Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 31 października 2012

Zapomniany kamień





 Jest takie miejsce pod Świerkami, niewielkiej wsi w gminie Nowa Ruda, gdzie 15 lutego 1807 roku w czasie wojen napoleońskich doszło do bitwy pomiędzy oddziałem pruskim dowodzonym przez mjr Stőssela, a wojskami bawarskimi wchodzącymi w skład armii napoleońskiej gen Lefebrve. Prusacy zostali zmuszeni do ucieczki za granicę czeską, ale tam  Austriacy rozproszyli oddział i wzięli większość żołnierzy do niewoli.
Bitwa miała miejsce w przełęczy pod Słoneczną Kopą, gdzie dziś znajduje się duży kamieniołom, a wówczas była tu niewielka wieś Granicznik (Markgrund), po której zostało obecnie tylko kilka domów. Stoczona potyczka miała istotne znaczenie militarne, bowiem zmusiła Prusaków do opuszczenia tej części hrabstwa kłodzkiego.
Po bitwie na granicy ustawiono kamień pamiątkowy, który w 1895 roku  zastąpiono nowym pomnikiem. Jego resztki widoczne są do dzisiaj. Przy pomniku odtąd odbywały się rocznicowe obchody kombatanckie, także w okresie międzywojennym.
Turyści podążający tędy uczęszczanym dość często zielonym szlakiem granicznym do Włodowic i Nowej Rudy mogą bez trudu odnaleźć pamiątkowy kamień, lecz nie jest łatwo zorientować się o jego znaczeniu.
Trudno się dziwić, że kamień nie spełnia już obecnie swojej roli, choć dla nas Polaków kampania napoleońska w 1807 roku jest ważna. Przyniosła ona w ostatecznym efekcie odzyskanie niepodległości przynajmniej na skrawku dawnego państwa polskiego, w wyniku utworzenia przez Napoleona Księstwa Warszawskiego.


Podobny do kamienia los spotkał wieś Granicznik położoną malowniczo w Górach Suchych na wysokości 610-650 m. npm. pomiędzy Leszczyńcem, a Słoneczną Kopą. Z jej terenu roztacza się rozległy widok na przeciwległe Góry Sowie. Dziś ten przysiółek  przynależny do wsi Świerki jest wyludniającą się osadą. Pozostało zaledwie kilka domów Nie ma do niej nawet dojazdu utwardzoną drogą. Praktycznie utraciła już swoją nazwę, którą można jeszcze spotkać na szczegółowych mapach tego terenu.
Tę samą nazwę,  Granicznik, nosi jeszcze szczyt góry (801 m. npm.) dobrze znanej turystom pieszym i mieszkańcom Łomnicy, położonej w sąsiedztwie Ruprechtickiego Szpiczaka, a więc na granicy z Czechami.
Wieś Granicznik powstała dość późno w drugiej połowie XVIII wieku, jako kolonia Świerków w dobrach barona von Stillfrieda z Nowej Rudy. Od początku była osadą tkaczy. Na początku mieszkało tu 17 zagrodników, w tym 12 tkaczy. Rozwijała się nadzwyczaj prędko i z początkiem XIX wieku podwoiła swoją liczebność. Wówczas to stała się sceną  potyczki bitewnej, o której wspominam na wstępie. Sama bitwa nie spowodowała  większych zniszczeń i nie zahamowała rozwoju wsi. W 1840 roku liczba domów wzrosła do 40. We wsi była gorzelnia, pracowało też 21 krosien bawełnianych i 15 lnianych, a więc wszyscy mieszkańcy utrzymywali się z tkactwa chałupniczego. Dopiero rozwój przemysłu włókienniczego skutkiem mechanizacji tkalni i przędzalni i uruchomienia dużych fabryk włókienniczych w pobliskiej Nowej Rudzie i Głuszycy pociągnęły za sobą w drugiej połowie XIX wieku zubożenie i wyludnienie wsi.
Po II wojnie światowej i wysiedleniu ostatnich niemieckich gospodarzy wieś opustoszała. Nie było amatorów skłonnych osiedlić się w tej głuszy. Z biegiem czasu uratowało się 6 gospodarstw rolnych, ale nie ma tu korzystnych warunków glebowo-klimatycznych do rozwoju rolnictwa. W miarę upływu czasu wieś Granicznik tak samo jak kamień pamiątkowy przechodzą w zapomnienie.
Dlaczego więc o tym wszystkim piszę? Bo sądzę, że warto o tym wiedzieć. Znacznie lepiej czujemy się na szlaku turystycznym, jeśli wiemy o tym, co spotykamy po drodze jak najwięcej. Dobrze też pamiętać mimo upływu czasu i pielęgnować miejsca, w których historia odegrała swą nieprzeciętną rolę. Zupełnie inaczej spojrzymy na przełęcz pomiędzy Leszczyńcem, a Słoneczną Kopą wiedząc, że jest to miejsce, w którym kwitło nie tak dawno burzliwe życie wiejskie, a w dodatku miejsce to zapisało się na kartach historii.

2 komentarze:

  1. Historia wioski Granicznik przypomina mi bardzo los wioski Euledorfel w Górach Sowich.Kiedy latem tego roku schodziłem zielonym szlakiem i mijałem schronisko”Sowa”(Marysieńka),przypomniałem sobie jak dawno,dawno temu przychodziłem tu we wrześniu na Zloty Ziemniaczane organizowane przy tym schronisku,było zawsze bardzo dużo młodzieży.
    Wówczas istniało jeszcze kilkanaście zabudowań:Krystynka,Grzybek,Grażyna,ZHP i najpiękniejsze w Górach Sowich-Mullermaxbaude,były boiska i basen.Jednak dzieło zniszczenia zostało dokonane i pozostał tylko betonowy herb Szczecina i ruiny które powoli i nieubłaganie pochłania natura.Teraz nastała trochę smutna cisza przerywana śpiewem ptaków i rozmową rzadko przechodzących tędy turystów i trochę brak wesołego gwaru młodych ludzi.Niedaleko”znajdował”się pamiątkowy kamień z datą 1886,ale o nim w innym komentarzu do Pana interesujących wpisów.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamień, o którym pisze pan w tekście pełni podwójną rolę - miał przypominać o potyczce a także wyróżniać w terenie grób poległych żołnierzy pruskich i bawarskich (ok 40 osób). Także przy pomniku rozegrała się kulminacja potyczki - walka na bagnety o dwa działa i wóz amunicyjny. Bawarczycy rozpoczęli atak od zastrzelenia koni w zaprzęgu obu dział, by w chwilę potem przejść do natarcia na bagnety. Pierwsze natarcie zostało odparte, ale przy drugim ataku pruscy kanonierzy mogli jedynie własną piersią zasłonić działa (brak amunicji). Ci, który ocaleli ratowali się ucieczką na przeciwną stronę granicy. Owe dwie armaty zostały wpisane na stan oddziału który je zdobył - w kilka dni później miały się pysznie prezentować na paradzie we Wrocławiu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń