Zastanawiam się, jak mógłbym
najlepiej przekonać moich Czytelników do tego, że warto, a nawet trzeba
koniecznie skorzystać z okazji niezwykłego, jak sądzę, dla nas mieszkańców
ziemi wałbrzyskiej spotkania z powieściopisarką wrocławską, Jolantą Marią Kaletą, po to by ją
poznać osobiście, a w dalszej kolejności nabyć jej powieści. Przynajmniej dwie:
wcześniejszą „W cieniu Olbrzyma” i
najświeższą, dopiero co wydrukowaną „Riese.
Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”. Ta druga jest kontynuacją tej pierwszej.
Obie rozgrywają się w bliskich nam miejscach, Jedlinie-Zdroju, Głuszycy,
Walimiu, a także w Wałbrzychu, Wrocławiu i są nierozerwalnie związane z
tajemniczym kompleksem „Riese” czyli „Olbrzym” w Górach Sowich. Dość skomplikowane
i wręcz sensacyjne losy fikcyjnych bohaterów powieści, nie są wcale oderwane od
rzeczywistości pierwszych lat powojennych na naszych ziemiach, a przy tej
okazji możemy lepiej poznać i zrozumieć ten ponury i tragiczny czas „burzy i naporu” na
ziemiach zwanych często „dzikim zachodem”.
Tych książek nie da się
opowiedzieć, ani streścić. Ja przynajmniej tego nie potrafię. Wiem, że nie da
się w ten sposób w całej pełni oddać bogactwa treści i artystycznych walorów. Trzeba
wziąć do ręki każdą z nich i rozpocząć czytanie, a dalej to już nie ma odwrotu.
Książki wciągają w wir wydarzeń jak narkotyk, ale czynią nas mądrzejszymi i bardziej wrażliwymi
na okrucieństwa wojny, pokazują jak potrafi ona wyzwalać tkwiące gdzieś tam w
głębi człowieka barbarzyńskie instynkty i ile przynosi ze sobą okrucieństwa i tragedii
ludzkich.
W niedzielę 9 października o
godz. 17.00 będziemy mieli w głuszyckim Centrum Kultury i Miejskiej Bibliotece
Publicznej prawdziwe święto. Jest nim premierowe spotkanie promocyjne nowej,
jedenastej z kolei książki autorstwa Jolanty Marii Kalety, z tym, że jest to
książka trwale związana z dziejami powojennymi naszego miasta.
„Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”,
to zarazem spełnienie naszych cichych nadziei, że znajdzie się ktoś spoza
naszego miasta, kto zainteresuje się jego historią, fascynującą tajemnicą
głuszyckich podziemi, kto się zachwyci pięknem przyrody i krajobrazów i uczyni
Głuszycę miejscem akcji dzieła literackiego. I tak się właśnie stało.
Nie piszę od siebie już nic
więcej. Myślę, że do przeczytania książki Jolanty Marii Kalety przekonają Państwa
trzy wybrane przeze mnie fragmenty, dość mocno związane z Głuszycą:
- Mam rozkaz sprawdzić, jak się
sprawy mają w obiekcie budowlanym „Riese”. Szczegółów operacji oczywiście nie
mogę panu zdradzić. – Horst rzucił okiem na drzwi, jakby obawiał się, że ktoś
za nimi podsłuchiwał.
Przez ostatnie lata swego życia
nauczył się nikomu nie ufać, w nic nie wierzyć i być czujnym. Ważył każde słowo
i mierzył każdy krok, Zanim podjął jakąkolwiek decyzję. Tylko dzięki temu nadal
żył. Zdrady mógł się dopuścić nawet serdeczny przyjaciel. Wojna od zarania
dziejów rządziła się przecież prawami wilków, a czas, który nastał po niej,
tylko z nazwy był pokojem. Zwłaszcza na ziemiach, na których Horst się znalazł.
Dla jednych utracone, dla drugich odzyskane, dla jeszcze innych trofiejne.
A kraina piękna jak ze snu.
Łańcuchy niewysokich gór, nieprzebrane lasy pełne zwierza, głębokie doliny,
bystre rzeki, kościoły, zamki i pałace jak z bajki. A jednak wokoło czaiła się
śmierć. Śmierć o sowich oczach, jak mówił prosty lud. Ponoć to ptaszysko,
zamieszkujące okoliczne góry, z dawien dawna zwiastowało tragiczne wydarzenia.
Dlatego nazwano je właśnie tak – Sowie Góry”.
„Zbierało się na deszcz, gdy
Gustaw dotarł do knajpy usytuowanej przy ulicy Grunwaldzkiej w Głuszycy. Jak
głosił szyld umieszczony nad drzwiami, nosiła ona nazwę „Restauracja Ludowa Pod
Jeleniem”. Budynek pobudowano jeszcze w XVIII wieku, tuż przy ulicy, w części
piętrowej za pomocą drewnianej konstrukcji szachulcowej, niesłusznie zwanej
przez niektórych Polaków – murem pruskim. Mansardowy dach, pokryty łupkiem, w
celu doświetlenia poddasza, zaopatrzono w liczne lukarny. „Pod Jeleniem” było
ulubionym miejscem, do którego zaglądali mieszkańcy Głuszycy i okolic, aby po
pracy wypić kufel, czy dwa piwa, albo buteleczkę czegoś mocniejszego, gdy
trafiła się okazja. Bez okazji też można było wychylić pół litra, gdyż tego
towaru nigdy nie brakowało. A nawet gdy zabrakło, zapobiegliwy gospodarz miał w
piwnicy aparaturę, dzięki której mógł uzupełnić uszczuplone zapasy. Miejsce
choć tak licznie odwiedzane, pozwalało na zachowanie anonimowości, bo nikt na
nikogo nie zwracał uwagi, każdy zajęty był swoim towarzystwem, a przecież
powszechnie wiadomo, że zgubić się najłatwiej w tłumie”.
„Umilkła, nie chcąc wyjawić, że
jako dziecko, wstydziła się swego miejsca urodzenia, choć nawet nie pamiętała,
czy było tam ładnie, czy brzydko. Teraz jednak z nostalgią spoglądała na mijany
krajobraz, czując w sercu ukłucie czegoś na kształt tęsknoty za rodzinnym
gniazdem. Rozłożone po obu stronach drogi miasteczko, o dość jednolitej zabudowie,
zdradzało swój przemysłowy charakter. Wydawało się zagubione pomiędzy łagodnymi
pasmami niewysokich gór otaczających je ze wszystkich stron. Nic nie
wskazywało, że mogło skrywać jakąś tajemnicę. Płynącą przez centrum rzeczkę,
jak wszędzie w okolicy, oddzielał od chodnika niski mur albo metalowe barierki.
Mieszkańcy zajęci swoimi sprawami nie zwracali uwagi ani na piękne krajobrazy,
ani zagadki z czasów wojny. Bardziej interesował ich los miejscowych fabryk.
Czy będą w stanie podołać światowej konkurencji, która wraz z przemianami
ustrojowymi dotarła tutaj?
- Spójrz! –
Laura nagle ożywiła się, gdy z daleka ujrzała fabryczny komin. – Mama opowiadała,
że z kuchennego okna widziała zakłady i górujący nad nimi komin.
- Jak się nazywała ulica, przy
której mieszkałaś?
- Sienkiewicza – odparła bez
zastanowienia.
- A który numer?
- Trzy
- Jednak zapamiętałaś… - Adam
zerknął na Laurę z wyrozumiałym uśmiechem. On zawsze z nostalgią wspominał
swoje miejsce urodzenia, choć była to zapadła wieś przy granicy z NRD. Jednak
dla niego pozostała w pamięci jako najpiękniejsze miejsce na ziemi”.
To tylko trzy drobniutkie wycinki
książki, która liczy sobie ponad 300 stron. Już za kilka dni będziemy mogli
wziąć ją do ręki i pogłaskać jak najcenniejszy talizman. Zapraszam na
niedzielne popołudnie w CK w Głuszycy.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Na budowę kwatery Hitlera w Kętrzynie wydano 36 mln RM,na schrony w Pullach koło Monachium 13 mln RM,na kompleks"Olbrzym"(Riese)150 mln RM.
OdpowiedzUsuń237,5 mln RM(dzisiaj prawie miliard euro)wydano na"Kolosa Prora"na wyspie Rugia.
Osiem identycznych bloków,każdy 550 m długości.Łączna liczba pokoi 10 tys.przeznaczona była do zakwaterowania 20 tys."turystów".Ta budowla osiągająca ponad 5 km długości wzdłuż linii brzegowej,zapewniała widok na morze we wszystkich pokojach.
Między 1936 a 1939 r wzniesiono 8 żelbetowych bloków."Kolosa Prora"budowało 9 renomowanych firm zatrudniających 9 tys pracowników budowlanych.
Tak jak w przypadku Riese,tak też przez dziesięciolecia powstała duża lista książek,licznych art.prasowych i internetowych o tym"tajemniczym"obiekcie.Powstały pogłoski o podwodnej"Prorakomplex"i metrze.
Prawie 40 lat Prora była największym barakiem byłej NRD.
"Kolos Prora"to jeden z największych projektów budowlanych z okresu narodowego socjalizmu.Zabytek,który nie ma sobie równych w Niemczech...na idyllicznej wyspie Rugia.
Wraz z wybuchem wojny prace przerwano.Werner von Braun na początku wybrał dla przyszłego centrum badań rakietowych Prora na wyspie Rugia...budowa następnie była realizowana przez KDF Bad Prora w Peenemunde.Kolos Prora tworzył rdzeń kompleksu.Center Peenemunde było w latach 1936-45 jednym z najbardziej zaawansowanych centrów technologicznych na świecie.
W lecie 1943 r w niedokończonym budynku łaźni KDF Prora zdemontowano cenny sprzęt techniczny do ponownego wykorzystania w Peenemunde.
Werner von Braun,już w połowie grudnia 1935 r poszukiwał miejsca na prowadzenie badań.Więcej tutaj:
www.youtube.com/watch?v=HyXd7Z9irWY
https://de.wikipedia.org/wiki/Prora
Chiny zużyły w ciągu ostatnich 3 lat więcej betonu,niż USA w ciągu XX wieku.Ale liderem nadal jest III Rzesza.
Od 1900 do 1987 r na świecie istniały 432 reżimy,które dokonały ludobójstwa,deportacji,rzezi,terroru,pracy przymusowej,obozów koncentracyjnych,więzień,sztucznie zamierzonych głodów,masowych bombardowań.
Łączna światowa liczba zamordowanych przez te reżimy=262 000 000 ofiar.
Reżimy zamordowały 6 razy więcej ludzi niż zginęło w walce we wszystkich zagranicznych i wewnętrznych wojnach w XX wieku.
vimeo.com/74528039
Pozdrawiam
Dziękuję Henrytku za frapujące informacje zarówno co do kosztów i rozmiarów inwestycji militarnych III Rzeszy jak i innych równie abeurdalnych a zarazem gigantycznych pomysłach. Teraz wiadomo, dlaczego warto wybrać się na wyspę Rugię. Totografie robią ponure wrażenie. Pozdrawiam !
UsuńW ostatni weekend załadowałem detektor i...wnuczkę do mojego rzęcha i ruszyłem na"wykopki".W czasie jazdy opowiedziałem wnuczce o głuszyckich"Kamykach"i plany na weekend się zmieniły.
UsuńMusiałem zajechać na"Kamyki",następnie do Łomnicy.Koniecznie chciała złowić raka na głuszyckich stawach,ale raków nie było.
Gdy zgłodniała,pojechaliśmy przez Zagórze Śl.,Michałkową do mojej ulubionej karczmy w Glinnie-"Karczma Bełty".
"Karczma Bełty"znajduje się w pobliżu kościoła(dwa krzyże pokutne).W"Karczmie Bełty"zakupiłem dziewiąty album serii wydawnictwa Errata,prezentującej miejscowości naszego regionu na dawnych pocztówkach.
Album"Gmina Walim na dawnych pocztówkach"to zbiór ponad 300 starych pocztówek,które nie były dotąd publikowane w formie książkowej.Opisy pocztówek są w języku polskim i niemieckim.
Zaszliśmy jeszcze do uporządkowanego Kroackiego Źródełka i przez Lutomię do ocalałego i wreszcie uporządkowanego pomnika Wilhelma:
www.mojemiasto.swidnica.pl/?p=1498
O tym pomniku i innych zabytkach w tym miejscu wie mało turystów.Było tu kiedyś także schronisko.
Jest to dobre miejsce na wybudowanie pustelni...takiej:))
www.lonelyplanet.com/news/2016/09/29/swiss-ex-german-policeman-hermit/
:)
Byliście tak blisko mojej hacjendy, można było skręcić obok Restauracyjki "Gościniec Sudecki", do mnie stamtąd jest 50m.
UsuńWiem, Michałkowa jest super, a w Karczmie Bełty nigdy nie byłem. Teraz będę miał cel podrózy po takiej rekomendacji.
Henryku, domek - pustelnia jest rewelacją, pomnik Wilhelma niezbyt właściwy na obecne czasy. Zapraszam przy następnej okazji,a gdybym się dowiedział wcześniej, od razu montuję bramę wjazdową na powitanie Henryka z Jugowa ! Pozdrawiam !
Gdy działał jeszcze ZPL"Walim",mieszkańcy Michałkowej chodzili wiele kilometrów pieszo do pracy w Walimiu.Teraz mają zakład pracy na miejscu.
UsuńLupus73-Michałkowa:
www.youtube.com/watch?v=7AWSvEdHGFc
www.youtube.com/watch?v=OZZWVHoqJlQ
lupus73.eu
:)
Nikt tak jak Ty Staszku nie potrafi zachęcię do przybycia na spotkanie autorskie z Panią Jolantą Kaletą,które odbędzie się 9.X. o godz.17 w CK w Głuszycy.Wiesz dobrze,że byłbym na 100% obecny na tym wieczorze,gdyby nie wizyta moich znajomych z Poznania.Być może,że uda się przyjechać/wszystkiego nie mogę napisać/Moi znajomi czytają również Twój blog.Jeżeli mnie nie będzie to proszę zakup mi książkę i przywież do Krzyżowej 24.X.Będę tam obecny jeden dzień.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi będzie jak Ci się uda przyjechać, jeśli nie to na pewno postaram się o książkę dla Ciebie. Pozdrawiam !
Usuńzachęcająco Pan opisał fragmenty książki, będę szukała w internetowych księgarniach, może będę miała szczęście....
OdpowiedzUsuńtemat ten interesuje mnie od dawna, ja też chodziłam tymi ścieżkami tylko już w czasach pokoju....
serdecznosci
Myślę, że uda się nabyć książkę za pomocą internetu. Postaram się o tym zawiadomić. Jestem pewien, że okaże się bardzo interesująca. Pozdrawiam !
Usuń