Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 20 maja 2016

Ginące piękno - kultura ludowa



na pierwszym planie - dom Jerzego Marszała



„Wyzwól mnie Apollinie
od literackich dziwactw, nich zginie
we mnie ta mania na zawsze,

Bo kiedy siostra twa Diana
świeci, ja się od rana
w różnych dziwactwach babrzę.

A tymczasem o paradoksie,
choć staram z roku na rok się
choć pielę chwasty w mym ogrodzie,

Choć nie szczędzę sił ni pracy,
to jednak jak mówi Horacy
nie zawsze to, com chciał, wychodzi.

Jam dziecię twe. Pomóż dziecięciu
a ja każdej z twych muz dziewięciu
jeszcze dziś  wyrzeżbię kapelusz.

Więc ulecz mnie Apollinie
ty możesz, ty jedynie,
przecież budzę się i zasypiam z twym imieniem.

Ty który oświecasz i uśmiercasz
tchnij mi, Srebrnołuki, do serca
treść prostą jak twe struny i promienie.

To o takim artyście – rzeźbiarzu jak łomnicki dłubacz w drewnie, filigranowy Jerzy Marszał, pisał Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu „Hymn do Apollina”. Lata uciekają jak bystry strumyk pędzący z gór, które oddzielają kilka najwyżej położonych gospodarstw wsi polskiej Łomnica od zagranicznych, czeskich sąsiadów. A nad tym nurtem krynicznym pod rozłożystym kasztanem przy dobrej pogodzie można dostrzec klęczącego  mężczyznę, pochylonego nad kawałkiem lipowego drewna z dłutem w ręku. I w ten oto sposób odbywa się cud tworzenia, dzieje się to co uczeni zwykli nazywać – kulturą ludową.

 Jerzy Marszał - głuszycki rzeźbiarz, amator. Od urodzenia związany z rodzinnym domem we wsi Łomnica – Ustronie. Długoletni pracownik Zakładów Przemysłu Włókienniczego „Piast” w Głuszycy. Rzeźbił w drewnie od dzieciństwa, ale na dobre rozwinął swój talent w latach dziewięćdziesiątych po przejściu na emeryturę. Dom, w którym mieszka zwraca uwagę zabytkową architekturą i drewnianymi płaskorzeźbami umieszczonymi na frontonie budynku. Jeszcze większe zainteresowanie budzi „warsztat pracy” w ogrodzie „pod chmurką”, a dokładniej, pod rozłożystym kasztanem, nad rwącym górskim potokiem, wśród bujnej przyrody, zwisających skał, wznoszących się wysoko lasów, tworzących naturalną scenerię dla pracowni artysty - rzeźbiarza. Jeśli dodamy do tego tu i ówdzie rozsiane jakby od niechcenia drewniane figurki i wydłubane w pniach, zatroskane twarze posążków, a wreszcie drewnianą altankę, pełną różnego rodzaju rzeźb i ozdób, to można szczerze powiedzieć, że jest to miejsce godne podziwu. To niezwykła, wyjątkowa choć słabo wypromowana atrakcja turystyczna gminy Głuszyca.


By zaś pomóc w tej promocji głuszyckie Centrum Kultury przygotowało wystawę prac rzeźbiarskich Jerzego Marszała, której uroczyste otwarcie miało miejsce w czwartkowy wieczór 19 maja br. Informowały o tym kolorowe plakaty i anonsy internetowe, choć jak się okazało nie wpłynęły one na duże zainteresowanie mieszkańców Głuszycy. A szkoda, bo było i jest co oglądać. Jest, bo wystawa ma być otwarta w godzinach pracy CK co najmniej przez miesiąc czasu, warto więc skorzystać z tej okazji.

Ale Jerzy Marszał mógł się pocieszyć tym, że tego wieczoru w CK było rojno i gwarno. W naszym mieście gościli mieszkańcy czeskiej Rokitnicy, gminy zaprzyjaźnionej z Głuszycą od roku, a był ich pełny autobus na czele ze starostą, aby zaś uprzyjemnić im pobyt na scenie sali widowiskowej CK mogliśmy posłuchać piosenek w wykonaniu naszego chóru, działającego z coraz to większym rozmachem przy głuszyckim Centrum Kultury.

Jerzy Marszał jest klasycznym przykładem kultury ludowej, która we wczesnych początkach dziejów narodu była jedyną kulturą, a przez wieki utrzymywała się jako dział kultury tworzonej przez prostych ludzi nie dla mecenasów, czy na anonimowy rynek, ale dla zaspokojenia własnych potrzeb. Stroje, meble, ozdoby, wycinanki, pieśni, różne elementy tej kultury funkcjonowały w życiu twórców, którzy sami byli jej konsumentami. W XX wieku kultura masowa wypycha kulturę ludową z życia rodzin chłopskich, dlatego mówi się często o ginącej kulturze ludowej. Okazuje się, że nie do końca, wciąż jeszcze możemy się pocieszać, że piękno tej kultury przetrwało i powraca do naszych domów, tak jak to ma miejsce w łomnickiej chacie Jerzego Marszała.

Pisałem o tym już wcześniej w lirycznym wierszu, który warto jak sądzę na koniec przytoczyć:


Jerzy Marszał  - łomnicki Wit Stwosz
(Za Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim)

Gdy go matka rodziła
zimowego wieczora,
nie wiedziała, ze synek
będzie w drzewie się porał…

Synku, weź dłuto w dłonie,
uczyń sławnym Ustronie !

Usiadł Jerzy na przyzbie,
przyjrzał się ojcowiźnie,
góry wokół do nieba,
z tego nie będzie chleba,
jął  dłubać w drzewie nożem
i odkrył „iskrę bożą”.

Matko, rylec mi podasz,
ja teraz rzeźbię obraz …

Rzeźbi w lipie wytrwale,
stał się sztuki wasalem,
piękne świątki, figurki,
pnie zamienia w laurki,
ozdobił ogród cały,
 w domu ściany, powały,
altankę pod kasztanem.

Teraz Jerzy jest panem.

Znawcy sztuki go znają,
co roku odwiedzają,
gdzieś  za morzem już słynie,
tylko nie w swojej gminie…

Tutaj czas wolno płynie,
ale w jedno lud wierzy
dzięki takim jak Jerzy
Polska nie zaginie !

1 komentarz: