Od urodzin naszych
wszystko – dom, kościół, szkoła, każą nam przywiązywać się do życia, cieszyć
się że żyjemy, traktować to jako dar płynący z nieba. Co to jest to niebo –
czysta abstrakcja, chyba że uwierzymy w to, co mówią o niebie ci, co je
wymyślili. To jest raj, kraina wiecznej szczęśliwości. Rodzi się wobec tego
pytanie, co to jest szczęście? Mogą na to pytanie odpowiedzieć ci, co wygrali
miliona w totolotka. Im się wtedy wydaje, że osiągnęli zenity szczęścia. Tylko
że to szczęście ostatecznie kończy się tak samo jak u wszystkich innych ludzi
znacznie mniej szczęśliwych – na cmentarzu. Ale w mogile złożone jest tylko
ciało człowieka, zaś jego dusza według religii ulatuje w kosmos i albo trafia do raju, albo do czyśca, a
najczęściej do piekła. W piekle jest
miejsce dla tych dusz, co w życiu grzeszyły myślą, mową i uczynkiem. Nie znam
takich dusz, które byłyby wolne od tego grzechu, ale to nie jest moja sprawa, by orzekać, tak jak
to zrobił Dante w „Boskiej komedii”, kto sobie zasłużył na niebo, a kto na
piekło.
Okazuje się, że są ludzie na ziemi, którzy mają takie
kompetencje. Oni właśnie orzekają, kto jest świętym, a dusze świętych trafiają
po śmierci od razu do nieba. Nie potrzebny jest w tej sytuacji Sąd Ostateczny, w
domyśle Niebiański Trybunał. U nas w PiS-owskiej Polsce, gdzie trybunały i sądy
staną się niedługo tylko atrapą, a o wszystkim stanowić będzie uznany przez
hierarchów Kościoła namiestnik Chrystusa, błogosławiony Jarosław Wszechwładny,
ta furtka w nominowaniu świętych jest szczególnie spektakularna.
Nie zdziwiłem się wcale
tym, co przeczytałem i zobaczyłem na obrazku w facebooku, że przy mogile Świętych Marii i Lecha Kaczyńskich w
Krakowie, oddawał hołdy „poległym” w katastrofie lotniczej, kolejny
predysponowany do najwyższych zaszczytów
nie tylko ziemskich, ale i niebiańskich, niejaki Andrzej, zwany Klęczonem. Jeśli się temu wydarzeniu dziwisz, to
powiem, że towarzyszył im w tej ceremonii sam kardynał Dziwisz.
Okazuje się, że mamy
kolejnych świętych. Przez kogo namaszczonych, można się domyślić.
Czytam w „Księgach
Jakubowych” Olgi Tokarczuk fragment ostatniego listu Elżbiety Drużbackiej (
pisarki i poetki) z klasztoru Bernardynek w Tarnowie do zaprzyjaźnionego z nią
księdza kanonika Benedykta Chmielowskiego w Firlejowie. W liście szukała ona
odpowiedzi na pytania o sens życia: „dlaczego? i w jakim celu?”:
„A
przecież nie mogę powstrzymać się, by ich nie stawiać. Więc odpowiadam sobie,
że Pan Bóg chce nas stworzonych i grzeszących ze stworzeniem, właśnie przez
stworzenie ukarać. Sam zaś ręce umywa, by dobroć swoją ochronić w naszych
oczach. Szuka sposobów naturalnych do wygubienia nas pośrednio, przez jakąś
rzecz naturalną, aby lżejsze było uderzenie, niż gdyby sam uderzył, bo tego
byśmy zrozumieć nie mogli.
Mógł
przecież Bóg Naamona z Tradu uleczyć jednym słowem, ale kazał mu iść się kąpać w rzece Jordan. Mógł ślepego uzdrowić swoją
wszechwładnością, ale przecie ślinę z błotem mieszał i kładł mu na oczy. Mógł
każdego od razu uzdrowić, a stworzył aptekę, medyka, zioła lecznicze. Jego świat to wielkie dziwowisko”.
Od listu Drużbackiej
minęły wieki, a świat jak był, tak pozostaje wielkim dziwowiskiem. Dziś mamy je
przed oczyma w całej swej okazałości u nas w Polsce Scena polityczna stanowi
teatr, w którym rozgrywa się mrożąca krew w żyłach sztuka „science fiction”,
jakiej nie można było sobie wcześniej wyobrazić. Miliony Polaków oglądają ten
spektakl z rozłożonymi bezradnie rękami. Jak to mogło się stać, jak to jest
możliwe? Jeszcze dobrze nie okrzepliśmy po latach zniewolenia w PRL-u i znów
wracamy do tego samego. W PRL-u rządząca partia czerpała podbudowę ideologiczną
z marksizmu- leninizmu, a wszystko co się działo miało na celu dobro ludu
pracującego miast i wsi. Jak faktycznie było i jak to się skończyło pamiętamy.
Wielki, spontaniczny
protest pod sztandarem „Solidarności” przyniósł zwycięstwo. Naród polski
uwierzył, że to co najgorsze mamy już za sobą. Nie trzeba było długo czekać, wracamy znów do tego samego. W Rzeczpospolitej
PiS-owskiej to wszystko, co się dzieje
ma podbudowę ideologiczną wziętą z ewangelii, skutkiem tego znajduje uznanie
hierarchii kościelnej. Cel pozostał ten sam – dobro ludu. Hasła są te same i
tak samo kłamliwe. W obu przypadkach celem monopartii (dawniej PZPR, a obecnie
PiS) była i jest troska tylko o jedno, jak nie stracić władzy i utrzymać naród
w posłuszeństwie. Dziś staje się to łatwiejsze w kraju, gdzie mamy fikcyjną
demokrację, a miliony wiernych ufa wszystkiemu, co powiedzą księża.
Czytam z
zainteresowaniem w „Newsweeku” felieton Zbigniewa Hołdysa pt. „Panteon czeka”,
a w nim taka refleksja:
„I
oto teraz w Polsce, za mojego życia po raz trzeci już, dzieją się rzeczy, które
na zdrowy rozum nie powinny mieć miejsca, a jednak mają. Wmawia się nam, że
dopiero teraz jest dobrze, bo niszczy się niewinnych ludzi i więzi społeczne, a
kłamstwo tak oczywiste, że nawet pies je rozumie, nazywa się prawdą. Wywracanie
prawd powszechnie znanych i udowodnionych, nazywanie bohaterów zdrajcami,
tchórzliwych kumpli bohaterami – to właśnie trwa na naszych oczach…
Kreatorem
sytuacji jest niewysoki człowieczek z widocznymi objawami pogłębiającej się
paranoi. Opowiada milionom wciąż żyjących jeszcze ludzi, że to w czym brali
udział – ruch „Solidarności – wyglądało zupełnie inaczej. Nie istniał Lech
Wałęsa. Całą wojnę z komuną prowadził w pojedynkę bohaterski brat małego
człowieczka, Lech Kaczyński, choć nikt go wówczas na oczy nie widział. To on
wedle nowej doktryny doprowadził do zwycięstwa nad komunizmem – dlatego w
każdym mieście powinien stać jego pomnik”…
Teraz rozumiem skąd się
wziął nagrobek Świętych Marii i Lecha w świętym mieście Krakowie.
I nie
ma się czemu dziwić, skoro świat, to wielkie dziwowisko !
Rewelacyjny tekst.Chciałoby się powiedzieć Chapeau bas.Myślę,że zasłużyłeś sobie na takie określenie.Nie tylko tym tekstem ale tekstami,które proponuję do przeczytania jako Twoje " przemyślenia".Tak jak piszesz on ten mały człowieczek tworzy nową nie prawdziwą historię a ma do tego pomoc hierarchów,Rydzyka oraz nie oglądaną przez normalnych ludzi TVPIS.
OdpowiedzUsuń