Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 9 marca 2017

Co się kryje pod Soboniem ?


Tak wygląda odkryta sztolnia na Soboniu


To już jest wiadome dla wszystkich interesujących się tajemnicą niemieckiej, wojennej inwestycji w Górach Sowich, znanej pod kryptonimem „Olbrzym” („Riese”), że w masywie Włodarza i w najbliższym jego otoczeniu budowano równolegle 7 kompleksów: „Rzeczka”, „Jugowice Górne”, „Włodarz”, „Osówka”, „Sokolec”,  „Książ”, no i także – „Soboń”. Ten ostatni jest najmniej znany, trudno powiedzieć dlaczego, bo przecież z Głuszycy jest tutaj najbliżej. Wystarczy wybrać się na pieszą wycieczkę na ulicę Gdańską do przysiółka Zimna Woda,  stamtąd parę kroków wyżej do lasu i w niewielkiej odległości natrafimy na ślady prowadzonych na szeroką skalę prac przy drążeniu podziemnych sztolni i naziemnych budowli.

Faktem jest, że ponad 50 lat od przerwania robót, to czas wystarczający, by przyroda i ludzie pozacierali te ślady, ale wytrawni poszukiwacze i obserwatorzy mogą jeszcze odnaleźć wloty do trzech sztolni na wysokości 630 – 652 m. przy drodze okalającej masyw Sobonia. Natomiast nie ma żadnych trudności z natrafieniem na dobrze zachowane pozostałości dwóch jednokondygnacyjnych budowli żelbetonowych o wymiarach 24,5 x 11,5 m., a dalej na nieduże składy materiałów budowlanych oraz jeszcze jedną budowlę o połowę mniejszą niż wcześniejsze. Nieco dalej w kierunku północno-wschodnim znajdziemy zbiornik na wodę, zasilany z leżącego 70 metrów niżej niewielkiego stawu na Marcowym Potoku. Obok stawu wybudowano fundamenty dużej stacji kompresorów.

Jeden z pierwszych autorów książek o podziemiach w Górach Sowich, Piotr Kruszyński, zgromadził wiele szczegółów dotyczących wszystkich trzech sztolni pod Soboniem. Były one drążone z trzech różnych stron, dwie pierwsze łączyły się chodnikami pod kątem prostym, trzecia umieszczona po przeciwnej, północnej stronie góry, znajdowała się w początkowej fazie budowy. Jeszcze w latach 70-tych można było penetrować sztolnie i chodniki, choć niektóre z nich były już wtedy blokowane obwałami.

Dziś zagospodarowanie turystyczne Sobonia wymaga odsłonięcia tych miejsc i oznakowania, wytyczenia trasy pieszych wycieczek z  tabliczkami opisowymi. Ułatwiłyby one zwiedzanie kolejnych atrakcji ukrytych w  poszyciu leśnym. A przecież obok śladów podziemnych sztolni i budowli naziemnych w otoczeniu Sobonia, mamy jeszcze do obejrzenia miejsce na samym początku przysiółka, gdzie umieszczona była prymitywna filia obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, opisana z wstrząsającą dokładnością w książce Abrama Kajzera „Za drutami śmierci”. Przebywało w nim ok. 2000 więźniów rozlokowanych w pięciu barakach. Więźniowie byli wykorzystywani do pracy przy budowie sztolni i chodników pod Soboniem i Osówką.

Dobrze się stało, że parę lat temu skutkiem pełnych poświęcenia i determinacji wysiłków grupy zapaleńców udało się dokonać wstępnych poszukiwań i zainteresować Soboniem szerszy krąg odkrywców, a także opinię publiczną.

Eksploratorzy z Sowiogórskiej Grupy Poszukiwawczej pracowali nad tym cztery miesiące. Skorzystali ze specjalistycznej wiertnicy, uzyskując potwierdzenie o istnieniu sztolni przy pomocy kamery wizyjnej. Wtedy trzeba było obudować deskami kilkumetrowy szyb w dół  i stamtąd dotrzeć do kanału sztolni. Niestety, tylko część sztolni, licząca 80 metrów jest dostępna, dalej jest zawał, podobnie jak pod Osówką celowo spowodowany  przez Niemców. Budzi to jeszcze większe emocje. Co mieli do ukrycia niemieccy realizatorzy projektu „Riese”?

„Do odkrytej sztolni, prawdopodobnie nikt nie zaglądał od polowy 1945 roju – mówi Dariusz Tomalkiewicz, wiceprezes Sowiogórskiej Grupy Poszukiwawczej.

– Sztolnia wygląda tak, jakby niedawno przerwano w niej prace. Są w niej torowiska, system wentylacji, instalacje elektryczne z lampami oraz narzędzia robotników – mówi Piotr Kałuża, prezes Sowiogórskiej Grupy Poszukiwawczej, inicjatora poszukiwań.

Wałbrzyski portal internetowy „Nasz Wałbrzych” zatytułował swojego newsa bardzo intrygująco: „Kluczem do zagadki Riese może być sztolnia na Soboniu. Sowiogórska Grupa Poszukiwawcza dokonała sensacyjnego odkrycia”.

Dalej jest mowa o udanym eksperymencie, efektem którego jest odkrycie części podziemnej sztolni pod Soboniem. Stało się to z początkiem 2013 roku, wieść o odkryciu zelektryzowała polskie media, bo informacje o tym wydarzeniu pojawiły się we wrocławskich „Faktach” i ogólnokrajowym Teleekspresie. Na portalu You Tube można obejrzeć filmową relację z Sobonia fotoreportera wrocławskich „Faktów” Macieja Maciejewskiego. Warto przyjrzeć się bohaterom tej akcji i lepiej pojąć ich trud i poświęcenie.

Tak więc kolejna zagadka rozpala naszą wyobraźnię do czerwoności. Wszystkie oczy są zwrócone na grupę niestrudzonych poszukiwaczy. Czy dadzą radę, czy uda im się pozyskać pomoc osób i instytucji, dla których odsłonięcie tajemnic  ukrytych w czeluściach masywu Włodarza winno stać się sprawą najwyższej wagi. Trudno przewidzieć jak duży jest ten zawał, czy w ogóle uda się go usunąć, czy starczy sił i środków. W 1995- 1996 roku zawał pod Osówką usuwało specjalistyczne przedsiębiorstwo robót wiertniczych z Lubina, a i tak nie udało się dokończyć robót. Zabrakło pieniędzy. Nie było też odpowiedniego zainteresowania opinii publicznej i mediów. Dziś, wydaje się, klimat jest sprzyjający. Stało się to, na co czekaliśmy z niegasnącą nadzieją i niepokojem. Wiadomo, czas robi swoje. Z każdym rokiem odkrywanie tajemnic podziemi masywu Włodarza staje się trudniejsze. Ale to, co udało się odkopać i odkryć pod Soboniem napawa optymizmem.

No właśnie, uciekło nam ponad pół wieku, a przecież tylko odsłaniając  ukryte celowo przez Niemców podziemne sztolnie pod Osówką i Soboniem możemy rozszyfrować zagadkę dotyczącą faktycznego celu tej gigantycznej militarnej inwestycji.





4 komentarze:

  1. Ciekawy tekst dotyczący sztolni pod Soboniem.Tak jak napisałeś potrzebne są środki aby rozszyfrować te tajemnice.Środki są niezbędne bo prace usunięcia zwału musi wykonać specjalistyczna grupa.Nie mogą to robić amatorzy.Tak jak Ty przed laty zatrudniłeś do prac pod Osówką górników z Lubinia tak powinny postąpić obecne władze samorządowe.Jeśli są z PISu to środki na ten cel otrzymają,a jak są z innej opcji to muszą szukać pieniędzy w fundacjach i innych programach.Ale trzeba chcieć.A tak na dobrą sprawę to Ty robisz najwięcej rozszyfrowania militarnych niemieckich inwestycji w Górach Sowich.Może władze Głuszycy zaczną coś robić bo warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z nadzieją odnoszę się do dalszych prac Sowiogórskiej Grupy Poszukiwaczy, to są prawdziwi pasjonaci, ludzie gotowi poświęcić swój czas i pieniądze, by odkryć zagadkę ukrytych podziemnych sztolni.Dziękuję Bronku za potwierdzenie mojego przekonania, że warto !

      Usuń
  2. Mówi się o milionach worków cementu zgromadzonych na terenie Riese.
    Termin przydatności cementu to ok.2 miesiące.Wtedy nie było jeszcze
    worków z przekładką foliową,dodatkowo zabezpieczającą przed wilgocią.
    Użycie cementu po tym terminie było i jest niezgodne z przepisami
    budowlanymi.Przekonali się o tym Polacy,którzy używali tego cementu na
    budowach,doszło do katastrofy budowlanej.
    Cement należy przechowywać w suchych pomieszczeniach izolujących od
    wilgoci,albo"ukręcić"go przed terminem zdatnym do"spożycia".
    Konstrukcja"Siłowni"została wykonana z takiego trefnego cementu
    i dlatego ulega erozji.Na terenie Riese musiały być także zainstalowane
    zbiorniki na cement,który dostarczano luzem.

    Gdyby ten zgromadzony cement zużyto,to może sztolnie Riese wyglądałby tak:
    www.geheimprojekte.at/deckname_b1_zement.html

    Tutaj ciekawa dyskusja w komentarzach o cemencie i"zbiornikach na kruszywo":
    riese-inne.blogspot.com/2016/10/wodarz-z-wodarza-cd.html

    "Chcesz zrobić na złość sąsiadowi,który się buduje,dosyp mu kilka łyżeczek cukru do betoniarki."
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zrobię tego sąsiadom z dwóch powodów, po pierwsze - szkoda mi cukru, po drugie - mam sąsiadów, którzy roboty cementowe mają już za sobą, a w ogóle to zasługują na co najmniej filiżankę kawy z cukrem lub kieliszek likieru i wtedy można by mówić o sensowym wykorzystaniu cukru ku obopólnej korzyści!
      Dziękuję Henryku za ciekawe informacje o zapasach cementowych po Niemcach na terenie budowy kompleksu Riese.

      Usuń