Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 1 listopada 2012

O czymże dumać 1 listopada, w ten dzień żałobny




Niobe, Abraham Bloemert, 1591

Niobe, Ruchhoft Plau Neusterlitz
 Wiem, że nie jest to dzień właściwy do zachwytów nad pięknem otaczającego nas świata przyrody. Nie jest to dzień do dzielenia się swymi fascynacjami nad dziełami, które stworzyła ręka ludzka. Nie jest to dzień pogodny, nawet wtedy, gdy zaświeci słońce. Nie jest to święto Wszystkich Świętych, bo wtedy powinniśmy się radować ich życiem, które okazało się tak miłe Bogu, że pozwoliło ich wynieść na ołtarze. A my tymczasem w tym dniu Wszystkich Świętych gromadzimy się kto tylko żyw na cmentarzach, by tam na grobach naszych bliskich układać kwiaty,  rozpalać znicze i szeptać słowa modlitwy.
Zostawmy jednak tą rozbieżność liturgiczną jako mniej ważną na boku. Ważne jest to, że jest taki dzień, w którym niewielu z nas pozostaje w domu. Udajemy się na cmentarz, bo trzeba przynajmniej raz w roku oddać cześć, tym którzy odeszli.


Dzień 1 listopada nie jest też dniem, w którym mogę się spodziewać, że znajdą się tacy „frustraci”, którzy zdecydują się, by zajrzeć do mojego blogu. Jeżeli tak się stanie, to chcę zaproponować odrobinę dobrej poezji i w podzięce przypomnieć parę przejmujących strof z jednego z najpiękniejszych poematów, jakie znam, a poświęconego tragicznym losom nieszczęsnej matki, którą bogowie Olimpu za to, że się chełpiła swymi dziećmi pokarali najokrutniej jak tylko można sobie wyobrazić, zabijając na jej oczach z łuku jej siedmiu synów i siedem córek.
Oczywiście, była to bogini Niobe, córka okrutnego Tantala, żona Amfiona, króla Teb, z którym miała tak liczną gromadę dzieci. Na widok tego mordu Niobe zamarła z przerażenia, robiła wrażenie jakby straciła zmysły. Zeusa ogarnęła litość, więc by nie cierpiała więcej, umieścił ją na górze Sypilos i zamienił w skałę, a z jej oczu spływały strumieniem łzy. Odtąd Niobe stała się symbolem matki boleściwej, uosobieniem wszystkich innych matek doświadczonych tak okrutnie przez los.
Konstanty Ildefons Gałczyński zachwycił się marmurową głową Niobe, która szczęśliwym trafem znalazła  się w Muzeum w Nieborowie. Posąg Niobe postawili Rzymianie w czasach średniowiecznych w Bizancjum, ale po wkroczeniu do miasta Mahometa II statuę powalono na ziemię i głowa odłupała się. Odnaleziona po latach na brzegu Morza Azowskiego przez ekspedycję uczonych carowej Katarzyny II dostała się w XVIII wieku w ręce rodziny Radziwiłłów.

Niobe, Charles Gabriel Lemonnier, 1770

 Oto wybrane fragmenty czteroczęściowego poematu „Niobe” K.I. Gałczyńskiego:

Uwertura:

Nieforemna, niewesoła
dzień i noc nad brzegiem morza
stoi w skałę przemieniona

biedna córa Tantalowa
biedna żona Amfiona
Niobe, nieszczęsna rodzica –

siedmiu synów, siedem córek
Diana z Apollonem z łuku
rozstrzelali jej o świcie.

Wokół pustka bezroślinna
żadnych świateł elektrycznych
na kamieniu stoi kamień.

Niebo patrzy zimno w Niobe,
ciemna chmura błyska spodem
woda kamień ochlapuje…

Stoi Niobe z wielką głową
śnieg nad głową zakołował
głową żony muzykanta

głową żony Amfionowej,
głową córy Tantalowej
tyle śniegu na powiekach

Nie padają łzy kamienne,
nie rozświeca się poranek,
tylko mewy wrzeszczą.

Mała fuga

Jaki wiatr, jaki los cię porwał
Europy drogami na postrzał?
Kto cię w ręku miał, kto cię podziwiał,
Najpiękniejsza z głów słowiańsko-grecka?

Kto cię woził w karecie przez zaspy?
Kto morzami ciągnął na dnie kufra?
Jaki biskup urwał „Pater Noster”,
by zapatrzyć się w ciebie jak w obraz?

Świadkiem byłaś, głowo,  jakim zbrodniom?
W jakich krajach, państwach, w której stronie?
Jaki łotr w nos ci błyskał pochodnią,
W nos twój piękny jak słoneczny promień?

Może właśnie Tycjan w noc wenecką
patrząc w ciebie oszalał z zachwytu
i od stołu wstał i na szyderstwo
włosy twoje przybrał w wianek z mirtu?

Wielka głowo, wielkiego posągu
Jaka burza? Majowa? Śniegowa?,
By przez Morza Czarnego szmaragdy
Płynąc, gwiazdą spaść na brzeg Azowa?

Nieborów
Duży koncert skrzypcowy

Jest lampa na łańcuchach, co dotknięta skrzypi,
kobieta z parą rogów i ogonem rybim,

zowią ją meluzyną, czasem bergamaską,
pod stropem nad cieniami jakby płynie płasko

i światłami przemawia jak słowami człowiek.
Właśniem pod taką lampą siedział w Nieborowie,

W twarz Niobe zapatrzony. Niobe z Nieborowa.
iskry od meluzyny biegły wzdłuż belkowań

i listopad nadchodził w zabłoconych butach,
z liściem klonu we włosach,
z resztką słońca w sercu….

Zacząłem w Nieborowie po pokojach brodzić
i od Niobe odchodzić i znów do niej schodzić,

Powracać i uciekać przez korytarz przykry,
Meluzyna w twarz Niobe upuszczała iskry,

Z choinki Beethovena cacka spadające,
które Chopin pozbierał i przemienił w słońce…


 To tylko drobne wycinki poematu, w którym wzniosły nastrój i nadzwyczajna melodyjność splotły się z głęboką refleksją nad tragicznym losem nieszczęsnej bogini Niobe, matki boleściwej, pokaranej z bezwzględnym okrucieństwem przez swoich bliźnich z Olimpu. Mitologia grecka jest cyniczna i bezlitosna, świat bogów nie daje ani schronienia ani nadziei - i zapewne dlatego jest tak przejmująco prawdziwa. Ludzie skazani są na samych siebie, muszą podejmować rozpaczliwe decyzje, odpowiadać na pytania, na które nie ma odpowiedzi i rozwiązywać problemy, które nie mają rozwiązania. Tragedia mogła narodzić się tylko w Grecji.
Przytoczyłem tylko drobne fragmenty poematu, który jak wielki koncert symfoniczny brzmi mi w uszach, kiedy tylko pomyślę o niegodziwościach tego świata. Wracam do tych strof już z pięćdziesiąt lat i podobnie jak przejmujący szlagier  „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena, mogę czytać i słuchać bez końca. Są doskonałe dzieła wielkich artystów, dzięki którym życie staje się łagodniejsze, piękniejsze i wartościowsze. To jest właśnie odpowiedź na pytanie o potrzebę sztuki  Myślę, że w takim dniu jak 1 listopada warto też o tym pomyśleć.

Fot. z internetu

6 komentarzy:

  1. Dziękuję za poezję. Nie jestem frustratką, ale zaglądnęłam do Pana bloga. Na grobach moich bliskich zabłyśnie światełko, bo cóż oni winni, że w poszukiwaniach prawdy odeszłam z Kościoła. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten epitet "frustrat" użyłem w cudzysłowie i nie jest użyty w znaczeniu pejoratywnym, lecz żartobliwym. Jestem ogromnie wdzięczny za zaglądnięcie do mojego blogu i za komentarz.Mało jest takich osób, które potrafią się do tego przyznać,że można poszukiwać prawdy poza Kościołem. A na groby bliskich można iść z potrzeby serca. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak zaglądają i czytają, nawet 1 listopada. Wzbogaciłeś moje myśli, dziękuję. We wtorek byłam ze swoimi bliskimi, którzy odeszli, na głuszyckim cmentarzu. Jakiż ONI mają piękny widok!
    Pozdrawiam swoim wierszem, bez tytułu:

    ***
    W czarnej płycie
    na cmentarzu
    odbija się drzewo.
    Drzewo idzie z niebem
    donikąd.

    Na próżno paleta barw,
    gdy obraz powstaje
    z odbicia.

    - Namaluj mamie
    światło księżyca
    w pogodny dzień.

    Namaluj niebo,
    w którym jesteś.


    Aut. Romana Więczaszek

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję Romo za ten bardzo piękny i bardzo wzruszający wiersz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czym człowiek starszy tym częściej szuka odrobiny wyciszenia ja znajduję te chwile nad grobami bliskich mi ludzi którzy już niestety odeszli,ale zawsze mam czas aby przeczytać pana bloga .Pozdrawiam Teresa N .

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję Tereso za wierne towarzyszenie mojej "twórczości" już od samego początku. Gorąco pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń