Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 6 grudnia 2016

Czas na kolędę


izba gotowa, czas na kolędę


Grudzień to dla nas  czas świętowania. Niestety, nie myślimy o tym, skąd to się wszystko wzięło, gdzie tkwią korzenie tak pięknych ceremonii Bożego Narodzenia i Nowego Roku? I dlaczego  największe w roku święto religijne wzbogacone zostało rozmaitością obrzędowości świeckiej, takiej jak wieczerza wigilijna, choinka lub  kolędowanie.  A jak sądzę warto o tym pomyśleć, bo jest to kawałek niezwykle barwnej i ciekawej historii. Spróbuję więc odsłonić parę  ciekawostek z przeszłości.

Jak to najczęściej bywa w naszej historii grudniowa tradycja świętowania zrodziła się w starożytnym Rzymie i nie miała nic wspólnego z jakakolwiek religią. Po prostu obchodzono hucznie i wesoło festum Calendarum, czyli Nowy Rok. W wiekach średnich zaczynał się on  24 grudnia. Wiele ludów europejskich przyjęło łacińską nazwą calendae i  obyczaj wręczania sobie z tej okazji noworocznych darów. W Polsce i na Rusi początkową nazwę święta Kolady zastąpiono wywodzącymi się ze słowiańszczyzny „Godami”.

Po przyjęciu chrześcijaństwa przez Mieszka I noworoczne święto Godów zostało wzbogacone obchodami Bożego Narodzenia, a dla uczczenia rocznicy urodzin Dzieciątka Jezus duchowni układali melodyjne i pobożne pieśni, zwane pastorałkami, a później kolędami. Każda uroczysta biesiada nazywała się godami, a każdy jej uczestnik gościem. W Polsce, gdy przyszły Gody, nie było końca najrozmaitszym zabawom, powinszowaniom, podarkom i odwiedzaniu sąsiadów w przebraniu z życzeniami i śpiewem kolęd. Od Bożego Narodzenia do Trzech Króli świętowano każdego wieczoru, chodzono z szopką, z gwiazdą, z Turoniem, odstawiano jasełka przypominające sceny z podań Pisma Świętego z Herodem, Diabłem, Śmiercią i stajenką betlejemską.

Najpopularniejsza z kolęd „W żłobie leży, któż pobieży” grana i śpiewana na nutę poloneza uświetniała uroczystości świąteczne na dworze królów polskich w XVII wieku. O kolędzie polskiej pisał Stanisław Tarnowski, że nie jest typową pieśnią religijną, ale ma często charakter świecki, humorystyczny i tylko przez nadgorliwość organisty bywa grywana w kościołach. Kolędy w najprostszych słowach opowiadają, co „Anioł pasterzom mówił” lub  pytają, „Któż pobieży kolędować małemu?”. Największym ich atutem jest prostota i poufałość, z jaką mówi się o narodzeniu Pana Jezusa i jego Matce. Ten koloryt lokalny polski nadany scenom betlejemskim, a także łatwa, wpadająca w ucho melodia, to jest cały urok i wdzięk świątecznego kolędowania. A pasterze zbudzeni przez aniołów i śpieszący do stajenki, to są polskie parobki,  szopa zaś jest taka sama jak każda stajnia przy wiejskiej zagrodzie. W głębi stoi wprawdzie żłobek z dzieciątkiem i Najświętszą Panną, a obok niej świętym Józefem, ale przed stajenką gromadzą się wierni i rozmawiają  w najprostszy sposób o tym cudzie, którego są świadkami. Betlejemski koloryt jest tylko tłem, a obraz  wypełnia polska wieś ze wszystkim co do niej należy, jest więc i śnieg, i kożuchy, i buty filcowe, i czapy, i pobożne uniesienie. Człowiek ubogi i prosty, znający okoliczności narodzenia Pana Jezusa z kościelnej ambony, czuje instynktem, że to jego święto poprzez bliskość ubóstwa nowo narodzonego Syna Bożego z  jego dolą.

Trudno oznaczyć czas, w którym pieśni bożonarodzeniowe uznano kolędami, stało się to jednak późno, chyba w XIX wieku. Wcześniej zwano je rotułami, kantykami, pastorałkami. Największa ich ekspansja przypada na okres baroku, tj. w XVII i XVIII wieku. W następnych stuleciach powstały nowe kolędy, ale te starsze cieszą się największą popularnością. Prymat nad wszystkimi dzierży kolęda  „Bóg się rodzi, moc truchleje”, będąca czymś w rodzaju hymnu, śpiewana pod koniec pasterki, a także na wszystkich uroczystościach bożonarodzeniowych w kościołach całej Polski.

Z kolędą jako pieśnią wiąże się ściśle zwyczaj kolędowania. I jedno i drugie zjawisko wywodzi się z prowincjonalnej Polski i w niej tkwi do dziś głębokimi korzeniami. Niestety obyczaj chodzenia z kolędą po domach w okresie świątecznym wyraźnie ubożeje. Dajemy się bezwiednie ogarniać obcymi naleciałościami z Zachodu, a media w sposób bezkrytyczny lansują wśród dzieci np. irlandzki „hallowen”, podczas gdy nasze o niebo piękniejsze i bogatsze kolędowanie z gwiazdą lub szopką betlejemską staje się zwyczajem anachronicznym. Trudno się uchronić przed ekspansją sztuczności i masowej chałtury świątecznej supermarketów. Piękne staropolskie tradycje zdobienia choinek własnoręcznie wykonanymi stroikami i świecidełkami należą do przeszłości.

Święta bez drzewka są smutne, ale ubrać choinkę nie znaczy wcale zrobić z niej ekspozycję do ekskluzywnego sklepu. Bombki, światełka, wszelakie ozdoby są drogie. Tymczasem, spontanicznie wykonane, prymitywne wręcz ozdoby to często najpiękniejszy wystrój i wielka frajda dla dzieciaków.

Mamy szerokie pole do popisu w urządzaniu wieczerzy wigilijnej i  do pomysłu na całe święta. Byłoby dość oryginalnie, gdyby zaplanować rodzinne spacery na „łono natury”, odwiedziny znajomych lub wycieczki do lasu, w góry. Nie możemy zapomnieć o istocie świąt, o ich religijnym przesłaniu, o potrzebie modlitwy lub skupienia, docenieniu wartości staropolskich obrzędów, kolęd i kolędowania.

„I gdy wciąż wszyscy mówią, mało kto się spyta, jaki też jest cel słowa, jak słowo się czyta w sobie samym. I dziejów jego promień cały rozejrzeć mało kto ciekawy, zuchwały”  - oto słowa wielkiego poety polskiego Romantyzmu, Cypriana Kamila Norwida pasujące jak ulał do naszej współczesnej rzeczywistości.

Istota kolędy i kolędowania, ich ukryty sens i wartości ulegają zbyt łatwo lekceważeniu. Gdy w czas Bożego Narodzenia rozbrzmiewać będą „wśród nocnej ciszy” w kościołach i domach piękne polskie kolędy, niech przynajmniej przez chwilę otoczy nas blask ich  urody, prostota i mądrość słów, dźwięczność melodii, to wszystko co świadczy o nieprzemijającej wartości naszych staropolskich tradycji, dzięki którym istniejemy jako naród i jako niezawisły kraj w środku Europy.

Zaś my Wałbrzyszanie zadbajmy o to, by świętom Bożego Narodzenia i Nowego Roku nadać rodzime, polskie akcenty. Jest to szczególnie ważne na tej ziemi, która po kilku wiekach powróciła do Polski i stała się naszym domem rodzinnym,  naszą ziemią ojczystą.

Miłych, rozbrzmiewających staropolskimi kolędami i bogatych w rodzime obrzędy świąt, życzę jak najcieplej i jak najserdeczniej wszystkim moim Czytelnikom.

1 komentarz:

  1. Witam napisałem komentarz i znowu coś się pozajączkowało.Dobry tekst informujący jak przed wiekami obchodzono podobne święta/Nowy Rok i Gody/Mie spodobał się cytat z wiersza C.K.Norwida.A ponadto tak jak piszesz są one okazją do spotkań rodzinnych i ze znajomymi.My w tym roku będziemy gościli w Cieszynie skąd do Ciebie zadzwonię w Wigilię Bożego Narodzenia.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń