Nie tak dawno zainteresowałem się
bliżej najciekawszą postacią z historii zamku Książ, słynną z urody i mądrości,
tajemniczą i kontrowersyjną księżniczką Daisy. W niemieckim Książu znalazła się
ta młoda, urodziwa Angielka jako świeżo poślubiona żona właściciela zamku Hansa
Heinricha XV Hochberga.
To dobrze, że trafiła w moje ręce
książka Daisy Hochberg von Pless „Taniec
na wulkanie 1873-1918, Pamiętniki,
Wspomnienia, Biografie” w tłumaczeniu Marioli Palcewicz. (Wydawnictwo
ARCANA w Krakowie, 2005 r.) Skutkiem tego mogę o „dobrym duchu zamku Książ” coś
więcej przekazać moim Czytelnikom.
Autorka tej książki, to właśnie
księżna Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, urodzona 28 czerwca 1873
roku, zwana pieszczotliwie Daisy, czyli Stokrotka – arystokratka
angielska związana z pałacem w Pszczynie i zamkiem Książ, najstarsza córka
pułkownika Williama Cornwallis-Westa,
właściciela zamku Rutin
i posiadłości Newlands oraz Marii
Adelajdy z domu Fitz-Patrick.
Szczęśliwe dzieciństwo spędziła w zamku Ruthin w
północnej Walii i w dworku Newlands. Była blisko związana z dworem króla
Edwarda VII i Jerzego V, spokrewniona z największymi domami arystokratycznymi
Wielkiej Brytanii. Jej brat Jerzy był ojczymem Winstona Churchilla. Uważana
była i wcale się temu nie dziwię, za jedną z najpiękniejszych kobiet w świecie
arystokratycznym tych czasów.
Jej losy splotły się z domem Hohbergów podczas
balu maskowego w Domu Holenderskim w Londynie, kiedy to poznała swojego
przyszłego męża Hansa Heinricha XV, księcia von Pless. Owa znajomość
zaowocowała dość szybko jak na wagę tego przedsięwzięcia i konieczność
pokonania wielu obowiązujących w tak wysokich rodach konwenansów.
8 grudnia 1891 r. (po roku czasu od nawiązania
znajomości) dziewiętnastoletnia donna poślubiła majętnego księcia pszczyńskiego
Hansa Heinricha XV Hochberga, Ślub odbył się w londyńskim Opactwie
Westminsterskim, a świadkiem był Edward, ks. Walii.
I od tego momentu życie angielskiej księżniczki
splotło się nierozerwalnie z rezydencją pałacową w Książu pod Wałbrzychem, choć
także z pałacem w Pszczynie (ale w mniejszej skali), od którego nosiła tytuł
von Pless. A było to życie tak barwne i ciekawe, obfitujące w niekończące się
podróżowanie po świecie, gościny na najlepszych dworach, rezydencjach i
pałacach władców, arystokratów, polityków, że w głowie się mąci po pierwszym
czytaniu książki. I trzeba co rusz powracać do wcześniejszych wątków, żeby się
w tym wszystkim nie pogubić i dobrze zrozumieć mądrość spostrzeżeń i opinii
autorki. Najważniejszą w tej książce jest wojna,
nazwana później pierwszą światową i
jej wpływ na dalsze życie księżniczki, jej rodziny, krewnych i bliskich.
Księżniczka Disy znalazła się w tej wojnie w szczególnej sytuacji, bo przecież
wywodziła się z Anglii, która teraz stała się wrogiem Niemiec. A jej mąż był
prawą ręką cesarza Wilhelma II. Z obydwoma, i mężem, i cesarzem, łączyły ją
więzy uczuciowe, ale jako patriotka swej byłej ojczyzny nie mogła się godzić z
pogardliwym odnoszeniem się do Anglików. Ta wojna uczyniła z Daisy głęboką
pacyfistkę, a nawet skłoniła ją do dobrowolnej
służby w pociągach-lazaretach i szpitalach wojskowych jako pielęgniarka,
wolontariuszka.
Dla mnie szczególnie interesujące było stanowisko
księżnej w sprawie polskiej. Daisy okazała się osobą przyjaźnie nastawioną
zarówno do Polaków, jak i sprawy niepodległości Polski. Daje temu wyraz w wielu
miejscach swej książki: „Polska zawsze była i będzie cierniem w tej części
Europy – pisze księżna w swej książce - Przed wojną Niemcy były odpowiedzialne
za wysoce represyjne prawodawstwo w stosunku do polskich poddanych na Śląsku. W
sierpniu 1914 roku car szybko obiecał, że uczyni Polskę niezależnym królestwem.
Ale oczywiście nic konkretnego nie zrobiono.” Tak komentuje księżna wiadomość o
proklamowaniu w tzw. akcie 5 listopada 1916 roku przez cesarza niemieckiego
Polski jako królestwa na ziemiach zaboru rosyjskiego. Sprawa stała się ważna,
bowiem rozważano kandydaturę jej męża Hansa Heinricha XV lub ich najstarszego syna
Hansa Heinricha XVII na polskim tronie. Jednym z powodów miało być rzekome
pochodzenie Hochbergów od śląskich książąt piastowskich. Niestety, negatywnie
nastawiony do Polaków mąż Daisy nie chciał o tym słyszeć. Być może zdawał sobie
sprawę z tego, że było to przysłowiowe dzielenie skóry na niedźwiedziu. Z dalszych losów księżnej (bo książka kończy
się z chwila zakończenia wojny w 1918 roku) wiemy, że ten przyjazny stosunek do
Polski znalazł dobitne potwierdzenie w losach jej synów. Synowie Daisy podczas II
wojny światowej walczyli przeciw Hitlerowi – Hansel (Jan Henryk XVII) w armii
brytyjskiej, Aleksander (Lexel) w polskim wojsku.
Znamy wiele faktów świadczących o negatywnej
postawie księżnej Daisy wobec Hitlera i nazizmu po wybuchu II wojny światowej.
Stać ją było, mimo ciężkiej sytuacji finansowej z powodu zadłużenia zamku, na
organizowanie tajnych paczek żywnościowych dla więźniów obozu koncentracyjnego
Gross-Rosen. Sztab Hitlera znalazł powody, by ją przesiedlić do Wałbrzycha i w
ten sposób „oczyścić zamek”, wobec
którego były już przygotowane tajne plany o zupełnie innym, militarnym
przeznaczeniu tej rezydencji. Ale o tym wszystkim, co było po roku 1918
dowiadujemy się już z innych źródeł.
Okazuje się, że księżna pozostawiła po sobie
nieoceniony skarb w postaci świetnie napisanej, niezwykle mądrej i ciekawej
autobiografii, bogatej w informacje o całej plejadzie możnych świata
politycznego tych czasów, w których przyszło jej żyć. Skarb ten okazał się
bardziej trwały, niż jej legendarny naszyjnik z pereł, który najprawdopodobniej
został splądrowany przez sowieckich czerwonoarmistów, którzy nie omieszkali dobrać się do trumny zmarłej w grudniu 1943
roku księżnej, pochowanej w mauzoleum rodzinnym w parku obok zamku Książ.
Szczególna wartość książki wynika stąd, że całą
wiedzę zaczerpnęła autorka nie tylko z autopsji i notatek sporządzanych
skrzętnie przez długie lata w pamiętniku, ale też licznie przytaczanych
listów, dokumantów rodzinnych, i zdjęć.
Nadaje to książce walor historyczny. Dla czytelnika wrażliwego na przymioty
literackie, książka budzi podziw bogatym słownictwem, pięknem języka i stylu,
ale też ogromną znajomością koligacji rodzinnych osób z wysokiego kręgu
arystokratycznego i szczerością wypowiedzi.
Dla nas ta książka jest szczególnie ważna, bowiem
jak żadna inna dotyczy największego skarbu
ziemi wałbrzyskiej, wspaniałego zamku-pałacu Książ. Księżna Disy w miarę
upływu czasu związała się z tym pałacem i
całą okolicą, traktując je jak swoją małą ojczyznę (das Heimat}, czyniła
więc dużo dobrego dla ich rozwoju, zaś w książce poświęca im dużo miejsca.
W „zamiast zakończenia” książki, autorstwa Bogny
Wernichowskiej, znajduję zdanie, które szczególnie mnie urzekło; krótka i
piękna refleksja o niezwykłej postaci jaką jest autorka książki „Taniec na
wulkanie”:
„Los obdarzył ją szczodrze - była
urodziwa, pełna wdzięku, utalentowana i miła. Nie brakowało jej inteligencji,
daru interesującej konwersacji i dowcipu. Blondynka o błękitnych oczach i
zgrabnej figurze, ubrana w najmodniejsze toalety ze słynnych w tamtych czasach
domów mody - Poireta, Paquina, Wortha,
swobodnie czuła się na europejskich dworach, w dyplomatycznych salonach,
uzdrowiskach, odwiedzanych przez międzynarodową socjetę. Wszędzie tam, gdzie
spotykali się dobrze urodzeni, bogaci i sławni… Tak było przez wiele
dziesiątków lat.”
Aby o sobie nie dać zapomnieć napisała Daisy
znakomitą książkę, niepodważalny corpus delicti jej wiedzy, inteligencji,
mądrości, niezniszczalne zwierciadło życia sfer wyższych tamtych czasów. Tej
książki nie jest w stanie zastąpić żaden podręcznik historii, napisało ją życie
osoby wyjątkowej , godnej szacunku i uznania. To dobrze, że księżna Daisy stała
się „dobrym duchem” nie tylko zamku Książ, ale i całego Wałbrzycha.
Wspaniała historia księżnej Daisy napisana w oparciu o jej Pamiętnik "Taniec na wulkanie".Wprawdzie tyle miałem już informacji na temat tej wyjątkowej księżnej ale zdanie p.Bogny Wernichowskiej o niezwykłej postaci księżnej Daisy "Los obdarzył ją szczodrze......"szczególnie mnie urzekło.Zdanie to oddaje jak wspaniałą postacią była księżna, nie tylko z urody ale również jako osoba b.inteligentna.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZgadzam się ze wszystkim, co napisałeś. Dziękuję Bronku za udostępnienie. Pozdrawaim !
Usuń