Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 18 sierpnia 2016

Nad bezkresnym, błękitnym Dunajem



czas wyruszać w drogę


Każdego może  zadziwić górnik, który po mozolnej szychcie dla relaksu i dobrego samopoczucia w domowym zaciszy siada wieczorem przy stoliku, otwiera kajet i pisze wiersz:

Jest miasteczko pośród gór,
nad którym ptaki wśród chmur
szybują leniwie,
doliną rzeka płynie jak wstęga
co marzeniami daleko sięga
i szumi życzliwie.

Nad rzeką zwykli ludzie mieszkają,
co się na tkactwie dobrze znają
tak jak na życiu,
ludzie życzliwi, ludzie prości,
co nad Bystrzycą tu wyrośli
i tutaj żyją.

Tajemnic pełne jak Góry Sowie
świerkowe lasy szumią, lecz kto wie
jak je zrozumieć,
niech cię ich piękno sobą zachwyca,
a tajemnicą będzie Głuszyca,
tylko ją odwiedź.

To tylko jedna z perełek lirycznych, w których Marek Juszczak, sztygar kopalni Szczygłowice w Knurowie, przywołuje piękne, wzruszające wspomnienia z lat dzieciństwa i młodości, spędzonych u źródeł Bystrzycy. Tu w Głuszycy jest jego gniazdo rodzinne, ale tam na Górnym Śląsku, w Knurowie znalazł swój dom i pracę po upadku kopalń wałbrzyskich, tam się zakorzenił już chyba na stałe, chociaż do „macierzy” powraca jak bumerang i to nie tylko w wierszach:

Tu zostawiłem swoje serce
między górami a dolina,
łapałem wiatr jak czyjeś serce
- może to Twoje były dziewczyno?

Puszczałem łódki do rwącej wody,
by z marzeniami płynęły w dal,
Bystrzyco – rzeko ciągłej przygody,
czy je zaniosłaś tam gdziem chciał ?

Nocą gdy księżyc oświetla rowy,
a w rowach świerszcze cykają dysząc
na góry spływa cień Wielkiej Sowy
jak sen nad uśpioną Głuszycą.

Na stawach raki i gwiazdy w wodzie,
strumień, wodospad i słodka cisza,
lubiłem tam przychodzić co dzień,
czasem płakałem, gdy nikt nie słyszał.

Szumiące świerki, dzwony kościoła,
od tego świata nie chcę więcej.                                                                                                                                                                                               
Znad  gór tęsknota do mnie woła:
tu zostawiłeś swoje serce.                                                                                                                                             


Co roku mamy okazję się zetknąć się z Markiem na jesiennych spotkaniach z poezją organizowanych przez Centrum Kultury, często bywa u dzieci i młodzieży w szkołach, a także w domach swojej rodziny i przyjaciół.

W Głuszycy wydał dwa tomiki swoich wierszy – „Łowienie czasu” i „Świadomość podświadomości”, potem jeszcze w Knurowie trzeci tomik „Wytrwałość pamięci”, są to wiersze pięknie się rymujące, pisane prostym językiem, wzruszające, bo pisane prosto od serca. Można je znaleźć w naszej miejskiej Bibliotece, w szkołach, a także w wielu domach na poczesnym miejscu, bo większość z nich to wiersze o naszym mieście.
Na spotkania z poezją przyjeżdża też poetka, Romana Więczaszek z Brzegu nad Odrą, wywodzącą się także z Głuszycy, razem z Markiem stanowią niezastąpiony duet, którego nicią przewodnią jest więź emocjonalna z krajem lat dziecięcych.

W tym roku będą miały miejsce kolejne jesienne spotkania z poezją. Planowane są w czwartek 20 października. Zapowiadają się szczególnie interesująco, bo Roma ma wiele do powiedzenia o swoich sukcesach w Brzegu nad Odrą, a zaś Marek Juszczak przywiezie ze sobą jeszcze świeże i pełne ekspresji  wrażenia z rowerowego rajdu wzdłuż Dunaju.




 
I właśnie tego frapującego wydarzenia dotyczy tytuł mojego dzisiejszego postu.

Od paru lat, kiedy poznaliśmy się z Markiem nie gaśnie dla niego mój szacunek. Cenię sobie jego wiersze, ale jeszcze bardziej podziwiam hart ducha, odwagę i samozaparcie, kiedy podejmuje się co roku, coraz to ryzykowniejszych, wakacyjnych wypraw rowerowych. W ten sposób zwiedził już prawie całą Europę. Był nad Morzem Czarnym i Śródziemnym, na bałtyckiej wyspie Bornholm. Rok temu poniosło go na Biegun Północny. 


 
W tym roku odbył wraz ze swoim niezawodnym kolegą z pracy Dominikiem eskapadę od źródeł do ujścia Dunaju. Podróżują we dwóch i stanowią godny podziwu tandem, dwóch górników – pasjonatów.
O swoje tegorocznej wyprawie Marek przysłał mi zwięzły, ale za to najbardziej spektakularny raport. Oto on:

„Jezioro Bodeńskie, Legiony Rzymskie, Zawisza Czarny, ''Tadeusz Kościuszko'' ,Umberto Eko, Andrzej Stasiuk. Spotkania z legendą, historią sławą i dumą...to wszystko w kolejnej wyprawie rowerowej Marka Juszczaka i Dominika Pędziwilka z Knurowa.

Wyprawa to: 1000 km busem, 4.500 km rowerem, 250km pociągiem.
Wyprawa to:10 państw: Szwajcaria, Niemcy, Austria, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Serbia, Bułgaria, Rumunia, Mołdawia.                                    
Wyprawa to: 4 stolice :   Wiedeń, Bratysława, Budapeszt, Belgrad.                                 

Wyprawa to walka z komarami, meszkami, wiatrem, to ucieczka przed bezpańskimi psami, to walka z własnymi słabościami.
Wyprawa to spotkania z historią i wspaniałymi ludźmi...
Wyprawa to również mały smak literatury...książki Umberto Eko''Imię Rózy'' i Andrzeja Stasiuka ''Jadąc do Babadag''.
Wyprawa to wspaniała przygoda i refleksja ...Jak w Polsce jest pięknie...”



Nie piszę nic więcej. O niezwykłej wyprawie, jej trudach i pożytkach, o przygodach i niespodziewanych zdarzeniach będziemy mogli się dowiedzieć od samego bohatera, Marka Juszczaka. Coś niecoś już pokazują zamieszczone fotki – rowery i ich wyposażenie to jedno, ale najważniejsi są Ci co na nich „fedrują”.

O tegorocznych jesiennych spotkaniach z poezją jeszcze napiszę w odpowiednim czasie.


 

2 komentarze:

  1. Kiedyś gdy byłem młody marzyły mi się podobne eskapady.Niestety moim składakiem Wigry firmy Romet nie było sensu wyjeżdżać daleko,a ponadto nie miałem takiego kompana jak p.Juszczak.Tak,że w tamtym odległym czasie wolałem jeżdzić z rodzinką po Europie.Natomiast z Tobą i dzięki Tobie zaliczyłem GrecjęA jutro wybieram się do mojego ukochanego Grabowa.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bronku, po tym co zobaczyłeś i przeczytałeś, to na pewno do Grabowa jedziesz na rowerze. Nie zpomnij o plakietce Piławy Górnej. Pomyślnych wiatrów !

    OdpowiedzUsuń