Rok 1947
stał się rokiem, w którym po raz pierwszy o Głuszycy zrobiło się głośno na
całym Dolnym Śląsku. A stało się to za sprawą młodego dziennikarza, Zygmunta Mosingiewicza z Wałbrzycha, korespondenta wrocławskiego „Słowa
Polskiego”. Jesienią 1947 roku zamieścił on w „Słowie” siedem odcinków
relacjonujących wstrząsające doznania z penetracji głuszyckich lasów w masywie
Włodarza w towarzystwie niejakiego Antona Dolmussa, austriackiego inżyniera z czasów wojny, specjalisty od
budowy rakiet V1 i V2, nadzorującego bezpośrednio prace przy budowie
tajemniczego kompleksu „Riese”, czyli „Olbrzym” w Górach Sowich.
Już same
tytuły kolejnych korespondencji mogą spowodować zawrót głowy: „Podziemne miasto
w Głuszycy”, „Asy reżimu hitlerowskiego chciały w nim szukać schronienia”,
„Gigantyczne miasto podziemne, w którym mieścił się mózg III Rzeszy”, „W
przepastnych korytarzach”, „10 milionów worków cementu”, „Akcja Adolfa i
luksusowe oranżerie”, „2000 wagonów cegieł”, „Co przygotował Hitler w
Głuszycy?”
Reportaże
Mosingiewicza mają dziś dla nas wartość bezcenną. Po pierwsze – były pisane „na
gorąco”, bezpośrednio po dokonanych wyprawach w głąb lasu. Po drugie – były to
relacje stosunkowo świeże, bo zaledwie po dwóch latach od momentu zakończenia
wojny. Po trzecie – redaktor Mosingiewicz miał przy sobie nie byle jakiego
przewodnika, jednego z głównych inspektorów na budowie tej niezwykłej
militarnej inwestycji III Rzeszy.
Przejdźmy
teraz do meritum sprawy. Co zobaczył autor reportaży w głuszyckich lasach?
Dlaczego były to spostrzeżenia sensacyjne, wywołujące dreszcze emocji? Skąd się
pojawiło skojarzenie tego co można było ujrzeć wewnątrz masywu górskiego z
„podziemnym miastem”?
Oddajmy
głos redaktorowi Mosingiewiczowi:
„Od
historycznej restauracji „Pod Jeleniem”, siedziby Fryderyka Wielkiego,
zbudowanej w pierwszej połowie XVIII wieku, jedziemy polną drogą w kierunku na
Nową Rudę. Już kilometr dalej widzi się po obu stronach drogi, ślady rozpoczętej
budowy. Wala się tu wiele żelaznych konstrukcji, stosowanych do budowli
betonowych, dziesiątki wózków kolejki wąskotorowej, jakaś unieruchomiona
lokomotywa. Rzuca się również w oczy olbrzymi plac z niedokończoną budową mostu
betonowego. Sieć szyn kolejowych z gotowymi nastawnicami świadczy o tym, że
mieścić się tu musiał dworzec podziemnego miasta. Prace nad ukończeniem dworca
przerwał koniec wojny, ale nie zdołał wyratować 18-tysięcznej rzeszy jeńców i
więźniów politycznych, którzy znaleźli tutaj wspólny wielki grób. Inż. Dolmus
twierdzi, że zginęło ich tu 13 tys. i całą winę zwala na pracowników
aprowizacyjnych, którzy małe racje przyznawane przez Berlin w niemiłosierny
sposób uszczuplali”.
I dalej:
„Po
pięciu minutach jazdy minąwszy przecinające się stale szyny wąskotorowej
kolejki i szereg prymitywnie zbitych baraków dla jeńców, zatrzymujemy się przed
olbrzymim placem. Zbocze górskie schodzi ku niemu prawie prostopadle. Olbrzymie
głazy zawieszone nad placem wyglądają tak, jakby się miały stoczyć za chwilę w
dół. Rozległy plac zasłany jest stosami najrozmaitszych kamieni, wśród których
zwracają uwagę połyskujące srebrnawo kamienie z dużą zawartością miki. Świadczą
one dobitnie o bogactwie tej ziemi. U stóp prostopadłego zbocza, na którym
szumią iglaste drzewa znajduje się wysokie na trzy metry i szerokie na dwa
wejście do Głównej Kwatery Hitlera”
Ale to
jest dopiero początek rewelacyjnych doniesień redaktora Mosingiewicza. Co dalej odkryli i dostrzegli uczestnicy wyprawy, dlaczego budzi
to zdumienie i przerasta najśmielsze oczekiwania?
Dzisiejsza
nazwa atrakcji turystycznej pod Osówką w gminie Głuszyca „Tajemnicze Podziemne
Miasto” jest wzięta z artykułu Zygmunta Mosingiewicza w „Słowie Polskim” z 28
października 1947 roku. W miejsce „gigantyczne” wprowadzono nazwę „tajemnicze”.
Użycie tej nazwy jest całkowicie uzasadnione w kontekście tego, co widział i
opisał w „Słowie Polskim” – niestety, nie żyjący już – znany dziennikarz
„Trybuny Wałbrzyskiej”. Powyżej cytowałem ciekawsze fragmenty z dwóch pierwszych
artykułów „Słowa”, a było ich aż siedem. Każdy kolejny artykuł wprowadza nas w
świat nieomal fantasmagorii. Można by puścić wodze fantazji i wymyślić kolejny
sensacyjny serial na podobieństwo „Tajemnicy Twierdzy Szyfrów” wg scenariusza
Bogusława Wołoszańskiego, tylko że głuszyckie podziemia, to nie jest temat
sensacyjno-rozrywkowy. Tu pracowali w strasznych warunkach, ginąc z głodu i
wycieńczenia, setki tysięcy więźniów. Jest to miejsce zbrodni hitlerowskiej,
realizacja jednej z wielu opętańczych wizji psychopaty, wznoszona kosztem
ludzkiego życia, ludzkich cierpień i bólu za pomocą nieludzkich praktyk.
Powracam
do niezwykle frapujących relacji Z. Mosingiewicza. Opisuje on wrażenia z
bezpośrednich penetracji podziemi w towarzystwie wspomnianego już inżyniera
austriackiego, Antoniego Dolmussa:
„Potężne
pale dębowe podpierające stropy wzbudzają zaufanie. System podmurowania
chodników podobny jest do systemu stosowanego w kopalnictwie. W miarę posuwania
się w głąb chodnika ciemność się powiększa i mały prostokąt światła za nami
jest coraz mniejszy. Chodnik ten, od którego rozchodzą się dopiero boczne
korytarze, kryjąc sale i pokoje sztabu Hitlera – ciągnie się przez 3 km. Nie wiemy, jak długo
idziemy. Chodnik gwałtownie obniża się w dół i skręca nagle w prawo. Do
głównego chodnika przylega mały tunel. Inż. Dolmuss wprowadza nas do niego i po
przejściu mniej więcej 200
metrów wchodzimy do dużej sali. Miała to być sala
posiedzeń. Przy zainstalowanym świetle, eleganckim umeblowaniu – sala ciepło
ogrzana centralnym ogrzewaniem (gdyż i ono było przewidziane w programie
budowy) – na pewno wyglądałaby inaczej. Teraz panuje w niej cisza, chłód i
ciemność. Rozlegle korytarze podziemnego miasta, ziejące ciszą i chłodem, kryją
zapewne w swoim wnętrzu niejedną tajemnicę. Ostatnie miesiące istnienia
Trzeciej Rzeszy cechował bowiem chaos. Postanowiono między innymi ukryć w
labiryncie korytarzy podziemnego miasta mnóstwo maszyn, aby je w odpowiednim
momencie wysadzić w powietrze. W ostatniej prawie chwili rozkaz wycofano i
postanowiono maszyny uratować. Trzy dworce w Głuszycy przeładowywały dziennie
70 wagonów maszyn najrozmaitszego typu. Nie zdołano jednak wszystkiego wywieźć
i wiele maszyn pozostało na miejscu. Część z nich służy już Polsce, część (jak
owe sześć motorów Diesla, które dopiero w tych dniach odnaleziono) – czeka na
swego odkrywcę.”
Z
relacji Z. Mosingiewicza nie wiemy, czy do podziemi Osówki prowadziło w 1947
roku tylko jedno wejście, czy tak jak obecnie dwa. Można wnioskować, że tylko
jedno górne, a dolne było już w tym czasie zablokowane. Usunięcie zwaliska
skalnego u progu wejścia do dolnych korytarzy było jednym z najbardziej
pracochłonnych zadań w momencie realizacji zagospodarowania turystycznego
Osówki w 1995 i 96 roku. Niestety, ze względu na duże koszty, usunięto tylko
część zwaliska, wznosząc nad pozostałym zboczem drewniany pomost, łączący dolne
wejście z górą. Różnica poziomów pomiędzy dolnym, a górnym wejściem do podziemi
stanowi obecnie jedną z największych zagadek. Logika wskazuje, że dolny korytarz
mógł prowadzić do zasypanej części podziemnej budowli, być może już otynkowanej
i wykończonej, w której mogą się znajdować maszyny i urządzenia, a nawet
amunicja, czekające już 70 lat na swego odkrywcę. W ostatniej chwili przed
ewakuacją Niemcy zdecydowali się wysadzić wejście i w ten sposób zablokować
podziemną kwaterę. Jest to bardzo prawdopodobne jeśli zdamy sobie sprawę z
tego, że Niemcy byli przeświadczeni, że ich ucieczka jest tylko chwilowa, a
Hitler zastosuje nadzwyczajną broń rakietową, aby stawić opór wojskom
nacierającym i za parę miesięcy można będzie powrócić do przerwanych robót.
Odkrycie
tej zagadki wiąże się z koniecznością usunięcia dalszej części zwaliska. Nikt
nie jest w stanie określić jaki to jest zakres robót, ani też zapewnić na 100%,
że istnieje dolny pokład korytarzy i że kryją się w nim prawdziwe skarby.
Nie jest
to jedyna zagadka związana z podziemiami Osówki, dlatego nadano im nazwę
Tajemnicze Podziemne Miasto. Warto wspomnieć jeszcze o innych intrygujących
szczegółach i zaskakujących odkryciach redaktora Zygmunta Mosingiewicza:
„10
milionów worków cementu pozostało jeszcze z zapasów, jakie nagromadzono w
Głuszycy” Hałdy worków cementowych zalegały place budów na zboczach góry.
Niedaleko szczytu wysłannicy gazety dostrzegli „olbrzymie bunkry, stosy
żelaznych konstrukcji, betoniarki, pogłębiarki, potężne kolejowe trawersy i na
pół ukończone roboty nad pomieszczeniami biur.”
A nieco
dalej: „wybiegają ze szczytu wzgórza równolegle do świerków leśne stalowe
pręty. Jest ich całe mnóstwo. Wyrastają one jak drzewa z betonowej podstawy
bunkrów, które rozsiadły się na wierzchołku wzgórza. Poniżej znajduje się
wejście, do którego dochodzi się po wąskiej kładce.”
Relacje
dziennikarza odbiegają tak dalece od obecnego stanu naziemnych budowli, że
trudno się zorientować, czy niedokończona budowla, opisywana dalej przez red.
Mosingiewicza, to „Kasyno Hitlera”, czy najbardziej trudna do rozszyfrowania
jeśli chodzi o jej przeznaczenie tzw. „Siłownia”. „Kasyno”, to olbrzymia
budowla żelbetonowa, jednokondygnacyjna, długości ponad 50 m. i 14 m. szerokości. Posiada 8 pomieszczeń
połączonych ze sobą i jest pokryta betonowym zadaszeniem z wnęką umożliwiającą
wypełnienie jej ziemią i nasadzenie roślinności w celu zamaskowania.
„Siłownia”
jest blokiem betonowym o wymiarach 30 x 30 m. wypełnionym zbiornikami wodnymi, kanałami
i włazami, siecią rur kamionkowych, elementami hydrauliki przemysłowej,
studzienkami, śluzami. Przez włazy ze stalowymi klamrami można się dostać do
wewnętrznych pomieszczeń o niejasnym przeznaczeniu. Naziemna część kompleksu
Osówka była najbardziej rozbudowana spośród wszystkich w Górach Sowich.
Budowle główne – „Kasyno” i „Siłownia” – są oddalone od siebie o ok. 150 m i leżą na różnych
wysokościach. Obiekty te w nienajgorszej kondycji dotrwały do dziś. Piotr
Kruszyński w jednej z najwcześniejszych książek poświęconych kompleksowi
„Riese” p.t. „Podziemia w Górach Sowich i Zamku Książ”, wymienia jeszcze kilka
innych obiektów. Pisze więc o podziemnym tunelu łączącym „Kasyno” z szybem,
biegnącym pod ciągiem sześciu żelbetonowych zbiorników przeznaczonych do
magazynowania kruszyw, a także o zbiorniku na wodę oddalonym około 450 m. na pn. - wsch. od
szczytu Osówki oraz dużym składzie materiałów budowlanych i magazynów leżących
około 250 m.
od zbiornika. W pobliżu są ślady zespołu baraków mieszkalnych oraz fundamenty
budynków.
Zygmunt
Mosingiewicz w „Słowie Polskim” wspomina o niedokończonej budowie windy w ok.
150-ciometrowym leju, która miała ułatwić komunikację z dołu do góry, gdzie
znajdowały się biura położone nieco poniżej „Kasyna”. W pobliżu tego miejsca
usypano pagórek szutrowy, 40 tys. m3 szutru, obok którego
rozpoczęto budowę „szklanych oranżerii Hitlera”, jak je nazwał autor artykułu:
„Jesienny
wiatr hula sobie teraz po nich do woli. Ot, niemiecka pedanteria, w takich
momentach budować kosztem wysiłku tysięcy ludzi – luksusowe oranżerie. W dodatku
w takich warunkach terenowych było to prawdziwym szaleństwem. Cienkie druty z
nawleczonymi na nie sztucznymi liśćmi, doskonale maskują złożony na ziemi
żelbeton. Na terenach, które zwiedzamy, a które ciągną się na przestrzeni
prawie 30 km.
jest tego 200 ton. Żelazo, które widzimy jest tylko częścią materiałów
potrzebnych do budowy podziemnego miasta; budowy zwanej „Akcją Adolfa”. 300
ton trafiło już na właściwe miejsce. Odjechało do Warszawy. Mam nadzieję, że
i pozostałe 200 ton będzie należycie użyte... Ostatecznie okazuje się, że do
apartamentów wodza Trzeciej Rzeszy prowadziły dwa wejścia podziemne oraz trzy z
nawierzchni góry, skąd do wnętrza trzeba było zjeżdżać specjalnymi windami”.
Ale to
jeszcze nie wszystko. Wędrując duktami leśnymi w masywie Włodarza, napotykamy
co rusz na ślady różnych budowli, wykopy i leje przeróżnych kształtów,
składowiska materiałów budowlanych, a także resztki sieci transportowych.
Obecnie po 60 latach nie są one tak wyraźne jak w 1947 roku, kiedy tu znalazł
się dziennikarz „Słowa Polskiego”.
W
styczniowym numerze Biuletynu Informacyjnego Zarządu Parków Krajobrazowych w
Wałbrzychu z 1998 r. Bolesław Fara i Aleksander Grzybowski publikują mapkę ilustrującą
trasę kolejki wąskotorowej zaopatrującej dwie budowy kompleksu „Riese” – pod
Osówką i Soboniem. Koleją szerokotorową dostarczano materiały budowlane do
trzech stacji kolejowych w Głuszycy Górnej, Olszyńcu i Jugowicach. Stąd transportowano
je kolejką wąskotorową, której długość szacuje się na ponad 16 km., przy różnicach
wzniesień terenu od 200 do 300
m. Budowa tej kolejki nie była łatwa, prowadzona była
w morderczym tempie i kosztowała wiele ofiar. Torowisko układano wykorzystując
do maksimum istniejącą sieć dróg leśnych i ukształtowanie terenu. Na całej
trasie wybudowano 8 mostów o długości 365 m. Kolejki wąskotorowe budowane były
również bezpośrednio w korytarzach podziemnych, a w miejscu, gdzie
ukształtowanie terenu na to pozwalało zainstalowano też kolejkę linową,
łączącą stację kolejową w Głuszycy Górnej z Osówką, długości 400 m. przy różnicy wysokości
560-670 m.
Większość
publikacji związanych z tajemnicą „podziemnego miasta w Głuszycy” koncentruje
się na Osówce, pozostawiając w cieniu drugie, równie intensywne miejsce budowy
– Soboń. Mając na uwadze budowle naziemne, miejsce to wydaje się nie mniej
ważne i interesujące.
Góra Soboń to teren bardziej rozległy niż Osówka. Najwięcej ciekawych miejsc można tam znaleźć wiosną, po ustąpieniu śniegu. Tak jak Pan Panie Stanisławie powiedział, miejsce pozostające w cieniu.
OdpowiedzUsuńO Soboniu napiszę wkrótce, bo jest to temat równie ważny jak Osówka, a dzieją się tam rzeczy interesujące. Pozdrawiam !
UsuńElektrownia jądrowa?
OdpowiedzUsuńwwwfhq-riese.de/?FHQ-RIESE:Anlage_Osowka
Soboń:
www.fhq-riese.de/?FHQ-RIESE:Anlage_Sobon
Głuszyca:
www.ostwall-riesen.de/?Geheimnisse_und_Forschungen:Geheimnisse_
Riese:Gluszyca
"Budowę"Riese rozpoczęto już w czasie I wojny światowej,było to ludobójstwo Ormian."Budowy"Riese nie przerwano z końcem II wojny światowej-budowa Riese ciągle trwa!
USA miały udziały w 525 dużych firmach niemieckich i bankach.Była to i jest niewielka grupa grupa w obrębie zamkniętego świata biznesu i bankowości USA i Niemiec."Oni"specjalizowali się i specjalizują w sprawach amerykańsko-niemieckich więzi ekonomicznych.Cementem wiążącym tą grupę nie była/nie jest polityka lecz twardy biznes.
Rabowanie Żydów to była"gorączka złota"w stylu niemieckim.Rząd USA pomagał w budowie tego imperium zła.Na aryzacji mienia żydowskiego korzystały amerykańskie banki,firmy i inwestorzy-przodował Ford,
General Motors,Standart Oil i wiele innych.Konkurencja była duża,aryzacja nasilała się.Niemieckie banki wykorzystywały wszystkie możliwości biznesowe na które mogły sobie pozwolić,wykorzystując bezkarnie Żydów.Zyski płynęły do prywatnych niemieckich interesów.
Aryzacja to były miliardy marek.Było to 75% inwestycji rocznych w Niemczech w przededniu wojny.
Większość członków elity niemieckiej nie było nazistami lub antysemitami,jednak byli oni gotowi poświęcić życie niewinnych ludzi,aby utrzymać uprzywilejowaną pozycję w niemieckiej społeczności.Brali udział w masowych mordach i grabieży.Czy dzisiaj jest inaczej?
Czy przy takich układach amerykańsko-niemieckich,Niemcy ukrywaliby"złote pociągi",Kryształowe Komnaty,złoto Wrocławia w zalanych,walących się sztolniach?Czy von Braun nie zasługiwał na karę
śmierci za udział w budowie imperium zła.Został bohaterem w USA wielokrotnie odznaczonym,inni naziści usadowili się na ciepłych posadkach w UE i korzystali/ją z zagrabionego majątku,a powinni już dawno zwrócić to co zagrabili.W Polsce odzyskanie jednego obrazu po 70
latach od wojny,to wielki sukces Magdaleny Ogórek:))
Amerykanie i Anglicy to też Niemcy-tylko"ulepszeni".
https://www.youtube.com/watch?v=B-MXAv75QzU
Miłej niedzieli.
riese-inne.blogspot.com/2012_07_25_archive.html
OdpowiedzUsuń-i dalej"starsze posty
W głowie się kręci od tych wiadomości o aryzacji, ale pachną mi one tzw. spiskową teorią dziejów. Faktem jest, że interesuje mnie bardziej to co się dzieje w kulturze, w literaturze polskiej, a także w polityce u nas w kraju. To co dotyczy wielkiego świata bankowości niemieckiej i amerykńskiej, to dla mnie czarna magia.
UsuńPolecam:
Usuń"Wspaniałe blond bestie"-Christopher Simpson,książka oparta jest na dokumentach z amerykańskich,niemieckich i ormiańskich archiwów,opatrzona licznymi fotografiami dokumentów,mapami.
To nie teoria spiskowa o pracy 10 milionów pracowników przymusowych,rosyjskich jeńców wojennych i Żydów w obozach koncentracyjnych,w podziemnych sztolniach itp.
Polecam także:
"Wojna szyfrów"-Stephen Budiansky,ekspert w dziedzinie kryptologii opisuje niezwykłą historię walki amerykańskich kryptologów z szyframi,stosowanymi przez Sowietów i inne państwa.Opierając się na najnowszych dokumentach,odtwarza historię tajnej wojny,aż do obalenia Muru Berlińskiego,wojny pełnej porażek i sukcesów na drodze do złamania najbardziej skomplikowanych szyfrów dwudziestego wieku-Enigmy oraz innych niemieckich i japońskich maszyn szyfrujących.