Już wcześniej miałem o nim napisać wskrzeszając pamięć z
dawnych dobrych czasów, kiedy to miałem zaszczyt stykać się z nim częściej.
Oliwy do ognia dolała wiadomość o rozprawie sądowej, w której oskarżonym jest
właśnie bohater mojego dzisiejszego felietonu. O tym politycznym procesie informują media. Szkoda,
że zbyt mało możemy się z nich dowiedzieć o człowieku, któremu „Tygodnik
Wałbrzyski” jesienią 2011 roku poświęcił
trzyodcinkowy artykuł pod intrygującym tytułem „Kim jest Roman Gileta?”
Autorem wywiadu-rzeka jest jego koleżanka po piórze, Elżbieta Gargała. Ponieważ obydwoje nie
szczędzili czasu i miejsca w kolejnych trzech numerach gazety, możemy powiedzieć,
że o Romanie dowiedzieliśmy się prawie wszystkiego. Oczywiście prawie, bo jest
to człowiek o biografii niezwykle bogatej, a jego aktywność na polu
kulturalnym, literackim i dziennikarskim w Wałbrzychu to taki ogrom wydarzeń,
których sam nie jest w stanie spamiętać.
„Życiorys Romana Gilety nie jest prosty, droga poetycka
również, nie cierpiąca, na szczęście, na megalomanię. Najcenniejszą jest w jego
wierszach autentyczność i wiarygodność. Znać, że pisane są z potrzeby, a nie na
pokaz. Przyobleczone w prostą, komunikatywną formę narracji dotyczą spraw
egzystencjalnych” - napisała Zofia Gebhard o „Nokturnie domowym”.
Z czasem Roman Gileta stawał się w Wałbrzychu coraz
bardziej człowiekiem – legendą. Dobrze, że udało się zapisać w gazecie sowitą
garść wspomnień i osobistych refleksji ukazujących człowieka z krwi i kości,
aktywnego i niezmordowanego, pełnego pomysłów i inicjatyw, gromadzącego wokół
siebie ludzi podobnie jak on niespokojnych i zdeterminowanych w sprawach
lokalnego życia kulturalnego.
Nie mam zamiaru snuć panegiryku o jego zasługach i
dokonaniach twórczych. Zainteresowanych odsyłam do gazety. Natomiast myślę, że
warto się podzielić z Czytelnikami DB 2010 dwoma wspomnieniami z nie tak znów
odległej przeszłości.
Pierwsze z nich, to niezapomniany wieczór w styczniu 2000
roku, kiedy to w kawiarence Wyższej Szkoły Zarządzania i Przedsiębiorczości na
Sobięcinie miała miejsce promocja tomiku poezji czterech wałbrzyskich poetek,
p. t. „Kareta dam”. Tytułowe damy, to: Elżbieta Gargała, Danuta Góralska,
Teresa Misior-Zalewska, Wiesława Raczkiewicz. Spiritus movens tej publikacji
był jej redaktor, Prezes Wałbrzyskiego Stowarzyszenia Środowisk Twórczych,
właśnie Roman Gileta. Była to pierwsza książka wydana przez
Stowarzyszenie, sfinansowana ze środków Urzędu Miasta Wałbrzycha. W wieczorze
promocyjnym brała udział sławna już wówczas powieściopisarka, Olga
Tokarczuk. Zdobyłem się na odwagę i przeczytałem wówczas napisany przez
siebie okolicznościowy wiersz o nieco przydługim tytule: „Apokryf na wieczną
pamiątkę publikacji tomiku wierszy „Kareta dam”:
„zamajaczyła w przestrzeni
mojej wyobraźni
kareta dam
niczym cztery błyszczące kola
Wielkiego Wozu
pierwsza gwiazda
- piękna metafora
biedna jak mysz kościelna
w dziurawych butach
i platonicznej rozterce
mrówki
wątpiącej w człowieka
domatorka licząca komary
druga gwiazda
- otwarta dla wszystkich
niewolnica
grzesząca inaczej
dzieło sztuki
korzące się wstydem
przed portretem Mony Lisy
trzecia gwiazda
- różyczka
spragniona pieszczot deszczu
wtulona w ciszę nocy
płonąca blaskiem miłości
poszukiwaczka
niespełnionej przyjaźni
czwarta gwiazda
- złakniona ciała
kanibalka
naga
w akcie tworzenia
apologetka Królowej Śniegu
przemykającej vis a vis nocnego sklepu
zaplątana
w poszukiwaniu straconego czasu
niedoszła samobójczyni
z taką karetą
wyruszył odważnie
w dionizyjskiej wenie
wałbrzyski Argonauta
Romek Gileta
po złote runo
edytorskiej sławy
Drugie wydarzenie miało miejsce w dwa lata później, również
w styczniu, w rynkowej piwnicy piwnej, a był to wieczór promocyjny tym razem
tomiku wierszy Romana Gilety „Profile”. Była to już czwarta publikacja
Stowarzyszenia Środowisk Twórczych Wałbrzycha, a redaktorem tomiku tym razem
był najbliższy druh poety, Henryk Król. W jednym z wierszy tego tomiku Roman
Gileta napisał:
„Gdy starczy mi sił
wysieję wszystkie ziarna prawdy
czasu nie mam wiele
lecz słów mi starczy na dłużej
dłużej tak nie może być…”
Wtedy to dokonałem ponownie próby wysławienia Romana
wierszem. Z uwagi na autentyzm tekstu przytoczę go w całości:
Wiem, że nie wiesz Romku
o jakiej godzinie,
oliwa sprawiedliwa
na wierzch nam wypłynie
wtedy się okaże,
że Ty jesteś szycha,
że nie masz równego
wśród elit Wałbrzycha
Prosimy Cię Romku
z całym sentymentem
odłóż w kąt „Profile”
zostań prominentem
wówczas dla kultury
miną czasy marne
a poetom staną
otworem piwiarnie
tam trafi z salonów
panisko kultura
już nie będziesz musiał
„żyrować” u Króla
już nie będziesz czekał
jak niechciana psina,
aż Ci groszem kapnie
sam Leszek Gadzina
składamy Ci Romku
przyrzeczenie święte
będziemy głosować
byś był prominentem !
I stało się to, co było naszym życzeniem w przełomowych
czasach nowego tysiąclecia. Romek Gileta
stał się prominentem na polu wałbrzyskiej kultury, a „Tygodnik Wałbrzyski” to
potwierdził w całej rozciągłości. Bo o takich „poetach Argonautach” nie
można zapomnieć, trzeba ich cenić i szanować za nieugiętość w dążeniu do celu.
To
przykre, że za żartobliwy komentarz w facebooku pod adresem tych radnych,
którzy nie potrafili uszanować i docenić zasług wybitnej powieściopisarki, Olgi
Tokarczuk, znalazł się Roman na sali sądowej. Ten precedens, jak sądzę, pozwala
tylko jeszcze bardziej docenić zasługi Romana dla wałbrzyskiej kultury i
rozszerzyć grono jego przyjaciół i sojuszników.
Niestety, znajdujemy się w
sytuacji, w której coraz trudniej mieć zaufanie do naszego wymiaru
sprawiedliwości. Wybitny polski filozof prawa, prof. Jerzy Zajadło stwierdza, że
dzisiejsza Polska jest niedemokratycznym
państwem bezprawia. Nie ma się więc co dziwić, że z trudem pasuje do
aksjologii leżącej u podstaw Unii Europejskiej. Oto jak uzasadnia swoją opinię:
„Po pierwsze, proces legislacyjny zamienił się w farsę.
Sejm, Senat i prezydent stali się organami, które bezkrytycznie i bezwolnie
akceptują projekty ustaw powstające wprawdzie formalnie w ramach obowiązujących
procedur, ale faktycznie będące emanacją kapryśnej i nieprzewidywalnej woli
tzw. centralnego ośrodka decyzji politycznej. Wszystko to odbywa się bez
jakichkolwiek konsultacji społecznych i bez brania pod uwagę głosu opozycji
parlamentarnej, nawet tam, gdzie prawo wyraźnie tego wymaga…
Po drugie, projektowane zmiany statusu Krajowej Rady
Sądownictwa i reorganizacji systemu organów wymiaru sprawiedliwości wyraźnie
zmierzają już nie tylko do naruszenia zasad podziału władzy (art. 10
konstytucji) i odrębności władzy sądowniczej (art. 173 konstytucji). Ich
celem jest wręcz przekształcenie sędziów i sądów w posłusznych wykonawców woli
wspomnianego centralnego ośrodka – w równym stopniu, w jakim się to już stało
udziałem władzy ustawodawczej i wykonawczej. Tak pojęte sądy przestaną być
sądami i trudno znaleźć odpowiednie słowo na określenie ich istoty. Nie mamy
więc do czynienia wyłącznie z reinterpretacją pojęć, ale z ich całkowitą negacją…”
W artykule znajdujemy oczywiście szersze uzasadnienie tego
rodzaju paradygmatu. A rzecz cała kończy się pointą:
„Stoimy więc w
obliczu gigantycznego paradoksu, ponieważ przyszło nam chronić prawo i
sprawiedliwość przed Prawem i Sprawiedliwością”.
Mimo wszystko trzymamy Romku
kciuki i wierzymy, ze wyjdziesz z tej sprawy obronną ręką.
Ciekawy tekst.Pragnę tylko od siebie dodać,że teraz będziemy mieli coraz więcej procesów jak ten w Wałbrzychu.Bo partia pis to tylko przykrywka.Już dawno zwracałem uwagę ,że powinna zmienić nazwę bo z prawem i sprawiedliwością nie ma nic wspólnego.Partia ta powinna zniknąć ze sceny politycznej.Tylko,że to jest mrzonka,ponieważ ich populizm kupowany jest przez 1/3 społeczeństwa.Ostatnio przysłuchałem się rozmowy dwóch osób,jedna z nich miała podobne zdanie do mojego ale druga stwierdziła"ale dają",chodzi o te 500+ no bo nie trzeba pracować i dostaje się za rodzenie,a z wychowaniem to już nie ich sprawa.Za chwilę okaże się ,że liczba "dzieci ulicy" bardzo się powiększyła jako pokłosie 500+.I to jest pis taką Polskę zostawi.
OdpowiedzUsuń