Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 1 września 2016

Wolna Polska - marzeniem Pawła Jasienicy






Po tym głośnym w naszych mediach wydarzeniu jakie miało miejsce w związku z rehabilitacją niejakiej Inki, wpisanej na listę żołnierzy wyklętych przez obecne PiS-owskie władze,  pomyślałem że warto napisać kilka słów o Pawle Jasienicy, jako że Inka była mu bliską osobą w V Wileńskiej Brygadzie AK, o czym za chwilę…

Na początek kilka najważniejszych faktów z biografii pisarza, bo już samo to pozwala nam się zorientować,  że był to człowiek nieprzeciętny.

Lech Beynar, znany z pisarskiego pseudonimu jako Paweł Jasienica, urodził się 9 listopada 1909 roku w Symbirsku nad Wołgą, gdzie jego rodzina osiadła w połowie XIX wieku. Z wybuchem I wojny światowej w 1914 roku Beynarowie wyruszyli całą rodziną w drogę do Polski, choć nie było to takie łatwe. Początkowo zamieszkali w okolicach Białej Cerkwi i Humania, następnie w Kijowie i w Warszawie, by  ostatecznie osiedlić się po wojnie na Wileńszczyźnie. W Wilnie skończył Lech gimnazjum, a następnie studia historyczne na Uniwersytecie Stefana Batorego. Należał do młodzieży aktywnej społecznie w Klubie Intelektualistów oraz w Akademickim Klubie Włóczęgów. Używał wtedy przydomka Bachus. W latach 1928-32 był nauczycielem historii w Grodnie; pracował też w Polskim Radiu Wilno. Zadebiutował w 1935 roku książką „Zygmunt August na ziemiach dawnego Wielkiego Księstwa”. Przed wojną pracował w Słowie Wileńskim, gdy redaktorem był sławny Cat-Mackiewicz, uważany za masona, co dało pretekst w okresie PRL do oskarżania Jasienicy o sympatię i przynależność do masonerii.

Był spikerem Radia Wileńskiego, a po zajęciu Litwy przez ZSRR - stróżem w tej rozgłośni, potem zaś drwalem w Ponarach. Jako oficer rezerwy powołany w szeregi AK walczył w partyzantce. W lipcu 1944 uczestniczył w walkach o Wilno (Operacja Ostra Brama) jako szeregowiec w stopniu oficerskim.

Od 19 sierpnia do 21 sierpnia 1944 roku jego oddział, dowodzony przez pułkownika Macieja Kalenkiewicza ps. Kotwicz, stoczył bitwę z Armią Czerwoną. Oddział został rozbity, a on sam pod koniec sierpnia dostał się do niewoli w okolicach Grodna, skąd został przewieziony do Białegostoku, gdzie był przesłuchiwany przez NKWD. Wcielony został do jednostki wojska polskiego w Dojlidach, z której zdezerterował.

Od jesieni 1944 po dezercji z LWP służył w 5 Wileńskiej Brygadzie AK, gdzie był adiutantem dowódcy brygady Zygmunta Szendzielarza  - "Łupaszki". Wtedy to właśnie miał  okazję współpracować z „Inką, czyli Danutą Siedzikówną, która dołączyła do Brygady w czerwcu 1945 r.  Doszło do tego w dramatycznych okolicznościach. Wówczas NKWD i Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa aresztowały wszystkich pracowników nadleśnictwa w Narewce pod zarzutem współpracy z podziemiem niepodległościowym. Gdy przewożono ich do Białegostoku, w pobliżu Hajnówki konwój zaatakowali żołnierze z patrolu podległego Stanisławowi Wołaciejowi „Konusowi”. Nie mając nic do stracenia, Danuta po uwolnieniu z konwoju dołączyła do oddziału 5. Wileńskiej Brygady AK. Została sanitariuszką w oddziale „Konusa”.
 Lech Beynar ranny w nocy z 8 na 9 lipca 1945, opuścił brygadę, dzięki temu uniknął losu większości jej oficerów skazanych na karę śmierci. Schronienie znalazł we wsi Jasienica. Miejscowy proboszcz, Stanisław Falkowski, ukrywał go do czasu wygojenia się rany na swojej plebanii.

Po wojnie przyjął pseudonim Pawła Jasienicy, rozpoczął pracę w "Tygodniku Powszechnym". Za swą partyzancką przeszłość w 1948 r. trafił do więzienia. Wyszedł za cenę zerwania z tygodnikiem i związania się PAX-em. Nie chciał jednak pisać tego, czego od niego oczekiwano. Zaczął uciekać w tematykę historyczną. Paradoksalnie, w świadomości społecznej istnieje dziś nie jako publicysta, lecz właśnie jako autor historii naszego kraju zapisanej w kolejnych tomach - od "Polski Piastów" przez "Polskę Jagiellonów" po "Rzeczpospolitą Obojga Narodów".

Przez wiele lat w świadomości społecznej ciążyły też na nim zarzuty przynależności w okresie wojny do bezwzględnej bandy „Łupaszki”. W marcu 1964 Jasienica wspólnie z 33 polskimi intelektualistami, wśród których byli Melchior Wańkowicz, Stanisław Cat-Mackiewicz i Jerzy Turowicz, podpisał oficjalny protest - list 34 - skierowany do premiera Cyrankiewicza w związku z zaostrzeniem cenzury prasowej. Reakcją na to wystąpienie było znaczące nasilenie inwigilacji niepokornego autora.

W połowie lat 60. donosiło na niego co najmniej trzydziestu agentów. Prześladowano go za sprzeciwianie się cenzurze i aktywną działalność w opozycji liberalno-demokratycznej. Od 1966 był wiceprzewodniczącym polskiego PEN Clubu. Brał udział w protestach przeciw zdjęciu z afisza Dziadów. Poparł otwarcie protest młodzieży akademickiej w 1968 roku, co doprowadziło do zakazu publikacji jego prac w latach 1968-1970 i usunięcia go ze Związku Literatów Polskich.

Głośnym echem odbiło się przemówienie I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki na zjeździe PZPR 19 marca 1968 roku, w którym zarzucał Jasienicy przynależność do "zbrodniczej bandy Łupaszki". Najbardziej uderzyło w pisarza pomówienie o rzekomą współpracę z UB, co miało tłumaczyć zwolnienie pisarza z więzienia w 1948 roku. Gomułka powiedział: "Śledztwo przeciwko Jasienicy umorzono z powodów, które są mu znane. Został on zwolniony z więzienia".

Dzieła pisarza zostały objęte zakazem publikacji, a w prasie zaroiło się od szkalujących go artykułów. Pisano: "Paweł Jasienica nadużył wielkoduszności władzy ludowej [...] i do dziś pozostał na wrogich pozycjach" (Trybuna Ludu). "To właśnie Beynar zagrzewał bandytów Łupaszki do mordowania białostockich chłopów, palenia wsi i grabieży" (Słowo Polskie). Pisarz przeżył to bardzo ciężko, dotknął go towarzyski ostracyzm, nie podniósł się z tych oskarżeń aż do śmierci.

W tym czasie Jasienica związał się z Zofią O'Bretenny, 40-letnią pracownicą jednego z dziekanatów UW. Pisarz nie wiedział, że jego ukochana, którą poślubił w 1969 roku, współpracuje z UB i cały czas donosi na niego i jego przyjaciół.

Wiosną 1970 roku okazało się, że pisarz ma raka płuc. Zmarł 19 sierpnia 1970 roku.

"Wszyscy mamy do spłacenia Lechowi Beynarowi - Pawłowi Jasienicy dług wdzięczności za to, co zrobił w walce o niepodległość Polski i duchową suwerenność Polaków, szczególnie dlatego, że los nie pozwolił mu na satysfakcję pełnej rehabilitacji politycznej i moralnej za życia, a zbieg moralnie przestępczych działań ludzi podłych i ludzi małych przyjmuje w sprawie Pawła Jasienicy wymiar greckiej tragedii" - powiedział o Jasienicy prof. Władysław Bartoszewski, gdy odsłaniano w 2006 roku tablicę pamiątkową na domu, gdzie mieszkał pisarz. 


Powyższa konstatacja stała się dla mnie szczególnie trafna w trakcie czytania niezwykłej książki jaką jest „Pamiętnik” Pawła Jasienicy, który na naszym rynku wydawniczym pojawił się dopiero w 2007 roku. „Pamiętnik” jest ostatnią książką pisaną tuż przed niespodziewaną zgonem pisarza w 1970 roku. Miał on wtedy 61 lat i wcale się nie spodziewał tak wczesnej śmierci.

Co było powodem, że w poniedziałek 5 stycznia 1970 roku zasiadł  Jasienica do pisania dwudziestej piątej swojej książki. Odpowiada na to pytanie sam jej autor: „Cóż bardziej normalnego u literata, który od najwcześniejszego dzieciństwa przejawiał nałogowe zainteresowanie historią, w jej zakresie odbył studia uniwersyteckie, poświęcił jej większość swoich książek i był świadkiem interesujących zjawisk dziejowych? W pewnych okolicznościach postępowanie logiczne może się okazać karygodną lekkomyślnością. Nie wiem, nikt nie może mi zaręczyć, jaki będzie los tych pokrytych pismem kartek, czemu i komu one posłużą. Mój dom wcale nie jest moją twierdzą. Nie jestem panem szuflady swego biurka”.

Te smutne spostrzeżenia stają się zrozumiałe, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że w Polsce Ludowej do samego końca swego życia Paweł Jasienica nie zaznał spokoju, a funkcjonariusze SB mogli w każdym momencie przetrząsnąć jego dom i wydobyć z szuflad niezwykle groźną dla fundamentów ideologicznych PRL-u, utrwaloną na piśmie przez wybitnego historyka i świadka wydarzeń prawdę o iluzoryczności demokracji i wolności w tym zbudowanym rękami stalinowskich komisarzy państwie.

Jakoż książka okazuje się dziełem niezwykłym, wprawdzie nieukończonym, bo na jej ukończenie nie starczyło ośmiu miesięcy pracy przerywanych rozwijającą się chorobą, ale jest ona najlepszym epitafium, testamentem życia wypełnionego bezinteresowną służbą dla wolnej ojczyzny – Polski, ale także dla ziemi rodzinnej, podobnie jak u Mickiewicza, tam na Litwie, w jej sercu – pięknym, niepowtarzalnym mieście nad Wilią – Wilnie.

Z Wilnem związane są lata młodości i startu w dojrzałe życie młodego publicysty, radiowca, Lecha Beynara, który potem w PRL-u wydawał swoje książki pod nazwiskiem Paweł Jasienica. Czytając „Pamiętnik” zadawałem sobie pytanie, czy Litwini znają kogoś, kto potrafiłby tak pięknie, z taka nutą nostalgii i przywiązania pisać o mieście swych lat młodości. Paweł Jasienica całą swą twórczością historyczno-literacką starał się pokazać trwałe więzi łączące dwa sąsiadujące ze sobą narody, polski i litewski. Wyrosły one na trwałym gruncie użyźnionym rękami bliskiej obu narodom, niezwykle ważnej w historii Polski i Litwy, sławnej na świecie – dynastii Jagiellonów.

W swoim „Pamiętniku” przytacza Paweł Jasienica bardzo interesujący szczegół, potwierdzający ogromne uznanie, jakim cieszą się na świecie Jagiellonowie:

„Trudno mi zrozumieć, dlaczego pewien paryski zabytek mało jest u nas znany i podobizn jego nie warto nawet szukać w nadwiślańskich, czy nadniemeńskich wydawnictwach. Myślę o nagrobku Jana Kazimierza w kościele St Germain-des-Pres. Waza, rodowe, szwedzkie miano króla zostało wyryte takimi samymi literami jak cały tekst napisu, za to litewsko-polskie nazwisko Jagiellonów, jego od dawna wymarłych przodków po kądzieli  -  o połowę większymi. Tak zupełnie, jakby ono właśnie, stanowiło jedyny nieboszczyka tytuł do sławy”.

„Pamiętnik” Pawła Jasienicy obfituje w podobne „sensacje”. Jest to książka fenomenalna jeśli chodzi o niezwykłą pamięć i nagromadzenie szczegółów z własnego życia, zwłaszcza, że sam autor pisze, iż nie zachowały się żadne zapiski lub notatki czynione w latach młodości. Musiał je spalić, by nigdy  nie wpadły w łapy funkcjonariuszy stalinowskiej NKWD.

Książkę poprzedza znakomity esej przyjaciela pisarza, profesora Władysława Bartoszewskiego. To prawdziwa „sztuka dla sztuki”. Dawno nie czytałem tak wspaniałego wstępu.

Nie jestem znawcą literatury, ani „broń Boże” krytykiem literackim. Może dlatego właśnie moja zachęta do przeczytania  „Pamiętników” Pawła Jasienicy będzie tym bardziej autentyczna. Przyznam się tylko, są w niej momenty, które czytałem ze łzami w oczach, może dlatego że też czuję się „spokrewniony” z historią. Podobne reakcje towarzyszyły mi, gdy czytałem „Rzeczpospolitą Obojga Narodów”. Nie wiem dlaczego tak mi żal, że nie znam Wilna (byłem w nim jeden jedyny raz bardzo krótko, by odwiedzić słynny obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, zobaczyć gmach Uniwersytetu, w którym spędził swą młodość Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, teraz dowiedziałem się że także Paweł Jasienica, zaniosłem też kwiatek na Rossę, cmentarz z prochami matki i sercem Jozefa Piłsudskiego).Teraz to miasto stało mi się szczególnie bliskie po przeczytaniu „Pamiętników”, tak samo jak bliska stała mi się wspólna historia Polski i Litwy po lekturze książek historycznych Jasienicy  i nie potrafię zrozumieć litewskich nacjonalistów, którzy burzą wbrew wszelkiej logice tę więź, która splata dzieje obu narodów i państw. A przecież nie da się jej wymazać z historii, tak samo jak nie dało się zatrzeć prawdy o zbrodni katyńskiej . Paweł Jasienica całym swym życiem i twórczością potwierdza, że ta przyjaźń przynosiła zawsze pożytki dla obu narodów.


3 komentarze:

  1. Piszę już drugi raz,ponieważ napisany komentarz zniknął mi z ekranu,nie wiem co się dzieje,chyba służby działają,może za chwilę będzie cenzura.Ad rem.Dobrze napisany esej.Lech Beynar vel Paweł Jasienica tak jak powiedział Wł.Bartoszewski to wielki Polak,którego zasługi są nieocenione w walce o niepodległość i suwerenność duchową.Niestety wielu wielkich jest przez "małych" nie docenionych.Ale wracając do Twojego postu to zachęciłeś mnie do przeczytania jego "Pamiętników",ponieważ Litwa jest mi bardzo bliska dzięki A.Mickiewiczowi/wychowałem się na jego poezji/i Nobliście Miłoszowi./mam kilka jego pozycji/.Nie byłem na Litwie ale obiecuję sobie,że jeszcze tam pojadę.A z trylogii Jasienicy często korzystałem jako nauczyciel na lekcjach historii.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie takim Polakom powinniśmy stawiać pomniki i nazywać ich imionami ulice i szkoły. Mamy wielu innych znakomitych uczonych, pisarzy, artystów, o których cicho sza. A poza tym, czy jest u nas choć jeden autorytet, którego imię nioe byłoby zszargane? Nie oszczedzono nawet imienia Jana Pawła II. Dziś przyszła ekipa rządzących po to by opluwać tych, co byli przed nimi. Kiedy to się skończy? Dziękuję Bronku za interesujący komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  3. www.silesia-schlesien.com
    https://pl-pl.facebook.com/kukizpawel/

    "Mamy wielu innych znakomitych uczonych,pisarzy,artystów,o których cisza."
    Wspaniały artysta i muzyk Krzesimir Dębski urodził się 26 października w Wałbrzychu.Na ul.Słowackiego do murów siedziby Filharmonii Sudeckiej jest przytwierdzona tablica pamiątkowa poświęcona K.Dębskiemu.
    www.youtube.com/watch?v=-OAMiMMlgwk

    Syn Krzesimira"Jimek"-to także wspaniały artysta i muzyk:
    www.youtube.com/watch?v=p0aLMsh4mvU

    Z ulicą Słowackiego w Wałbrzychu jest związana jeszcze jeden światowej sławy muzyk,który zapisał się złotymi literami.To Krzysztof Komeda Trzciński-syn Mieczysława Trzcińskiego,który był dyrektorem wałbrzyskiego oddz.Narodowego Banku Polskiego przy ul.Słowackiego 23
    (w latach 1946-47).
    Krzysztof Komeda grał i komponował swoje dzieła na słynnym pianinie z legnickiej fabryki,które trafiło do sklepu z instrumentami Carla Minge w Waldenburgu(Wałbrzychu),przy obecnej ul.Kościuszki.
    Pobyt K.Komedy w Wałbrzychu upamiętnia tablica,opracowana przez artystkę Ilonę Sapkę.
    www.youtube.com/watch?v=2U0NAbnjNX0

    W drugiej połowie lat 40.na Ziemie Odzyskane trafiła banda specjalizująca się w napadach na banki.Jesienią 1946 r bandyci dokonali napadu na wałbrzyski oddz.NBP.Bandyci strzelali z broni ostrej.Na pomoc napadniętym(M.Trzciński był w banku)przybyła milicja i stacjonujący w Wałbrzychu żołnierze radzieccy.Kilku bandytów zabito,pozostałych skazano na śmierć w głośnym procesie sadowym.

    Więcej o wałbrzyskich artystach-i nie tylko-w wywiadach z Marcinem Kuleszo:
    www.youtube.com/watch?v=e5gl9XzrVQY

    Wkrótce Internet przejdzie pod"kontrolę"ONZ.Komu służy ONZ...?
    Koniec BRICS(Brazylia,Rosja,Indie,Chiny,RPA)-Brazylia wypadła z gry.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń