Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 7 maja 2016

Z ułańską fantazją, cz. I


słynny nagrobek przy kościele w Szczawienku



Dziś chcę opowiedzieć o jednym z pierwszych wybitnych Polaków, którego los wiąże się nierozerwalnie z podwałbrzyskim uzdrowiskiem Szczawno-Zdrój.  Znalazł się on w szczawieńskim zdroju  w latach 20-tych XIX wieku, kiedy to odnotowujemy pierwszą falę  przybywających tu kuracjuszy z Polski.

Zacznę od wierszowanej inskrypcji z cokołu jego nagrobku:

Jeżeli los w to miejsce
sprowadzi Polaka
Niech czułą łzę uroni
na grobie rodaka
Co cnoty i Ojczyzny
miłość w serce wszczepił
I dla Niej sił starganych
tutaj nie pokrzepił

A dalej:

Benedykt Józef Łączyński

Generał Brygady Wojsk Polskich
Krzyża Wojskowego Polskiego
Kawaler Legii Honorowej
Oficer Orderu Obojga Sycylii, Komandor

Umarł używając wód w Salzbrunn  7 sierpnia 1820 roku. Żył 43 lata

To wszystko wygrawerowane pięknymi literami  na piedestale z piaskowca w kształcie piramidy z cokołem z białego marmuru postawionym nad grobem, gdzie złożone zostały prochy zmarłego w Szczawnie-Zdroju na kamicę nerkową, przybyłego tu w ciężkim stanie z Wrocławia polskiego kościuszkowca i legionisty, uczestnika niemal wszystkich wojen napoleońskich.
Monument generała na cmentarzu przy kościele parafialnym pod wezwaniem Świętej Anny w  Szczawienku, obecnej dzielnicy Wałbrzycha,  jest do dziś uważany jako najbardziej warty uwagi  nagrobny pomnik napoleoński na terenie Śląska.

Kim był generał Benedykt Józef Łączyński, dlaczego winniśmy czcić jego pamięć i traktować grób generała z zabytkowym pomnikiem jako miejsce pamięci narodowej ? Co sprawiło, że jego mogiła znalazła się na małym cmentarzu przykościelnym należącym wtedy do Szczawnie-Zdroju.?

Poznajmy najważniejsze fakty z jego niezwykle bujnej biografii.

 
Urodził się w 1777 roku w Kiernozi k. Łowicza jako najstarszy syn Macieja i Ewy z Zaborowskich. W wojsku polskim  służył od 17 lat, poczynając od insurekcji kościuszkowskiej, w której dosłużył stopnia porucznika. W lipcu 1797 w Mediolanie nominowany został przez Jana Henryka Dąbrowskiego na porucznika V batalionu Legionów Polskich. Zasłużył się pod Cortoną i w otwarciu przełęczy apenińskich. Był dwukrotnie ranny w kolejnych bitwach legionów polskich u boku Napoleona. Wrzesień 1799 r. przyniósł mu awans na kapitana . W 1801 r. brał udział w oblężeniu Peschiery.

W kolejnych latach awansował na podpułkownika. W 1807 r. odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej. W dwa lata później uczestniczył w  bitwie pod Raszynem podczas wojny z Austriakami za co otrzymał Order Virtuti Militari. W lutym 1812 r. z powodu złego stanu zdrowia złożył dymisję. Wraz z dymisją otrzymał  awans na generała brygady.

Nie wyobrażał sobie pozostawania w stanie spoczynku, kiedy rozgrywały się tak ważne wydarzenia – wyprawa Napoleona na Rosję, utworzenie Księstwa Warszawskiego. Mianowany przez księcia Józefa Poniatowskiego w lutym 1813 r. objął dowództwo jazdy w zgrupowaniu gen. Edwarda Żółtowskiego. Upadek Księstwa Warszawskiego sprawił, że przeszedł na służbę francuską. Ranny pod Lützen, został odznaczony Krzyżem Oficerskim Legii Honorowej.

25 marca 1814 r. w starciu pod La Fere Champenoise jest ponownie ranny i dostaje się do niewoli pruskiej. Dopiero interwencja cara Aleksandra I powoduje jego zwolnienie. Bierze więc dymisję ze służby francuskiej, ale nie na długo. Sto dni Napoleona spędza w Paryżu, gdzie jest odpowiedzialnym za powrót polskich żołnierzy do kraju. Wykonując ten rozkaz w 1816 poważnie rozchorował się na płuca i uzyskał dymisję. Leczył się we Wrocławiu. Lekarze zalecili mu jednak wyjazd do sanatorium. Udał się do pobliskiego Bad Satzbrunn
Tu nie udało się już go uratować, zmarł na kamicę nerkową 7 sierpnia 1820.

Jak dziwne są zrządzenia losu. Jeszcze dobrze nie ostygła ułańska lanca, jeszcze nie umarły do końca nadzieje na niepodległość a tu nagła śmierć, a w jej konsekwencji pochowanie wielkiego legionisty na obcej (przynajmniej w tym czasie) ziemi, zamiast w panteonie zasłużonych dla ojczyzny. Zaiste, niezbadane są wyroki niebios.

Nagrobek wielkiego Polaka, generała Łączyńskiego w Szczawienku, to nie jest jedyny ślad związku ziemi wałbrzyskiej z historią polskich legionów. Niespełna dwa kilometry od centrum uzdrowiska po drodze ze Szczawna-Zdrój do  wsi Struga w gminie Stare Bogaczowice napotykamy kolejny obelisk na cokole z wygrawerowanym orłem polskim i tablicą pamiątkową następującej treści:

„Na tych polach polscy ułani Legii Włoskiej
Stoczyli 15 maja 1807 roku zwycięską bitwę z Prusakami”

Pomnik ufundowało rzemiosło wałbrzyskie w 1960 roku. Bitwę na podstawie pamiętników Wojciecha Dobieckiego opisał Stefan Żeromski w trzecim tomie „Popiołów” w rozdziale zatytułowanym „Szlak cesarski”.

Skąd się wzięli Polscy Legioniści tu właśnie na  Dolnym Śląsku i dlaczego walczyli z wojskami pruskimi? Co spowodowało, że na cześć tej bitwy wystawiony został po wojnie
przez władze wałbrzyskie pamiątkowy pomnik ?

Odpowiedź na te pytania znajdą Państwo w kolejnym felietonie.

1 komentarz:

  1. WITAM STASZKU! Ledwo wypakowałem się po przyjeżdzie z Cieszyna a natychmiast otwieram internet z Twoim blogiem.Bardzo ciekawą historię opisałeś.Muszę się przyznać,że do tej pory b.mało wiedziałem o gen.Łączyńskim a dodatkowo o tym,żeprzebywał w Szczawnie Zdroju w 1820 r.Fajnie,że piszesz o takich osobistościach bo niedługo zmienią historię i prawdziwych Polakach rzadko będzie kto słyszał i wiedział.Podobno IPN ma poprawiać historię.Ale o tym póżniej.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń