Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 5 sierpnia 2016

Liryka, liryka, ckliwa dynamika...



bajkowy świat




Jak już wspomniałem w tytule będzie dziś lirycznie i ckliwie, ale także bajkowo, bo o świecie lat dziecięcych nie można inaczej. Zacznę więc od bardzo osobistego i bliskiego mojemu sercu wiersza.

Modlitwa -song
Parafraza piosenki Edyty Geppert „Zamiast”

Pamiętam mój rodzinny dom,
gdzieś porzucony w wielkim świecie,
w małym miasteczku Stary Sącz,
chociaż minęło już półwiecze.
Do tego miejsca wracam wciąż
w wspomnieniach snutych nocą skrycie,
choć tamten dom daleko stąd,
lecz wciąż mi bliski jest nad życie.
Dziś mam w Sudetach własny świat,
radości, smutków nikt nie zliczy,
mam tu swój dom od wielu lat
u stóp Włodarza i Bystrzycy

I choć spokojnie płynie czas
w nocnych majakach chęć się kładzie,
by choć ten raz, ostatni raz
zamoczyć nogi tam w Popradzie.
By tak jak kiedyś pieszo iść
wraz z dunajcowym prądem wody
w gąszczu jabłoni łąckich śnić,
że jestem wciąż studentem młodym.

Słowa modlitwy zatem ślę,
nim w sen kamienny się położę,
daj mi nadzieje chociaż tę,
że to się spełni  -  Dobry Boże!

Choć dręczy mnie niewiary splin,
taką potrzebę w sercu widzę,.
bym mógł jak marnotrawny syn
pokłonić się Klarysce Kindze.
To w jej ramionach  Bolko król
skruszał choć twardy był jak orzech,
więc daj mi szansę Boże mój
przed Jej ołtarzem się ukorzyć.
Słowa modlitwy zatem ślę
nim w sen kamienny się położę,
nie gaś nadziei, póki śnię,
że to się jeszcze spełnić może…

Nie chcę się skarżyć na swój los,
choć wiem jak będzie jutro rano…
Tyle powiedzieć chciałem wprost, 
tyle zanucić  -   na dobranoc. !




Myślę, że udało mi się stworzyć odpowiednio liryczny nastrój, by pisać o związkach uczuciowych każdego z nas z „krajem lat dziecięcych”. Pamięć o miejscu swoich urodzin, lat dzieciństwa i młodości, to niezmiernie dziwne i wzruszające uczucie. Jest ono udziałem nas wszystkich, niezależnie od tego jak jesteśmy twardzi na  liryczne wspomnienia i sentymentalizm.

Przypominam sobie moje wzruszenie, gdy po dziesięciu latach na Ziemiach Odzyskanych, znalazłem się w Starym Sączu, miejscu urodzenia i najwcześniejszego dzieciństwa. Wprawdzie opuściłem je mając sześć lat, ale w pamięci zachowało się wiele szczegółów i jakaś dziwna, niezrozumiała tęsknota do miasteczka, gdzie ujrzałem światło dzienne, a zarazem coś w rodzaju kultu domu, ulicy, rynku, kościoła farnego w pobliżu którego znajdowało się skromniutkie nasze mieszkanko. Ojciec poszedł na wojnę we wrześniu 1939 roku i wrócił po sześciu latach niewoli niemieckiej. Byliśmy ze starszym o 3 lata bratem pod opieką matki, która stawała na głowie by nam zapewnić byt w ciężkich latach okupacji. Pamiętam, jak pod koniec wojny znalazłem się na przyjęciu dla dzieci z całego miasta, które zorganizowało niemieckie gestapo na dziedzińcu dawnego gimnazjum, w którym znajdowała się ich siedziba. Miałem wtedy pięć lat. Pierwszy raz w życiu piłem kakao i jadłem smakowitą drożdżówkę. Dziś wiem, że propagandowa impreza z okazji jakiegoś święta, miała na celu pokazać światu, z jaką dobrodusznością odnosili się Niemcy do ludności w okupowanej Polsce. Takich drobnych zdarzeń zachowałem w pamięci jeszcze kilka. Pamiętam też „sołdatów” w kufajkach i walonkach, którzy zamieszkali w naszej kamienicy po wyzwoleniu miasta, popijali gorzałę, grali na harmoszce, zawodzili rosyjskie pieśni i częstowali nas tuszonką i rybkami z konserwy. Tego rodzaju smakołyków się nie zapomina.
W mieście mojego dzieciństwa znalazłem się potem jako piętnastoletni chłopiec i byłem w nim cały rok, bo zostałem tam właśnie przyjęty do pierwszej klasy liceum pedagogicznego. Mieszkałem w internacie, stołówkę mieliśmy w klasztorze klarysek, a dobre kucharki dokarmiały nas resztkami z obiadów, kiedy nosiliśmy wodę z odległej studni z żurawiem. Dobry ksiądz, a zarazem fotograf, znajomy mojej mamy,  zapraszał mnie do swojej facjaty przy klasztorze, częstował słodkościami i tam pomagałem mu porządkować zbiory fotograficzne, uczyłem się wywoływać zdjęcia.

Byłoby co powspominać, bo cały rok w rodzinnym mieście dostarczył mnóstwo doznań. Dziś nad miastem mojego dzieciństwa unosi się fala sentymentu,  czułości, wzruszenia, a także żalu, że rodzice zaraz po wojnie zdecydowali się wyruszyć na Zachód, gdzie „płoty są kiełbasami grodzone”, jak głosiła nasza powojenna propaganda. Skutkiem tego znalazłem się na ziemiach zachodnich. Teraz tu jest mój dom, moja mała ojczyzna. Ale miejsce mojego urodzenia pozostanie na zawsze zjawiskiem kultowym, tak samo, jak u Marka Juszczaka, kultową jest Głuszyca, miasto jego dzieciństwa i młodości, o czym pisze w swoich wierszach:


Nie wiedziałem, że można o niej
pisać wiersze i rymy układać,
nie wiedziałem, że można tęsknić,
że nie można pamięci zakazać.

Nie wiedziałem, że można widzieć
takie piękno w niej, taki spokój,
nie wiedziałem, że można się dziwić
małej łzie, co błyszczy w oku.

Nie wiedziałem jak można zachwycać
się górami, chmurami i deszczem,
przecież to tylko Głuszyca,
ale już wiem, gdy odszedłem…

                                                                                                                                                                                                          
Myślę, że czytając obydwa wiersze każdy z Państwa pomyślał sobie o swoim gnieździe rodzinnym z równym jak ja sentymentem i nostalgią, bo taka jest nasza natura, że tęsknimy za światem dzieciństwa i młodości, światem  ułudy i fantazji .


3 komentarze:

  1. Staszku!Wzruszyłem się wierszem i zwierzeniami.Potwierdza,że ilekroć przyjeżdżam do mojego Grabowa"kraju lat dziecięcych i licealnych" to też bardzo przeżywam.Tak jak napisałeś na końcu"taka jest nasza natura,że tęsknimy za światem dzieciństwa i młodości,światem ułudy i fantazji".Z tym światem jeszcze się wiąże pierwsza miłość i ,,,,,,,,,Nie będę więcej wspominał bo to jest tak osobiste,że nie nadaje się na publikację.
    Ps.Twój wiersz wspaniały.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świat dzieciństwa i młodości...na żywo:)
    www.youtube.com/watch?v=0jEa0479nDQ

    Mój jest tutaj:
    wielkasowa.eu
    Jak zwykle-pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. www.youtube.com/watch?v=sGPK9bKcAYM
    Po wyjściu ze szkoły,kto miał kasę,lizał walimskie"rokoko":
    inprl.pl/relikt/935

    Ganialiśmy po sztolniach"Riese"-mieliśmy tam"bazy":
    www.youtube.com/watch?v=rOnvt7oibMg

    Ta strona jest ciągle aktualizowana:
    thirdreichruins.com

    Elektryka już była-ale nie taka:
    https://www.wired.com/2016/07/tesla-gigafactory-elon-musk/
    :)

    OdpowiedzUsuń