Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 29 października 2012

Dwa kroki na Górny Śląsk


odlatują jak wspomnienia

To moje osobiste wrażenie, to zakodowany w pamięci obraz z niedalekiej przeszłości lat 60-tych i 70-tych, potwierdzony późniejszymi pobytami. Oglądane wówczas ze zdziwieniem skupisko osiedlowe typowych familoków i budynków publicznych z charakterystycznymi konstrukcjami kopalnianych szybów i zabudowań fabrycznych przenosiło mnie nieodparcie na Górny Śląsk. Tak jakbym się znalazł na górniczym osiedlu Bytomia, Będzina, Knurowa. A przecież  to Śląsk Dolny, niedaleko Kamiennej Góry i Wałbrzycha, u podnóża Sudetów Środkowych, dawniej odrębne miasteczko, potem osiedle, dziś część miasta Boguszowa, który po jego wcieleniu  wzbogacił się o drugi człon swojej nazwy  -  Gorce. Dziś mówimy Boguszów-Gorce i tym sposobem udało się zachować nazwę Gorc, dawnego samodzielnego organizmu administracyjnego.

Niemieckie Rothenbach in Schleisen, powojenne Piastowo, a potem Gorce w północno-zachodniej części aglomeracji Boguszowa-Gorc, leży w dolinie Czerwonego Strumienia, powyżej jego ujścia do Lesku, u stóp samoistnego Mniszka, a nieco dalej Chełmca. Byłaby to tętniąca życiem osada leśna i rolnicza, a nawet letniskowa z uwagi na korzystne położenie w górach na odwiecznym szlaku handlowym, gdyby nie wkroczyło tu z rozmachem górnictwo węgla kamiennego na zboczach Mniszka. A stało się to już w połowie XVIII wieku. Z końcem tego wieku z połączenia kilku mniejszych szybów powstała duża kopalnia „Gustaw”, stanowiąca własność barona von Dyherrn-Czettritza, a udziałowcem drugiej, najstarszej z kopalni „Klara” był  oczywiście hrabia Rzeszy von Hochberg z Książa. Z biegiem czasu zmieniali się właściciele kopalni, ale byli nimi czołowi potentaci przemysłowi na Dolnym Śląsku.. Sprzyjało to ustawicznemu rozwojowi górnictwa w tej części regionu wałbrzyskiego. Kopalnia „Gustaw” na początku XX wieku dawała ok. 250 tys. ton węgla, podobnie „Klara”. W Gorcach rozwinęło się też koksownictwo. W ciągu 50 lat pomiędzy 1870 a 1920 liczba mieszkańców Gorc zwiększyła się dziesięciokrotnie. Było to najszybciej rozwijające się osiedle na Śląsku. Do jego rozwoju przyczyniło się przeprowadzenie w 1867 roku linii kolejowej, zelektryfikowanej w 1917 roku.
W okresie międzywojennym Gorce były dużym osiedlem górniczym. Niestety znany w historii kryzys gospodarczy przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku spowodował unieruchomienie kopalni w Gorcach. Dopiero w czasie wojny w 1943 roku uruchomiono ponownie zatopioną wcześniej kopalnię „Gustaw” jako część kopalni „Glűckauf” na Sobięcinie.

Po 1945 roku Gorce pozostały osadą górniczą, a w 1954 roku otrzymały oficjalnie prawa osiedla. Obie dawne kopalnie „Gustaw” i „Klara” stanowiły teraz część kopalni „Victoria” na Sobięcinie jako szyb „Witold”. Skutkiem tego osiedle rozwijało się prężnie, pielęgnując tradycje górnicze i zachowując swój gwarecki klimat. Dopiero kryzys lat 90-tych przyniósł ze sobą krach górnictwa węglowego, a w dalszej kolejności postępujące bezrobocie i upadek instytucji kulturalnych i usługowych. Górnicze osiedle Gorce zostało pozbawione swych korzeni. Stało się czymś w rodzaju skansenu, mogłoby w całej swej krasie przekształcić się w muzeum tradycji górniczych Zagłębia Węglowego na Dolnym Śląsku.
Gorce oczywiście nie umarły, powoli lecz z determinacją starają się ratować dawny image przemysłowego osiedla. Do Gorc wkracza nowoczesność, ale tradycje górnicze są pielęgnowane. Nie umarła „Barburka”, bo żyją jeszcze górnicy-emeryci, lokalna placówka kultury, biblioteka osiedlowa, wciąż podtrzymuje zwyczaj organizacji „babskiego combra”, z którego słyną Gorce na ziemi wałbrzyskiej.
Warto przyjechać do Gorc, by odświeżyć wspomnienia dawnej świetności osiedla i pooddychać tym niepowtarzalnym klimatem górniczych familoków. Tylko że wczesnym rankiem nie zobaczymy już śpieszących na szychtę gwareckich kamratów, najwyżej starsze kumoszki podążające na wczesną mszę w zabytkowym Kościele Zesłania Ducha Świętego, pamiętającym podniosłe procesje z górniczą orkiestrą i z asystą paradnych górników w świątecznych mundurach z peletonami. „Dawne życie poszło w dal”… Ech, łza się o oku kręci !

3 komentarze:

  1. ...POZDRAWIAM.......i nadal " dobrego pióra " :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo interesujący opis miasta które ma bardzo podobną historię do bliskiej mi Nowej Rudy.Przemysł górniczy był dla tutejszych mieszkańców głównym źródłem
    utrzymania,ale przemysł górniczy upadł a zabudowania zrównano z ziemią.
    Będąc we Francji i Belgii zwróciłem uwagę na to,że tam wszystko wygląda tak
    jakby w każdej chwili miało ruszyć wydobycie.
    Aż się ciśnie na usta francuskie”sacreblue”.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mi Irku, że zaglądasz do mojego blogu, myślę że mamy bliskie sobie zainteresowania. Dziękuję za pozdrowienia, także "to lubię" na facebooku.

    Rzeczywiście Henryku, jak człowiek pojeździ po zachodniej Europie i wróci do kraju, chce się kląć. Nasza zabawa w wolność i demokrację potrzebuje nowego Orwella, żeby ją opisał. Myślę, że Bareja też miałby pole do popisu.Przykre jest, że to nie jest wcale do śmiechu. Jeżeli istnieje Diabeł, to właśnie on wymyślił polską demokrację ! Dziękuję za komentarz !

    OdpowiedzUsuń