Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 1 października 2016

Kim byli rodzice Laury - oto jest pytanie ?




Mam niebywały komfort, zdarzenie nadzwyczaj rzadkie. Dysponuję maszynopisem powieści Jolanty Marii Kalety „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”. Mogę więc pisać o książce, a nawet cytować jej fragmenty zanim się ona ukazała. Nie ukrywam, że sprawia mi to satysfakcję, bo czuje się jednym z pierwszych jej pochłaniaczy i pierwszym, który może zdradzić coś niecoś moim Czytelnikom, by ich zachęcić do spotkania z pisarką i nabycia tej wyjątkowej książki.

Pozwalam sobie to robić bez pytania autorki o zgodę, bo myślę, że mam do tego prawo jako jedna z osób, które znalazły się na kartach książki jako ówczesny burmistrz Głuszycy, czyli w drugiej połowie lat 90-tych, kiedy to rozgrywała się jej akcja. Pojawiam się w książce oczywiście pod innym imieniem i nazwiskiem. Powieściopisarka przyznaje w posłowiu książki, że kilka prawdziwych osób posłużyło jej do skonstruowania wątku fabularnego, by uczynić  go bardziej autentycznym.

Główny bohater książki, sędzia Laura Szeliga, jak się okazuje urodzona tuż po wojnie w Głuszycy, usiłuje rozwikłać skomplikowaną historię swego pochodzenia, kiedy do jej rąk dotarły materiały śledcze UB z pierwszych lat powojennych, z których wynikało, że jej ojciec był niemieckim agentem powiązanym z odwetową działalnością Wehrwolfu w regionie wałbrzyskim. Jak się okaże jest to sprawa niezwykle skomplikowana, a jej ostateczne wyjaśnienie wymaga ogromnej determinacji i samozaparcia ze strony Laury i wspomagających ją przyjaciół.

Rozwiązanie zagadki ma miejsce pod koniec książki, a dzieje się to na plebanii kościoła MB Królowej Polski w Głuszycy, gdzie trafiła Laura, odnajdując księdza, który sporządził przed laty metrykę jej urodzenia. Cytuję:

„W kącie pokoju stało nakryte kapą, wąskie łóżko. Nad którym wisiał krucyfiks, a miejsce pod oknem zajmował stół i dwa krzesła. Jelonek z książką w ręce siedział obok, w głębi fotelu. Gdy Laura podeszła bliżej, przekonała się, że była to Biblia. Duchowny, choć na emeryturze, ubrany był w sutannę. Wydawał się bardzo stary i zasuszony. Garstka siwych włosów niczym puch pisklęcia pokrywała jego okrągłą jak piłka czaszkę, obsypaną starczymi plamami. Natomiast brwi, jakby chciały wyrównać te niedostatki z wiekiem stały się krzaczaste i sterczały nad grubymi oprawkami okularów niczym wiechcie jasnej słomy. Jego drobną jak u dziecka twarz pokrywała siateczka delikatnych zmarszczek. Jednak oczy emerytowanego duchownego zachowały żywy blask i z zainteresowaniem spojrzały na Laurę.
- Szczęść Boże – wydusiła z trudem przez ściśnięta gardło. Postawiła na szczerość. W tym miejscu przed człowiekiem odgrywanie komedii nie wchodziło w grę. – Nazywam się Laura Zaręba.
Celowo użyła takiego określenia. Tak się nazywała, ale czy naprawdę była Laurą Zarębą czy kimś innym?
- Jezusie Nazareński… szepnął Jelonek, a Biblia wymsknęła mu się z rąk i upadła na podłogę. Laura rzuciła się zbierać. – Więc ty już wiesz…
- Nie wiem, proszę księdza!  - wybuchła płaczem. – Nic nie wiem! A to co podejrzewam, to straszne!
Stała przed nim niczym ofiara przed katem, czekająca na wyrok z opuszczoną głową, z twarzą zalaną łzami. Nie wiedziała, czy może liczyć na łaskę, bo grzechów swych nie znała.
- Siadaj moje dziecko. .. Wskazał jej krzesło stojące przy stole. – Tutaj, blisko mnie. Prawda jest straszna. Jest tylko prawdziwa”.

Nie mogę cytować więcej. Nie chcę zdradzać rozwiązania zagadki, bo wówczas śledzenie fabuły książki mającej w sobie charakter sensacyjny, byłoby mniej frapujące. Zapewniam, że Laura nie zrezygnuje z tego, aby usłyszeć prawdę o tym kim byli jej rodzice, kierując się zasadą, że najgorsza prawda jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa. Myślę, że ta maksyma odnosi się do całej książki, w której poznamy prawdę m. in. o barbarzyństwie polskich służb bezpieczeństwa w realizacji politycznego celu „umocnienia władzy ludowej” na Ziemiach Odzyskanych. Dowiemy się też o złowieszczej wróżbie mówiącej o tym, że w Górach Sowich śmierć ma sowie oczy. 

Najnowszą książkę Jolanty Marii Kalety można będzie nabyć z jej autografem na spotkaniu z pisarką w niedzielne popołudnie 9 października o godz. 17.00 w CK MBP w Głuszycy, na które zapraszamy wszystkich miłośników książki.

Fot. Zbigniew Dawidowicz

4 komentarze:

  1. Witam Staszku!Już wiem na 100%,że na spotkaniu autorskim nie będę,bo moi/nasi/znajomi zabawią do poniedziałku.W drodze powrotnej mają zamiar zatrzymać się w Grabowie stąd wyjazd w poniedziałek po śniadaniu.A wracając do Pani Jolanty Kalety i jej spotkania autorskiego to proszę o zakupienie książki wraz z autografem autorki.Forsę oddam w Krzyżowej 24.X. kiedy m.in. przywiozę owoce.
    Ps.Fragmenty cytowanej przez Ciebie książki są niezwykłe/bardzo tajemnicze tak jak Olbrzym - Rise.Ta historia z Laurą jest zagadkowa a ponadto mnie interesuje jeszcze wątek związany z Twoją osobą/musi być b,ciekawy/.A tak na dobrą sprawę chcę tą książkę mieć aby dowiedzieć się więcej o tym co działo się w rejonie Głuszycy w pierwszych latach po wojnie.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to co na końcu napisałeś jest najistotniejsze w książce Jolanty Kalety. Interesująć się historią pierwszych lat powojennych nie trafiłem na tak makabryczne losy wielu ludzi, ktorzy znaleźli się w kręgu zainteresowań nie tylko obcego Wehwqolfu, ale przede wszystkim naszego aparatu władzy. Ręce opadają. Czym różnią się hitlerowcy oprawcy od naszych rodzimych obrońców w ładzy ludowej?
      Chyba tylko bardziej wyrafinowanym, okrucieństwem w czasie przesłuchań, by i tak na koniec skazać ofiarę na katyński sposób pozbawienia życia, strzałem w tył głowy. Bronku, ta kdiążka jest wstrząsająca mimo fikcyjnych losów bohaterów, bo wiemy że oparta na faktach.

      Usuń
  2. Świetne zdjęcie i wspaniała promocja książki!
    A tutaj świetny tekst o Europie o jakiej Pan i ja marzymy:
    derstandard.at/2000045202150/Europa-ein-Sehnsuchtsort

    Polecam także komentarze i podane w nich linki.

    www.youtube.com/watch?v=P73REgj-3UE
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budował"Riese"-część I:
      www.youtube.com/watch?v=cI1KjxBo_WI

      "Z każdej kolejnej grupy przybyłych więźniów wyławiano rzemieślników:stolarzy,ślusarzy,malarzy,elektryków.Pozostałych przydzielano do lor,łopat,cementu,piasku i innych prac.Prawie każdy nowo przybyły więzień zgłaszał,że jest rzemieślnikiem,chociaż nigdy w życiu nie trzymał w ręku szczypiec lub młotka-od tego zależało życie.Dobra znajomość języka i pisma niemieckiego oznaczała często ocalenie życia."
      :)

      Usuń