po drodze do centrum śląskiej Głuszycy |
Na zbliżający się weekend
w chwili relaksu po udanym spacerze w góry proponuję coś dla ducha. Od czasu do
czasu warto się podbudować psychicznie niezbędną wiedzą o naszej przeszłości,
bo jak mawiali starozytni Rzymianie - “historia
jest nauczycielką życia”.
Na temat polskości naszego Śląka wydaje nam się, że
wszystko już wiemy. Historia gości w naszych domach nader często jeśli czytamy
prasę, słuchamy radia, oglądamy telewizję, no i czytamy książki historyczne.
Warto jednak skupić się nad wnioskami wypływającymi z badań naukowych, a nie na
potocznych, najczęściej propagandowych hipotezach.
W moich książkach “Głuszyckie kontemplacje” pisałem o
niemieckiej przeszłości Głuszycy, zwracając uwagę na potrzebę dostrzeżenia
osiągnięć i pozytywnych dokonań
ówczesnych gospodarzy tej ziemi, z których winniśmy czerpać wzory. Odniosłem
się też do kwestii przyznania Polsce Ziem Zachodnich i Północnych na
Konferencji Poczdamskiej jako skutku II wojny światowej w następującym zdaniu:
„Tak zwane Ziemie Odzyskane „wróciły” do Polski nie
dlatego, że kiedyś były zamieszkałe przez Słowian, a następnie znalazły się w
granicach państwa Polan, ale dlatego, że po II wojnie światowej, w Poczdamie,
Józef Stalin i jego koalicjanci, Henry Truman i Clement Attlee (w miejsce
Winstona Churchilla) mieli w tym swoje interesy. Z jednej strony – ograniczenie
obszaru Niemiec, z drugiej – rekompensata dla Polaków za utracone ziemie
wschodnie. Na tę właśnie kolejność motywów warto zwrócić uwagę. Konferencja Poczdamska
wprowadziła nowy ład w Europie, m. in. ustalając zachodnią granicę Polski na
Odrze i Nysie Łużyckiej”.
Powodem irytacji jednego z Czytelników, który wysłał do
mnie maila, był użyty przeze mnie zwrot „tak zwane Ziemie Odzyskane”. Jak to
tak zwane? Jak można poddawać w wątpliwość sztandarowe hasło propagandzistów
ludowej władzy – „Myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili”, albo też jeszcze
piękniej brzmiące o powrocie do Macierzy?
Komuniści zaraz po
wojnie czynili wszystko, by zatrzeć złe wrażenie po tym co zrobił najważniejszy
sojusznik aliantów zachodnich, Rosja Stalinowska, zagarniając duże obszary
Polski Wschodniej. Koncentrowano się więc na
uzasadnieniu słuszności nowych regulacji granicznych Polski jako spełnieniu
się aktu
sprawiedliwości dziejowej.
Ile w tym prawdy historycznej, a ile zwykłej propagandy ,
można się przekonać biorąc do ręki obojętnie jaki dobry, współczesny podręcznik
historii powszechnej lub historii Polski. Ja posłużę się ogromnie popularną i
cenioną w Polsce i na Zachodzie książką Normana Daviesa i Rogera Moorhouse’a,
„Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego. Vratislavia, Breslau,
Wrocław”.
O przeszłości ziem w dorzeczu Odry, a więc Śląska i Wrocławia, który to ze
względu na brak pierwotnej nazwy zdecydował się autor nazwać Wyspowy Gród,
możemy przeczytać w I rozdziale książki. Wynika z niej, że w czasach
prehistorycznych, poczynając od końca epoki kamienia przez wiele tysiącleci do
początków nowej ery przewinęło się przez ten region mnóstwo ludów,
docierających tu głównie z tzw. Bohemii (środkowy bieg Renu i Dunaju).
W epoce brązu rozwinęły się tu dwie kultury: unietycka
(1800-1400 p.n.e.) i łużycka (1300-400 p.n.e.). To właśnie z okresu łużyckiego
wywodzi się Biskupin, jedno z najstarszych wykopalisk archeologicznych w
pobliżu Gniezna, pierwszej stolicy Polski.
W epoce żelaza, ok. 400 do 200 p.n.e. pojawili się na
Śląsku Celtowie, pozostawiając
liczne ślady w wykopaliskach archeologicznych (monety, biżuteria, ceramika, a
nawet nazewnictwo, m. in. rzeki Odry). Od 200 p.n.e. do 600 n.e. dorzecze Odry
zasiedlili Wenedowie. W tym okresie
ok. 400 r. p.n.e. wtargnęli tu Scytowie, koczowniczy lud znad Morza Czarnego, a następnie Sarmaci, lud kaukaski. Od IV w.
p.n.e. miały miejsce najazdy ludów germańskich, Gotów, Burgundów, Markomanów, następnie Wandalów z północnej
Jutlandii. W V w. n.e., w czasie wielkiej wędrówki ludów, podążyli oni dalej w
głąb Europy w kierunku Moguncji, a następnie splądrowali Rzym, podobnie jak
i postrach Europy, Hunowie, wojowniczy lud pochodzenia
mongolskiego, przemieszczający się po świecie na rączych koniach i siejący
wszędzie grozę i zniszczenie. To właśnie
oni doprowadzili do wyludnienia terenów nad Wisłą i Odrą.
W
połowie pierwszego tysiąclecia miała tu miejsce olbrzymia mieszanina ludów i
kultur. Niemieccy uczeni przeceniają rolę i znaczenie ludów germańskich Gotów
i Wandalów, polscy uczeni starają się utożsamić kulturę łużycką jako dzieło Protosłowian – jedynych
tubylców w tym regionie. Zacytuję teraz samego Normana Daviesa:
„W połowie
I tysiąclecia p.n.e. lista grup kulturowych, plemion i ludów, które – o ile nam
wiadomo – zamieszkiwały Wyspowy Gród bądź okolicę, dochodziła do dwudziestu…
Trudno uwierzyć, że poważni badacze naukowi mogą udzielać poparcia próbom
zawłaszczenia praw do tego regionu przez jeden tylko naród…”
Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że w takiej grze mogą brać
udział wszystkie zainteresowane strony. Polscy „autochtoniści” wyobrażają sobie
pewnie, że ich przekonanie o protosłowiańskości prehistorycznych osad śląskich
jakoś uzasadnia powrót polskiej władzy na te tereny w połowie XX wieku. Jeśli
jednak tak sądzą, to nie powinni protestować, gdyby obrońcy czeskości
dowodzili, iż władza Czech nad Śląskiem przed rokiem 990 uzasadnia powrót tych
ziem do Czech po roku 1335; albo gdyby obrońcy niemieckości uzasadniali
średniowieczny Drang nach Osten wcześniejszą działalnością Gotów i Wandalów.
Współcześni celtofile z pewności byliby w stanie wydumać roszczenia w imieniu
Walijczyków czy Irlandczyków. O wiele lepiej pogodzić się z faktem, iż idea „praw historycznych” jest
podejrzaną fikcją.”
Jeśli mówimy o Słowianach w dorzeczu Wisły i Odry przed
powstaniem państwa polskiego, to nasuwa się pytanie: skąd się oni wzięli?
Wydaje się, że pierwsi
koczownicy słowiańscy przybyli na ziemie późniejszej Polski w V i VI wieku n.e.
i byli to Chorwaci. Są świadectwa istnienia w VI w. n.e. „Białej Chorwacji” na
terenach północno-zachodnich Karpat, Małopolski, Śląska i wschodnich Czech.
Odeszli oni w 635 roku do Bizancjum, by wypędzić znad Adriatyku Awarów na
prośbę cesarza Herakliusza. Ale na ich miejsce przybyło z południa siedem czy
osiem innych plemion słowiańskich.
Obszar centralny obejmujący dzisiejszy Wrocław i górę Ślężę
został zamieszkały przez Ślężan, a ziemie nad Wartą z Gnieznem przez Polan. Ale
nie dane im było zaznać spokoju. Pod koniec IX wieku znalazły się w orbicie
wpływów Państwa Wielkomorawskiego, głównej potęgi w Europie Środkowej.
Wprawdzie nie przetrwała ona zbyt długo, podbita z kolei przez Madziarów, ale
pozostały tu nadal plemiona słowiańskie. Część z nich uległa wpływom
bizantyjskiej misji chrześcijańskiej Cyryla i Metodego, którzy od roku 863
penetrowali tereny państwa morawskiego od stolicy Nitry poczynając,
wprowadzając obrządek Wschodni.
Na początku X wieku pojawia się nowa potęga – czeska
dynastia Przemyślidów, którzy pod rządami księcia Bolesława Okrutnego (929-972)
stali się spadkobiercami Państwa Wielkomorawskiego. Po zwycięstwie króla
Niemiec Ottona I nad Madziarami na Lechowym Polu w 955 roku przy pomocy księcia
Bolesława Okrutnego, Czechy objęły we władanie także Śląsk. Mogło to stać się
nawet wcześniej za panowania Wratysława I (915-921), stąd współczesna nazwa Wrocławia. Pod wpływami
niemieckimi Czechy przyjęły chrzest z Rzymu, a nie z Bizancjum.
Dzieje się to wszystko w ważnym dla przyszłej Polski
momencie dziejowym, a mianowicie – pojawieniu się na scenie historycznej
księcia Polan, Mieszka
I.
To właśnie ten władca z dynastii piastowskiej stawił opór margrabiemu marchii
wschodniej Wichmanowi, uniezależniając się od cesarza, a następnie dla pełnego
bezpieczeństwa przyjął chrzest za pośrednictwem Bolesława czeskiego,
poślubiając w 966 r.
jego córkę Dobrawę. Mieszko I przy pomocy oręża zbrojnego zjednoczył wokół siebie plemiona
słowiańskie, w roku 979 zakończył podbój Pomorza, a w roku 990 – Śląska i
Małopolski. Brzemiennym w skutki okazało się zdobycie Krakowa, ważnego grodu nad
górnym biegiem Wisły, znajdującym się wówczas pod wpływami czeskimi, celtyckimi
i germańskimi. Poznań w Wielkopolsce i Kraków w Małopolsce stały się później
głównymi ośrodkami państwowości młodego państwa polskiego.
Około
roku 991 kancelaria Mieszka I przygotowała dokument, znany jako Dagome iudex,
oddający pod opiekę Papieża rozległe włości księcia w dorzeczu Wisły i Odry. Jak się
okazało rozwój państwa Polan zagroził bezpośrednio dominacji Czech. Następca
Mieszka I, jego syn Bolesław Chrobry (992-1025), zręcznie wykorzystał fakt
zabójstwa misjonarza czeskiego Wojciecha przez zamieszkałe nad Bałtykiem
pogańskie plemię Prusów, sprowadzając zwłoki późniejszego świętego do Gniezna.
W pamiętnym roku 1000, w którym oczekiwano Drugiego Przyjścia Chrystusa, a nawet
przepowiadano koniec świata, Bolesław Chrobry uzyskał od papieża kanonizację
Wojciecha, a następnie zaprosił do Gniezna cesarza Ottona III z pielgrzymką do
grobu świętego. Otton III jako najwyższa władza świecka zachodniego
chrześcijaństwa swoją wizytą potwierdził uznanie nowego państwa, wyniósł
Gniezno do rangi metropolii, ponadto obwieścił utworzenie trzech podległych biskupstw
w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu. Umieścił też w przypływie szczerości diadem
cesarski na głowie Bolesława, dając tym sposobem znak do podniesienia go do
godności królewskiej. Stało się to ostatecznie i formalnie w dokumencie
papieskim, ale dopiero w
1025 roku, zarazem roku śmierci Bolesława Chrobrego, jednego z największych
władców piastowskich.
Pozwoliłem sobie na skondensowany wywód z historii, bo
tylko w ten sposób można pokazać skomplikowaną przeszłość ziem nad Wisłą i
Odrą, w tym obecnie znów naszego Śląska. Widać stąd, że wysnuwanie praw
etnicznych do Ziem Zachodnich i Północnych nie jest tak łatwe i proste, jak to
wynikało z propagandowych haseł władzy ludowej w powojennej Polsce. Źle jest
jeśli historię chce się nagiąć na siłę do zapotrzebowań politycznych, obojętnie
czego by ona miała dotyczyć. Niestety, mamy z tym do czynienia nagminnie i to
nie tylko w naszym kraju. Jeżeli kwestionujemy bezpodstawność roszczeń
niemieckich do Ziem Zachodnich i Północnych, to znaczy że godzimy się na taką samą
bezpodstawność naszych roszczeń do ziem utraconych na Wschodzie w wyniku
agresji Rosji Sowieckiej we wrześniu 1939 roku, czyli kwestionujemy układy w
Jałcie i Poczdamie, a tym samym cały powojenny ład. Czy nie lepiej dać sobie
spokój z wynajdywaniem praw historycznych do takich, czy innych ziem, a po
prostu przyjąć stan obecny za jedyny, realny i racjonalny, jako skutek
tragicznej wojny, zwłaszcza że jesteśmy we wspólnej Europie i granice państwowe
tracą coraz bardziej na znaczeniu? Wszelkie roszczenia graniczne nie mają we
współczesnym świecie racji bytu, co nie wyklucza możliwości rozmawiania o nich
na gruncie merytorycznym, a co za tym idzie – na gruncie lepszego poznawania
historii.
Niewątpliwie bardzo ważnym jest, że Śląsk był polski w
początkach państwa polskiego, w okresie piastowskim, że jeszcze wcześniej,
przed wiekami, mieszkali tu słowiańscy Ślężanie, że zostali wyrugowani z tych
ziem w efekcie takich czy innych splotów wydarzeń, bądź też zostali
zasymilowani przez żywioł napływowy z Zachodu (choć nie wszędzie, czego
przykładem jest Górny Śląsk), to zdanie nie powinno budzić kontrowersji. Tak
samo jak to, że Polska w obecnym kształcie jest bardzo bliska granicom państwa
Mieszka I i Bolesława Chrobrego, w którym znalazły się plemiona słowiańskie
zamieszkałe nad Wisłą i Odrą. Są to więc w jakimś sensie „ziemie odzyskane”,
ale nie można tego uznawać, za spełnienie się sprawiedliwości dziejowej bo jest to pojęcie bardzo umowne.
Okazuje się, że wiedza o przeszłości ziemi, na której
przyszło nam żyć i pracować jest potrzebna. Jeszcze do niedawna byliśmy
przekonani, że mamy już na mur ustabilizowaną sytuację polityczną w Europie, a
wejście do NATO i Unii Europejskiej gwarantuje nam nienaruszalność naszych
granic, tak samo jak garnic naszych sąsiadów. To co się stało wcześniej w
Gruzji i Czeczenii, a obecnie na
wschodzie Ukrainy dowodzi, że ustalony po II wojnie światowej ład zewnętrzny,
ani też przyjęte układy międzynarodowe, wcale nie gwarantują tej stabilizacji.
Wprawdzie dziś jeszcze nasze gwarancje do Ziem Zachodnich nie są podważane, ale
historia I I II wojny światowej pokazuje, że wszystko może się zmienić,
wystarczy tylko iskra, która wywoła wielki pożar. Żyjmy nadzieją, że tak się
nie stanie, ale zachowajmy umiar i rozsądek w ocenie naszej sytuacji.
I znów genetyka-DNA:)
OdpowiedzUsuńnaszeblogi.pl/63339-genetycy-jedynym-narodem-ludzi-wolnych-w-europi-sa-polacy
Artykuł Piotra Krzyżanowskiego-"Słowacki we Wrocławiu"w tyg."Pionier"
z dn.2 grudnia 1945r.
"Nocą 8 marca 1831 r.22-letni J.Słowacki wyjechał z Warszawy w misji dyplomatycznej do Drezna,skąd miał wyruszyć dalej do na zachód.Droga poety prowadziła przez Wrocław.Kiedy Słowacki stanął na ziemi śląskiej oglądał w Sułowie(pow.milicki)"piękny zwierzyniec,napełniony jeleniami".We Wrocławiu przebywał poeta 16 dni zabiegając o paszport na dalszą drogę.Poeta zamieszkał w hotelu Pod Złotą Gęsią,o którym napisze matce."Zdarli ze mnie okropnie".Był na operze komicznej Aubera"Fra Diavolo".Jako romantyk,Słowacki podziwiał przede wszystkim gotyckie budowle w mieście.Drezno,Londyn,Paryż czy Genewa nie zatrą w poecie widoku Wrocławia,przypomni go sobie Słowacki nie tylko w ostatnim mieście,o czym napisze do matki:"Byłem na pierwszej reprezentacji,na"Fra Diavolo",operze,którą niegdyś słyszałem we Wrocławiu"ale też powie o nim z głęboką myślą o jego polskości w wierszu,którego tytuł mógłby brzmieć:"Nasz polski Wrocław".
Raz jeszcze poeta wróci do Wrocławia,tym razem na dłużej,na niespełna rok przed swą śmiercią.Wiersz,o którym była mowa jest pełen symboliki i niedomówień.Oto kilka wyjątków,ilustrujących,jak Polska staje przed Wiekuistym Trybunałem domagając się powrotu do Niej Wrocławia:
...Czy myślisz,że mi zabraknie dokumentów
na itromisję do takiego grodu
jeśli spokojną?-A jeśli na czele
chcę wjechać z mieczem mojego narodu
i ze sztandarem następować śmiele
szablami rąbiąc owe perły święte,
Panie,czy świętych zabraknie mi szabel?
A jeśli zechcę sam,i bez karabel,
tylko przez pieśni ogromne,natchnięte,
pioruny-co mi kruszą całą duszę,
kruszyć te bramy-Panie,czyż nie skruszę?
A jeśli do tych bram pozamykanych
płynie się łodzią po krwi pościnanych...
Panie,czyż zabraknie mi krwi albo łodzi...
W wiekach XV i studiowało w akademii krakowskiej ok.4.000 Ślązaków,co stanowiło 10% wszystkich studentów.Nie zrywał więc Śląsk nigdy kontaktów z państwem polskim."
Skrót-artykuł jest obszerny.
Pozdrawiam
Oczywiście, że istniały związki kulturalno-narodowościowe Polaków ze Śląska z państwem polskim, ale od czasów rozbicia dzielnicowego Śląska był podzielony, było tam kilkadziesiąt odrębnych księstewek politycznie podporządkowanych Czechom i Niemcom. Juliusz Słowacki jak i wielu innych Polaków nie mógł się pogodzić z utratą przez Polskę zarówno Ślaska jak i tak pieknego grodu jak Wrocław.
OdpowiedzUsuń!!
OdpowiedzUsuń-europie-
bialczynski.pl/2016/08/26/przychodzi-polska-do-lekarza
-także:"Ta góra należy do Chrystusa?-Czy przypadkiem nie do Wszystkich Polaków a nawet Słowian"
Za PRL popularna była twórczość Józef Lompa i jego patriotyczne wiersze:
"Koniecznością współpracy i utrzymania przyjaźni między narodami słowiańskimi zajmował się pisarz śląski Józef Lompa,co wyraził między innymi w wierszu
Wzajemność słowianów
Wzajemność,najśliczniejszy kwiat,
Pięknie się Sławianom rozwija:
Nim zdobi się uczony świat,
W nim się promień Boski odbija.
Stulecia w morze wieczne wsiękły,
Jak Słowian rozproszone narody
Pod jarzmem obcym kornie uklękły.
Obecnie z sobą bieżą w zawody.
Zakwita społeczności kwiat,
Chmury omamienia pierzchają,
drga nowem życiem Słowian świat,
milkną spory,swary ustają.
W mgle niknie tępe odszczepienie,
Narody Słowian jedną tchną duszę,
Natury prawem świecą wskrzeszenie,
Przesądów błędnych pęta już kruszą.
Podając sobie bratnią dłoń
Pragną szczepy Słowian złączenia.
Na ołtarz sławy kładą woń,
Znoszą plon spólnego dążenia.
Tak z głębi wyniść usiłują,
Jako roślina w górę się wznosi.
Przyjaźni piękny kłębek snują,
Która nasiona zwilży i rosi,
Niechże więc rośnie piękny kwiat!
Plemię Słowian rozgałęzione,
Najliczniej niechaj zdobi świat,
I niech będzie uszczęśliwione.
Niech żyje w stałej pomyślności!
Niech sława jego przetrwa wieki.
By zaś tej doszło szczęśliwości,
Nie puszczaj go z Twej,Boże opieki."
/"Nieznane wiersze Lompy"-"Zaranie Śląskie"3.1947/
Co dzisiaj poeta napisałby o"Trójmorzu"?Czy wzbudziłoby to u poety jeszcze większy zachwyt?
:)
Witam.Dobrze,że napisałeś ten dzisiejszy post.Jest to" syntetyczny rysik".Jednak daje obraz szczególnie tym,którzy nie lubili historii jako przedmiotu w szkole.A ponadto w zakończeniu podajesz,że nie wchodzisz z nikim w spór na temat polskości Ziem Odzyskanych tylko,że postanowień Konferencji Poczdamskiej nie można uznawać jako spełnienie sprawiedliwości dziejowej.Był to wymysł Stalina,który za włączenie do ZSSR Królewca zaproponował Polsce Szczecin oraz ustalenie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej,tym samym Śląsk z Wrocławiem znalazł się w granicach Polski jako rekompensata za Kresy Wschodnie.Myślę,że się ze mną zgodzisz.Natomiast nikt nie powinien podważać granic państwa Mieszka I,którego zarówno obszar i granice były mniej więcej podobne do dzisiejszych z wyjątkiem Pomorza Zach.i Prus Wschodnich.A tak naprawdę to cieszę się,że Śląsk z Wrocławiem jest w państwie polskim.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń