W ten marcowy weekend warto będzie
rozluźnić się na chwilę, czytając żartobliwy tekst znakomitego dziennikarza i
reportera, związanego m. in. z „Gazetą Wyborczą - Mariusza Szczygła. Wprawdzie
był on napisany tuż po wyborach prezydenckich, ale jego aktualność jest
uniwersalna:
- Przepraszam, czy pan Duda?
- Dada.
- Wojciech Duda ze Szczecina?
- Dada.
- Wojciech Duda ze Szczecina?
- Wojciech Dada ze Szczecina.
- Ale przecież pana żona i córka noszą nazwisko Duda...
- A ja Dada.
- Jak to możliwe?
- Wystąpiłem do urzędu o zmianę nazwiska ze względu na...
- ...nie, nie uwierzę!
- ...tak, panie Mariuszu. Ze względu na własną niezgodę na rzeczywistość. Uważam, że mężczyzna w pewnym wieku musi wyjść poza deklaracje. A zmianę świata warto zacząć od siebie, zaś najbliższe człowiekowi jest jego nazwisko. "Duda" już mnie nie określa.
- I udało się je panu zmienić?
- Proszę, oto decyzja Urzędu Stanu Cywilnego w Szczecinie z 10 marca. A to mój wniosek, gdzie napisałem, że chęć zmiany nazwiska z Duda na Dada powodowana jest nagłym wzrostem jego popularności w związku z działalnością polityczną dwóch osób - prezydenta i przewodniczącego "Solidarności". W efekcie jest dla mnie bardzo uciążliwe. Bywa powodem uszczypliwości i drwin ze strony znajomych (na przykład Zbigniewa Taszyckiego, może go pan spytać), sąsiadów, urzędników. Ludzie pozwalają sobie na żarty.
- No i co w tym złego, panie Wojciechu?
- Ale ich powtarzalność jest nie do zniesienia. Chciałby pan słyszeć na przykład 25 razy dziennie: "Pan z tych Dudów..."? Przez to wszystko jestem w ciągłym napięciu. Ludzie już tak gubią się w rzeczywistości, że przypadkowy facet złożył mi propozycję korupcyjną, bo na pewno jestem spokrewniony z prezydentem.
- A co chciał załatwić?
- Stanowisko dla żony czy teściowej... Proszę też pamiętać, że są inne powody, które także wyłuszczyłem urzędowi. Bo co znaczy, proszę pana, duda?
- Instrument to jest, ludowy.
- Tak, starodawna piszczałka, ale pusta w środku!
- No i dobrze, bo jakby nie była pusta, toby nie grała.
- Właśnie! Rdzeń "dud" oznacza coś, przez co przepływa powietrze. Na przykład płuca zwierzęce często nazywano dudami. Może dlatego pisarze, jak Słowacki czy Fredro, używali słowa "duda" na określenie osoby uważanej za głupią. Słownik Doroszewskiego definiuje go ciągiem synonimicznym. Szczerze mówiąc, ciągiem dla mnie przykrym...
- Ale przecież pana żona i córka noszą nazwisko Duda...
- A ja Dada.
- Jak to możliwe?
- Wystąpiłem do urzędu o zmianę nazwiska ze względu na...
- ...nie, nie uwierzę!
- ...tak, panie Mariuszu. Ze względu na własną niezgodę na rzeczywistość. Uważam, że mężczyzna w pewnym wieku musi wyjść poza deklaracje. A zmianę świata warto zacząć od siebie, zaś najbliższe człowiekowi jest jego nazwisko. "Duda" już mnie nie określa.
- I udało się je panu zmienić?
- Proszę, oto decyzja Urzędu Stanu Cywilnego w Szczecinie z 10 marca. A to mój wniosek, gdzie napisałem, że chęć zmiany nazwiska z Duda na Dada powodowana jest nagłym wzrostem jego popularności w związku z działalnością polityczną dwóch osób - prezydenta i przewodniczącego "Solidarności". W efekcie jest dla mnie bardzo uciążliwe. Bywa powodem uszczypliwości i drwin ze strony znajomych (na przykład Zbigniewa Taszyckiego, może go pan spytać), sąsiadów, urzędników. Ludzie pozwalają sobie na żarty.
- No i co w tym złego, panie Wojciechu?
- Ale ich powtarzalność jest nie do zniesienia. Chciałby pan słyszeć na przykład 25 razy dziennie: "Pan z tych Dudów..."? Przez to wszystko jestem w ciągłym napięciu. Ludzie już tak gubią się w rzeczywistości, że przypadkowy facet złożył mi propozycję korupcyjną, bo na pewno jestem spokrewniony z prezydentem.
- A co chciał załatwić?
- Stanowisko dla żony czy teściowej... Proszę też pamiętać, że są inne powody, które także wyłuszczyłem urzędowi. Bo co znaczy, proszę pana, duda?
- Instrument to jest, ludowy.
- Tak, starodawna piszczałka, ale pusta w środku!
- No i dobrze, bo jakby nie była pusta, toby nie grała.
- Właśnie! Rdzeń "dud" oznacza coś, przez co przepływa powietrze. Na przykład płuca zwierzęce często nazywano dudami. Może dlatego pisarze, jak Słowacki czy Fredro, używali słowa "duda" na określenie osoby uważanej za głupią. Słownik Doroszewskiego definiuje go ciągiem synonimicznym. Szczerze mówiąc, ciągiem dla mnie przykrym...
- To proszę pociągnąć. Raz i
będziemy mieli to za sobą.
- Głupiec, niedołęga, fujara, kiep, cymbał. W tym rozpolitykowanym czasie muszę podkreślić, że tylko cytuję. Zresztą pan spojrzy na mój wniosek do urzędu - tak właśnie napisałem: tylko cytuję.
- Co na to urząd?
- Zgodził się z argumentami i od czterech dni mam nowe nazwisko.
- Co na to w pracy?
- Jeszcze nie wiedzą, ale zawiadomię. Jestem wykładowcą na wydziale malarstwa. Od 1995 na ASP w Poznaniu, teraz Uniwersytecie Artystycznym, a od dwóch lat także w Akademii Sztuki w Szczecinie.
- Czy to pan zrobił kiedyś figurę Jezusa na krzyżu, który trzyma w dłoniach szarfę z orłem i napisem Polska?
- To nie szarfa, to szalik kibica. A praca zainspirowana była tekstem Profesora Wieczorka „Kim jesteś prawdziwy Polaku?”
- Głupiec, niedołęga, fujara, kiep, cymbał. W tym rozpolitykowanym czasie muszę podkreślić, że tylko cytuję. Zresztą pan spojrzy na mój wniosek do urzędu - tak właśnie napisałem: tylko cytuję.
- Co na to urząd?
- Zgodził się z argumentami i od czterech dni mam nowe nazwisko.
- Co na to w pracy?
- Jeszcze nie wiedzą, ale zawiadomię. Jestem wykładowcą na wydziale malarstwa. Od 1995 na ASP w Poznaniu, teraz Uniwersytecie Artystycznym, a od dwóch lat także w Akademii Sztuki w Szczecinie.
- Czy to pan zrobił kiedyś figurę Jezusa na krzyżu, który trzyma w dłoniach szarfę z orłem i napisem Polska?
- To nie szarfa, to szalik kibica. A praca zainspirowana była tekstem Profesora Wieczorka „Kim jesteś prawdziwy Polaku?”
- Katolikiem.
- Bingo! Pisał pan profesor: "Prawdziwy Polak katolikiem być musi. Przekonanie, że bywa inaczej, tych, którzy są do tej myśli silnie przywiązani, jest przedsięwzięciem beznadziejnym".
- A poduszki z wizerunkiem Wałęsy to też pana sprawka?
- To nie były poduszki, to był balon, który na przemian nadymał się i wypuszczał z siebie powietrze. Praca powstała ponad siedem lat temu, ale ostatnie wydarzenia nadały jej nowy kontekst i znaczenie.
- Zaraz, a czy z nazwiskiem Dada bierze pan może też udział w wystawie "Anarchia i nowa sztuka. 100-lecie dadaizmu" w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku? Bo przecież w 1916 pojawił się dadaizm...
- Biorę.
- To ja już wszystko rozumiem, panie Dada. Czytałem raz "Słownik sztuki XX wieku" i tam było napisane, że słowo "dada" też nic nie oznacza. Czyli pustka...
- Dlatego pełna znaczeń.
- Bingo! Pisał pan profesor: "Prawdziwy Polak katolikiem być musi. Przekonanie, że bywa inaczej, tych, którzy są do tej myśli silnie przywiązani, jest przedsięwzięciem beznadziejnym".
- A poduszki z wizerunkiem Wałęsy to też pana sprawka?
- To nie były poduszki, to był balon, który na przemian nadymał się i wypuszczał z siebie powietrze. Praca powstała ponad siedem lat temu, ale ostatnie wydarzenia nadały jej nowy kontekst i znaczenie.
- Zaraz, a czy z nazwiskiem Dada bierze pan może też udział w wystawie "Anarchia i nowa sztuka. 100-lecie dadaizmu" w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku? Bo przecież w 1916 pojawił się dadaizm...
- Biorę.
- To ja już wszystko rozumiem, panie Dada. Czytałem raz "Słownik sztuki XX wieku" i tam było napisane, że słowo "dada" też nic nie oznacza. Czyli pustka...
- Dlatego pełna znaczeń.
P.S. Jeśli ta historyjka dotrze do naszej
głuszyckiej poetki z Brzegu nad Odrą,
Romany Więczaszek, z domu Duda, to bardzo proszę o to, by nie brała tej
historyjki do siebie, zwłaszcza że wychodząc za mąż pozbyła się kłopotów z nazwiskiem panieńskim.
Natomiast wiedząc o tym, że głuszycka linia Dudów ma
głębokie korzenie rodowe herbu Rawicz, interesuje nas to, czy Romana jest z
tych Dudów, co nasi prominentni Dudowie, czy też z innej, nie mniej chlubnej
gałęzi. A przy okazji – serdecznie pozdrawiam !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz