W
poprzednim poście obiecałem powiedzieć coś więcej na temat łomnickiego
„cudotwórcy” o nazwisku – Jerzy Rudnicki.
Po pierwsze – wywodzi się z pobliskich Kolc.
Tam przeżył lata dzieciństwa i młodości, tam w bliskim, bezpośrednim
kontakcie z przyrodą zrodziła się jego
pasja – zamiłowanie do wszystkiego co żyje,
co nas otacza, zwierząt domowych, ptaków, ryb. Nic więc dziwnego, że ukończył
Technikum Weterynaryjne aż w Jeleniej Górze, bo tam było najbliżej, a potem
zajął się swoją profesją.
Po drugie – jest mieszkańcem Głuszycy, gdzie
przeniosła się jego rodzina. Tu znalazł miłość swego życia, założył rodzinę,
zamieszkał na stałe. Jako weterynarz miał okazję przemierzać gminę wzdłuż i
wszerz, a w głowie kiełkowała idea, która od dawna nie dawała mu spokoju –
zakupić teren nadający się do zagospodarowania, założyć gospodarstwo rybne, dać
upust swojemu zamiłowaniu do zbieractwa wartościowych przedmiotów trwałego
użytku, spróbować swoich sił w działalności gospodarczej. Wybór padł na Łomnicę
– nieużytek ciągnący się wzdłuż drogi nad rzeką Złotą Wodą.
Po trzecie - nasz bohater z niechęcią
wspomina czas stracony na załatwianie formalności w gminie, w Urzędzie
Rejonowym w Wałbrzychu, nie było to łatwe. Dobrze że trafił na człowieka, który
do dziś jest jego podporą w sprawach projektowych i urzędowych. Inż. Marek Potępa,
dobry duch dla „Łowiska Pstrąga” w Łomnicy. Wspólnie pokonali biurokratyczne
bariery i po trzech latach mitręgi, poczynając od roku 1997, ruszyli z miejsca.
Przez następne dwa lata grillowanie pstrąga odbywało się w małej szopie. Zanim
do tego doszło trzeba było ujarzmić wodę w stawach, przekopać kanały,
sprowadzić narybek. Dziś jest to 7 stawów (2 duże, 5 małych) o łącznej
powierzchni 1,3 ha.
Nad stawami pojawiły się drewniane stoły, ławy i zadaszenia, by można było
biesiadować na łonie przyrody. W 2002 zbudowana została pierwsza obszerna hala
(20 m.
długości), cała w drewnie, wyłożona podłogą z kamieni wydobytych w trakcie
drążenia stawów. W 2003 dobudowano drugą halę połączoną z pierwszą w jeden
ciąg. W obydwu znajdują się duże paleniska, dodające uroku i pozwalające na
przyrządzanie potraw z rożna. Wszystko zbudowane jest własnymi rękami, z
udziałem syna Gracjana, jego kolegów studentów, osób zatrudnianych doraźnie jak
było trzeba.
Hale
można zwiedzać jak muzeum. Nagromadzono tam tyle różności antykwarycznych, że
głowa boli. Jerzy Rudnicki zbierał je przez całe lata, gdzie się tylko dało,
osobiście na giełdach staroci i w gospodarstwach przydomowych okolicznych wsi,
od indywidualnych ofiarodawców i zbieraczy złomu. Zwiedzających uderza obfitość
zbiorów. Warto dla zobrazowania podać kilka przykładów: pond 300 sztuk maszynek
do mięsa, ponad 200 żelazek, ponad 150 wag, ponad 100 maszynek do krajania
chleba, niezliczone trofea myśliwskie, żyrandole, samowary, lampy naftowe,
akcesoria górnicze, telefony, kołowrotki, heble stolarskie, podkowy, chomąta,
fajansowe dzbanuszki i flakony. Są wśród zbiorów przedmioty unikalne, n. p.
słomiane walonki na wysokiej podeszwie (prawdopodobnie przywiezione przez
repatrianta ze Wschodu) albo pierwszy ciśnieniowy ekspres do kawy, bądź też
metalowe termofory pod pierzynę. Mamy więc autentyczną, nieuporządkowaną,
niczym nieograniczoną rupieciarnię narzędzi, przedmiotów użytkowych, rzemiosła,
sztuki ludowej, obrazów, książek. Są wśród nich dzieła Marksa, Lenina, gdyby
ktoś chciał poczytać, spuścizna minionych lat zgrzebnej propagandy
socjalistycznej. Spośród tego bezliku przedmiotów, narzędzi, urządzeń można
wyłowić rzeczy zabytkowe, bo wiele z nich stanowi „skarby poniemieckie” z XIX i pierwszej połowy XX wieku. Zdecydowaną
większość stanowią przedmioty z czasów powojennych, kiedy jeszcze w Łomnicy i
pozostałych wsiach regionu wałbrzyskiego rozwijała się gospodarka rolna. Ten
spontaniczny „miszmasz”, który wypełnił po brzegi masywne, drewniane wnętrza
hal gościnnych, stworzył przyjazny klimat swojskiej, ludowej, przebogatej
scenerii. Po prostu chce się tu
przyjeżdżać, by posiedzieć, pooglądać, każdego
razu coś nowego, bo nie da się tego wszystkiego ogarnąć i przyswoić za
jednym zamachem.
Na temat
ekspozycji muzealnych w Łomnicy pojawiają się sporne opinie. Część gości
akceptuje stan aktualny, czyli swego rodzaju chaotyczność eksponatów
nagromadzonych przez lata i upchanych gdzie się tylko da, godząc się z tym, że
wypełniając siermiężne hale budzą one zainteresowanie, czynią to miejsce
oryginalnym i pełnym ciepła domowego. Coraz częściej pojawiają się jednak
głosy, by zgromadzone zbiory uporządkować i opisać. Gospodarz obiektu, Jerzy
Rudnicki wraz z synem Gracjanem snują projekty nowej inwestycji, czyli nowej
hali, w której będzie można urządzić muzeum domowe, ale wciąż pojawiają się
inne ważniejsze wydatki. Łowisko jest sukcesywnie rozbudowywane. Udało się
znacznie rozszerzyć teren użytkowy i postawić nowe wiaty. Zagospodarowany
został kolejny duży staw wokół którego prowadzi ścieżka spacerowa z ławkami.
„Łowisko”
stara się jak może przyciągać klientów, oferując świeży chleb pieczony we
własnym piecu, domowe wędliny, a także ciasta, gofry, lody, słodycze. Dla
dzieci i młodzieży są różne atrakcje, m. in. możliwość zaprzyjaźnienia się z osiołkiem,
bądź też skorzystania z parku linowego. Jest to więc miejsce, gdzie można
wypocząć i spędzić mile czas na łonie natury.
Przyjezdnych
gości z zewnątrz, którzy wybiorą się na rybkę do Łowiska zachęcam również na
wycieczkę do wsi Łomnica. Ta wieś położona w rozległej przełęczy górskiej jest nie tylko ciekawa krajobrazowo, ale ma
też interesującą historię. Ale o tym parę słów – w kolejnym poście…
Brawo,że napisał Pan o Jurku Rudnickim,bo to wspaniały uczynny człowiek choć choleryk, ale taki ma temperament i już.Ludzie widzą rozbudowaną posiadłość,lecz nie mają bladego pojęcia[pisze Pan o tym],ile trudu i zachodu kosztowało jej stworzenie.To jedyny człowiek, który w nocy potrafił przyjechać do chorego zwierzaka.Mało jest takich ludzi.Ciekawa i nietuzinkowa postać, to Pan Jurek Rudnicki.
OdpowiedzUsuńCieszę się Zofio za te słowa uznania dla Jerzego, bo na to zasługuje. Słyszałem też o tym, że był bardzo uczynny jako weterynarz. Dziękuję za ten komentarz. Pozdrawiam !
UsuńWitam! Już jestem w domu więc zaczynam od Twojeco blogu.Moim zdanie dobry tekst prromujący Gminę Głuszycę.Mnie podoba się działalność Pana Rudnickiego,który zebrał sprzęty codziennego użytku w jednym miejscu,ponadto te zarybione stawy i możliwośći gospodarstwa rybackiego.Oby mu się udały wszystkie zamierzenia.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Bronku, jesteś niezawodny, znajdujesz zawsze chwilkę czasu, by poczytać mój blog i skomentować - ku chwale Ojczyzny i mojej.
Usuń