Nie chcę nikogo zanudzać kłopotami, których przysparza mi życie. Jestem sobie zwyczajnym „zjadaczem chleba”, takim samym jak miliony
Polaków. Mam zawsze tę świadomość. że nie trzeba wynosić się ponad innych tylko
dlatego, iż się udało założyć blog internetowy. Blog jest czymś w rodzaju
kroniki zresztą w tej chwili rzeczą tak pospolitą, że nie daje to żadnego tytułu
do sławy.
Od czasu do czasu
zdarza mi się napisać coś wyraźnie osobistego. I mam wtedy wyrzuty sumienia, bo
nie jestem pewien, czy te refleksje
blogowe moi Czytelnicy odbierają tak jak dawniejszy dziennik, pamiętnik,
sztambuch. To pierwsze określenie najbardziej mi się zresztą podoba.
W blogu staram się
pisać od siebie. Wyrażam własne odczucia
i opinie, starając się przekonać do nich
moich Czytelników.
Ten dość przydługi
wstęp jest mi potrzebny jako alibi, gdyby ktoś
zarzucił mi, że próbuję swoimi osobistymi problemami ekscytować
Czytelników.
A ja po prostu przeżyłem
coś, co nie daje mi spokoju. Muszę po prostu, muszę się wyżalić i poszukać
spokoju sumienia.
Napiszę o tym jak
najkrócej.
Przeżyłem zupełnie
nieprzewidywalny szok w związku z utratą mojego wiernego domownika - był
nim nasz jamniczek „Tomcio”. Minęło 14
lat, od momentu kiedy „Tomcio” trafił do naszego domu jako malutki szczeniak.
Od samego początku stał się „osobą” wokół której obracało się nasze życie
domowe. „Tomcio był najważniejszy”. Dla mnie stał się niepostrzeżenie
absolutnym liderem domowym, który decydował o życiu rodzinnym. Dam przykład:
nie mogliśmy przez wszystkie lata tak jak dawniej pojechać gdzieś dalej na
wakacje, bo przecież „Tomcia” nie można było zostawić z kimś innym w domu, czy
poza domem. „Tomcio” był zawsze z nami.
„Tomcio” był zawsze ze
mną. Chodziliśmy codziennie na spacery. Jeździliśmy razem na zakupy. Od czasu gdy jestem na emeryturze „Tomcio” nie
odstępował mnie od rana do wieczora. W nocy musiał być blisko mnie
lub któregoś z domowników.
W ostatnich latach
staliśmy się rówieśnikami. Kynolodzy twierdzą, że wiek psa należy liczyć tak
jak człowieka, ale każdy rok mnożąc przez sześć lub siedem. „Tomcio” stał się
więc starszym ode mnie, choć normalnie nie było tego widać. Niewątpliwie nie
ganiał już jak zwariowany po łąkach i coraz bardziej odczuwał trudy dłuższych
spacerów przy słonecznej pogodzie. Stał się statecznym domownikiem
wyznaczającym nam wszystkim porządek dnia.
Wszystkie decyzje co
będziemy robić i w jakiej kolejności zależały od tego, czy „Tomcio” to
zaakceptuje. Oczywiście gdy była taka konieczność „Tomcio” godził się na
polecenie pana domu.
Nie będę dalej rozwijał
wątku – rola i znaczenie „Tomcia” w naszym życiu rodzinnym. Wiem, że nie ma w
tym niczego szczególnego, bo pies w tysiącach rodzin odgrywa taką samą rolę jak
w naszej.
I stało się to, co
najgorsze. „Tomcio” rozchorował się na cukrzycę, zapadał coraz częściej na
różne choroby. Rozregulował porządek nocny, bo trzeba było go wypuszczać z
domu. No i niespodziewanie zachorował tak, że nie było już dla niego i dla nas
ratunku. „Tomcio” odszedł w krainę wiecznej szczęśliwości.
Nie byłoby w tym
niczego nadzwyczajnego. To się zdarza w tysiącach domów. Nie spodziewałem się
tego jak mocno to przeżyję. Jak bardzo można się przywiązać do psa. Słyszałem o
tym i czytałem tysiąc razy, ale teraz odczuwam to na własnej skórze. Zdałem
sobie sprawę z tego, że straciłem nagle ogromnie kochaną istotę. Jest mi bez
„Tomcia” bardzo źle. Wiem, że trzeba sporo czasu, by się do tej straty
przyzwyczaić. A poza tym wiem, że teraz kolej na mnie. Ale to już nie będzie
moje zmartwienie. Niestety, takie jest życie, obojętnie czy ludzkie, czy
pieskie.
Witam Staszku!Szkoda tego Twojego pieska.Ale to nie powód do zmartwień.Miałem dwa pieski/suczki/i jak tą drugą po 12 latach musiałem uśpić to obiecałem sobie,że już więcej psa nie chcę,za bardzo przeżyłem jej odejście.A teraz do Ciebie Staszku.Co Ty mówisz/piszesz/"teraz kolej na mnie"Nic z tego,a kto będzie pisał za Ciebie Twojego bloga?Nie ma lekko.Musisz czy chcesz czy nie pisać blog,bo wielu z nas Twoich wiernych czytelników czeka na Twoje opowieści historyczne,literackie,a nawet zwierzenia osobiste.A więc głowa do góry,bo życie jest piękne zarówno w wieku młodzieńczym jak również w wieku dojrzałym.Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za pokrzepiające słowa otuchy. Potrafisz zrozumieć mnie, bo sam to przeżywałeś.Oczywiście jeśli chodzi o blog póki co nie składam broni. Postaram się zagłuszyć nutę pesymizmu, bo przecież mamy go dosyć na codzień obserwująć co się w kraju wyprawia. A optymizm jest potrzebny dla zdrowia psychicznego. Również pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTakie kłopoty dopadły mnie dziesięć lat temu w Belgii,gdzie zabrałem mojego psiaka(owczarek nizinny).Wróciła do Polski w urnie.Zmiana miejsca zamieszkania dla psa w wieku 17 lat to wielki szok.
OdpowiedzUsuń"Wraca wiara we wszystko...":
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=10154477185593901&id=51712213900
Nie można"wylogowywać"się zdrowym.Trzeba jeszcze dożyć chwili,kiedy Stwórca pozwoli spojrzeć w głąb jego arcydzieła naukowcom w CERN,
a eksploratorom odkryć tajemnicę Gór Sowich.
Bo nie wierzę,że ludzkość osiągnęła już punkt,gdzie nieskończenie potężny i wszechwiedzący Stwórca,nie pozwoli na ujawnienie tajemnicy stworzenia swego arcydzieła i tajemnicy G.Sowich:)
Naukowcy w CERN potrzebują energii,a eksploratorzy"Riese"kasy,aby zgłębić te tajemnice:
home.cern/about/updates/2016/08/chicago-sees-floods-lhc-data-and-new-results-ichep
Dixi et salvavi animam meam.
Pozdrawiam
Dziękuję Henryku za to, co napisałeś o sobie w podobnej sytuacji i ten link Krystyny Jandy. Poczułem, że nie jestem sam ze swoimi rozterkami.Tak, to prawda - ludzkość osiągnęła wiele w poznaniu świata, ale wciąż nie potrafi odgadnąć rzeczy najważniejszej - sensu istnienia...
UsuńStaszku, życzę Ci, abys przezyl tę żałobę spokojnie. Kazdy ma na odejscie kogos bliskiego swoje metody. Szukaj metody dla siebie, co wybierzesz, bedzie dobre. Nie czytaj tych wpisów, w ktorych ludzie dobijają Cie swoimi przezyciami. To Ci szkodzi. Tomcio to jest Twoja wielka strata i teraz NIC ani NIKT nie musi Cie obchodzić. Jak przyjadę, "popłaczemy" sobie jakoś razem... Wpis: Romana Wieczaszek (z domu Duda przy ul Grunwaldzkiej w Gluszycy)
OdpowiedzUsuńStaszku, życzę Ci, abys przezyl tę żałobę spokojnie. Kazdy ma na odejscie kogos bliskiego swoje metody. Szukaj metody dla siebie, co wybierzesz, bedzie dobre. Nie czytaj tych wpisów, w ktorych ludzie dobijają Cie swoimi przezyciami. To Ci szkodzi. Tomcio to jest Twoja wielka strata i teraz NIC ani NIKT nie musi Cie obchodzić. Jak przyjadę, "popłaczemy" sobie jakoś razem... Wpis: Romana Wieczaszek (z domu Duda przy ul Grunwaldzkiej w Gluszycy)
OdpowiedzUsuńDrogi Panie Stanisławie! Wiem, że to banalne, co powiem, ale czuję właśnie w tej chwili to samo co Pan. Mój ukochany Pedro, który był z nami przez 13 lat kilka miesięcy temu przeszedł przez Tęczowy Most. To był czwarty pies w naszym życiu i już ostatni. Odejście każdego z nich przeżywaliśmy bardzo boleśnie. Pierwszy pies, olbrzymi mieszaniec, wielkości doga wpadł pod samochód i zginął na miejscu. Drugi jako szczeniak zmarł na parwowirozę. Trzeci, dog de Bordeaux, zachorował na raka w wieku 5 lat i musieliśmy go uśpić. Pedro, pies z Majorki,dożył sędziwego wieku. Jego odejście przypłaciłam zdrowiem i musiałam pójść do kardiologa. Teraz pomagam drobnymi wpłatami, tam gdzie zwierzęta - psy, koty a nawet jeże - tego potrzebują i w ten sposób zaspakajam miłość do zwierząt. Wyobrażam sobie, że kiedyś, kiedy i na mnie przyjdzie czas, spotkam się z moimi psami i razem z nimi będę spacerować po niebiańskich łąkach. Pozdrawiam bardzo serdecznie. Jolanta Kaleta.
OdpowiedzUsuńDrogi Panie Stanisławie! Po stracie swojego psiego Przyjaciela odczuwałam dokładnie to samo....rana zasklepiła się "częściowo" w momencie przejścia przez próg nowego Przyjaciela:-)))i cały czas widzę w nim - poprzedniego:-)) Pozdrawiam serdecznie Dorota Piotrzkowska
OdpowiedzUsuńTo prawda, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Miło mi, ze mam takich przyjaciół, że nie jestem sam. Dziękuję za te słowa otuchy i pocieszenia wszyskim moim komentatorkom i komentatorom !
OdpowiedzUsuńSzkoda bardzo. Znałam Tomcia. Na spacery przechodziliście koło mojego domu. Wiele lat temu miałam podobną sytuację z owczarkiem podhalańskim.Pozdrawiam. Zofia.
OdpowiedzUsuńTo przykre, że psy - najwierniejsi przyjaciele ludzi, mogą być z nami tak krótko...
OdpowiedzUsuńTeż przeżyłam takie rozstanie - rozumiem smutek...
Na pocieszenie - wiersz Barbary Borzymowskiej:
To tylko pies, tak mówisz, tylko pies...
A ja ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
My mamy dusze kieszonkowe
Maleńka dusza, wielki człowiek
Psia dusza się nie mieści w psie
I kiedy się uśmiechasz do niej
Ona się huśta na ogonie
A kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy tobie jest psie niebo
Z tobą zostaje jego dusza
Pozdrawiam ciepło!
R.S.