„Pogranicze literatury musi rozszerzać się w kierunku nauki, gdyż w
przeciwnym razie świat się stanie niewyrażalny dla tradycyjnych gatunków
pisarskich. Istotną cechą humanizmu jest wszechstronność zainteresowań i
dlatego właśnie, niestety, dzisiaj rzeczownik „humanista” – na dobry ład trzeba
by za każdym razem ujmować w cudzysłów. Termin ten nabrał bowiem sensu
negatywnego i potrafi u nas oznaczać „intelektualistę” (cudzysłów również
niezbędny), który się nie interesuje biologią, geografią i medycyną, którego
technika, ekonomia, a nawet historiografia właściwie nie obchodzą” – pisał Paweł Jasienica w lipcu 1956 roku.
Drogowskazem w mojej zabawie, którą ośmielam się nazywać pisarstwem, jest
właśnie sentencja wyrażona przez wielkiego pisarza-historyka, Pawła Jasienicę. Staram
się by moja „twórczość” mieściła się na pograniczu dobrej literatury i nauki.
Myślę, że nie jest tak źle, jak suponuje Paweł Jasienica i są wśród nas
humaniści - intelektualiści w pozytywnym znaczeniu tego słowa, czyli
wszechstronnie zainteresowani tym co się wokół nas dzieje,czyli bez potrzeby
używania cudzysłowu. Mógłbym wskazać na wielu komentatorów moich postów, którzy
dość często zaskakują mnie swoją wiedzą i wszechstronnymi zainteresowaniami.
Żyjemy w erze kultury obrazkowej,
czytanie jest niemodne, książka stała się eksponatem muzealnym, a ponieważ
umieszczamy ją na regale, to zdarza się, że trafia do naszych rąk przy okazji
odkurzania półek. Obiecujemy sobie w tym momencie, że trzeba znaleźć wreszcie czas
by ją przeczytać, ale w programie TV Kurski tego wieczoru są PiS-owskie
wiadomości, sensacyjne seriale, mrożące krew w żyłach filmy, a przecież trzeba
zajrzeć na portale internetowe, na you tube i do facebooku. Kolejnego dnia jest to samo i tak co dzień, a
czas ucieka. Tymczasem książek nam przybywa, bo byliśmy wychowani w kulturze
słowa i w głębi ducha odnosimy się do
nich z szacunkiem i sentymentem, więc poddajemy się zbiorowej sugestii i
nabywamy kolejne nowości wydawnicze ze szczerym postanowieniem zgłębienia ich
od deski do deski. Póki co umieszczamy
nowy nabytek w eksponowanym miejscu na półce i siadamy przy komputerze lub
telewizorze.
Wiemy o tym i pocieszamy się, że starsza generacja ma w
sobie nie wykorzenionego do reszty bakcyla bibliofilskiego, który wcześniej,
czy później da o sobie znać, a młodzież jak się znudzi komórką Phone 5, czy Google Nexus 4 lub HTC Windows Phone 8x,
to wróci do dawnych tradycji. Książka jest więc wciąż pożądanym produktem. I
skutkiem tego pisanie książek nie zamiera. Wręcz odwrotnie, liczba
frustratów-autorów jest odwrotnie proporcjonalna do liczby frustratów -
czytelników.
Po co ja o tym mówię w internetowym
blogu? Przecież to są, przynajmniej u mnie, przede wszystkim teksty do
czytania, a nie oglądania. Czy uda mi się tym sposobem zachęcić video-internautów
do czytania mojego blogu? Czy ich przekonam, że bibliofil to brzmi dumnie, nie
będąc pewnym, że skuszą się na przeczytanie tego posta?
Otóż to... Należę właśnie do tej
plejady blogerów, którzy nie stracili wiary w znaczenie i wartość słowa
pisanego. Hołduję więc zasadzie, że kolorowy obrazek jest tylko oprawą
zdobniczą do zamieszczonego tekstu. Tekst jest dla mnie najważniejszy.
Najlepsze fotografie bez opisu tracą na znaczeniu.
Oczywiście mam na uwadze to, że
zajmuję się głównie tematyką regionalną, piszę o naszej ziemi wałbrzyskiej,
wskazując na jej walory krajobrazowo-turystyczne oraz bogatą historię, stąd też
pocieszam się tym, że znajduję Czytelników przede wszystkim wśród osób, które
interesują się miejscem swego urodzenia lub zamieszkania.
Żeby zaś podtrzymać dobrą tradycję
bibliofilską wiele z moich postów blogowych umieściłem w książkach. Blog
internetowy, podobnie jak gazeta jest do obejrzenia i przeczytania na dziś, w
danej chwili, żywotność jego zapisów jest krótkotrwała. Książka pozostaje na
długie lata. Przypadkowość tego, że jednak wpadnie w ręce kogoś, kto ją
przeczyta i coś wartościowego z niej wyniesie jest znacznie większa. A przecież
po to w ogóle coś piszemy, by ktoś to przeczytał.
Do tych co czytają mam przesłanie:
nie wstydźcie się tego, że jednak czytacie, Ani tego że półki regałów uginają
się w Waszym domu od ciężaru książek. Bibliofil, to brzmi dumnie, a także
biblioman, choć to drugie budzi coraz częściej u wielu ludzi odczucie
pejoratywne. W każdym razie lepiej być przezywanym przez sąsiadów obojętnie
czym od słowa biblio z dodatkiem fil lub man, niż każdego innego, np. tele,
kino, eroto, itp.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Dziwne nawyki.
OdpowiedzUsuńhttps://wikipedia.org/wiki/Ośle_uszy
Angielski:dog-ear in a book(psie uszy)
Niemiecki:Eselshor
Książki mogą spoczywać na półkach i w łóżku.Czytanie książki jest bardzo intymną sprawą,to rozmowa między książką i dwojgiem oczu.
Eksperci szacują,że 97% Niemców"spało"z książką.Trudniej jest uzyskać szczere informacje na temat nawyków czytelniczych Niemców,niż zachowań seksualnych.
Co siódmy obywatel Niemiec nie czyta książek.W rzeczywistości nie czyta więcej,bo co drugi wstydzi się do tego przyznać,że nie czyta książek,
a 83% respondentów kłamie w badaniach.
www.welt.de/themen/leipziger-buchmesse/
"Nowe Oświecenie":
www.alpbach.org/de/
Pozdrawiam.
Witam.Już jestem na miejscu i mogę po przeczytaniu Twojego blogu coś na ten temat napisać/Otóż mnie się wydaje,że zarówno blog jak książka to coś podobnego.Z tym,ze blog jest w komputerze a książka na regale.Ale jedno i drugie można pzeczytać.Jest w tym wszystkim jedno ale - ilu mamy naprawdę czytających.Kiedyś robiono ankietę na temat czytelnictwa i wynikało z niej,że w Polsce okolo 75% nie przeczytało w danym roku ani jednej książki.Można spytać czy cztają gazety lub tygodniki wówczas odpowiedż będzie jeszcze gorsza.A wracając do Twojego bloga to wnosi on bardzo wiele,ponieważ w postaci skongensowanej podajesz wiadomości,informacje na tematy historyczne,geograficzne ,literackie a ostatnio filozoficzne.Ile trzeba by przeczytać książek aby te wiadomości uzyskać,o czym pisałem kilka razy.Dzięki temu,że piszesz ładnie i zrozumiale,to masz już ponad 415 tyś. czytelników a grono czytających się powiększa.I oby tak było dalej.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń