Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 23 września 2016

Pałacowe tajemnice Joanny



Dowiaduję się, że Jedlinę-Zdrój odwiedził po raz kolejny protoplasta rodziny, która była przed wojną właścicielem pałacu w Jedlince. Oto, co czytam w informacji na portalu miejskim:

W dniu 20 września br. Honorowy Obywatel Miasta – Pan Gunter Boehm wraz z małżonką złożyli wizytę w Urzędzie Miasta Jedlina-Zdrój. Goście odwiedzili także Centrum Kultury, w którym spotkali się z Młodzieżą Gimnazjalną;  podczas spotkania Pan Gunter Bohm przekazał Szkole cztery tomy kroniki swojego rodu. To uwieńczenie 16-letniej pracy nad dziełem, które wymagało  z jego strony wiele czasu, trudu i poświęceń. Był to piękny gest łączący historię naszej miejscowości ze współczesnością.

To ważne wydarzenie stało się powodem do interesującej jak sądzę opowieści z historii pałacu, opisanej w książce tytułowej Joanny.

Wyjaśniam od razu o jaką Joannę chodzi. To wytrawna, niezmordowana poszukiwaczka sensacji, Joanna Lamparska z Wrocławia. W jej dorobku literackim i dziennikarskim znajduje się co najmniej dziesiątka książek i setki artykułów związanych z przeszłością i teraźniejszością zamków i pałaców, dawnych warowni magnackich i innych sekretnych zaułków Dolnego Śląska. To wszystko o czym piszę  jest efektem jej podróży po Dolnym Śląsku i dokładnych penetracji dostępnych materiałów i dokumentów oraz osobistych dociekań dziennikarskich, skutkiem czego możemy poznać wiele fascynujących historii związanych z atrakcjami turystycznymi naszego regionu.

Nie będę rozpisywał się o samej autorce i jej twórczości. Zainteresowani znajdą bez trudu wszystkie potrzebne informacje w każdej bibliotece, a w księgarniach sporo jej książek. Jedna z nich „Tajemnice zamkowe” z 2009 roku z cyklu „Biblioteka odkrywców Dolnego Śląska”, zainteresowała mnie szczególnie, bo kilka jej rozdziałów dotyczący zabytków regionu wałbrzyskiego. Joannę Lamparską zainspirowały tajemnice związane z naszymi zamkami, takimi jak Grodno, Rogowiec, Radosno, Nowy Dwór, Cisy. Barwnie opisuje też najciekawsze wydarzenia  z życia księżniczki Daisy na zamku Książ. Maluje dramatyczne losy pałacu w Pieszycach, który nazwała,  „Śląskim Wersalem”.

Kolejnym interesującym tematem są tajemnice pałacu w Jedlince. Zdaniem  autorki ciąży nad nim klątwa. Bardzo mnie to zmartwiło, bo z odbudową pałacu wiążę ogromne nadzieje, tak samo jak z odzyskaniem dawnej renomy przez uzdrowisko w Jedlinie-Zdroju, którego „spiritus movens” okazała się Charlotta  Maximiliana hrabina Scherr-Thoss, żona właściciela pałacu w Jedlince. To ona w 1723 roku odkupiła pastwisko, na którym pojawiło się źródło wody mineralnej i wykorzystała  je dla celów leczniczych, dając początek uzdrowisku. Od jej imienia pochodzi więc niemiecka nazwa zdroju – Bad Charlottenbrunn, cieszącego się w XIX wieku dużym rozgłosem w całej Rzeszy.

Dzieje pałacu w Jedlince nie są już dzisiaj żadną tajemnicą. Dzięki obecnemu właścicielowi obiektu, Radosławowi Ledzie i jego pasji odkrywania historii, wiemy o losach tej posiadłości dosyć sporo. Historię pałacu możemy zgłębić na stronach internetowych pałacu.

Autorce książki udało się jednak dotrzeć do autentycznych pamiętników pisanych przez wiele lat przez kilka osób związanych z rezydencją w Tannhausen (dzisiejsza Jedlinka). Ta swego rodzaju kronika rodzinna została przekazana  w darze dla muzeum pałacowego przez Güntera Böhma, bratanka Gustawa Böhma, ostatniego z niemieckich właścicieli pałacu.
Okazuje się, że jest to lektura bardzo zajmująca i obfitująca w wydarzenia, o których nie dowiemy się z innych źródeł historycznych.
Poznajemy np. mrożącą krew w żyłach historię z 1835 roku, kiedy to właścicielem pałacu stał się wrocławski tokarz, Rothenbach. Wygrał on los na loterii, skutkiem czego zakupił pałac, w którym zamieszkał z rodziną. Nie dane mu było zbyt długo cieszyć się posiadłością. W sporze z jednym z mieszkańców wsi chwycił za broń myśliwską i postrzelił go śmiertelnie. A kiedy rozwścieczeni chłopi ruszyli z widłami  do pałacu, zaszył się w górnej komnacie i ze strachu pozbawił życia. „Ówczesny pałac został całkowicie opuszczony, a Rothenbach jeszcze do dziś straszy – to przestroga dla lękliwych dusz” – komentuje to zdarzenie Joanna Lamparska.

W dwadzieścia lat później, w 1855 roku właścicielem pałacu został niejaki porucznik Paul Engels. Zapisał się on złotymi zgłoskami w historii pałacu (podobnie jak znany marksista Fryderyk Engels w historii Niemiec), bo okazał się dobrym gospodarzem. Po kilku latach  przepadł nagle bez śladu, pozostawiając zonę i dwójkę dzieci.. Wieść gminna głosiła, że znalazł nową miłość swego życia i uciekł z nią do Ameryki.
„Tu zaczyna się historia, przy której blednie opowieść o Kopciuszku” – pisze autorka książki.

W 1861 roku Tannhausen zakupił sześćdziesięcioletni fabrykant porcelany z Wałbrzycha, Carl Krister. Okazał się on „mężem opatrznościowym” dla pałacu i całego uzdrowiska. Otóż jak czytamy w pamiętniku: „Pan Krister przemysłem i wielką pracą uskładawszy sobie ogromny majątek, zapragnął mieć dziedzica, wszelako łaskawie dla niego i żony niebo odmówiło im tego szczęścia i nie mieli dzieci . Przyjęli więc sobie na wychowanie biedną sierotę”. Panienka w kwiecie wieku poznała pałacowego buchaltera, Roberta Henschke i za zgodą Kristerów poślubiła go, a po śmierci Carla stała się spadkobierczynią olbrzymiej fortuny. Niestety, o prawa do majątku toczyli spór sadowy inni członkowie rodziny, skutkiem czego w roku 1880 posiadłość została sprzedana. Nowymi jej właścicielami została rodzina Böhmów .
Wiele innych ciekawostek znajdziemy w książce Joanny Lamparskiej, a dotyczą one m. in. losów pałacu w czasie II wojny światowej, który jak wiadomo stał się siedzibą dowództwa wojskowego nadzorującego budowę tajemniczego kompleksu „Riese” w Górach Sowich. To właśnie tu, zdaniem Joanny Lamparskiej, znajdowała się zakonspirowana „Villa Erika”, a jej nazwa pochodzi od imienia córki właścicieli -  Eriki Böhm.

Wszystkich którzy chcieliby poznać jeszcze inne sekrety, dowiedzieć się co to za „białe damy” krążą od czasu do czasu nocą po komnatach zamków i pałaców D. Śląska, odsyłam do książki Joanny Lamparskiej „Tajemnice zamkowe”.

Dla zainteresowanych tajemnicami rezydencji w Jedlince mam jeszcze jedną ciekawą informację. Okazuje się, że właśnie w tym pałacu  toczy się akcja sensacyjnej powieści Jolanty Marii Kalety „W cieniu Olbrzyma”. Tuż po wojnie została tu skierowana bohaterka powieści, Antonina Poseltowa, z zadaniem prowadzenia domu dziecka. Z jakimi problemami musiała się borykać i na co była narażona w związku z tym, że znalazła się w polu zainteresowania niemieckiego Werhwolfu, o tym wszystkim czytamy w trzymającej w napięciu od samego początku do końca książce.

Przypomnę tylko – w niedzielę 9 października br. o godz. 17.00 spotykamy się z autorką tej książki - „Pod Słoneczkiem”, jak to potocznie mówi się w Głuszycy w siedzibie obecnego Centrum Kultury i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Jolanta Maria Kaleta przywiezie ze sobą następną nowo wydaną powieść – „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”, której premierowa prezentacja będzie miała miejsce właśnie u nas. Warto dodać, że znajdziemy w tej nowej książce kontynuację losów Antoniny, ale akcja rozgrywać się będzie głównie w Głuszycy, a jak tytuł wskazuje m.in. w podziemiach kompleksu „Riese”.

Joanna Lamparska pisze książki i artykuły prasowe o charakterze  popularno-naukowym, Jolanta Maria Kaleta, to klasyczna powieściopisarka, ale jej wszystkie powieści poza fikcyjną fabułą osadzone są bardzo mocno w realiach tego wszystkiego, co miało miejsce w czasach powojennych, o których wiemy już, że były tylko z nazwy czasami pokoju.

Myślę, że głuszyckie spotkanie z Jolantą Kaletą, autorką jak się okazuje już jedenastu książek o tajemnicach Dolnego Śląska, będzie bardzo intrygujące i ciekawe.

Zapraszamy wszystkich chętnych z Głuszycy, ale także z Wałbrzycha, Jedliny-Zdroju i Walimia do bliższego poznania autorki książek tak mocno związanych z dziejami naszej ziemi wałbrzyskiej.

2 komentarze:

  1. Fajnie,ż napisałeś o tych odwiedzinach byłych właścicieli pałacu w Jedlince.Myślę,że zrobiłeś dobrą robotę miastu,w którym byłeś odpowiedzialny za oświatę przez 15 lat.A ponadto utrzymywałeś bardzo dobre znajomości z Burmistrzem Jedliny Zdrój.No i jeszcze nawiązanie do książki Pani Jolanty Kalety "W cieniu Olbrzyma",której akcja toczy się w pałacu w Jedlince.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku za jak zwykle ozytywny komentarz. Pozdrawiam !

      Usuń