Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 17 maja 2012


Gdyby żył dzisiaj ?


droga do wolności

niezłomni
 „Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznie przestałby być durniem. Z tego wniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośród ludzi pewnych, że nie są durniami” – oto jedna z błyskotliwych  „złotych myśli” idola polskiej publicystyki powojennej, bezdyskusyjnego autorytetu moralnego, wybitnego krytyka literackiego i muzycznego, autora książek i kompozytora, Stefana Kisielewskiego.

Stefan Kisielewski (1911-1991) - pisarz, kompozytor, krytyk muzyczny, publicysta, nazywany pierwszym felietonistą Rzeczpospolitej. Przez 45 lat publikował felietony w „Tygodniku Powszechnym”, podpisując się po prostu: Kisiel. W latach 1957-1965 był posłem na Sejm PRL z ramienia koła poselskiego Znak (obok Tadeusza Mazowieckiego, Jerzego Zawieyskiego oraz Stanisława Stommy).

Był autorem m.in.: powieści „Sprzysiężenie", „Zbrodnia w dzielnicy północnej", „Widziane z góry"; szkiców muzycznych: „Gwiazdozbiór muzyczny"; zbiorów felietonów: „Rzeczy małe, 100 razy głową w ścianę", „Materii pomieszanie"; oraz najsłynniejszych: „Abecadła Kisiela" i „Dzienników".
W 1990 roku ustanowił nagrodę swojego imienia (Nagroda Kisiela), która przyznawana jest do dziś (wśród laureatów m.in.: Władysław Bartoszewski, Jerzy Waldorff, Jerzy Giedroyć, ks. Józef Tischner, Lech Wałęsa, Stanisław Tym, Jan Nowak-Jeziorański).

Był niewątpliwie jednym z najniezwyklejszych ludzi, jakich przyszło mi w życiu spotkać. Pełen sprzeczności – były w nim bowiem złośliwość i dobroć, przyjaźń i życzliwość, dokuczliwość i przekora, błyskotliwa inteligencja oraz zdecydowane poglądy w sprawach publicznych. Kisiel był nieprzewidywalny”  -  Władysław Bartoszewski.

stoimy w miejscu ?

Stefan Kisielewski – Kisiel, to pisarz, którego warto nadal czytać i czerpać wzory. Jego twórczość jest wyrazem antagonistycznej postawy w stosunku do ustroju komunistycznego, narzuconego Polsce siłą,  jest nie tylko protestem, ale próbą walki politycznej z systemem totalitarnym, który ogranicza wolność człowieka i jego prawa obywatelskie. Przez 45 lat publikował felietony w „Tygodniku Powszechnym”, podpisując się po prostu: Kisiel. Jego bezkompromisowa postawa naraziła go wielokrotnie na represje komunistycznych władz, łącznie z pobiciem przez tak zwanych "nieznanych sprawców".
Twórczość publicystyczna Kisielewskiego nacechowana była duchem pragmatyzmu i liberalizmu a jednocześnie – biorąc pod uwagę czasy w jakich przyszło mu żyć – była wybitnie niepokorna.
Stefan Kisielewski to jedna z najbarwniejszych powojennych osobistości w Polsce i niekwestionowany autorytet moralny. Jego przypadająca na okres PRL działalność publiczna obejmowała twórczość kompozytorską, literacką, publicystyczną i dziennikarską; był też działaczem społecznym i politycznym.
Cenię sobie Kisiela za umiejętność dostrzegania i obnażania absurdów w życiu politycznym i społecznym PRL-u, za odwagę i bezkompromisowość w dążeniu do wolności słowa i praw obywatelskich, a ponadto jest on prawdziwym mistrzem w stosowaniu tej wymagającej olbrzymiej wiedzy i mądrości formy publicystycznej jaka jest felieton.

A oto inne z jego „złotych myśli”, każda warta zapamiętania jako drogowskaz wskazujący jak patrzeć na otaczający nas świat i życie:

„Dążenie jest ważniej­sze niż osiągnięcie, bo jest ruchem, pod­czas gdy osiągnięcie to stagnacja”

„Okrągłe rocznice są nonsensem – wynikają z przypadkowego stosowania systemu dziesiętnego”

„Pieniądze szczęścia nie dają, lecz każdy chce to sprawdzić osobiście”

„Polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby”

„Powstanie Warszawskie nie było aktem dojrzałej męskości: było aktem zniecierpliwienia, młodzieńczej niepowściągliwości. I dlatego przyniosło szkodę podstawowemu aksjomatowi patriotyzmu, jakim jest istnienie narodu ponad wszystko. Walka o honor kosztem 30 proc. polskiego potencjału kulturalnego i gospodarczego była poniekąd aktem psychicznego egoizmu, krótkowzroczności, nieopanowania i – nieprzemyślenia”

„Sto­sowa­nie przy­musu wy­nika z niewiary w argumentację”. 

„Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności nieznane w żadnym innym ustroju”. Chodzi tutaj o trudności, które socjalizm sam sobie stwarzał.

Dzisiaj nie mamy już socjalizmu, ale trudności, które sami sobie stwarzamy wciąż są domeną naszego życia politycznego i gospodarczego. Dlatego tez czytając Kisiela zadaję sobie pytanie, co by on powiedział, gdyby żył dzisiaj, obserwując bezsensowną, bezpardonową wojnę polityczną w łonie własnego obozu „solidarnościowego”, widząc z jednej strony potrząsającego wciąż szabelką na prawo i lewo, niewyczerpanego w dążeniu do władzy prezesa, a z drugiej robiącego wrażenie, że posiadł wszystkie rozumy premiera? Jaka szkoda, że wielki umysłem Kisiel nie może się już odezwać, nie może napisać kolejnego „Abecadła”.
Może poskromiłoby ono polityków „w gorącej wodzie kąpanych”, a także tych, którym wydaje się, że przewodząc jakiejś licznej grupie społecznej są od razu reprezentantem całego narodu i mogą robić co chcą 

Fot. Jakuba Bortnika i Roberta Janusza, podpisy autora blogu.

2 komentarze:

  1. "Dzisiaj nie mamy już socjalizmu"
    Tu się nie zgodzę. Mamy, ale z trochę inną, bardziej litościwą twarzą i bez nazwy wprost. Jak inaczej nazwać sytuację, gdy ponad 70% dochodu zostaje nam zabrane, bo ktoś lepiej wie jak wydać zarobione przez nas pieniądze?
    Kisiel miałby niewątpliwie cały czas dobrą pożywkę...

    Pozdrawiam po lekturze połowy "Dzienników", niestety, ciągle brakuje czasu na resztę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Już miałem napisać, że o tym podziale decydują demokratycznie wybrani nasi reprezentanci, ale się złapałem za język, bo o fikcji demokratycznych wyborów
    już pisałem w moim blogu. W tej materii też niewiele się zmieniło w porównaniu do PRL-u, m. in. ustalanie przez partyjnych kolesiów kolejności na lisach wyborczych, albo podział małych gmin na okręgi wyborcze, w rezultacie wyborca zamiast decydować o całości składu rady gminnej, decyduje o wyborze jednego lub wyjątkowo dwóch radnych. Mądrzy mówią "szkoda zelówek" i nie idą wcale na wybory.
    Dziękuję za ciekawą uwagę i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń