Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 9 sierpnia 2016

Pieskie życie



Nie chcę nikogo zanudzać kłopotami, których przysparza mi życie. Jestem sobie zwyczajnym  „zjadaczem chleba”, takim samym jak miliony Polaków. Mam zawsze tę świadomość. że nie trzeba wynosić się ponad innych tylko dlatego, iż się udało założyć blog internetowy. Blog jest czymś w rodzaju kroniki zresztą w tej chwili rzeczą tak pospolitą, że nie daje to żadnego tytułu do sławy.

Od czasu do czasu zdarza mi się napisać coś wyraźnie osobistego. I mam wtedy wyrzuty sumienia, bo nie jestem pewien, czy te refleksje  blogowe moi Czytelnicy odbierają tak jak dawniejszy dziennik, pamiętnik, sztambuch. To pierwsze określenie najbardziej mi się zresztą podoba.

W blogu staram się pisać od  siebie. Wyrażam własne odczucia i opinie, starając się przekonać do nich moich Czytelników.

Ten dość przydługi wstęp jest mi potrzebny jako alibi, gdyby ktoś  zarzucił mi, że próbuję swoimi osobistymi problemami ekscytować Czytelników.

A ja po prostu przeżyłem coś, co nie daje mi spokoju. Muszę po prostu, muszę się wyżalić i poszukać spokoju sumienia.

Napiszę o tym jak najkrócej.

Przeżyłem zupełnie nieprzewidywalny szok w związku z utratą mojego wiernego domownika  -  był nim nasz jamniczek „Tomcio”.  Minęło 14 lat, od momentu kiedy „Tomcio” trafił do naszego domu jako malutki szczeniak. Od samego początku stał się „osobą” wokół której obracało się nasze życie domowe. „Tomcio był najważniejszy”. Dla mnie stał się niepostrzeżenie absolutnym liderem domowym, który decydował o życiu rodzinnym. Dam przykład: nie mogliśmy przez wszystkie lata tak jak dawniej pojechać gdzieś dalej na wakacje, bo przecież „Tomcia” nie można było zostawić z kimś innym w domu, czy poza domem. „Tomcio” był zawsze z nami.

„Tomcio” był zawsze ze mną. Chodziliśmy codziennie na spacery. Jeździliśmy razem na zakupy.  Od czasu gdy jestem na emeryturze „Tomcio” nie odstępował mnie od rana do wieczora. W nocy musiał być blisko  mnie lub  któregoś z domowników.

W ostatnich latach staliśmy się rówieśnikami. Kynolodzy twierdzą, że wiek psa należy liczyć tak jak człowieka, ale każdy rok mnożąc przez sześć lub siedem. „Tomcio” stał się więc starszym ode mnie, choć normalnie nie było tego widać. Niewątpliwie nie ganiał już jak zwariowany po łąkach i coraz bardziej odczuwał trudy dłuższych spacerów przy słonecznej pogodzie. Stał się statecznym domownikiem wyznaczającym nam wszystkim porządek dnia.


Wszystkie decyzje co będziemy robić i w jakiej kolejności zależały od tego, czy „Tomcio” to zaakceptuje. Oczywiście gdy była taka konieczność „Tomcio” godził się na polecenie pana domu.

Nie będę dalej rozwijał wątku – rola i znaczenie „Tomcia” w naszym życiu rodzinnym. Wiem, że nie ma w tym niczego szczególnego, bo pies w tysiącach rodzin odgrywa taką samą rolę jak w naszej.


I stało się to, co najgorsze. „Tomcio” rozchorował się na cukrzycę, zapadał coraz częściej na różne choroby. Rozregulował porządek nocny, bo trzeba było go wypuszczać z domu. No i niespodziewanie zachorował tak, że nie było już dla niego i dla nas ratunku. „Tomcio” odszedł w krainę wiecznej szczęśliwości.


Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego. To się zdarza w tysiącach domów. Nie spodziewałem się tego jak mocno to przeżyję. Jak bardzo można się przywiązać do psa. Słyszałem o tym i czytałem tysiąc razy, ale teraz odczuwam to na własnej skórze. Zdałem sobie sprawę z tego, że straciłem nagle ogromnie kochaną istotę. Jest mi bez „Tomcia” bardzo źle. Wiem, że trzeba sporo czasu, by się do tej straty przyzwyczaić. A poza tym wiem, że teraz kolej na mnie. Ale to już nie będzie moje zmartwienie. Niestety, takie jest życie, obojętnie czy ludzkie, czy pieskie.

11 komentarzy:

  1. Witam Staszku!Szkoda tego Twojego pieska.Ale to nie powód do zmartwień.Miałem dwa pieski/suczki/i jak tą drugą po 12 latach musiałem uśpić to obiecałem sobie,że już więcej psa nie chcę,za bardzo przeżyłem jej odejście.A teraz do Ciebie Staszku.Co Ty mówisz/piszesz/"teraz kolej na mnie"Nic z tego,a kto będzie pisał za Ciebie Twojego bloga?Nie ma lekko.Musisz czy chcesz czy nie pisać blog,bo wielu z nas Twoich wiernych czytelników czeka na Twoje opowieści historyczne,literackie,a nawet zwierzenia osobiste.A więc głowa do góry,bo życie jest piękne zarówno w wieku młodzieńczym jak również w wieku dojrzałym.Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za pokrzepiające słowa otuchy. Potrafisz zrozumieć mnie, bo sam to przeżywałeś.Oczywiście jeśli chodzi o blog póki co nie składam broni. Postaram się zagłuszyć nutę pesymizmu, bo przecież mamy go dosyć na codzień obserwująć co się w kraju wyprawia. A optymizm jest potrzebny dla zdrowia psychicznego. Również pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie kłopoty dopadły mnie dziesięć lat temu w Belgii,gdzie zabrałem mojego psiaka(owczarek nizinny).Wróciła do Polski w urnie.Zmiana miejsca zamieszkania dla psa w wieku 17 lat to wielki szok.

    "Wraca wiara we wszystko...":
    https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=10154477185593901&id=51712213900

    Nie można"wylogowywać"się zdrowym.Trzeba jeszcze dożyć chwili,kiedy Stwórca pozwoli spojrzeć w głąb jego arcydzieła naukowcom w CERN,
    a eksploratorom odkryć tajemnicę Gór Sowich.
    Bo nie wierzę,że ludzkość osiągnęła już punkt,gdzie nieskończenie potężny i wszechwiedzący Stwórca,nie pozwoli na ujawnienie tajemnicy stworzenia swego arcydzieła i tajemnicy G.Sowich:)
    Naukowcy w CERN potrzebują energii,a eksploratorzy"Riese"kasy,aby zgłębić te tajemnice:
    home.cern/about/updates/2016/08/chicago-sees-floods-lhc-data-and-new-results-ichep

    Dixi et salvavi animam meam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Henryku za to, co napisałeś o sobie w podobnej sytuacji i ten link Krystyny Jandy. Poczułem, że nie jestem sam ze swoimi rozterkami.Tak, to prawda - ludzkość osiągnęła wiele w poznaniu świata, ale wciąż nie potrafi odgadnąć rzeczy najważniejszej - sensu istnienia...

      Usuń
  4. Staszku, życzę Ci, abys przezyl tę żałobę spokojnie. Kazdy ma na odejscie kogos bliskiego swoje metody. Szukaj metody dla siebie, co wybierzesz, bedzie dobre. Nie czytaj tych wpisów, w ktorych ludzie dobijają Cie swoimi przezyciami. To Ci szkodzi. Tomcio to jest Twoja wielka strata i teraz NIC ani NIKT nie musi Cie obchodzić. Jak przyjadę, "popłaczemy" sobie jakoś razem... Wpis: Romana Wieczaszek (z domu Duda przy ul Grunwaldzkiej w Gluszycy)

    OdpowiedzUsuń
  5. Staszku, życzę Ci, abys przezyl tę żałobę spokojnie. Kazdy ma na odejscie kogos bliskiego swoje metody. Szukaj metody dla siebie, co wybierzesz, bedzie dobre. Nie czytaj tych wpisów, w ktorych ludzie dobijają Cie swoimi przezyciami. To Ci szkodzi. Tomcio to jest Twoja wielka strata i teraz NIC ani NIKT nie musi Cie obchodzić. Jak przyjadę, "popłaczemy" sobie jakoś razem... Wpis: Romana Wieczaszek (z domu Duda przy ul Grunwaldzkiej w Gluszycy)

    OdpowiedzUsuń
  6. Drogi Panie Stanisławie! Wiem, że to banalne, co powiem, ale czuję właśnie w tej chwili to samo co Pan. Mój ukochany Pedro, który był z nami przez 13 lat kilka miesięcy temu przeszedł przez Tęczowy Most. To był czwarty pies w naszym życiu i już ostatni. Odejście każdego z nich przeżywaliśmy bardzo boleśnie. Pierwszy pies, olbrzymi mieszaniec, wielkości doga wpadł pod samochód i zginął na miejscu. Drugi jako szczeniak zmarł na parwowirozę. Trzeci, dog de Bordeaux, zachorował na raka w wieku 5 lat i musieliśmy go uśpić. Pedro, pies z Majorki,dożył sędziwego wieku. Jego odejście przypłaciłam zdrowiem i musiałam pójść do kardiologa. Teraz pomagam drobnymi wpłatami, tam gdzie zwierzęta - psy, koty a nawet jeże - tego potrzebują i w ten sposób zaspakajam miłość do zwierząt. Wyobrażam sobie, że kiedyś, kiedy i na mnie przyjdzie czas, spotkam się z moimi psami i razem z nimi będę spacerować po niebiańskich łąkach. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Jolanta Kaleta.

    OdpowiedzUsuń
  7. Drogi Panie Stanisławie! Po stracie swojego psiego Przyjaciela odczuwałam dokładnie to samo....rana zasklepiła się "częściowo" w momencie przejścia przez próg nowego Przyjaciela:-)))i cały czas widzę w nim - poprzedniego:-)) Pozdrawiam serdecznie Dorota Piotrzkowska

    OdpowiedzUsuń
  8. To prawda, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Miło mi, ze mam takich przyjaciół, że nie jestem sam. Dziękuję za te słowa otuchy i pocieszenia wszyskim moim komentatorkom i komentatorom !

    OdpowiedzUsuń
  9. Szkoda bardzo. Znałam Tomcia. Na spacery przechodziliście koło mojego domu. Wiele lat temu miałam podobną sytuację z owczarkiem podhalańskim.Pozdrawiam. Zofia.

    OdpowiedzUsuń
  10. To przykre, że psy - najwierniejsi przyjaciele ludzi, mogą być z nami tak krótko...
    Też przeżyłam takie rozstanie - rozumiem smutek...
    Na pocieszenie - wiersz Barbary Borzymowskiej:

    To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
    A ja ci powiem
    Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
    On nie ma duszy, mówisz...
    Popatrz jeszcze raz
    Psia dusza większa jest od psa
    My mamy dusze kieszonkowe
    Maleńka dusza, wielki człowiek
    Psia dusza się nie mieści w psie
    I kiedy się uśmiechasz do niej
    Ona się huśta na ogonie
    A kiedy się pożegnać trzeba
    I psu czas iść do psiego nieba
    To niedaleko pies wyrusza
    Przecież przy tobie jest psie niebo
    Z tobą zostaje jego dusza

    Pozdrawiam ciepło!
    R.S.

    OdpowiedzUsuń