Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 13 września 2016

Co się liczy w sporcie?


dla widza liczy się sport



Pomyślałem sobie któryś kolejny raz oglądając telewizyjne programy sportowe, Boże, widzisz, a nie grzmisz!

Zupełnie przypadkowo w niedzielny wieczór, skacząc z kanału sportowego na kanał, trafiłem na relację z finałowego meczu w piłkę nożną plażową pomiędzy Polską i Szwajcarią. Jestem pewien, że nie zatrzymałbym się nawet na chwilę przy tym programie, gdyby nie to, że wszystkie inne programy sportowe koncentrowały się tylko i wyłącznie na jednym – na gadaniu. W telewizji sportowej dzieje się przynajmniej dla mnie rzecz denerwująca, a mianowicie – przeciągająca się do granic wytrzymałości paplanina kilkuosobowych „ekspertów” przy studyjnym stoliku, którzy przelewają hekatomby banałów, np. na temat: co by było gdyby trener Nawałka zdecydował się w meczach eliminacyjnych mistrzostw Europy, a następnie w meczu z Kazachstanem, wymienić Milika na innego atakującego. Od razu nasuwa się logiczna refleksja – nikt nie jest w stanie tego przewidzieć co by było gdyby… Wobec tego taka dyskusja nie ma sensu. Ale ona trwa nieprzerwanie wiele minut. Uczestnicy dyskusji zdobywają się na szczyty elokwencji i popisują się swoją pamięcią, przytaczając różne przykłady  kiedy ktoś kogoś zastąpił i było lepiej.

Myślę sobie, no dobrze, mogło tak być, ale bywa też inaczej. Taka gadanina nie ma sensu. Każde dziecko to wie, mecz się wygrywa, kiedy jest się lepszym. Jeśli nie wykorzystujemy stworzonych okazji do strzelenia bramki lub nie wytrzymujemy kondycyjnie, jeśli nie jesteśmy  lepsi pod względem wyszkolenia technicznego lub nie jesteśmy w stanie tego pokazać z powodu zmęczenia, konsekwencje są zawsze te same – przegrywamy lub w najlepszym przypadku remisujemy mecz.


W moim zasięgu są trzy programy sportowe Polsatu i jeden TVP. Przeskakuję z jednego na drugi – wszędzie to samo, ta sama paplanina o sporcie, te same dyrdymały. Zanim rozpocznie się mecz w piłkę nożną, koszykówkę, piłkę ręczną lub siatkową, zawody żużlowe, albo mordobicie w sportach siłowych – na kanałach sportowych ma miejsce eksplozja słów, niekończące się międlenie językiem i sztuczne wywoływanie napięcia, kompletna degrengolada istoty programów sportowych, w których liczy się sport, a nie gadanie o sporcie. A do tego dochodzi jeszcze bezczelne przerywanie audycji maratonami reklamowymi, które sprowadzają wytworzone przez dziennikarzy napięcie tuż przed meczem lub w czasie meczu – do zera.

No i mamy wreszcie mecz. Sprawozdawcy sportowi, kiedy już dorwą się do głosu biją wszelkie rekordy nie milknięcia ani na moment, zwłaszcza że najczęściej jest ich dwóch lub trzech. Prześcigają się wzajemnie, przekrzykują, każdy chce wystrzelać salwy swojej elokwencji tak, by nie uciekła mu myśl, by nie dać się zagłuszyć drugiemu lub trzeciemu. Jeśli mamy w TV co najmniej tercet sprawozdawców, to mamy koncert nieporównywalny do żadnego  koncertu Wielkiej Filharmonii Warszawskiej. W sali koncertowej są momenty ciszy, zanim zagrzmi orkiestra pełnym głosem. W telewizji sportowej nie ma ciszy, jest kakofonia rozentuzjazmowanych spikerów na tle zagłuszającego ich huku kibiców na trybunach. Żadnego stonowania fonii, non stop -  erupcja natężenia dźwięków. Kto kogo przekrzyczy, kto wydusi z siebie więcej andronów.

Jeśli skazani jesteśmy na relacje sprawozdawców sportowych z meczów, na których nam zależy by je oglądać w spokoju i ciszy, musimy od razu wyłączyć fonię. Kompletny bezsens polega na tym, że sprawozdawca programu telewizyjnego, np.  w piłce siatkowej opowiada widzom co się dzieje na boisku, kto komu podał piłkę i co się stało z tą piłką po otrzymaniu podania. Przecież telewizja to nie jest radio. To co się stało na boisku, to widać. Załamuję ręce w momencie, gdy toczy się interesujący mecz, a sprawozdawca nie pozwoli oglądać meczu, bo chce się popisać swoim znawstwem historii klubowej, kariery kolejnych zawodników, wyłapuje pikantne szczegóły, mąci głowę widza historyjkami z przeszłości, albo co rusz poucza, co powinien zrobić zawodnik w tej sytuacji na boisku, a czego nie zrobił.

Wracam do międzynarodowego turnieju piłki nożnej plażowej o tytuł najlepszej drużyny europejskiej. Polacy w finale strzelili Szwajcarom kolejne trzy bramki tuż przed końcem meczu. Wiadomo było, to oznacza zwycięstwo. Odniosłem wrażenie, że sprawozdawca oszalał. Wrzeszczał jakby go obdzierano ze skóry.  Dla niego stała się rzecz fenomenalna. Polacy mistrzem naszego kontynentu w piłce nożnej. Czy ktoś sobie może to wyobrazić?  Biało – czerwoni są bezkonkurencyjni. Świat leży u naszych stóp.



Akurat nasi grali tylko w białych kostiumach, a Szwajcarzy w czerwonych. Dla sprawozdawcy byliśmy przez cały mecz biało-czerwoni. Dobrze, że nie czerwono-biali. Ale to drobiazg. Liczy się sukces wiekopomny. W „podwórkowej” zabawie w piłkę nożną plażową, o której przeciętny obywatel tego świata nie ma nawet pojęcia, zdobyliśmy najwyższy laur.

Polsko ! Jesteś Wielka ! Cieszmy się! Składajmy dziękczynne modły wszystkim nadprzyrodzonym siłom, które nam pomogły w tym triumfie.

Szukam  na kilku portalach internetowych wzmianki o tym „niebotycznym” sukcesie, a tu nic. Są newsy o najlepszym wyniku w karierze Lewego, o tym, że Wiszomirski spełnia marzenia, a w Legii znów mamy kryzys. A o piłce kopanej na piasku nic! Ani mru, mru…


Zdarzyło się w tym roku, że mogłem oglądać transmisje z piłkarskich mistrzostw świata we Francji za pomocą kanału niemieckiej telewizji. Znam trochę niemiecki, ale to nie było potrzebne. Komentowanie wszystkich po kolei meczów od eliminacji do finałów, to była „sztuka dla sztuki”. Sprawozdawca był tylko tłem dla tego co działo się na boisku. Najważniejszą była gra piłkarzy, a rolą dziennikarza krótkie wyjaśnienia  tylko w sytuacjach, kiedy działo się coś szczególnego. Pamiętam mecz Polaków z Niemcami. Komentator niemiecki wcale nie piał z zachwytu nad grą swojej drużyny, nie uzewnętrzniał  emocji nawet wtedy, gdy jego drużyna była bliska zdobycia bramki. Po meczu, mimo zaznaczającej się przewagi  Niemców w drugiej połowie meczu powiedział, że Polacy swą grą zasłużyli sobie na remis.

Sprawozdawca niemiecki wiedział, że komentuje mecz dla telewidza, a nie słuchacza radia. Telewidz widzi co się dzieje na boisku. Nie trzeba mu przeszkadzać w odbiorze obrazu i pouczać, że właśnie w tym momencie ten oto piłkarz podał piłkę nie tam gdzie trzeba lub posłał piłkę obok bramki, bo to wszystko widać na ekranie. Nie jest rolą dobrego sprawozdawcy podsycanie emocji widza, modulowanie głosu do granic histerycznych, wywoływanie wrogich nastrojów w stosunku do rywali lub sędziów.

Pomyślałem sobie, jesteśmy bardzo daleko od kultury relacjonowania zawodów sportowych reprezentowanych w mediach zachodnich. Nie potrafimy zrozumieć tego, że o klasie sprawozdawcy nie świadczy moc decybeli w okrzykach i ilość dźwięków wyartykułowanych w czasie transmisji. Wciąż żyje w mej pamięci wysoka klasa komentatora meczów piłkarskich niezapomnianego Jana Ciszewskiego. Przypominam sobie jak cenił widzów, pozwalał im spokojnie oglądać mecz, od czasu do czasu wtrącając swoje uwagi, a w kilku momentach transmisji dokonując zwięzłej, fachowej oceny tego co się dzieje na boisku. To samo można powiedzieć o nieodżałowanym Bohdanie Tomaszewskim. Dziś cieszą się renomą władz telewizyjnych komentatorzy, którzy potrafią grzmieć jak dzwon, a w czasie transmisji gęba im się nie zamyka.

W PiS-owskiej TVP mamy jednak „dobrą zmianę” – po prostu wymienili paru sprawozdawców sportowych na swoich, nota bene – lepszych, bo jeszcze gorszych krzykaczy. Ale „Polsat” bije rekordy. Tam to są wytrawni mistrzowie wodolejstwa, niezastąpieni. Prawdziwa szkoła populizmu.  Samo życie !

4 komentarze:

  1. "Pchanie telewizorów"zakazane.Grozi za to 200 franków szwajcarskich kary:)
    www.youtube.com/watch?v=eUGOOpPQan4
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Henryku, znakomita ilustracja błazenady komentatorskiej. Aż dech zapiera od absurdalnośći dwóch panów, jakby się najedli bełkotu!

      Usuń
    2. "Co się liczy w sporcie?"

      fancybear.net
      Rosyjska grupa hakerów"Fancy Niedźwiedź/Miś"wykradła z bazy danych Światowej Agencji Antydopingowej(WADA),kilkadziesiąt plików związanych z amerykańskimi sportowcami.WADA potwierdziła,
      że jego baza danych została zaatakowana przez hakerów. Z wykradzionych dokumentów wynika,że amerykańscy sportowcy dostali licencję na doping.Jest to dowód,że MKOl i WADA są skorumpowane i kłamliwe.
      Czy jest to odwet za działania MKOl przeciwko rosyjskim sportowcom,którzy również używali środków dopingujących na zawodach sportowych?
      Grupa hakerów"Fancy Miś"korzysta z technik"spear phising",jako formy ataku,które opierają się na braku świadomości wśród celów,aby dostać to,czego chce.
      "Spear phishing"jest dużym problemem dla przedsiębiorstw,i można mieć tylko nadzieję,że Microsoft coś na to zaradzi.
      Ale to nie koniec historii z"Fancy Bear".Niestety,wiadomości phishingowe to tylko wierzchołek góry lodowej tego,do czego ta szczególnie zaawansowana grupa hakerów jest zdolna.
      Historia ataków"Misia"sięga 2008 roku,kiedy to"Fancy Bear"rozpoczął ataki głównie na podmioty wojskowe i rządowe na całym świecie,ze szczególnym naciskiem na kraje NATO.

      Trampki jako środek dopingowy?Niemiecka policja federalna poleca niemieckim kobietom:"Kobiety w Niemczech powinny nosić trampki,aby mogły szybciej uciekać przed imigrantami."
      Zaleca też niemieckim kobietom nie wpatrywać się w telefon,ale aktywnie obserwować swoje otoczenie,iść do przodu odważnie i zdecydowanie,jak to tylko jest możliwe.W sytuacji awaryjnej nie zachowywać się jak ofiara,ale należy być godnym przeciwnikiem:atakować genitalia,stawy,oczy,nos i uszy.A jeżeli trampki nie pomogą to po napaści seksualnej...zalogować się na stronie internetowej hilfelelefon.de w celu uzyskania porady.
      Tam można także otrzymać bezpłatnie trampki,bo kobita niemiecka bez trampek,będzie oznaczała,że to nierządnica i może zostać zgwałcona i ukamienowana.

      Damskie szpilki to niebezpieczna broń w rękach kobiety:)
      www.youtube.com/watch?v=CIHCvxLD_78
      :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Twoim dzisiejszym blogiem.Ja też mam dość tej paplaniny przed i na jakichkolwiek transmitowanych zawodach sportowych.W związku z tym wyłączam głos.Do tej pory w TV Eurosport oglądałem transmisje z tenisa z komentarzem sprawozdawcy ale ostatnio na US Open tego było za dużo i również musiałem wyłączyć głos.Myślę,że oni robią sami między sobą zawody kto lepiej zna daną dyscyplinę sportu,kto jest bardziej elokwentny itp.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń