Żeby stworzyć właściwy nastrój i od samego początku wprowadzić moich
znakomitych Czytelników w liryczną aurę wiejskiej sielanki, która ma w sobie
coś z surrealizmu i fantasmagorii (myślę, że daje się to odczuć w zamieszczonych
fotkach), pozwalam sobie zaprezentować mój wiersz, napisany właśnie z okazji
Festiwalu Pstrąga w Łomnicy:
Żona ciągle mi urąga,
ty byś chciał jeść tylko pstrąga,
odkąd serwują w Łomnicy
pstrąg najlepszy w okolicy
na Łowisku „Złota
Woda”,
„zaskórniaków” ci nie szkoda.
Tak, to prawda, mówię szczerze,
kiedy znajdę się w
plenerze,
wokół drzewa i
szuwary,
w stawie kwitną nenufary,
stado kaczek pływające,
zieleń, kwiaty i tętniące
życiem wiejskim pra-muzeum,
śpiewać chce się wprost
„Te Deum”.
Dzień w łowisku nam umila
pstrąg z cytrynką, z masłem, z grilla,
piwko towarzyszy rybie,
bo pstrąg lubi pływać w piwie,
słonko śmieje się do ciebie,
czujesz się jak w siódmym niebie.
Wielką dumą pierś ci wzbiera
na cześć Jurka – wizjonera,
który wkrótce tu z Łomnicy
trafi do TV w stolicy.
Dość będzie w Głuszycy wrzawy
gdy przyjadą tu z Warszawy,
zjedzą z rzeki wszystkie pstrągi,
bo to chłopy, same drągi
ochrona Kaczora kliki
tęgie draby -
„borowiki”,
Będziesz po nich z
łezką Jurku
robił Festiwal Ogórków !
Lecz na razie pstrągów sporo,
nie zabraknie do
wieczoru,
chociaż głodnych zewsząd wielu
wycieńczonych po
„Apelu”,
każdy z werwą połknie rybę
politykom na pochybel !
Na estradzie gra orkiestra
z pstrągiem piwko całkiem ekstra,
karp dla pstrąga żaden rywal,
bo dziś pstrąga jest festiwal…
P.S.
Że wezwaniom czasów Jurek nie jest obcy
chce swoich klientów wywieść na manowce,
jak basza łomnicki w
seraju się czuje,
gdzieś tam na Ustroniu karczmę remontuje.
Zdrożonych turystów w
gościnę zaprosi
będą jedli rybkę w prawdziwkowym sosie,
na deser nalewka wprost z leśnych jagódek
sprawi, że wyznają szczerze bez ogródek,
że ich tu przywiodły niecodzienne wdzięki ,
świeża zieleń lasów, piwko i „sarenki”…
W
Łomnicy coś drgnęło. To już nie jest wieś sypiących się murów, spadających
dachów, wyżłobionych kolein dróg. Dla wielu mieszczuchów okazuje się znakomitym
miejscem na realizację planów budowy domków letniskowych lub jednorodzinnych.
Znaleźli się ludzie, którzy uwierzyli w szanse rozwojowe jakie niesie ze sobą agroturystyka.
Od kilkunastu lat Łomnica zimą budzi się ze snu. Ożywiają ją kawalkady
samochodów jadących na wyciąg narciarski. Łomnica tętni też życiem przez całą
słoneczną wiosnę, lato i jesień.
Stało
się tak za sprawą jednego człowieka – trochę fantasty, trochę wizjonera, trochę
pragmatyka, człowieka, dla którego Konstanty Ildefons Gałczyński napisał chyba
strofy wiersza:
„Oto jest nasz dzień codzienny,
nasze małe budowanie,
trud uparty i niezmienny,
nieustanne kształtowanie.
Słońce wschodzi i zachodzi,
drzewa kwitną liście ronią,
my strumień rzeczywistości
kształtujemy naszą dłonią…”
(K. I. Gałczyński, Pieśni,
Pieśń IV)
Tym
człowiekiem jest Jerzy Rudnicki, budowniczy i właściciel najsłynniejszego już chyba w regionie wałbrzyskim „Łowiska
Pstrąga”. Rozgłos i
renoma, to sprawa ostatnich lat, kiedy „Łowisko” stało się miejscem imprez
gminnych Głuszycy – Festiwali Pstrąga, Turniejów Wsi, Jarmarków Świątecznych, a
także imprez krajowych jak Maraton
Kolarski MTB, popularne w kraju, coroczne amatorskie zawody kolarstwa
górskiego. Ale na sukces trzeba było zapracować, trzeba było mieć pomysł
uzbrojony w upór, samozaparcie, determinację, żelazną wolę w dążeniu do
osiągnięcia celu.
Dziś
lekko się o tym pisze, kiedy można usiąść nad stawem, pod drewnianym stylowym
zadaszeniem, zamówić porcję smażonego pstrąga, który jeszcze chwile temu
pluskał się w kanale, podkarmić okruchami dzikie kaczki, lgnące do człowieka
jak gołębie na rynku krakowskim, cieszyć się ciszą, pięknem przyrody, panoramą
gór i obserwować dwie połączone ze sobą, zbudowane z drewna, zadaszone hale,
które w razie deszczu lub chłodu pomieścić mogą nawet kilkuset gości. To
wszystko ozdobione rozmaitymi klamotami z okolicznych lamusów, najdziwniejszy
skansen staroci – przedmioty domowego użytku, narzędzia, maszyny, urządzenia,
meble, pojazdy, naczynia, sztućce, obrazy, mapy, książki, a obok tego militaria
z II, a nawet I wojny światowej –
karabiny, granaty, pistolety, mundury, obuwie wojskowe, hełmy, menażki,
plecaki, wszystko co dusza zapragnie, gromadzone przez lata, ale z czasów
minionych, nie znających jeszcze świata cyfrowych technologii i szybko
zużywających się przedmiotów jednorazowego użytku. Stała się rzecz przedziwna. Budowane w początkowym założeniu łowisko pstrąga
uzyskało drugą funkcję – stało się z biegiem czasu domowym muzeum. Wszystkie nisze w ścianach od
podłogi do sufitu, każda belka stropowa, wnęki pilastrów i kapiteli wewnątrz
obszernej hali gościnnej wypełniły się niezliczoną ilością sprzętów
gospodarstwa domowego. Jest tego taka obfitość, że znaczną część maszyn i
urządzeń trzeba było ustawić na zewnątrz najpierw jednej, a potem kolejnej,
drugiej hali. Przybyły bowiem narzędzia kowalskie, urządzenia kuźni, maszyny i
narzędzia rolnicze i elektryczne, sprzęt radiowo-telewizyjny pojazdy, garnki,
beki i inne różności.
Trudno
przecenić znacznie tego rodzaju zbiorów dla uchronienia i pokazania bogactwa
kultury ludowej specyficznego regionu geograficznego, jakim jest region
wałbrzyski. To przede wszystkim region przemysłowy (górniczy, włókienniczy),
ale także przygraniczny, w którym przez całe wieki mieszały się ze sobą wpływy
kultur słowiańskich (Polaków i Czechów)
i germańskich (Niemców). Ale zbiory pełnią też istotną rolę dla
zobrazowania postępów w rozwoju techniki i cywilizacji, pokazania jak wielkie
zaszły zmiany na przełomie XX i XXI wieku. Coraz bardziej popularna na Dolnym
Śląsku idea muzeów domowych, to znakomite uzupełnienie wiedzy historycznej, tym
ważniejsze, że pozwalające poznawać przeszłość naocznie i namacalnie.
Pięknie
się to ogląda i podziwia, i rejestruje w pamięci kolejne etapy przemian, jakie
tu nastąpiły od chwili, gdy w pokryte bujną trawą, szuwarami i krzewami bagna
wkroczył młody, zapalczywy entuzjasta i powiedział, tutaj urządzę łowisko
pstrąga i zgromadzę relikty przeszłości na wieczną tej ziemi pamiątkę. „A słowo, ciałem się stało” – choć wtedy
trudno było w to uwierzyć i wstyd się dziś
do tego przyznać. Warto o tym pamiętać, że działo się to nie tak znowu
dawno, bo w roku 1997, a więc 19 lat
temu. Czy to jest dużo czasu, czy mało na zrobienie z niczego czegoś, co
wywołuje zdumienie? Wiceburmistrz Głuszycy, Tomasz Gromala, ten co w 2001 roku
był najmłodszym burmistrzem w Polsce, nie darmo powiedział w wywiadzie (Głos
Głuszycy, maj 2007), że marzy mu się by móc znowu o kolejnej inwestycji gminnej
powiedzieć: „tu na razie jest
ściernisko, ale będzie San Francisco!”. Parafrazując tekst znanej piosenki
braci Golców można powiedzieć:
Tu w
Łomnicy było rżysko, no a teraz jest „Łowisko”,
dla
pożytku i dla chwały – zbiór antyków niebywały.
I
przyjeżdżają tu tłumnie goście nie tylko z Wałbrzycha, Świdnicy, Wrocławia, ale
także zagraniczni, z Czech, Niemiec, Francji. Któregoś lata ozdobą Festiwalu
Pstrąga była gwiazda TVN-u , Maja Popielarska, która stąd właśnie prognozowała
pogodę dla programu TVN Meteo, a przy okazji zachwycała się tym miejscem, jego
niepowtarzalną scenerią i smakowicie przyrządzoną rybą.
Kolejny Festiwal Pstrąga w Łomnicy już w najbliższą sobotę, 17
października. Aż się
prosi by ten weekend spędzić tutaj w słonecznej aurze nadchodzącej „złotej
polskiej jesieni”.
Napisałem
już dużo o samym łowisku, czas wreszcie napisać coś więcej o bohaterze tego
reportażu. Kim jest Jerzy Rudnicki, jak to się stało, że wymyślił to wszystko i
co najtrudniejsze – doprowadził do sukcesu?
Na to
pytanie postaram się odpowiedzieć w kolejnym poście.
Fot. Ze
strony internetowej Łowiska w Łomnicy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz