a obok
stajenki pasterze przynoszący dary i strzegący trzody. Figurki były niewielkie,
z nietrwałego materiału – wosku, glinki, drewna. Z czasem dostawiano figurki
trzech króli.
Jednakże szopka nieruchoma stała się mało atrakcyjna. Toteż pod wpływem
neapolitańskim starano się ją ożywić, wprowadzając figurki ruchome. Tak jak w
teatrze kukiełkowym poruszali je ukryci aktorzy, zazwyczaj bracia zakonni.
Przedstawiano sceny biblijne przeplatane wstawkami obyczajowymi. Na przykład w
widowiskowej scenie śmierci Heroda tyran ten na próżno usiłuje wykupić się
kostusze skarbami, władzą, koroną i berłem. Ona chce tylko i wyłącznie jego
głowy. Coraz częściej wprowadzano do szopki elementy humorystyczne, rubaszne.
Spowodowało to usunięcie ruchomych szopek z kościołów. Szybko przekształciły
się one w ludowy teatr jasełkowy. Kukiełki zostały zastąpione przez kolędników,
zwłaszcza biedaków, którzy w ten sposób dorabiali sobie na życie. Często grupki
pasterzy z Herodem, śmiercią , diabłem, krążyły od domu do domu odgrywając
jasełka, śpiewając kolędy, deklamując okolicznościowe teksty. Dobrą tradycją
cieszyli się kolędnicy z gwiazdą betlejemską, szopką lub turoniem.
Szkoda więc, że tradycja
ruchomych szopek w kościołach zanikła. Dawnych szopek ruchomych zachowało się w
Polsce niewiele. Możemy je jednak wciąż podziwiać w nieodległych Wambierzycach
czy Bardzie Śląskim. Zanika też zwyczaj kolędowania, jak też wystawiania jasełek na deskach
scenicznych w okresie świątecznym. W mojej pamięci zachowały się do dziś
przeurocze jasełka w małej wsi nad Jeziorem Otmuchowskim, zagrane tuż po wojnie
przez amatorską grupę wiejskiego domu kultury. Byłem wtedy w drugiej, może w
trzeciej klasie podstawówki, a jasełka stanowiły pierwszy kontakt z teatrem.
Nie zapomnę wrażenia jakie wywarł na mnie okrutny Herod i aplauzu z jakim
przyjmowana była przez salę obleczona w białe prześcieradło Śmierć i demoniczny
Diabeł z widłami, wypowiadający do Heroda słowa: Za twe zbytki, za twe zbytki,
pójdź do piekła, boś ty brzydki ! Słowa te jak i inne rymowanki z barwnych
jasełek towarzyszą mi do dziś. I do dziś nie zapomnę melodyjnej kolędy „Wśród
nocnej ciszy”, śpiewanej na koniec dramy jasełkowej początkowo przez aktorów na
scenie, a potem przez całą salę.
Jakże ciekawą i emocjonującą
stała się możliwość bezpośredniego uczestnictwa w misterium „miasteczka
betlejemskiego”. Mieliśmy okazję się o tym przekonać w ubiegłym latach w
parafii Chrystusa Króla w Głuszycy. Niezwykle proste w swej formie nawiązanie
do średniowiecznych misteriów Bożonarodzeniowych potrafiło przyciągnąć tłumy zwiedzających.
Dotąd mogliśmy tworzyć obrazy dalekiego Betlejem tylko oczami wyobraźni. Teraz
oglądamy je na własne oczy. To nic, że cała ta inscenizacja jest nieprawdziwa,
że aktorami są nasi znajomi i znane nam domowe zwierzątka To właśnie
bezpośredni kontakt z mistycznym wydarzeniem, które leży u podłoża wiary,
wyzwala ukryte emocje i wzruszenia.
Bożonarodzeniowa tradycja
świąteczna w Polsce jest tak bogata i urozmaicona, że można by o niej pisać
książki. Ma ona swą ciekawą historię i
znajduje się w ustawicznym rozwoju. We współczesnym świecie niebywałego rozwoju
techniki i komunikacji podlega wpływom różnych kultur i cywilizacji. Ale nie są to wpływy tak wielkie, by zerwać z
korzeniami i utracić własne, katolickie i staropolskie wartości. Postarajmy
się uczynić te Święta godnymi naszej
narodowej tożsamości.
Bardzo dobrze,że dałeś historyczny wykład na temat obchodzenia świąt Bożego Narodzenia w Eurpie.To,że inicjatorem pasterki i jasełek był św.Franciszek nie każdy wie a więc Twój historyczny wywód przyczyni się do większej wiedzy na ten temat przez czytających.Podobnie jak w Głuszycy odbywają się Jasełka w wielu miejscowościach a może nawet we wszystkich parafiach.To dobry zwyczaj na dzisiejsze czasy.Dzieci , młodzież i dorośli chętnie uczestniczą w tych pięknie przygotowanych i przedstawionych Jaselkach.U nas odbyły się w ostatnią niedzielę i również zainteresowanie było duże.To na dzisiaj tyle .Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Bronku za jak zwykle interesujący komentarz. Myślę, że święta Bożego Narodzenia bez choinki, szopki, jasełek, kolędowania i wielu innych zwyczajów nie miały by takiego uroku jaki, na szczęście, jeszcze mają. I trzeba to pielęgnować, w czym zgadzasz się ze mną.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam !