Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 4 lipca 2015

Laurka urodzinowa księżnej Daisy




jeden z książańskich salonów

"Wydaje mi się, że najbardziej jednak kochałam Książ, kiedy latem najmniejszy dźwięk zamierał w bezruchu, a w powietrzu unosiła się głęboka cisza przed burzą. I nagle burza się zrywała! Nigdy w Anglii nie widziałam takich piorunów. Niebo, zamiast niebieskiego lub szarego, robiło się koloru brązowo-żółtego, liście zaczynały latać i wirować, uderzając o okna, a wzrastający stopniowo wiatr natężał się jak w muzycznym rekwiem. Po czym zapadała głęboka ciemność rozrywana piorunami, których błyski rozświetlały całą okolicę, tak że można było zobaczyć przez moment nawet miasto oddalone o czternaście mil. Potem znów robiło się ciemno. Burza ryczała i tłukła się po lesie, budząc echo w górach i trzęsąc starymi budynkami. Schowana dla osłony w niszy muru, myślałam o swoich biednych kwiatkach i pozrywanych pękach róż, o drzewach, które zapewne straciły swoje najdumniejsze konary i o ogrodzie na tarasie wypielęgnowanym jak światowa dama, a teraz wyglądającym też jak ona, ale bez makijażu. Kocham burzę z jej brutalnością, bo wydaje mi się w niej podobna do naszego życia".

Domyślamy się, to fragmencik znakomitej książki: "Lepiej przemilczeć - Prywatne pamiętniki Księżnej Daisy von Pless z lat 1895-1914" w przekładzie Barbary Borkowy, wyd. Zamek Książ.  Wałbrzych, 2013.

Autorka pamiętników znana jest wszystkim osobom interesującym się dziejami podwałbrzyskiego monumentu, zamku-pałacu o nazwie „Książ”. To Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless znana  powszechnie jako księżna Daisy, czyli Stokrotka, pochodząca z Walii arystokratka, poślubiona księciowi Janowi Henrykowi Hochbergowi, właścicielowi wałbrzyskich kopalni i jednemu z najbogatszych ludzi w ówczesnych Niemczech.

W pamiętniku Księżna dużo pisała o życiu z księciem i zamkowych historiach. Opisała swoje poglądy na religię, politykę i wojnę, ale także region, w którym mieszkała.


- Niektóre fragmenty nawet dziś mogłyby stanowić treść folderu promującego zamek Książ. Księżna czuła, że znajduje się w regionie o bardzo burzliwej historii.  -  mówi Mateusz Mykytyszyn, prezes Fundacji Księżnej Daisy von Pless.

To właśnie Mateusz Mykytyszyn dokonał cudu zmartwychwstania księżniczki, która na dobre powróciła do zamku Książ już nie jako tajemniczy duch, bądź też standardowa Biała Dama, ale osoba z krwi i kości, a jej obecność daje się dostrzec na każdym kroku. Widzimy ją na niezliczonych portretach rozwieszonych w salach zamkowych, czujemy jej tchnienie w zabytkowych, antycznych meblach, w wystroju wnętrz komnat pałacowych udostępnionych do zwiedzania. Dzięki księżniczce słynącej z niezwykłej urody i inteligencji, co widać zresztą na jej konterfektach, zamek Książ nabrał ożywczego blasku, stał się miejscem przyciągającym nie tylko turystów i zwykłych mieszkańców Wałbrzycha i ziemi wałbrzyskiej, ale całego Dolnego Śląska.


"Mojemu poczuciu stałego niepokoju nie pomagał fakt, że zarówno Śląsk, jak i sąsiadująca z nim niemiecka część Polski, Wielkopolska, mają bardzo napiętą przeszłość. Jest to kraj z prehistorycznymi rzeźbami, tak starymi, że trudno nawet przypuszczać, kiedy powstały. Są tu ruiny twierdz mających ponad tysiąc lat. Historia ukryta jest wszędzie – pisze w swym pamiętniku księżna Daisy.A dalej:
Perfekcyjnie renesansowe założenia, jak Zgorzelec, śliczne barokowe i rokokowe miasta, niezliczone stare zamki, jak Bolków, ślady wojen Fryderyka Wielkiego i walk z Napoleonem, jak również wcześniejszych i ciągłych waśni pomiędzy Rosjanami, Polakami i Prusakami - wszystko to zmieszane w chwiejną wielkość, niby stałą, a ciągle się zmieniającą".


Księżna, wielka miłośniczka przyrody, bardzo polubiła dolnośląskie krajobrazy:

"Sceneria Dolnego Śląska przypomina mi Turyngię, Czarny Las i po części także góry Szkocji i Bawarii. Jest to kraj wymarzony dla sportowca, który może tam łowić i polować na różne sposoby, wspinać się na szczyty, zjeżdżać na nartach lub sankach oraz uprawiać inne zimowe dyscypliny. Jego wielkie, porównywalne tylko z kanadyjskimi, jeziora zaopatrują w ryby całe Niemcy.  W przeszłości wydobywano tu złoto i srebro. Dzisiaj na Śląsk przyjeżdżają ludzie z całego świata do kurortów, które leczą wszystkie - za wyjątkiem mojej! – choroby”.

Ulubioną jej częścią Śląska były Góry Wałbrzyskie: "[Książ] wznosi się trzy tysiące stóp nad poziomem morza, nic więc dziwnego, że widoki z wież zamkowych zapierają dech. Dziki, przestronny krajobraz tej części Śląska jest nie do opisania przepiękny. Może gdy czytelnicy moich pamiętników trafią w nich na jego opisy, docenią go i pokochają na równi ze mną. Wiosną, która przychodzi do wschodniej Europy później niż gdzie indziej, eksplozja owocowych i innych kwitnących drzew jest oszałamiająco urocza; piękno lata leży w jego przemożnym bogactwie; jesienią, lasy śpiewające nutami tysiąca kolorów przenoszą nas do niebios; a zima, z kryształowymi drzewami wyskakującymi ze śniegowych pustyni, jest jedną niekończącą się krainą z baśni. Być może gdzieś w Ameryce lub Kanadzie są wspanialsze zimy, ale chyba w żadnym innym kraju pory roku nie rozpościerają przed nami gobelinów tak czarujących, że trudno z nich wybrać najładniejszy. W dodatku robią to w mgnieniu oka, bo pogoda na Śląsku potrafi się zmienić błyskawicznie".


"Stojąc na skale Riesengrab, czyli Grobie Olbrzyma, patrząc w dół na dolinę z głębokim wąwozem rzeki, zamkiem z jego migotającymi światłami otulonym lśniącymi białymi drzewami i górami i mając nad sobą ciemnopurpurowe niebo z księżycem, połyskujący śnieg pod nogami i błyszczące gałęzie nad głową i przy twarzy, czułam się jak Księżniczka z Bajki. Tak zresztą nazywali mnie czasem inni ludzie. Uśmiechałam się wtedy, bo choć byłam młoda, wiedziałam już, że świat przemawia do nas swoim pięknem, ale czyni niewiele, by uratować nas przed samym sobą".


Księżna pisała pamiętniki, kiedy dawno już opuściła zamek Książ, w którym mieszkała. Jednak żywo wspominała swoje ulubione miejsce.


A tym ulubionym miejscem w Książu był las:  „Z mnóstwem dziwnych kwiatów i białymi konwaliami tak wysokimi jak angielskie niebieskie dzwonki. Miałam w zwyczaju leżeć z książką wśród tego pysznego, szczerego piękna, oddychać jego zapachem i rozważać, czy jestem bardzo nieszczęśliwa, czy tylko smutnie szczęśliwa".


Sytuację rodziny Hochbergów zmieniła wojna: "Kiedy mój mąż rozpoczął w 1909 r. przebudowę Książa, sytuacja materialna wymknęła się spod kontroli. Ogrody i stajnie pożerały ogromne fundusze; powstawał także hotel w Szczawnie; niedawno otwarte kopalnie były zatapiane, a Europa zmierzała ku wojnie. Nowe apartamenty reprezentacyjne w zamku, zaczęte w 1909 r., nie zostały ukończone aż do 1915 r. Ktoś by pomyślał, że te doświadczenia powinny były wyleczyć Hansa z manii budowania. Skądże! Między 1919 a 1927 r. zrekonstruowano totalnie stare tarasy i dodano nowe. Ze względu na położenie Książa na górze tarasy są charakterystyczną cechą jego krajobrazu, ale jakże kosztowną. Muszę przyznać, że wraz z kilometrami wijących się między nimi ścieżek i alejek, były nie do uwierzenia piękne".

Pokusiłem się o tę laurkę urodzinową księżnej Daisy pod wrażeniem kolejnej atrakcyjnej zabawy z okazji urodzin księżnej. Ma ona miejsce co roku pod koniec czerwca, a sprowadza się do przejażdżki konną dorożką uroczej księżnej i jej dworu w strojach z epoki wokół rynku wałbrzyskiego, albo jak było w tym roku na tarasie zamkowym. Organizatorem prezentacji jest Fundacja Księżnej Daisy działająca przy zamku Książ, atrakcyjne fotosy obejrzeć możemy w facebooku lub na internetowych portalach wałbrzyskich.

Ale ja przy tej okazji chcę zachęcić do lektury pamiętników księżnej, to prawdziwa uczta intelektualna dla Czytelników ceniących zarówno poznawanie przeszłości z autopsji, ale także talent literacki i wartości etyczne ich autorki.






2 komentarze:

  1. Staszku! Bardzo dobry tekst.Któż inny mógłby to zrobić lepiej od Ciebie.Ty jak również osoby z fundacji robicie wiele aby "ocalić od zapomnienia"księżną Daisy von Pless panią na zamku w Książu i w Pszczynie.Pszczyna również jest dumna z tego,że rezydowała tam księżna Daisy/Stokrotka/Serdecznie pozdrawiam Bronek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku za to, że znalazłeś czas, by to przeczytać, no i oczywiście miło mi, że doceniłeś mój wklad w promocję Książa. Bardzo mocno chcę Cię przekonać, że warto teraz przyjechać do Książa. Sam jestem zafascynowany tym, co się w pałacu dzieje, a przecież mam skalę porównawczą, bo był czas, kiedy bywałem tu bardzo często. Jestem pewien, ze uda nam się razem być ie tylko w Krzeszowie, ale i w Książu.

      Usuń