Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 22 maja 2016

Księżna Daisy o sobie



Pojawiła się ważna informacja o nowym dziele Barbary Borkowy p.t. „Siostry”, książce poświęconej księżnie Daisy von Pless i jej siostrze, wzbogacającej nas w nowe informacje o coraz bardziej bliskiej naszemu sercu ostatniej gospodyni na zamku Książ i stanowiącej znakomite uzupełnienie wcześniejszych wydawnictw poświęconych księżnej i jej rodzinie.

O wcześniejszej, cennej pozycji wydawniczej pisałem już w lutym 2015 roku, co następuje:

Książka „Lepiej przemilczeć. Prywatne pamiętniki Księżnej Daisy von Pless z lat 1895-1914” przełożona z angielskiego przez Barbarę Borkowy była dużym osiągnięciem wydawniczym młodej jeszcze Fundacji Księżnej Daisy von Pless, działającej przy zamku Książ. Po ukazaniu się jej pod koniec 2013 roku, i zaprezentowaniu na spotkaniach promocyjnych w Książu, pojawiły się o tym wydarzeniu pozytywne informacje i recenzje w lokalnych mediach, a potem sprawa jakby przycichła. A szkoda, bo książka jest niewątpliwie osiągnięciem wydawniczym, do czego przyczynił się wydatnie prezes Fundacji Księżnej Daisy von Pless, a zarazem redaktor prowadzący Mateusz Mykytyszyn wraz z prezesem  spółki Zamek Książ, Krzysztofem  Urbańskim. Książka  dużego formatu w twardej oprawie jest wzbogacona w cenne fotografie i przypisy oraz indeks miejsc i nazwisk jak przystało na solidne opracowanie o charakterze historycznym.

Księżna Daisy jest mi  bliska już po lekturze pierwszej części jej pamiętnika „Taniec na wulkanie”, a losy zamku-pałacu Hochbergów w Książu interesowały mnie od dawna. A teraz mamy drugą część, jak widać z cytowanych fragmentów wciągającą w pompatyczny świat życia wyższych sfer jak bajki z tysiąca i jednej nocy. Ale ten świat jest prawdziwy, realny, a w nim ważą się losy wielu narodów i krajów ówczesnej Europy. Warto dodać, że rodzina Hochbergów była jedną z najbogatszych w ówczesnych Niemczech, a mąż Daisy książę  Hans Heinrich XV Hochberg von Pless, bliskim doradcą i totumfackim cesarza niemieckiego.


O swojej książce  "Lepiej przemilczeć "Daisy napisała:

„Jeżeli nie mogę się pochwalić, że żyłam w samym środku wielkich wydarzeń, to z pewnością mogę stwierdzić, że przebywałam w ich orbicie.  Dlatego może to, co myślałam i powiedziałam było więcej niż prywatnym zdaniem. Wszyscy  żywimy nadzieję lub ułudę, że to, kim  jesteśmy i co robimy ma znaczenie. Pragniemy pozostawić po sobie pewien, jakkolwiek skromny, memoriał, który przetrwa próbę czasu i utrzyma o nas pamięć żywą i pachnącą jak kwiat, kiedy nie będzie już na ziemi tych, których znaliśmy i kochaliśmy. Jest to jeden z powodów publikacji mojej następnej książki.”

A jeszcze dalej księżna Daisy von Pless tak oto uzasadnia motywy parafrazy własnego pamiętnika w formie książkowej: „Jedną ze znamiennych i niepodważalnych wartości prowadzonego przeze mnie dziennika, którego kartki przewracam, jest możliwość osądzenia samej siebie na podstawie własnego rejestru wydarzeń” .

O walorach książki pisze Barbara Borkowy we wstępie:

„Wraz ze śmiercią wybitnych osób żyjących w tamtych czasach historycy piszący ich biografie odkryli na nowo pamiętniki księżnej Daisy von Pless, znajdując w nich bezcenne źródło informacji. Jej książki dały im i ciągle dostarczają unikalną wiedzę na temat życia i charakteru ich bohaterów, nie mówiąc o możliwościach przytoczenia anegdot i odtworzenia kolorytu epoki o której wszyscy mamy przeświadczenie, że była niepowtarzalną. To że księżna Daisy, będąc naocznym świadkiem tamtych czasów, pozostawiła nam ich bogatą dokumentację, jest chyba największą po niej spuścizną”.


„Lepiej przemilczeć” Daisy von Pless, to książka która może zachwycać, ale też zdumiewać. W najwyśmienitszych snach o życiu arystokracji nie byłem w stanie wyobrazić sobie tego, o czym opowiada w swym pamiętniku tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, jego autorka.

Jest to po prostu skrupulatny rejestr setek, a może nawet tysięcy podróży po Europie i świecie, nieustannych wizyt na cesarskich, królewskich i magnackich dworach, wykwintnych przyjęć i bali, mnóstwa polowań, regat żeglarskich, wyścigów, na koniec imprez dobroczynnych, ale te ostatnie już tu na miejscu w Książu, Szczawnie-Zdroju, Wałbrzychu, bo obdarowywanie ubogich i ułomnych osób sprawiało księżnej Daisy dużą satysfakcję i przyjemność.

Na kartach książki przewija się liczna plejada najważniejszych ludzi ówczesnej Europy, a nawet i z innych kontynentów, tych wszystkich którzy czynnie uczestniczyli w europejskim życiu wyższych sfer, a udział w tym życiu był filarem arystokratycznego konwenansu. W pamiętnikach Daisy von Pless możemy odnaleźć wzmianki o nieomal wszystkich liczących się w świecie arystokratycznym i dyplomatycznym osobach, nie licząc dworów monarszych, na czele z ich głowami. Oczywiście prym wiodą dwory angielskie, niemiecko - pruskie, austriackie, francuskie, rosyjskie. Dla mniej wytrawnego czytelnika po prostu dwoi się w głowie od nazwisk, tytułów, powinowactw, zwłaszcza gdy korzystamy z pedantycznie sporządzonych przypisów.

Daisy jest osobą, która nigdzie nie może dłużej zagrzać miejsca. Gdyby sporządzić skrupulatnie harmonogram jej wojaży z każdego roku począwszy od 1902 do 1910, to uzbierałoby się na same podróże tysiące kilometrów i setki miejsc pobytu. Nie mówię o przyjęciach, balach, polowaniach, spotkaniach towarzyskich. Europę zjeździła Daisy wzdłuż i wszerz. Wszędzie gdzie się znalazła starała się jak najwięcej zwiedzić i zobaczyć. Oto fragment jej pamiętnika z 9 października  1905 roku:

„Przez ostatnich kilka dni widziałam więcej Berlina, niż kiedykolwiek przedtem. Odwiedziłam kilka cudownych galerii z obrazami; podziwiałam Rubensa o wiele piękniejszego od jego płócien w Galerii Drezdeńskiej. Zatelegrafowałam do Eulenburga po specjalne pozwolenie na zwiedzanie Pałaców Królewskich: Pałacu w Berlinie (nigdy nie oglądałam jego sypialni), Charlottenburga, Nowego Pałacu, Pałacu Miejskiego oraz Sans Souci w Poczdamie. Wszędzie, podejmowani przez królewskich „zarządców”, spędzaliśmy przyjemnie czas”.

Dopiero po 1910 roku następuje regres w światowym życiu Daisy, a jest to skutkiem zmęczenia przychodzącego z wiekiem,  pogarszającej się sytuacji rodzinnej, a także politycznej przed I wojną światową.

Uwagę Czytelników chcę dzisiaj skupić na wydarzeniu z roku 1905, bowiem ilustruje ono dość wyraźnie stosunek księżnej Daisy do Polaków.

Otóż pod koniec października tego roku Daisy wybrała się do Łańcuta na zaproszenie hrabiny  Elżbiety Potockiej. Po drodze zatrzymała się w swoim drugim pałacu, w Pszczynie.

Zamek Pszczyński, jedna z rezydencji zamożnej rodziny Hochbergów, stał się na wiele lat domem dla Angielki, podobnie jak podwałbrzyski Książ. W latach przed I wojną światową, Daisy i jej mąż prowadzili wystawny styl życia pełen dworskich uroczystości, przyjęć, polowań i podróży po świecie. Zarówno Książ jak i Pszczyna były miejscem gościnnym, otwartym dla osób bliskich i znajomych. Wielu przyjaciół Daisy należących do rodzin królewskich i arystokracji europejskiej, włącznie z księżną Elżbietą Potocką (z domu Radziwiłł) – małżonką ordynata łańcuckiego Romana Potockiego, odwiedzało ją na Śląsku. Księżna Elżbieta Potocka (zwana Betką) znała osobiście wielu ludzi z kręgu Daisy.

Księżna Daisy tak oto relacjonuje w swojej książce wrażenia z pobytu, najpierw w Pszczynie, a następnie w Łańcucie:

„Oni tam bardzo mili i prawdziwie ich kocham, ale będąc Niemcami, nie wiedzą jak żyć... Vater zarządził specjalne strzelanie tylko dla mnie i dla siebie, aczkolwiek obecnych było na nim około tuzina Ober-Jagmeisters (nadleśniczych). Zostało tak starannie przygotowane, jakby było dla samego Cesarza. Odstrzeliliśmy dwieście zajęcy i parę innych zwierząt. Każdego ranka jeździłam konno z Anną, rozpędzając rumaki do szaleńczego galopu, z czego ona i  -  ku mojemu zdziwieniu – jadący za nami Ober-coś tam-rittmeister bardzo się cieszyli. Po drodze tutaj spędziłam noc w Solzie z Larischami. Robili wszystko by mnie zatrzymać, ale nie mogłam zostać, bo przyrzekłam stawić się w Łańcucie w oznaczonym dniu i nie chciałam zawiść uprzejmej Betki Potockiej, która odwiedza Książ każdego roku, podczas gdy ja byłam u niej ostatnim razem bardzo dawno temu z Shelagh i wujkiem Patem.
Abstrachując od wszystkiego innego, jest to naprawdę piękny dom ze ślicznymi przedmiotami i kwiatami. Niektórzy myślą, że Polacy są prymitywni. Nie rozumiem dlaczego, ale tak jakoś się utarło na świecie. W rzeczywistości są błyskotliwi i inteligentni, z dobrą znajomością obcych  języków, a ich kobiety są jak Austriaczki tryskające życiem, ubrane w Paryżu i szeroko podróżujące. Łańcut jest zapełniony obrazami i porcelaną przywiezioną przez hrabinę Branicką, której rodzina miała powiązania z Marią Antoniną. Miejsce to jest cudownie utrzymane przez Betkę i jej męża, którzy posiadają zarówno dobry gust jak i pieniądze”.


Już ten drobny fragment z pamiętnika Daisy jest dowodem jej pozytywnego stosunku do Polaków, czego potwierdzenie znajdziemy w innych miejscach książki, a także w losach jej synów w czasach  II wojny światowej. W książce co rusz  znajdujemy przykłady wydawałoby się niebywałego przepychu i komfortu życia ówczesnej arystokracji, jak się okazuje nie tylko angielskiej lub niemieckiej, ale też i polskiej. Można by o nim powiedzieć - „życie jak w Madrycie”. Jak się jednak okazuje to życie wymagało jednak ogromnego hartu i poświęcenia. Podróże wtedy były czasochłonne i męczące. Obowiązujące konwenanse życia dworskiego wymagały ustawicznej czujności i uwagi nad tym co się robi i mówi i cierpliwości w dotrzymywaniu towarzystwa. Mnóstwo czasu pochłaniały zakupy odzieży i strojów, do czego przywiązywano dużą wagę w kręgach towarzyskich. A w ogóle taki styl życia był niezwykle kosztowny. W miarę upływu lat Daisy coraz  wyraźniej  dostrzegała małostkowość i próżność życia arystokracji, niestety nie miała ani sił, ani możliwości, aby się z tego uwolnić.

Nie mniej interesujące niż dramatyczne dzieje rodu Hochbergów z Książa mogą się okazać losy młodszej siostry księżnej Daisy. Wiemy, że Daisy utrzymywała przyjacielskie kontakty z nie mniej od niej  urodziwą  Shelagh, wiemy też  o tym, że jej losy nie były usłane li tylko różami. Pomimo, że siostry bardzo różniły się od siebie w wyglądzie i charakterze, były sobie bardzo bliskie. Często się odwiedzały, razem podróżowały. Młodsza siostra również nie miała szczęścia w miłości. Jej pierwsze dziecko, pięcioletni chłopiec zmarł na skutek choroby. Kiedy Shelagh urodziła córeczkę, mąż nawet nie chciał na nią patrzeć. W konsekwencji, małżeństwo to zakończyło się rozwodem. 

Czego jeszcze dowiemy się o Daisy i Shelagh  w „Siostrach” Barbary Borkowy? Oto jest pytanie. Odpowiedź na nie znajdziemy w nowej książce, do przeczytania której gorąco zachęcam. 

24 czerwca b.r. na zamku Książ będzie miała miejsce premiera książki "Siostry" autorstwa Barbary Borkowy o Daisy von Pless i Shelagh Westminster. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Fundacji Księżnej Daisy von Pless i będzie do nabycia zarówno na zamku  jak i w wałbrzyskich księgarniach.

2 komentarze:

  1. Witam! Bardzo dobra recenzja zarówno wspomnień Daisy von Pless jak również książki pBarbary Borkowy 'Siostry"Tylko Ty tak pięknie umiesz zachęcić do kupna tej książki.Jak czas mi pozwoli to zjawię się na zamku 24 czerwca aby zakupić pozycję tak przez Ciebie rekomendowaną.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku, widzę że dzień świąteczny zacząłeś "po bożemu" m. in. od lektury mojego blogu, Bóg i historia Ci tego nie zapomną, zwłaszcza że odnosisz się do mojego pisania tak przyjaźnie. Jak dobrze pójdzie, to może spotkamy się w Książu na promocji książki, a Twoja obecność byłaby ze wszech miar pożyteczna i swiadczyła o pozytywnych skutkach seminarium w Krzyżowej. Pozdrawiam !

      Usuń