Wałbrzyski korkociąg
Myśl napisania o „wałbrzyskim
korkociągu” jak to sam umownie nazwałem, kiełkowała we mnie już od dawna.
Wreszcie zdecydowałem się, a bezpośrednią przyczyną są sympatyczne fotografie
miss piękności w kolejnictwie, starej ale nadal pociągającej lokomotywy
parowej. Otrzymałem je od Violi i Roberta z naszego Koła Foto przy CK w
Głuszycy zaledwie parę dni temu. Wtedy właśnie miała miejsce paradna pokazówka
niewyczerpanej mocy muzealnego już eksponatu, który przedefilował żwawo,
ciągnąc za sobą kilka wagonów wypełnionych wycieczkowiczami. A miało to miejsce
na słynnej w całej Polsce trasie
kolejowej Wałbrzych -
Kłodzko. Może się to wydawać dziwne, zwłaszcza młodzieży, ale dla
nas, ludzi z tamtego wieku, znajomy turkot pociągu z parskającym na całą
okolicę parowozem, z buchającą co rusz parą
i świszczącym pogwizdywaniem,
okazał się wręcz wzruszający.
Pisałem już kiedyś o tym, że z pociągiem
wiążą się moje niezliczone wspomnienia z przeszłości, że kolej to było dla mnie
okno na świat, że w ten sposób, podróżując po Polsce, dojeżdżając do różnych
miast średniej szkoły, a potem na studia do Wrocławia, poznałem nasz kraj i
ludzi znacznie lepiej niż potem z okien samochodu.
Tyle tytułem wstępu. Nie
chciałem, żeby był patetyczny, a jednak. Ale to może i dobrze, bo to o czym
napiszę potrzebuje słów wzniosłych.
Pisząc niedawno o Wałbrzychu,
jego wielokilometrowej rozciągłości od Podzamcza na południu do Podzamcza na
północy, przypomniałem sobie, że to miasto na początku lat sześćdziesiątych
minionego wieku poznałem z okien pociągu. Tu właśnie przeżyłem największe
zauroczenie urozmaiconą zabudową miasta jadąc pociągiem z Wałbrzycha Głównego
do Wałbrzycha Miasta. Ten zachwyt towarzyszył mi wielokroć potem, kiedy tylko
miałem okazję odbywać taką podróż i delektować się niezwykłymi widokami. Stało
się tak zanim jeszcze gdzieś tam przeczytałem, że ten odcinek kolejowy był
znany w całej Rzeszy, że pisano o nim hymny pochwalne, że był sukcesem
projektantów i budowniczych, którzy w jego budowie potrafili wyeksponować to co
stanowiło piękno i specyfikę przemysłowego, górniczego miasta.
Pamiętam te podróże na trasie
wijącej się serpentynami, powodującej nieustannie konieczność dokonywania
wyboru, czy stać przy oknach po prawej, czy lewej stronie. Bo z okien po obu
stronach pociągu rozpościerały się urzekające widoki zabudowań kopalnianych,
miejskich kamienic, ulic i placów i przepięknych parków (bo Wałbrzych jest
miastem aż siedmiu parków, o czym często nie pamiętamy), a także pięknych
krajobrazów wokół miasta. Już zaraz od dworca głównego pociąg robił
zadziwiającą woltę jak na rondzie skrzyżowania pnąc się gdzieś w kierunku
dzielnicy Gaj, a dalej kolejną
serpentyną okrążał szyby kopalni
Chrobry, gdzie zatrzymywał się w samym sercu kopalni na stacji Wałbrzych
Fabryczny. Dalsza trasa pociągu to Sobięcin i pole kopalni Thorez (Julia) na
Białym Kamieniu, skąd obok szybu Chwlibóg docierał do efektownego dworca
Wałbrzych Miasto. To była jazda szczególnie ekscytująca, bo pociąg wlókł się
zwykle powoli, a przejazd z jednego końca Wałbrzycha na drugi zajmował co
najmniej pół godziny. I co najważniejsze, wciąż było co oglądać, bo za każdym
razem wychwytywało się nowe rzeczy.
Trasa pociągu z dworca Głównego
do dworca Miasta mimo upływu lat nie uległa zmianie. Nadal jest tak samo
atrakcyjna, choć miasto zmieniło się nie do poznania, miejscami straszy ruinami
dawnych kopalń, sypiącymi się murami budynków, złym stanem ulic i dróg.
Niestety, nie podróżujemy już pociągami tak jak dawniej, a jak sądzę większość
dzieci i młodzieży nie ma pojęcia, że taka możliwość istnieje i że może być
interesującym przeżyciem. Co ciekawe, zapomniano też o walorach krajobrazowych
tego odcinka kolejowego. Nawet się o tym nie mówi i nie pisze. Przejrzałem
wałbrzyskie albumy, foldery turystyczne, przewodniki. Ani słowa o wałbrzyskiej „spirali kolejowej”. Po prostu utknęła
w korku jak korkociąg. Jakże łatwo jest nam zaprzepaszczać sukcesy i zdobycze
byłych, niemieckich gospodarzy miasta, które przynosiły mu chlubę i chwałę.
Myślę, że uruchomienie
specjalnego pociągu, najlepiej z parowozem, takim jak na fotografiach, po to, by obsługiwał wycieczki szkolne, byłoby krokiem w
dobrym kierunku. W ten sposób można byłoby zobaczyć Wałbrzych zupełnie inaczej
niż pieszo lub samochodem. A jest czym oczy nacieszyć, oglądając nasze
historyczne miasto z okien „starożytnej”
ciuchci. To, że przez wiele lat nic się w tej sprawie nie dzieje jest przykładem nie tylko degrengolady naszych
państwowo-prywatnych kolei, ale także tego, że ambitne zapowiedzi uczynienia
rozwoju turystycznego miasta zadaniem priorytetowym są wciąż tylko pobożnym
życzeniem..
Fot. Viola Torbacka, Robert Janusz
Fot. Viola Torbacka, Robert Janusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz