Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 1 kwietnia 2012



Pierwszokwietniowe newsy medialne



 Wszystko o czym mógłbym dzisiaj przeczytać lub usłyszeć w środkach przekazu może być przyjęte zgodnie z naszą wielowiekową tradycją za łgarstwo. A ja jestem łatwowierny, w związku z czym każdą plotkę puszczoną w mediach nawet z okazji Prima Aprilis przyjmuję za prawdziwą. Przecież to co usłyszymy w telewizji lub w radiu jest zawsze wiarygodne. Publiczne środki przekazu jak mnie uczono w PRL-u nigdy nie kłamią. Nawet jeśli TV 1 zażartuje 1 kwietnia i poda do wiadomości, że Donald Tusk jest ciężko poturbowany przez pierwszego strażaka z PSL-u Waldemara Pawlaka, a Jarosław Kaczyński biegnie do Tuska Alejami Ujazdowskimi z kwiatami i to tak szybko, że pogubił własnych ochroniarzy, to ja w naturalnym odruchu krzyknę natychmiast: Jezus Maria! Być może nieco później będę mógł sobie uświadomić, że może to być wykorzystane przeciwko mnie, bo jak można nadużywać słowa bożego, zwłaszcza gdy się okaże, że z tym aktem terroryzmu Pawlaka, to był żart primaaprilisowy, a Kaczyński leciał z wiązanką kwiatów otoczoną kirem i napisem – ostatnie pożegnanie. Nie zdziwi mnie też news mojej ulubionej wałbrzyskiej rozgłośni radia „złote przeboje”, że w Wałbrzychu nocą miały miejsce obfite opady śniegu, ruch pojazdów jest sparaliżowany, a służby drogowe nie tylko zaspały, ale już dawno wymieniły zimowe opony na letnie.


Wiem, że pierwszego kwietnia wszystko się może zdarzyć, a także i to, że każda najprawdziwsza wiadomość jaką gotów byłbym przekazać w tym dniu może być uznana za mniej lub bardziej udaną próbę żartu. Staję więc wobec dylematu, czy zamieścić w moim blogu  najświeższą informację, która dotarła do mnie nocą i spowodowała, że nie mogłem zasnąć do samego rana, a teraz dręczy mnie i nie daje spokoju, czy też zachować ją dla siebie i czekać na dalsze skutki, które przecież mogą okazać się tragiczne i wtedy mogę być sądzony z powodu zaniechania. Co robić ? Zadaję sobie to pytanie. „Co robić?” Zdaje się, że był już taki Wielki  Człowiek, małego skądinąd wzrostu, który szukał odpowiedzi na to samo pytanie w sążnistej „knidze”. Do dziś odwiedzają go w pobożnym skupieniu miliony rodaków, a także turystów ze wszystkich stron świata, składając kwiaty pod murami Kremla w wiekopomnym Mauzoleum.
Niestety, ja nie mam chwili czasu na pisanie książki, mogę tylko napisać posta w moim blogu i tym sposobem zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności. Niech się dzieje co chce. Mniej łatwowierni Czytelnicy szukać będą dodatkowych kontaktów by uzyskać potwierdzenie tego co tu napisałem, bardziej łatwowierni  wyciągną z tego wnioski i przystąpią natychmiast do działania. Faktem jest, że łatwowierni dziś mają rację.
Ta wiadomość, która do mnie dotarła po prostu ścina z nóg. Jest najwłaściwszym potwierdzeniem, że pierwszy kwietnia, po łacinie Prima Aprilis, to znamienna data, kiedy wszystko może się spełnić.
No bo wreszcie ziściło się marzenie wielu pokoleń Głuszyczan. Niewielu niestety jest takich, którzy pamiętają, że coś takiego miało kiedyś miejsce w centrum Głuszycy w jednym jedynym miejscu  -  „Pod Słońcem”. Było, ale się skończyło. I nastąpiły długie lata, w których Głuszyca mogła się szczycić tym, że jak ktoś chce się rozerwać w restauracji, to najbliżej jest do „Darz Boru” w Rybnicy Leśnej.

Najwyższa pora by wreszcie zdradzić tę ekscytującą informację. Otóż w nocy z soboty na niedzielę miało miejsce w centrum miasta uroczyste, oficjalne otwarcie odrestaurowanego lokalu gastronomicznego o finezyjnej nazwie „Finezja”. Dotychczasowa jadłodajnia zmieniła właściciela ( choć wszystko się mieści w kręgu tej samej rodziny) i jest super nowoczesnym lokalem czynnym we wszystkie dni tygodnia. Jej zwiedzanie odbywa się pod okiem przewodnika, a do obejrzenia jest wnętrze zaaranżowane według projektu mistrza rzemiosła artystycznego, znanego już w gminie artysty plastyka i samego nie mniej sławnego w mieście i okolicy właściciela. Zwiedzający mogą skorzystać ze znakomitej kawy z ekspresu, wypić piwo beczkowe  butelkowane, delektować się potrawami wyśmienitej kuchni, ogrzać się przy stylowym kominku. Co jeszcze można zobaczyć i skosztować, to już stanowi niespodziankę. Można ją zweryfikować tylko po zarejestrowaniu się w kolejce. Kolejka pod lokalem ustawiła się już od wczesnych godzin rannych, porządku pilnuje Komitet Kolejkowy. Od godziny 9-tej rozpoczyna się zwiedzanie w grupach dziesięcioosobowych. Wszystkie potrawy w niedziele serwowane są z 0,3 % bonifikatą (jak planowany podatek kościelny), ale goście lokalu mogą też wziąć udział w loterii fantowej. Każdy los wygrywa. W celu otrzymania nagrody wybieramy komórką odpowiedni numer urzędu miejskiego i podajemy poprawne hasło promocyjne Głuszycy. W ustalonym terminie należy się zgłosić w urzędzie z wymalowanym na czole nowym logo promocyjnym miasta. Uwaga, trzeba się spodziewać podobnych kolejek pod lokalem urzędowym jak lokalem gastronomicznym. Trudno, nowoczesność kosztuje.


Informuję o tym w moim blogu, by uprzedzić wszystkich klientów „Finezji” o spodziewanych perturbacjach mogących nastąpić z powodu natłoku turystów i konsumentów. Wycieczki autokarowe będą przyjmowane w godzinach pozaplanowych, by pokazać, że ruch w lokalu jest na tak samo wysokim poziomie organizacyjnym jak cały lokal i jak wskazuje na to jego nazwa.
Żywię nadzieję, że Państwo nie tracąc wiary ruszycie szturmem do bram zrewaloryzowanej „Finezji”,  by osobiście doświadczyć, że wszystko co tu napisałem nie ustępuje w niczym tej wiarygodności, którą prezentują nasze media.
Proszę też z uwagi na to, że jest 1 kwietnia nie mylić mojej osoby -  blogera, z pospolitym blagierem.

zdjęcie z ostatniej chwili  - kolejka do "Finezji"

Fot. z miejskiej strony internetowej.

2 komentarze:

  1. Ha,ha! Udało się wszystko w tym poście znakomicie! Część rzeczy sprytnie pan Stasio nam zawoalował ale można to rozwikłać choć banalnie prosto nie jest i to cenię! Jednak uczciwie pisząc nie w w lot złapałem w czym rzecz jednak jak się wgryzłem wrrr!!! w artykuł to mnie olśniło.Dziękuję za ten artykuł,daje do myślenia przynajmniej mnie.P.Pozdrowionka wiosenne i piękne niebywale!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja dziękuję za szczerość. Rzeczywiście cały post jest primaaprilisowy, ale łatwiej było w tym się połapać Czytelnikom znającym realia Głuszycy. Jeśli Pawle też się w tym wszystkim znalazłeś, to dla nas obu duży komplement. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń