Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 28 maja 2016

Romantyczny Salzbrunn

Szczawieński Park Zdrojowy

Żeby  było pogodnie i romantycznie rozpocznę mową wiązaną:

„Niechaj mię Zośka o wiersze nie prosi,
Bo kiedy Zośka do ojczyzny wróci,
To każdy kwiatek powie wiersze Zosi
Każda jej gwiazdka piosenkę zanuci,
Nim kwiat przekwitnie, nim gwiazdeczka zleci,
Słuchaj – bo to są najlepsi poeci…”

Znawcy polskiej literatury odkryli od razu, że jest to początek wiersza znakomitego wieszcza z epoki Romantyzmu, Juliusza Słowackiego i nosi tytuł „W pamiętniku Zofii Bobrówny”.
Wiersz pisany wczesną wiosną 13 marca 1844 roku do albumu Zosi, córki Joanny Bobrowej, z którą poeta przyjaźnił się w ostatnich latach swego życia był w dalszej swej części wyrazem przejmującej tęsknoty do ojczyzny, do której sam Słowacki nie mógł powrócić, tak jak zamierzała to uczynić jego znajoma z całą rodziną.

Dlaczego przypominam ten wiersz Słowackiego i wymieniam z imienia jego adresatkę, Zofię, a także jej matkę Joannę Bobrową. Czy mają one coś wspólnego z nasza ziemią wałbrzyską, której poświęcam większość moich felietonów? Okazuje się, że sam Juliusz Słowacki nie, ani też bezpośrednia właścicielka sztambucha, Zosia, dla której napisał ten wiersz. Natomiast jej mama, Joanna Bobrowa – tak. Jest ona bowiem bohaterką niezwykle pięknego i wzruszającego romansu, którego miejscem było nasze wałbrzyskie uzdrowisko – Szczawno Zdrój.

Gdyby tu chodziło tylko i wyłącznie o panią hrabinę Joannę Bóbr-Piotrowicką z Wołynia, zarejestrowaną wraz z córkami w maju 1838 roku w księgach pensjonatu „Pod Topolą” w Salzbrunn i jakiegoś jej przypadkowego amanta, można byłoby darować sobie ten incydent. Ale jej adoratorem był człowiek niezwykłej miary, trzeci z naszej wielkie triady poetów romantycznych (Mickiewicz, Słowacki, Krasiński)26-letni wówczas autor „Nieboskiej komedii” Zygmunt Krasiński.

Nie ulega wątpliwości, że właśnie tu, w szczawieńskim kurorcie miało miejsce utajnione spotkanie dwojga osób znających się już wcześniej i bardzo zakochanych w sobie. Problemem było to, że hrabina Joanna Bobrowa była już osobą zamężną, a jej adorator, młodszy od niej o kilka lat poeta miał pełną świadomość tego, że nie jest to miłość do zaakceptowania i ze względów moralnych i prestiżowych przez jego rodzinę.

Przyjrzyjmy się na moment temu, kim był Zygmunt Krasiński i kobieta, która podbiła jego serce.

Zygmunt pochodził z jednego z najstarszych rodów magnackich w Polsce. Ojciec jego, Wincenty Krasiński był generałem, początkowo w służbie napoleońskiej, a potem w wojsku Królestwa Kongresowego. Wówczas to przeszedł na służbę cara. Przed wybuchem powstania listopadowego w 1830 roku 18-letni Zygmunt wyjechał za granicę na dalsze studia. Nie mógł pogodzić się z tym, że ojciec jego stanął po stronie wojsk Wielkiego Księcia Konstantego. Efektem głębokich przeżyć poety, rozdarcia wewnętrznego i krytycznej oceny współczesnej rzeczywistości był jego dramat „Nie-Boska komedia” napisany w 1833 roku. Utwór ten należy do arcydzieł dramaturgii polskiego romantyzmu, porównywany z III częścią „Dziadów” Adama Mickiewicza
Młody 21-letni Zygmunt Krasiński zyskał więc dużą sławę w środowiskach polskiej emigracji popowstaniowej, zwłaszcza że nie zamierzał wracać do zniewolonej ojczyzny. W dwa lata później napisał kolejny dramat romantyczny p.t. „Irydion”. Wówczas to zaprzyjaźnił się z Juliuszem Słowackim, doceniając w pełni jego geniusz poetycki.

Zygmunt Krasiński wiele podróżował po Europie, mieszkał na zmianę w Genewie, potem w Rzymie. Zaglądał też od czasu do czasu do rodzinnej Opinogóry pod Ciechanowem. Dla podreperowania zdrowia bywał częstym gościem głośnych w Europie kurortów. Pozwalała mu na to pomoc materialna zamożnej rodziny magnackiej, zwłaszcza że ojciec po powstaniu cieszył się wielkimi względami cara. Bywał też w słynnych Zahajcach, w powiecie krzemienieckim na Wołyniu, w dworku marszałka wołyńskiego Teodora Bóbr-Piotrowickiego, gdzie mógł w skrytości ducha podziwiać i adorować uroczą jego żonę i matkę dwóch córek, Zofii i Ludwiki.

Joannę Bobrową poznał  za granicą w Rzymie w 1834 roku i od razu zapłonął romantyczną miłością. Subtelna, egzaltowana, rozkochana w poezji dama wprawiała poetę w niezwykłą ekstazę, to jej dedykował pierwodruki „Nieboskiej komedii” i „Irydiona”. W miarę upływu czasu neurasteniczna, gotowa na rozwód z mężem Joanna stała się dla Zygmunta Krasińskiego ciężarem, bowiem miał on pełną świadomość, że takiego związku nie zaakceptuje jego ojciec, którego cenił i kochał, i z którym musiał się liczyć.


Uroki Szczawna-Zdroju
Zanim spotkał się ze swoją wybranką w Szczawnie-Zdroju, dwa lata wcześniej, w 1836 roku w wierszu „Chciałbym anioła widzieć” Zygmunt Krasiński napisał:

„Chciałbym anioła widzieć na tym grobie,
kędy sny nasze leżą pogrzebane,
co by mi czasem zaśpiewał o tobie,
jak śpiewa tułacz pamiątki kochane;

Ach, głos twój gdyby ponad moim czołem
Ozwał się, lecąc od dalekiej strony,
Choć raz się ozwał, wiatrami niesiony,
Ten głos twój byłby mi takim aniołem!”

Przyjrzyjmy się przez chwilę jak wyglądało sekretne spotkanie stęsknionych kochanków w  szczawieńskim zdroju.

Zygmunt Krasiński wraz z przyjacielem Konstantym Danielewiczem, z zawodu lekarzem, zamieszkał w hotelu „Korona” (dzisiejsza „Korona Piastowska”), miał więc do swej ukochanej, zajmującej pokój w gmachu sanatoryjnym parę kroków. Spotykali się kilka razy dziennie, starając się wykorzystać maksymalnie ten krótki, zaledwie dziesięciodniowy czas na spełnienie miłosnych uniesień. O takiej chwili marzył młody poeta przez cztery lata od momentu poznania, czemu dawał wyraz w wierszach lirycznych, podobnie jak ongiś Francesco Petrarka w sonetach „Do Laury”. A ponieważ „Laura” Zygmunta Krasińskiego była kobietą czułą i wrażliwą na piękno poezji, wydawało się, że ta miłość przezwycięży wszystkie przeszkody.

To właśnie w Szczawnie młodzieńcza miłość Krasińskiego znalazła swoje apogeum. Świadczy o tym  fragment listu pisanego ze Szczawna do przyjaciela:

„Nie kochać jej nie jest w mocy mojej. Im słabsza, im smutniejsza, im coraz bardziej tracąca piękność dawną, tym mocniej lgnie moje serce do niej. Dzień cały minął mi z nią, jak sen pełen tęsknoty… Wczoraj zeszło mi z nią, przy niej zejdzie mi dzisiaj podobnie… Nieszczęsny ten, kto z naiwnością dziecka, z marzeniem o szlachetności, targnął się na cudze prawa, żonę od męża oderwał, matkę od dzieci… Jam to uczynił, myśląc szalony, że na tej drodze poezja i wiosna.”

Pomimo miłosnego zauroczenia pojawiają się u Zygmunta wyrzuty sumienia, świadomość że ten związek nie ma przyszłości.
Jakoż i tak się stało wkrótce potem, przy czym odbyło się to w skutek zdecydowanej postawy  jego ojca. Poeta wzbraniał się pokąd mógł, ale w końcu uległ. Zerwał z Joanną, choć jeszcze przez jakiś czas łudził się nadzieją, że uda mu się wrócić do swej bogini młodzieńczych natchnień, „kochanki i muzy”.

Jak to często w życiu bywa ostateczną tamę tym amorom postawiła inna kobieta. A była nią, sławetna „rusałka podleskich jarów”, urodziwa dama rozwiedziona z synem znanego targowiczanina, słynąca z talentów malarskich, wokalnych i muzycznych, z wytworności, majątku i umiejętności łamania męskich serc – znana w literaturze i historii – Delfina z Potockich. Słowiańska femme fatale.

Kochali się w niej i Juliusz Słowacki i Fryderyk Chopin, który zadedykował jej słynny koncert f-moll. Teraz dołączył do plejady adoratorów także Zygmunt Krasiński. Jego romans z Delfiną ciągnął się właściwie do lat pięćdziesiątych, kiedy to coraz bardziej zaczął zapadać na zdrowiu. Uważał swoją wybrankę za typ „najpoetyczniejszej”, a zarazem najrozumniejszej kobiety i prowadził z nią obfitą artystyczno-intelektualną korespondencję, stanowiącą dziś klasyczny przykład romantycznej epistolografii polskiej.

Do niej adresował w 1844 roku wzruszający wiersz:

„Módl się ty za mnie, gdy przedwcześnie zginę
za winy ojców i za własną winę!
Módl się ty za mnie, by mnie i w mym grobie
nie opiekielnił  żal wieczny po tobie!
Módl się ty za mnie, bym u Boga w niebie
po wiekach wieków kiedyś spotkał ciebie
i tam przynajmniej odetchnął wraz z tobą,
bo mi tu wszystko trudem i żałobą…
Módl się ty za mnie! – Jam cię kochał wiernie
I tak jak bezmiar bezmierny – bezmiernie…”

Ale wróćmy jeszcze na moment do tej pierwszej miłości Krasińskiego, Joanny Bobrowej. Musiała być równie niepospolitej urody, skoro mimo dostrzeżonej przez Zygmunta już w Szczawnie „traconej piękności”, potrafiła także zawrócić w głowie samemu Juliuszowi Słowackiemu. Przez wiele lat była jego natchnieniem i uosobieniem kobiecości, stąd piękne liryki, jak ten do córki Zosi cytowany na wstępie mojej opowieści. Samej Joannie poświęcił Słowacki wiersz „Do pani Joanny Bobrowej” i w ten sposób wprowadził ją na trwałe do literatury polskiej.

Szczawieński exodus Zygmunta Krasińskiego znalazł swoje ucieleśnienie w relacji z wycieczki do zamku Książ, pierwszym w języku polskim opisie tej malowniczej warowni:

„Wczoraj wieczorem poszliśmy z Konstantym do Książa, zamku starego, o milę stąd. Przystęp doń, okolony gęstym borem, przypominającym okolice, które zwykle opisuje Jean Paul. Nagle stajesz nad głębokim przepaścistym jarem, w dole strumień huczy, boki spadziste, nastrzępione jodłami. Pośrodku jaru wznosi się opoka równie odległa od brzegów. Na niej gniazdo arystokratyczne grafów Hochbergów, zachowane w całości zewnątrz i wewnątrz”.

Opis jest znacznie obszerniejszy, dotyczy nie tylko widoku zewnętrznego zamku, ale i wewnętrznych sal i komnat, włącznie z Aulą Maksymiliana. Można o tym przeczytać więcej w książce naszego znakomitego wałbrzyskiego historyka i pisarza, Alfonsa Szyperskiego: „Polacy w dawnym Szczawnie i Starym Zdroju”. Zdaję sobie sprawę z tego, że niełatwo dotrzeć dziś do tej książeczki, a ponieważ stanowi ona dla mnie inspirację do lepszego poznania przeszłości naszego regionu, mam nadzieję, że tym sposobem uda mi się zachęcić nie tylko Wałbrzyszan do bliższego kontaktu z jego twórczością.


A swoją drogą trudno i dziś przyjechawszy do Szczawna-Zdroju pozostawać obojętnym na wdzięki kuracjuszek. W takim otoczeniu oszałamiającej przyrody, kwitnących krzewów, klombów z kwiatami i koncertów w Teatrze i  Parku Zdrojowym serce rośnie, a w duszy odzywają się dźwięki anielskich pieni i człowiek staje się o niebo młodszy i czuły na piękno wokół. A kto nie wierzy, nich sprawdzi na sobie samym. Zapraszam do Szczawna-Zdroju !


3 komentarze:

  1. Witam! Tak pięknie może tylko napisać OSOBA znająca bardzo dobrze historię i literaturę a do tego ktoś bardzo wrażliwy na piękno i do tego romantyk.Takim właśnie jesteś Ty drogi Staszku.Dzisiejsza romantyczna opowieść potwierdza moje spostrzeżenia.Co ciekawe ja takiego Ciebie nie znałem.Zawsze wydawało mi się,ze byłeś bardzo zasadniczy w poglądach na te tematy odrzucając wszelkie romansiki kolegów i ceniąc przede wszystkim życie rodzinne.Nie będę więcej pisał bo mógłbym się zdradzić z niejednego romansu.A czytający ten tekst mógłby mnie skrytykować za wylewność.Nie mniej jednak romans Zygmunta Krasińskiego z Joanną Bobrówną spodobał się.Wielcy tego świata przeżywali piękne romanse,które dzisiaj są upowszechniane dzięki zachowanym pamiętnikom.I Tobie Staszku podziękowanie za piękną historię połączoną z literaturą.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, w głębi duszy jestem romantykiem. Może wpływ na to miało to, że miałem w liceum dobrych nauczycieli polonistów, a potem trzyletnie studium nauczycielskie o kierunku polonistycznym, zanim wzięłem się na Uniwerku za historię razem z Tobą. Moją dewizą było i jest to, że należy się kierować w życiu prawdziwym uczuciem . Myślę, że przy okazji porozmawiamy na ten temat. Dziękuję za jak zwykle ciekawy i szczery komentarz.

      Usuń
  2. Za Atlantykiem:
    www.youtube.com/watch?v=KiaeDX14U1A

    Na żywo-Donald Trump jako Dudniący Grom(Rolling Thunder)
    na uroczystości Dnia Weterana(29 maja).
    www.youtube.com/watch?v=6Rvzuf1NUSQ

    Tylko przejazd tysięcy Riders będzie trwał ok.5 godzin.
    www.youtube.com/watch?v=DPGOrJO07v4


    tribune.com/pk/story/1110571/name-cii-bill-proposes-curbs-women/
    Pozdrawiam


    OdpowiedzUsuń