Jest takie miejsce pod Świerkami, niewielkiej wsi w gminie
Nowa Ruda, gdzie 15 lutego 1807 roku w czasie wojen napoleońskich doszło do bitwy pomiędzy oddziałem pruskim
dowodzonym przez mjr Stőssela, a wojskami bawarskimi wchodzącymi w skład armii
napoleońskiej gen Lefebrve. Prusacy zostali zmuszeni do ucieczki za granicę
czeską, ale tam Austriacy rozproszyli
oddział i wzięli większość żołnierzy do niewoli.
Bitwa miała miejsce w przełęczy
pod Słoneczną Kopą, gdzie dziś znajduje się duży kamieniołom, a wówczas była tu
niewielka wieś Granicznik (Markgrund), po której zostało obecnie tylko kilka
domów. Stoczona potyczka miała istotne znaczenie militarne, bowiem zmusiła
Prusaków do opuszczenia tej części hrabstwa kłodzkiego.
Po bitwie na granicy ustawiono kamień pamiątkowy, który w 1895 roku zastąpiono nowym pomnikiem. Jego resztki
widoczne są do dzisiaj. Przy pomniku odtąd odbywały się rocznicowe obchody
kombatanckie, także w okresie międzywojennym.
Turyści podążający tędy
uczęszczanym dość często zielonym szlakiem granicznym do Włodowic i Nowej Rudy
mogą bez trudu odnaleźć pamiątkowy kamień, lecz nie jest łatwo zorientować się
o jego znaczeniu.
Trudno się dziwić, że kamień nie
spełnia już obecnie swojej roli, choć dla nas Polaków kampania napoleońska w
1807 roku jest ważna. Przyniosła ona w ostatecznym efekcie odzyskanie
niepodległości przynajmniej na skrawku dawnego państwa polskiego, w wyniku
utworzenia przez Napoleona Księstwa Warszawskiego.
Podobny do kamienia los spotkał wieś Granicznik położoną malowniczo w
Górach Suchych na wysokości 610-650
m. npm. pomiędzy Leszczyńcem,
a Słoneczną Kopą. Z jej terenu roztacza się rozległy widok na przeciwległe
Góry Sowie. Dziś ten przysiółek przynależny do wsi Świerki jest wyludniającą
się osadą. Pozostało zaledwie kilka domów Nie ma do niej nawet dojazdu
utwardzoną drogą. Praktycznie utraciła już swoją nazwę, którą można jeszcze
spotkać na szczegółowych mapach tego terenu.
Tę samą nazwę, Granicznik, nosi jeszcze szczyt góry (801 m. npm.) dobrze znanej
turystom pieszym i mieszkańcom Łomnicy, położonej w sąsiedztwie Ruprechtickiego
Szpiczaka, a więc na granicy z Czechami.
Wieś Granicznik powstała dość późno w drugiej połowie XVIII wieku,
jako kolonia Świerków w dobrach barona von Stillfrieda z Nowej Rudy. Od
początku była osadą tkaczy. Na początku mieszkało tu 17 zagrodników, w tym 12
tkaczy. Rozwijała się nadzwyczaj prędko i z początkiem XIX wieku podwoiła swoją
liczebność. Wówczas to stała się sceną
potyczki bitewnej, o której wspominam na wstępie. Sama bitwa nie spowodowała większych zniszczeń i nie zahamowała rozwoju
wsi. W 1840 roku liczba domów wzrosła do 40. We wsi była gorzelnia, pracowało
też 21 krosien bawełnianych i 15 lnianych, a więc wszyscy mieszkańcy
utrzymywali się z tkactwa chałupniczego. Dopiero rozwój przemysłu
włókienniczego skutkiem mechanizacji tkalni i przędzalni i uruchomienia dużych
fabryk włókienniczych w pobliskiej Nowej Rudzie i Głuszycy pociągnęły za sobą w
drugiej połowie XIX wieku zubożenie i wyludnienie wsi.
Po II wojnie światowej i
wysiedleniu ostatnich niemieckich gospodarzy wieś opustoszała. Nie było
amatorów skłonnych osiedlić się w tej głuszy. Z biegiem czasu uratowało się 6
gospodarstw rolnych, ale nie ma tu korzystnych warunków glebowo-klimatycznych
do rozwoju rolnictwa. W miarę upływu czasu wieś
Granicznik tak samo jak kamień pamiątkowy przechodzą w zapomnienie.
Dlaczego więc o tym wszystkim
piszę? Bo sądzę, że warto o tym wiedzieć. Znacznie lepiej czujemy się na szlaku
turystycznym, jeśli wiemy o tym, co spotykamy po drodze jak najwięcej. Dobrze też
pamiętać mimo upływu czasu i pielęgnować miejsca, w których historia odegrała
swą nieprzeciętną rolę. Zupełnie inaczej spojrzymy na przełęcz pomiędzy
Leszczyńcem, a Słoneczną Kopą wiedząc, że jest to miejsce, w którym kwitło nie
tak dawno burzliwe życie wiejskie, a w dodatku miejsce to zapisało się na
kartach historii.
Historia wioski Granicznik przypomina mi bardzo los wioski Euledorfel w Górach Sowich.Kiedy latem tego roku schodziłem zielonym szlakiem i mijałem schronisko”Sowa”(Marysieńka),przypomniałem sobie jak dawno,dawno temu przychodziłem tu we wrześniu na Zloty Ziemniaczane organizowane przy tym schronisku,było zawsze bardzo dużo młodzieży.
OdpowiedzUsuńWówczas istniało jeszcze kilkanaście zabudowań:Krystynka,Grzybek,Grażyna,ZHP i najpiękniejsze w Górach Sowich-Mullermaxbaude,były boiska i basen.Jednak dzieło zniszczenia zostało dokonane i pozostał tylko betonowy herb Szczecina i ruiny które powoli i nieubłaganie pochłania natura.Teraz nastała trochę smutna cisza przerywana śpiewem ptaków i rozmową rzadko przechodzących tędy turystów i trochę brak wesołego gwaru młodych ludzi.Niedaleko”znajdował”się pamiątkowy kamień z datą 1886,ale o nim w innym komentarzu do Pana interesujących wpisów.Pozdrawiam.
Kamień, o którym pisze pan w tekście pełni podwójną rolę - miał przypominać o potyczce a także wyróżniać w terenie grób poległych żołnierzy pruskich i bawarskich (ok 40 osób). Także przy pomniku rozegrała się kulminacja potyczki - walka na bagnety o dwa działa i wóz amunicyjny. Bawarczycy rozpoczęli atak od zastrzelenia koni w zaprzęgu obu dział, by w chwilę potem przejść do natarcia na bagnety. Pierwsze natarcie zostało odparte, ale przy drugim ataku pruscy kanonierzy mogli jedynie własną piersią zasłonić działa (brak amunicji). Ci, który ocaleli ratowali się ucieczką na przeciwną stronę granicy. Owe dwie armaty zostały wpisane na stan oddziału który je zdobył - w kilka dni później miały się pysznie prezentować na paradzie we Wrocławiu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń