Pierwszokwietniowe
newsy medialne
Wszystko o czym mógłbym dzisiaj przeczytać lub usłyszeć w środkach przekazu może być przyjęte zgodnie z naszą wielowiekową tradycją za łgarstwo. A
ja jestem łatwowierny, w związku z czym każdą plotkę puszczoną w mediach nawet
z okazji Prima Aprilis przyjmuję za prawdziwą. Przecież to co usłyszymy w
telewizji lub w radiu jest zawsze wiarygodne. Publiczne środki przekazu jak
mnie uczono w PRL-u nigdy nie kłamią. Nawet jeśli TV 1 zażartuje 1 kwietnia i
poda do wiadomości, że Donald Tusk jest ciężko poturbowany przez pierwszego
strażaka z PSL-u Waldemara Pawlaka, a Jarosław Kaczyński biegnie do Tuska
Alejami Ujazdowskimi z kwiatami i to tak szybko, że pogubił własnych
ochroniarzy, to ja w naturalnym odruchu krzyknę natychmiast: Jezus Maria! Być
może nieco później będę mógł sobie uświadomić, że może to być wykorzystane
przeciwko mnie, bo jak można nadużywać słowa bożego, zwłaszcza gdy się okaże,
że z tym aktem terroryzmu Pawlaka, to był żart primaaprilisowy, a Kaczyński
leciał z wiązanką kwiatów otoczoną kirem i napisem – ostatnie pożegnanie. Nie zdziwi
mnie też news mojej ulubionej wałbrzyskiej rozgłośni radia „złote przeboje”, że
w Wałbrzychu nocą miały miejsce obfite opady śniegu, ruch pojazdów jest
sparaliżowany, a służby drogowe nie tylko zaspały, ale już dawno wymieniły
zimowe opony na letnie.
Wiem, że pierwszego kwietnia
wszystko się może zdarzyć, a także i to, że każda najprawdziwsza wiadomość jaką
gotów byłbym przekazać w tym dniu może być uznana za mniej lub bardziej udaną
próbę żartu. Staję więc wobec dylematu, czy
zamieścić w moim blogu najświeższą informację,
która dotarła do mnie nocą i spowodowała, że nie mogłem zasnąć do samego
rana, a teraz dręczy mnie i nie daje spokoju, czy też zachować ją dla siebie i
czekać na dalsze skutki, które przecież mogą okazać się tragiczne i wtedy mogę
być sądzony z powodu zaniechania. Co
robić ? Zadaję sobie to pytanie. „Co
robić?” Zdaje się, że był już taki Wielki
Człowiek, małego skądinąd wzrostu, który szukał odpowiedzi na to samo
pytanie w sążnistej „knidze”. Do dziś odwiedzają go w pobożnym skupieniu
miliony rodaków, a także turystów ze wszystkich stron świata, składając kwiaty
pod murami Kremla w wiekopomnym Mauzoleum.
Niestety, ja nie mam chwili czasu
na pisanie książki, mogę tylko napisać posta w moim blogu i tym sposobem
zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności. Niech się dzieje co chce. Mniej
łatwowierni Czytelnicy szukać będą dodatkowych kontaktów by uzyskać
potwierdzenie tego co tu napisałem, bardziej łatwowierni wyciągną z tego wnioski i przystąpią
natychmiast do działania. Faktem jest, że łatwowierni dziś mają rację.
Ta wiadomość, która do mnie
dotarła po prostu ścina z nóg. Jest najwłaściwszym potwierdzeniem, że pierwszy
kwietnia, po łacinie Prima Aprilis, to znamienna data, kiedy wszystko może się
spełnić.
No bo wreszcie ziściło się
marzenie wielu pokoleń Głuszyczan. Niewielu niestety jest takich, którzy
pamiętają, że coś takiego miało kiedyś miejsce w centrum Głuszycy w jednym
jedynym miejscu - „Pod Słońcem”. Było, ale się skończyło. I
nastąpiły długie lata, w których Głuszyca mogła się szczycić tym, że jak ktoś
chce się rozerwać w restauracji, to najbliżej jest do „Darz Boru” w Rybnicy
Leśnej.
Najwyższa pora by wreszcie
zdradzić tę ekscytującą informację. Otóż w nocy z soboty na niedzielę miało miejsce w centrum
miasta uroczyste, oficjalne otwarcie
odrestaurowanego lokalu gastronomicznego o finezyjnej nazwie „Finezja”. Dotychczasowa
jadłodajnia zmieniła właściciela ( choć wszystko się mieści w kręgu tej samej
rodziny) i jest super nowoczesnym lokalem czynnym we wszystkie dni tygodnia.
Jej zwiedzanie odbywa się pod okiem przewodnika, a do obejrzenia jest wnętrze
zaaranżowane według projektu mistrza rzemiosła artystycznego, znanego już w
gminie artysty plastyka i samego nie mniej sławnego w mieście i okolicy
właściciela. Zwiedzający mogą skorzystać ze znakomitej kawy z ekspresu, wypić
piwo beczkowe butelkowane, delektować
się potrawami wyśmienitej kuchni, ogrzać się przy stylowym kominku. Co jeszcze
można zobaczyć i skosztować, to już stanowi niespodziankę. Można ją
zweryfikować tylko po zarejestrowaniu się w kolejce. Kolejka pod lokalem
ustawiła się już od wczesnych godzin rannych, porządku pilnuje Komitet
Kolejkowy. Od godziny 9-tej rozpoczyna się zwiedzanie w grupach dziesięcioosobowych.
Wszystkie potrawy w niedziele serwowane są z 0,3 % bonifikatą (jak planowany
podatek kościelny), ale goście lokalu mogą też wziąć udział w loterii fantowej.
Każdy los wygrywa. W celu otrzymania nagrody wybieramy komórką odpowiedni numer
urzędu miejskiego i podajemy poprawne hasło promocyjne Głuszycy. W ustalonym
terminie należy się zgłosić w urzędzie z wymalowanym na czole nowym logo
promocyjnym miasta. Uwaga, trzeba się spodziewać podobnych kolejek pod lokalem
urzędowym jak lokalem gastronomicznym. Trudno, nowoczesność kosztuje.
Informuję o tym w moim blogu, by
uprzedzić wszystkich klientów „Finezji” o spodziewanych perturbacjach mogących
nastąpić z powodu natłoku turystów i konsumentów. Wycieczki autokarowe będą
przyjmowane w godzinach pozaplanowych, by pokazać, że ruch w lokalu jest na tak
samo wysokim poziomie organizacyjnym jak cały lokal i jak wskazuje na to jego
nazwa.
Żywię nadzieję, że Państwo nie
tracąc wiary ruszycie szturmem do bram zrewaloryzowanej „Finezji”, by osobiście doświadczyć, że wszystko co tu
napisałem nie ustępuje w niczym tej wiarygodności, którą prezentują nasze
media.
Proszę też z uwagi na to, że jest
1 kwietnia nie mylić mojej osoby - blogera, z pospolitym blagierem.
Fot. z miejskiej strony internetowej.
Ha,ha! Udało się wszystko w tym poście znakomicie! Część rzeczy sprytnie pan Stasio nam zawoalował ale można to rozwikłać choć banalnie prosto nie jest i to cenię! Jednak uczciwie pisząc nie w w lot złapałem w czym rzecz jednak jak się wgryzłem wrrr!!! w artykuł to mnie olśniło.Dziękuję za ten artykuł,daje do myślenia przynajmniej mnie.P.Pozdrowionka wiosenne i piękne niebywale!
OdpowiedzUsuńA ja dziękuję za szczerość. Rzeczywiście cały post jest primaaprilisowy, ale łatwiej było w tym się połapać Czytelnikom znającym realia Głuszycy. Jeśli Pawle też się w tym wszystkim znalazłeś, to dla nas obu duży komplement. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń