25 i 26 grudnia świętujemy corocznie pamiątkę urodzin dziecięcia Jezus. Działo się to dawno temu, w dalekim miasteczku Betlejem, w ziemi Judzkiej, na Bliskim Wschodzie, w Palestynie. Syn Boży, Jezus, został powity w stajence betlejemskiej, gdzie Jego matka, Maryja i Św. Józef znaleźli schronienie w drodze z Nazaretu do Betlejem.
To są nazwy i fakty, które wbijają się w pamięć od dziecka, powtarzane wielokroć w czasie uroczystości kościelnych, na lekcjach religii w szkole, w środkach przekazu. Są one fundamentem ceremoniałów kościelnych, na czele z szopką betlejemską i wszystkich innych obrzędów największego w roku święta - Bożego Narodzenia.
Nasze wyobrażenia o Bożym Narodzeniu, upiększone wielowiekową tradycją, legendą i pobożnością, różnią się od faktycznego przebiegu wydarzeń. Czytamy o tym w bogato ilustrowanej„Księdze Bożonarodzeniowej”, wydanej przez Kolonię Limited w 1993 roku we Wrocławiu. Już sam spis ludności, na który według ewangelii Łukasza udali się Józef i Maryja z Nazaretu do Betlejem, nasuwa pytanie, czy nakaz był tak bezwzględny, że zmusił kobietę pod koniec ciąży do odbycia trudnej podróży? Szokuje nas bezduszność mieszkańców Betlejem, z których nikt nie otworzył drzwi, by udzielić schronienia spodziewającej się dziecka niewieście. Biedni, zmęczeni podróżą Józef i Maryja znaleźli miejsce w na wpół rozwalonej obórce, gdzie znajdował się wół z osiołkiem. Ogrzali oni swym oddechem maleństwo w żłobie położone tuż po urodzeniu, by nie zamarzło. Ale nagle się wszystko odmieniło, gdy z nieba zstąpili aniołowie, którzy obwieścili pastuszkom dobrą nowinę o narodzeniu się Mesjasza, zaś nad szopką zabłysła cudowna gwiazda, której światło sprowadziło z dalekich stron Trzech Królów z orszakiem sług i bogatymi darami. W tej wymodelowanej przez wieki opowieści mieszają się momenty realistyczne z mistycznymi, fikcyjne z rzeczywistymi.
Czy to był zaiste historyczny przebieg zdarzeń ?
Z zachowanych dokumentów nie wynika, by z powodu spisu ludności istniał przymus stawienia się w urzędzie rejestracyjnym. Bardziej zasadnym jest domniemanie, że Józef miał w Betlejem prawo współwłasności domu lub ziemi z innymi członkami rodziny i to spowodowało niezwłoczną konieczność powrotu do rodzinnych stron. To mógł być także powód pozostania w Betlejem, Mieście Dawidowym, po ofiarowaniu Jezusa w świątyni. Wiadomo też, iż w czasie, gdy przybyli „do stajenki” Mędrcy, Józef wraz z rodziną mieszkali już w Betlejem w domu. Być może sprawy majątkowe lub spadkowe udało się w tym czasie zadawalająco załatwić. Dopiero niebezpieczna sytuacja polityczna za panowania syna Heroda, Archelausa, zmusiła ich do ponownego osiedlania się w Nazarecie.
Józef i Maryja przybywszy do Betlejem, zastali je przepełnione ludźmi, także w rodzinnym domu Dawidowiczów było tłoczno i gwarno. Nie oznacza to, iż przed „świętą rodziną” zatrzaśnięto drzwi. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza że gościnność na Wschodzie była w tych czasach rzeczą świętą. Nie należy przypuszczać, że Dzieciątko urodziło się wcześniej, gdzieś w polu za miastem, a Maryja z Józefem przyszli tu po rozwiązaniu. W innym miejscu ewangelista Łukasz pisze: „kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania.” Wprawdzie pisze Łukasz: „nie było dla nich miejsca w gospodzie”, ale należy rozumieć to jako brak miejsca w zwykłym domu mieszkalnym, gdzie znajdowałaby się wolna izba.
Gdzie więc Maryja urodziła Boże Dziecię: w domu, jaskini, szopie, oborze?
Ewangelista Łukasz w swym lakonicznym opisie nie wymienia miejsca, lecz podaje, iż „porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”. Jeśli „gospodą” była izba mieszkalna Dawidowiczów, to musiała to być izba pełna osób. Maryja nie chciała jednak rodzić na oczach wszystkich, usunęła się więc do dolnej części domu, gdzie były zwierzęta przy żłobie, bądź też do przydomowej obórki. Jednak Chrystus narodził się w samym Betlejem, a nie poza miastem na polu pasterskim. Powiedziane jest bowiem co Anioł oznajmia pasterzom – „w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie”. „Tam też się udali i znaleźli Dziecię.”
Kojarzenie miejsca narodzin Dzieciątka z jaskinią ma swoje proweniencje z przyjściem na świat Mitry ku czci którego, urządzano od dawna tajemnicze, orgiastyczne misteria połączone z krwawymi ofiarami z wołu. Wyznawcy Mitry wierzyli, że urodził się on w „jaskini z twardego kamienia”, a rodząca go skała dała mu życie, zaś pasterze ukryci w pobliskich górach widzieli jak wyodrębnił się on z masy skalnej, przybyli więc by adorować boskie dziecię i przynieść mu pierwociny trzód i zbiorów. Widzimy więc jak rodzi się legenda, jak mieszają się wcześniejsze wierzenia z nowszymi. Ma to miejsce w wielu innych religiach.. Odnosi się w tym przypadku także do tradycji umieszczania w stajence przy żłobie wołu z osiołkiem. Żaden tekst biblijny nie wymienia tych zwierząt, choć obecność ich jest bardzo prawdopodobna. Osioł i wół cieszyły się w Palestynie dość dużym poważaniem ze względu na ich wielką użyteczność gospodarczą , a posiadanie większej ich ilości uchodziło za oznakę bogactwa.
Pierwszą wizytę ubogiemu Dzieciątku złożyli równie biedni pasterze. Zaliczano ich do tzw. „ludu ziemi”, notorycznych złodziei i oszustów i nie darzono szacunkiem. Pogardliwego stosunku rabinów do pasterzy nie należy jednak traktować jako powszechnej normy obyczajowej, bowiem wielu sławnych mężów na czele z Dawidem było właśnie pasterzami. Nawet Boga niejednokrotnie Biblia nazywa pasterzem, a Izrael Jego owczarnią.
Gdy pasterze zobaczyli anioła zwiastującego narodzenie się Mesjasza, byli początkowo bardzo przerażeni. Często bowiem w ich wyobrażeniu anioł przynosił złą nowinę jako wykonawca wyroków bożych. Dlatego też pierwsze jego słowa: „Nie bójcie się ! Oto zwiastuję wam radość wielką” są w tej sytuacji aż nadto zrozumiałe. Pasterze „udali się z pośpiechem” do pobliskiego Betlejem i tam zastali Maryję, Józefa i Niemowlę leżące w żłobie. A znaleźli z łatwością, bo migotał w stajence nocą płomień lampki oliwnej. Pasterze oddali hołd Bożemu Dzieciątku i powrócili do swoich trzód. Nie było więc większego rozgłosu i zbiegowiska, było bardzo skromnie i cicho i taka była konieczność, by rzecz nie rozniosła się po mieście i nie dotarła do Heroda.
Noc Bożego Narodzenia oznaczała przełom w dziejach ludzkości. Zaważyła nawet na rachubie lat, które zaczęto liczyć od Narodzenia Chrystusa jako nową erę. To że nie wszystko jest do końca znane, jasne, wytłumaczalne, że legenda i mit mieszają się z prawdą historyczną, a zwięzłe zapiski ewangelistów nie wyjaśniają wszystkiego do końca, to jest zrozumiałe, zważywszy na ogromną złożoność ówczesnej sytuacji, na odległość czasu, miejsca i przestrzeni, w której przyszło apostołom utrwalać niezwykłe wydarzenia z życia Jezusa Chrystusa.
Dla ludzi głęboko wierzących nie jest najważniejsze, czy zapisy ewangelistów odbiegają w jakiejś mierze od prawd historycznych. Ważna jest intencja twórców Ewangelii. Życia Syna Bożego nie da się mierzyć zwykłymi ludzkimi miarami. A to że przez całe wieki wykształciła się przebogata, różnorodna i barwna tradycja obchodów Świąt Bożego Narodzenia, dodaje im niezwykłego, mistycznego, wyjątkowego czaru. To dlatego oczekujemy tych Świąt z tęsknotą, nadzieją i rosnącą wiarą.
Cenne rozważania :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńCóż,piękne.Szalenie prawdziwe.Jest to piękna opowieść świąteczna.Zadał pan sobie p.Stasiu wiele trudu tym bardziej ze wszech miar dziękuje.Obyśmy mieli tego rodzaju pogłębioną refleksję na temat Świąt Bożego Narodzenia a niej tej błyszczącej plastikowej tandety szalenie efekciarskiej.Kłaniam się pięknie i czapka z głowy z uwagi na piękny i wymowny ogromnie post,wielce świąteczny.
OdpowiedzUsuń