Nigdy jeszcze nie miałem takich
majowych świąt. Świat realny istniał tylko momentami - „w
przerwach na reklamy”. Mimo wszystko
trzeba było coś zjeść i się napić. Te
przerwy były znacznie krótsze niż w programach sportowych „Polsatu”. Telewizja
nie interesuje mnie od dawna, facebook w
moim pececie wyprawia takie hocki klocki, że szkoda nerwów. Dobrze funkcjonuje
tylko poczta mailowa i strona blogowa. Odstawiłem więc na bok wszelką
elektronikę. Postanowiłem spędzić te święta jak za dawnych dobrych czasów – w bezpośrednim,
bliskim kontakcie z Nią.
Już w niedzielę kwietniową
wieńczącą miesiąc plecień w obliczu
zbliżających się majowych świąt pomyślałem -
„carpe diem”. Taka okazja może się nie powtórzyć. Pogoda w kratkę, a
świąt bez liku. Nie ma już obowiązkowych pochodów pierwszomajowych,
trzeciomajowy maraton biegowy już nie dla mnie, kościół też mogę sobie
odpuścić, bo to przecież nie Boże Narodzenie lub Wielkanoc. A przede mną na honorowym miejscu czeka Ona - wprawdzie już przeze mnie kosztowana, ale w
przelocie, tak jak koneserzy kosztują świeże wino. Nadszedł czas by zrobić to
detalicznie, powoli i z rozwagą. No i wpadłem
jak śliwka w kompot, tylko że to nie kompot, ale dobre wino. Trzeba je smakować
jak najdłużej, dlatego zwalniam tempo, powracam
do „wypitych czarek”, by zbyt wcześnie nie zobaczyć dna omszałej butli.
Mój „corpus delicti” liczy sobie
z prologiem 905 stron, 7 ksiąg i niezliczoną ilość rozdziałów. Ciąży w ręce,
gdy próbuję delektować się nim na fotelu. Mam pełną świadomość, że mam przed
sobą prawdziwy skarb. Nie potrafię go ocenić, nie znam takiej miary. Gdyby
znalazł się na giełdzie jego akcje rosły by tylko w górę, a zainteresowanie
nimi przekroczyło nasze granice.
Nie, nie będę już dłużej trzymał
moich Czytelników w napięciu. Odkrywam karty. Mój diament nosi prześliczny
tytuł :
„Księgi Jakubowe” albo Wielka
Podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc
tych małych. Opowiadana przez zmarłych, a przez Autorkę dopełniona metodą
KONIEKTURY z wielu rozmaitych KSIĄG zaczerpnięta, a także wspomożona
IMAGINACYJĄ, która jest największym, naturalnym Darem człowieka.
A w podtytule:
Mądrym dla Memoriału,
Kompatriotom dla refleksji, Laikom dla nauki, Melancholikom zaś dla rozrywki.
Z satysfakcją umieszczam się w trzech kolejnych grupach
odbiorców, w pierwszej niestety nie, bo gdybym był mądry, to książka ta nie
czekała by tak długo na jej „degustację”.
Jestem pewien, że wszyscy już się
domyślamy, iż Autorką księgi jest nasza dwukrotna zdobywczyni najważniejszej w
Polsce nagrody literackiej – „Nike”
- Olga Tokarczuk.
Ten epitet „nasza” ma dla mnie
podwójne znaczenie: nasza, czyli polska i nasza, bo związana z Wałbrzychem i wiejskim ustroniem
Krajanów pod Nową Rudą, gdzie znajduje się jej dom letni.
O Oldze Tokarczuk i jej książkach
pisałem już kilkakrotnie w moim blogu. Zachwycałem się wszystkim, co wychodziło
spod Jej ręki. Teraz po czytelniczym, kilkudniowym maratonie jakim są „Księgi Jakubowe” nie potrafię wyjść z podziwu. To jest książka
oszałamiająca wszystkim co może Czytelnikowi dać znakomity powieściopisarz, a
zarazem historyk, erudyta, człowiek tytanicznej pracy. Nie wyobrażałem sobie,
że teraz na stare lata doświadczę
jeszcze czegoś podobnego jak w latach dziecięcych przy czytaniu H.
Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy”, a w kilka lat później „Krzyżaków”, „Quo vadis” „Trylogii”, kiedy
nie mogłem się oderwać od książki, zapominając o Bożym świecie.
Oczywiście, „Księgi Jakubowe”
Olgi Tokarczuk, to jest rzecz na pograniczu beletrystki i opracowania
popularno- naukowego, ale zrobiona tak kunsztownie, z talentem literackim i
rozmachem, że wiem już na pewno, iż będę do niej powracał często i będę polecał
moim Czytelnikom bliższe poznanie tego
majstersztyku.
Dla zachęty wybrałem drobny
fragment z książki, który jak sądzę ilustruje dość wymownie jej walory
poznawcze.
Rzecz dotyczy pewnego zdarzenia z
lat młodości jednego z bohaterów książki, Żyda, Jakuba Lejbowicza Franka,
który z biegiem czasu stał się
reformatorem religijnym wśród społeczności żydowskiej na Podolu i przywódcą
nowego odłamu. Już wtedy dał się poznać
z dziwnego zachowania i niezwykłych zdolności zjednywania sobie
zwolenników:
„Opowiadają, że jako
piętnastoletni może chłopiec, jeszcze w Rumunii, przyszedł jakby nigdy nic do
gospody, gdzie pobierano cła od towarów i zasiadłszy przy stole, polecił podać
sobie wina i jedzenia, wyciągnął jakieś papiery, po czym rozkazał, żeby mu
przyniesione towary do oclenia, spisał je skrupulatnie, a pieniądze zabrał dla
siebie”.
Zdarzenie to wywołało różnicę
zdań wśród starszyzny żydowskiej:
„Dla Nachmana jest jasne, że ten
Jakub oszukał ludzi i odebrał im pieniądze, które mu się wcale nie należały.
- Dlaczego jesteś po stronie
tamtych? – pyta go reb Mordke.
- Ba ja też muszę oddawać
pogłówne, choć nic złego nie zrobiłem. Więc mi żal tych ludzi, którym zabrano
to, co do nich należało. Gdy przyjdzie prawdziwy poborca będą musieli zapłacić
jeszcze raz.
- A za co oni mają płacić,
myślałeś?
- No jak to? – Nachmana dziwi to, co mówi jego mistrz. – Jak to „za
co płacić” – brakuje mu słów, tak bardzo to płacenie jest oczywiste.
- Płacisz za to, żeś Żyd, żyjesz
na łasce pańskiej, królewskiej. Płacisz podatki, ale gdy ci się
niesprawiedliwość dzieje, ani pan, ani król chętnie się za tobą nie wstawi. Czy
gdzieś jest napisane, że twoje życie kosztuje? Że cenę ma twój rok i miesiąc, i
każdy dzień da się przeliczyć na złoto? – mówi reb Mordke, spokojnie i
starannie nabijając fajkę.
Daje to Nachmanowi do myślenia
jeszcze więcej niż teologiczne dysputy. Jak to się stało, że jedni płacą, a
drudzy zbierają? Skąd to się stało, że jedni mają ogrom ziemi, której nawet
objechać nie zdołają, a inni arendują od nich kawałek, za który płacą tak
wiele, że im na chleb już nie starcza? …
- Ale mnie się wydaje, że ziemi
nie powinno się ani sprzedawać, ani kupować na własność. Tak samo jak wody i
powietrza. I ogniem też nie pohandlujesz. To są rzeczy dane nam od Boga, nie
każdemu z osobna, ale wspólne. Jak niebo i słońce. Czy słońce jest czyjeś, czy
gwiazdy do kogoś należą?
- No nie, bo nie dają pożytku. To
co niesie korzyść człowiekowi musi być czyjąś własnością – próbuje Nachman.
- A jakże to słońce pożytku nie
niesie! – wykrzykuje Jeruchim – Gdyby tylko umiały go dosięgnąć ręce chciwych, zaraz by je na kawałki
pocięli, w skarbcu pochowały i w odpowiednim czasie sprzedawały innym”.
Jest w tej książce niezliczona
ilość podobnych rozważań i dyskusji religijnych, a także na różne tematy wzięte z
życia tzw. ziem kresowych, które w II połowie XVIII wieku stanowiły prawdziwy
konglomerat różnych narodowości, języków i religii.
W nocie bibliograficznej do
książki Olga Tokarczuk wskazuje na obfitość różnorodnych materiałów źródłowych,
które stanowią fundament tej, nie waham się tego nazwać – historycznej książki,
a historia, jak pisze na końcu autorka „jest nieustanną próbą rozumienia tego,
co się wydarzyło, i tego co mogło się wydarzyć”.
P.S. Myślę, że zacytowana przeze
mnie rozmowa nie straciła na aktualności mimo, że upłynęło już ponad ćwierć
wieku. Nasi rządzący są w trakcie przygotowania ustawy, która ma obciążyć
chłopów kosztami wody spadającej z nieba. Jeszcze trochę i stanie się to samo z
energią słoneczną (ogrzewanie termoenergetyczne). Są jeszcze inne możliwości
obciążania ludu podatkami, np. karty wstępu do lasów państwowych na grzyby lub
na trasy turystyczne. Dobrze byłoby wyemitować bilety
wstępu do wszystkich biur poselskich PiS-u, gdzie można by obejrzeć w całej
krasie polską mutację „Folwarku zwierzęcego” Georga Orwella. Podobnie jak w
tamtym folwarku żyjemy rzekomo w wolnym kraju, gdzie obowiązuje konstytucja, a
na jej straży stoi konstytucyjnie wybrany Trybunał. Mamy ogólnie dostępną
telewizję państwową, za którą czy chcesz ją oglądać, czy nie chcesz, musisz
płacić. Można też opodatkować obowiązkowe nauczanie w szkołach i obowiązkowe
korzystanie z kaplic i kościołów. Możliwości są nieograniczone.
Żyjemy przecież w kraju demokratycznym, w którym politycy rządzącej partii mogą
czerpać pełnymi garściami pieniądze z kieszeni podatników, by zapewnić sobie
życie ponad stan i mieć za co kupić wyborców.
Ale przynajmniej jedno jest w tym obiecujące –
dziś to się nazywa „dobra zmiana”.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Zainteresowałeś mnie tym dziełem Olgi Tokarczuk "Księgi Jakubowe".Jak tylko wrócę do Piławy to udam się do Biblioteki Miejskiej po tą książkę i w chwilach wolnych od prac w ogrodzie i w sadzie będę czytał to wspaniałe dzieło o którym tak ciepło piszesz.A tym czasem udaję się do Czech bo pogodna jest ładna i chcemy zwiedzić miasta po drugiej stronie Olzy.Pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tego rekonesansu u naszych sąsiadów. Tam jest inny świat, Czesi żyją na luzie, czerpią garściami z poczucia swobody i wyższego niż u nas poziomu życia.Czasami odnoszę wrażenie, że nasza Europa jest ułożona od góry (Zachód) do dołu (Wschód). My jesteśmy na zboczu, ale Czesi są nieco wyżej przed nami. Pozdrów naszych pobratymców, Pepików. Mam b. dobre wspomnienia ze współpracy z nimi. Pozdrawiam! Wracaj szybko, Olga czeka na Ciebie!
UsuńWróciłem i mam również b.dobre zdanie na temat Pepików.Ale muszę stwierdzić,że są brudasami.Pety,plucie i jeszcze smród.A u nas w Cieszynie czyściutko mimo dużej liczby turystów.Pozdrawiam.Obiecuję,że Olgę przeczytam.
UsuńStan Kalifornia planuje wprowadzić podatek od lotów kosmicznych.Są już przygotowywane odpowiednie wnioski do obliczania tegoż podatku dla firm transportu kosmicznego,zdefiniowanej jako:"Ruch ludzi i mienia nad Ziemią."
OdpowiedzUsuńPodatek będzie zależał od trajektorii lotu i długości lotu.Dłuższy lot będzie oznaczać niższy podatek,krótszy przelot wyższy podatek.
Podatek od lotów kosmicznych doprowadzi do zwiększonej aktywności w przemyśle lotniczym,co będzie sprzyjać atmosferze wzrostu dobrobytu,nowych miejsc pracy i kalifornijskiego złotego wieku.
Uwagi na temat proponowanych przepisów przyjmowane są do dnia 7 czerwca 2017 roku.
Podobno w Białym Domu trwają poufne rozmowy,aby sprzedać stan Kalifornia Meksykowi.Prezydent Meksyku Nieto otrzyma kredyt na zakup Kalifornii,kredytu z niskim oprocentowaniem udzieli mu meksykański kartel narkotykowy.Przedstawiciel Białego Domu odmówił potwierdzenia pogłoski.
Wielki Ucisk nadchodzi!
https://www.youtube.com/watch?v=f32gD4CVa7s
Pozdrawiam.
Dziękuję Henryku za jak zwykle interesujące informacje i linki.Nam to już nie grozi - wydatek kosmiczny - bo go od dawna mamy. Już tego dokładnie nie pamiętam, ktoś to wyliczył, ile z naszych dochodów oddajemy dla państwa, bo przecież obok PIT są inne podatki- Vat, akcyza itp.
Usuń