Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 11 grudnia 2011

Boże Narodzenie za pasem.

  „Wigilia  Bożego Narodzenia była wielką uroczystością  -  pisze we wspomnieniach swych z lat dzieciństwa Julian Ursyn Niemcewicz  -  Od świtu wychodzili domowi słudzy na ryby, robiono na rzece i toniach przeręby i zapuszczano niewód: niecierpliwie oczekiwano powrotu rybaków… Dnia tego jednakowy po całej Polsce był obiad. Trzy zupy, migdałowa z rodzynkami, barszcz z uszkami, grzybami i śledziem, kucja dla służących, krążki z chrzanem, karp do podlewy, szczupak z szafranem, placuszki z makiem i miodem, okonie z posiekanymi jajami i oliwą itd. Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie, w czterech kątach izby jadalnej stały cztery snopy jakiegoś nie młóconego zboża. Niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych, biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących i łamiąc go powtarzał: „bodaj byśmy na przyszły rok łamali go z sobą”.

O świątecznych zwyczajach i obyczajach napisał obszerną rozprawkę Lucjan Siemieński, poeta, krytyk literacki i publicysta z XIX wieku:
 „Wigilia Bożego Narodzenia w wiejskim dworze, w tym kole serc zbliżonych do siebie, upojonych szczęściem widzenia się po długim rozstaniu, może pogodzonych przy opłatku, wyciska się w pamięci serca i należy do najrzewniejszych wspomnień późnej starości… Na wsi, jeśli gdzie nie ma kościoła, gromadzi się grono domowe, tak państwo jak czeladź, i do późnej nocy wyśpiewują kolędy. Jeżeli zaś jest kościół, wszystko śpieszy na mszę pasterską, odbywaną o północy lub nad ranem. Mnóstwem świateł goreją świątynie pańskie, miliony ust śpiewają nad żłobkiem Nowonarodzonego.”

Pomysł nocnej pasterki i jasełek wyszedł od jednego z największych świętych – Św. Franciszka z Asyżu. Pisze o tym o. Franciszek M. Rosiński w pięknie wydanej przez wrocławską Kolonię Limited „Księdze Bożonarodzeniowej”.
Już w X i XI wieku urządzano w kościołach bożonarodzeniowe misteria. Do tradycji tej nawiązał św. Franciszek, postanowił jednak odprawiać mszę w nocy, pod otwartym niebem, w naturalnej scenerii górsko-leśnej. Uzyskawszy zgodę papieża Honoriusza III w 1223 r. na stokach góry w Greccio miała miejsce pierwsza pasterka z udziałem okolicznej ludności z płonącymi pochodniami. Od XV w., szczególnie pod wpływem franciszkanów, stawiano w kościołach szopki, ale największy rozkwit tej tradycji nastąpił w XVIII w.
Zwyczaj budowania szopki przynieśli do nas franciszkanie z Włoch. Pierwsze szopki były bardzo skromne, stawiano je we wnęce kościoła. Wewnątrz stajenki stał żłobek lub kolebka z dzieciątkiem spoczywającym na słomie lub sianie, obok Maryja z Józefem. Nie brakowało też wołu i osła. Nad żłobkiem unosiły się skrzydlate aniołki, a obok stajenki pasterze przynoszący dary i strzegący trzody. Figurki były niewielkie, z nietrwałego materiału – wosku, glinki, drewna. Z czasem dostawiano figurki trzech króli.
Jednakże szopka nieruchoma  stała się mało atrakcyjna. Toteż pod wpływem neapolitańskim starano się ją ożywić, wprowadzając figurki ruchome. Tak jak w teatrze kukiełkowym poruszali je ukryci aktorzy, zazwyczaj bracia zakonni. Przedstawiano sceny biblijne przeplatane wstawkami obyczajowymi. Na przykład w widowiskowej scenie śmierci Heroda tyran ten na próżno usiłuje wykupić się kostusze skarbami, władzą, koroną i berłem. Ona chce tylko i wyłącznie jego głowy. Coraz częściej wprowadzano do szopki elementy humorystyczne, rubaszne. Spowodowało to usunięcie ruchomych szopek z kościołów. Szybko przekształciły się one w ludowy teatr jasełkowy. Kukiełki zostały zastąpione przez kolędników, zwłaszcza biedaków, którzy w ten sposób dorabiali sobie na życie. Często grupki pasterzy z Herodem, śmiercią , diabłem, krążyły od domu do domu odgrywając jasełka, śpiewając kolędy, deklamując okolicznościowe teksty. Dobrą tradycją cieszyli się kolędnicy z gwiazdą betlejemską, szopką lub turoniem.
Szkoda więc, że tradycja ruchomych szopek w kościołach zanikła. Dawnych szopek ruchomych zachowało się w Polsce niewiele. Możemy je jednak wciąż podziwiać w nieodległych Wambierzycach czy Bardzie Śląskim. Zanika też zwyczaj kolędowania,  jak też wystawiania jasełek na deskach scenicznych w okresie świątecznym. W mojej pamięci zachowały się do dziś przeurocze jasełka w małej wsi nad Jeziorem Otmuchowskim, zagrane tuż po wojnie przez amatorską grupę wiejskiego domu kultury. Byłem wtedy w drugiej, może w trzeciej klasie podstawówki, a jasełka stanowiły pierwszy kontakt z teatrem. Nie zapomnę wrażenia jakie wywarł na mnie okrutny Herod i aplauzu z jakim przyjmowana była przez salę obleczona w białe prześcieradło Śmierć i demoniczny Diabeł z widłami, wypowiadający do Heroda słowa: Za twe zbytki, za twe zbytki, pójdź do piekła, boś ty brzydki ! Słowa te jak i inne rymowanki z barwnych jasełek towarzyszą mi do dziś. I do dziś nie zapomnę melodyjnej kolędy „Wśród nocnej ciszy”, śpiewanej na koniec dramy jasełkowej początkowo przez aktorów na scenie, a potem przez całą salę.
Jakże ciekawą i emocjonującą stała się możliwość bezpośredniego uczestnictwa w misterium „miasteczka betlejemskiego”. Mieliśmy okazję się o tym przekonać w ubiegłym latach w parafii Chrystusa Króla w Głuszycy. Niezwykle proste w swej formie nawiązanie do średniowiecznych misteriów Bożonarodzeniowych  potrafiło przyciągnąć tłumy zwiedzających. Dotąd mogliśmy tworzyć obrazy dalekiego Betlejem tylko oczami wyobraźni. Teraz ujrzeliśmy je na własne oczy. To nic, że cała ta inscenizacja jest nieprawdziwa, że aktorami są nasi znajomi i znane nam domowe zwierzątka To właśnie bezpośredni kontakt z mistycznym wydarzeniem, które leży u podłoża naszej wiary, wyzwala ukryte emocje i wzruszenia.


Bożonarodzeniowa tradycja świąteczna w Polsce jest tak bogata i urozmaicona, że można by o niej pisać książki.Ma ona swą ciekawą historię  i znajduje się w ustawicznym rozwoju. We współczesnym świecie niebywałego rozwoju techniki i komunikacji podlega wpływom różnych kultur i cywilizacji. Ale  nie są to wpływy tak wielkie, by zerwać z korzeniami i utracić własne, katolickie i staropolskie wartości. Postarajmy się  uczynić te Święta godnymi naszej narodowej tożsamości.


Dzisiejszy niedzielny post ozdobiłem obrazkami z kartek świątecznych. O znaczeniu tych kartek i tego co jest na nich własnoręcznie i od siebie napisane już pisałem. Zachęcam do czerpania ze wzorów naszej polskiej tradycji. Świta tuż, tuż. Nie zwlekajmy
Do tematu świątecznego  powrócę niebawem.

1 komentarz:

  1. Jest całe liczne mrowie zwyczajów świątecznych i jest to niesamowite już poznawczo.Przybliżył nam pan p.Stasiu tym razem pasterkę i genezę jej powstania.Bardzo ciekawe.Przyznaję że dowiedziałem się teraz dużo więcej i to jest piękne albowiem nas ubogaca wiedza tego rodzaju.Pięknie pozdrawiam.Paweł.

    OdpowiedzUsuń