Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 21 maja 2012


Pogodny nowy tydzień


szkoła z salą gimnastyczną

dzieci w "miasteczku linowym"
Zostałem zaproszony do Jedliny-Zdroju na piękną uroczystość nadania imienia Janusza Korczaka mojej byłej szkole. Ta szkoła, to „jedynka” pod lasem, a właściwie Parkiem Południowym, o którym tak interesująco mówiła w minioną sobotę i niedzielę Alicja Gisterek z Jedliny-Zdroju w wałbrzyskiej rozgłośni radia „złote przeboje”. Dziś w tym parku znajdują się „cuda-niewidy”, z których zasłynęła Jedlina na Dolnym Śląsku. A więc i letni tor saneczkowy, i park linowy, i wyciąg narciarski, i nowo zbudowana restauracja „Czarodziejska Góra”, a przy niej inne jeszcze punkty gastronomiczne. Jest tam prawdziwy „raj dla dzieci” – „miasteczko linowe”, ale także szkółka narciarska i jeszcze inne rozrywki.
To bardzo blisko szkoły, która zachwyca swym położeniem i kolorową elewacją budynku z salą gimnastyczną i kortem tenisowym jak przystało na nowoczesna szkołę.
W 1975 roku, kiedy zostałem dyrektorem tej szkoły, to była „nowa szkoła”. Istotnie nowa, bo zbudowana parę lat wcześniej, ale nie mogła pomieścić wszystkich uczniów podstawówki, więc klasy młodsze uczyły się w położonych nieopodal przy głównej ulicy Piastowskiej dwóch budynkach „starej szkoły”. Tam też była świetlica z dożywianiem, a latem organizowane były kolonie letnie dla dzieci z Prudnika. W „nowej szkole” też były kolonie dla dzieci z Wrocławia, a w ogóle Jedlina była miejscem jeszcze paru innych kolonii letnich w domach wczasowych „Podgórze” i „Słowik”, w „Śnieżynce” i „Magnolii”.
Obok „jedynki” w Jedlinie były jeszcze trzy szkoły podstawowe – w Jedlince, Suliszowie i Kamieńsku. Były też cztery przedszkola, no i był istniejący do dziś, ale obecnie znacznie „uboższy” w ilość budynków i dzieci – dom dziecka na górce, przy ulicy Chojnowskiej.
Wymieniam wszystkie placówki oświatowe, które w sumie podlegały wówczas utworzonej, nowej instancji, tzw. miejskiego dyrektora szkół (zamienionej później na inspektora oświaty, podlegającego bezpośrednio burmistrzowi miasta). Miejski dyrektor szkół, a zarazem dyrektor „jedynki” miał do pomocy zespół ekonomiczno-administracyjny szkół, prowadzący sprawy finansowe i gospodarcze. Dla mnie, dotychczasowego nauczyciela w szkole włókienniczej w Głuszycy, był to awans dużej miary. Pochlebiam sobie, że sprostałem temu zadaniu, bo w Jedlinie jako szef jedlińskiej oświaty trwałem równych 15 lat, do czasów kolejnej reformy oświatowej po przemianach ustrojowych 1991 roku.
15 lat, to szmat czasu, jest co wspominać. Przez szkołę przewinęło się mnóstwo dzieci, nauczycieli i pracowników obsługi. Nic więc dziwnego, że zaproszenie do mojej byłej szkoły poruszyło struny reminiscencji. Akurat mój blog nie jest miejscem na odsłanianie osobistych kart niedalekiej przeszłości i nie widzę takiej potrzeby. Istotniejsze jest to, co się dzieje obecnie w jedlińskiej oświacie. Nadanie imienia jedynej w tej chwili szkole podstawowej w mieście, to ważne wydarzenie świadczące o dużej roli i znaczeniu tej szkoły i że władze miejskie potrafią to docenić. Parę lat wcześniej podobną uroczystość przeżywało jedlińskie gimnazjum, w rozbudowanej dawnej szkole w Suliszowie, przyjmując imię Jana Pawła II. W tym tygodniu również „jedynka” będzie miała swego patrona i to postać też bardzo mocno związaną z miłością do dzieci, wielkiego Janusza Korczaka.
uroczystość szkolna




Dzisiejszy majowy poniedziałek rozpoczyna pogodną końcówkę maja (tak zapowiadają meteorolodzy), a 31 maja, czyli dzień uroczystości w mojej dawnej szkole, to dla mnie wzruszające apogeum. Przyznam się, że mam nie mniejszą tremę, niż wtedy gdy pojechałem do Jedliny-Zdroju w celu objęcia nowego miejsca pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz