To już 70 lat jak
Wałbrzych stał się polskim miastem. Pisałem o tym w moim blogu z początkiem
czerwca z nadzieją, że jubileusz ten zaktywizuje inteligencję wałbrzyską, ludzi
kultury i polityki do pokazania dorobku miasta na polu kultury. A że jest się
czym pochwalić, posłużę się jednym tylko przykładem:
„Trzy razy wracałam do tego miasta
w trzech kolejnych powieściach i wróciłam po raz ostatni. Czuję to głęboko,
wyczerpałam tę ziemię. Pisałam "Ciemno, prawo noc" w Japonii, i zdałam
sobie sprawę, że nie mam się już co oszukiwać. Że wrócę do Polski, a Polska
jest dla mnie Wałbrzychem. Ja nie wracam do realnego miasta, ale do miasta
z mojej pamięci, spędziłam tam jedynie 18 lat. Przez lata o tym nie myślałam,
to było coś w rodzaju spiżarni. Te zalążki trwały we mnie, by odezwać się
teraz”.
Tak właśnie skomentowała nagrodzoną książkę Joanna Bator podczas finałowej gali w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego
, kiedy
to stała się laureatką konkursu „Nike”.
Oto króciutki rys biograficzny Joanny Bator, pisarki, publicystki,
podróżniczki, eseistki, specjalistki od antropologii kultury i gender studies,
nauczycielki akademickiej:
Urodziła się 2 lutego 1968 r. w
Wałbrzychu. Jako stypendystka programu Tempus, Fundacji Kościuszkowskiej i
rządu japońskiego pracowała kolejno na uniwersytetach w Londynie (1998-1999),
Nowym Jorku (1999-2000) i Tokio (2001-2002). Obecnie wykłada na Wydziale
Kultury Japonii w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych w
Warszawie. Znana także z artykułów zamieszczanych w "National
Geographic" i "Voyage". Jest laureatką nagrody im. Beaty Pawlak,
przyznawanej za książki z dziedziny antropologii, za "Japoński
wachlarz" (2004). Ta sama książka otrzymała również poznańską Nagrodę
Wydawców. Pisarka została też nominowana do Nagrody Literackiej Nike za książki "Piaskowa góra"
(2009), za którą otrzymała nominację także Nagrody Literackiej Gdynia oraz za
jej kontynuację "Chmurdalia" (2011).
Wiadomość o przyznaniu
najważniejszej w Polsce nagrody literackiej „Nike” w roku 2013 dla
powieściopisarki Joanny Bator, autorki
książki „Ciemno, prawie noc” była miłym zaskoczeniem. Z pochodzenia
Wałbrzyszanka i co dla nas najcenniejsze, czyniąca miasto lat dzieciństwa i
młodości, miejscem akcji swoich powieści, stała się nagle sławna w całej
Polsce. Nic więc dziwnego, że to
wstrząsnęło lokalnym światem medialnym. Wszędzie, gdzie się tylko dało,
można było przeczytać, usłyszeć i zobaczyć ceremonię wręczania nagrody i
dowiedzieć się coraz więcej o pisarce i jej książkach. Jednym słowem zawrzało
nagle jak w kipiącym garncu, podczas gdy
dotąd o Joannie Bator było cicho jak makiem siał. No może za wyjątkiem Biblioteki pod Atlantami w Wałbrzychu,
która nieśmiało lansowała pisarkę i jej twórczość. Oczywiście, co jest
zrozumiałe, trudno było przewidzieć, że jej specyficzna i dość zagadkowa
powieść znajdzie uznanie szacownego jury konkursowego.
Pamiętam jak mocno zabiło mi serce
na wieść o tej nominacji, a stało się to dwa lata temu w czasie transmisji telewizyjnej w niedzielne,
wrześniowe popołudnie. Było się z czego cieszyć, bo Joanna Bator jest drugą
Wałbrzyszanką obok Olgi Tokarczuk, która dostąpiła tego zaszczytu. Okazuje się,
że Wałbrzych jest miastem szczególnym w Polsce, wbrew temu co się o nim krytycznie mówi i pisze. Mam satysfakcję,
bo w mojej książce „Wałbrzyskie powaby” starałem się wszelkimi sposobami
odczarować fałszywy obraz Wałbrzycha jako miasta budzącego grozę, miasta
bezrobocia, biedy, zastoju. Wałbrzych stał się postrachem w mediach i jako taki
był chętnie wykorzystywany w sztuce filmowej i literaturze (Przykład: „Panna
Nikt”).
Pisał o tym bardzo trafnie Mateusz
Mykytyszyn w felietonie p.t. „Miasto
schizofreniczne”:
„To Wałbrzych - "Polskie
Detroit", "Mordor", miasto upadłe, pogardliwie pomijane,
kojarzone z biedą i brzydotą chociaż ten wizerunek nie ma wiele wspólnego z
rzeczywistością. Z jednej strony jest uznawane za kulturalną pustynię, z
drugiej jego największe atrakcje zdobią wszystkie foldery reklamowe Polski obok
Krakowa, Warszawy i Gdańska. Gdy zabytki przemysłowe Górnego Śląska są modne i
odwiedzane przez tysiące turystów, wałbrzyskie obiekty są kompletnie zapomniane
i zdewastowane. Chociaż tutejsze zaułki uwielbiane są przez filmowców, niewielu
widzów kojarzy je z konkretnym miejscem na ziemi. Tysiące turystów zachwyconych
zamkiem Książ nie wie że za górskim grzbietem widzianym z jego murów rozciągają
się wałbrzyskie osiedla. W wyobraźni idylliczne górskie krajobrazy ustępują
miejsca obrazkom z piekła rodem. Schizofrenia jaka opanowała ludzkie umysły
jest nieuleczalna i bezrefleksyjnie przypisała sprzeczne ze sobą uczucia do
tego samego miejsca. Taki jest właśnie Wałbrzych - piękny i odrażający
jednocześnie - mieszanka wybuchowa, wobec której nie da się przejść
obojętnie”.
Coś z tej schizofrenii utkwiło
także w laureatce konkursu, bo jej Wałbrzych też jest miastem owładniętym przez
ciemne moce, miastem upiorów i mistyfikacji. Oto co można było przeczytać o jej
książce w „Gazecie Wyborczej”:
„Joanna Bator, która jak mało kto w Polsce potrafi snuć opowieści, po raz trzeci powraca do rodzinnego Wałbrzycha. Tym razem jej bohaterką jest dziennikarka, która w rodzinnych stronach rozwiązuje kryminalną zagadkę zaginięć kilkuletnich dzieci. Równie ponure tajemnice skrywa przeszłość jej rodziny. Realny Wałbrzych zostaje przemieniony w miasto nocne, labiryntowe, w dużej mierze podziemne. Wyparta przeszłość niemal dosłownie dąży do wydostania się na powierzchnię. A jednocześnie w mieście trwa mesjanistyczno-narodowe szaleństwo. W roli niemego świadka - górujący nad Wałbrzychem zamek Książ, w którym zgodnie z legendą ukryty został skarb Hitlera. Przyjemność, jaką autorka czerpie z układania puzzli tej wielowątkowej historii, natychmiast udziela się czytelnikowi”.
Ale w książkach Joanny Bator
trzeba umieć dostrzec ukrytą zręcznie ideę. W mrocznych, zastygłych budynkach
dawnego Wałbrzycha działy się rzeczy ze świata ułudy, horroru i fantasmagorii,
bo tak został zapamiętany przez dorastającą dziewczynkę. Nic w tym dziwnego, bo
Wałbrzych od pierwszych lat po wyzwoleniu zdawał się być miastem magicznym. Był
to specyficzny tygiel ludzi różnych narodowości, języków, kultur. Napływowi
mieszkańcy miasta odnajdowali w nim wciąż nowe, tajemnicze miejsca i budzące
grozę zakamarki. Frapującą zagadką był i pozostaje do dziś świat podziemny
Wałbrzycha. Trwały ślad tej magicznej przeszłości Wałbrzycha znajdujemy w książce
Jerzego Rostkowskiego „Podziemia III Rzeszy”. Ale ten świat odszedł, należy do
przeszłości. Powoli wyłania się z odmętu coś nowego, twórczego. I w tym
znajduje autorka nutę optymizmu, z którą chce się podzielić z czytelnikami.
Nieco inaczej określił to Adam
Michnik przy wręczaniu nagrody Nike:
Widzę w nich (mowa o wszystkich
trzech książkach J. Bator) taki znak sprzeciwu w stosunku do tego, co się
wdziera do naszego życia publicznego. W stosunku do agresji, głupoty,
niegodziwości. Są dwie Polski - literatury i religii "smoleńskiej".
Jako zwolennik polskiej literatury, dziękuję bardzo!
Zaś otrzymaną nagrodę skomentowała
Joanna Bator żartobliwie słowami:
„Jestem zaszczycona i szczęśliwa.
Od dzisiaj Nike będzie mi się kojarzyła głównie z tą nagrodą, a nie butami do biegania”.
A odbierając wcześniej złote pióro
dla finalistów Nagrody Nike, zaapelowała: - Polacy, czytajcie książki!
I tym apelem kończę mój drobny
wkład do promieniejącego od pewnego czasu coraz mocniej w mediach wałbrzyskiego entuzjazmu. Bo dzieje się to
wszystko w tak ważnym momencie, gdy Wałbrzych ruszył z miejsca, przybyło wiele
nowych dróg, nowych inwestycji, dużo remontuje się budynków, powstają nowe
kamienice, obiekty sportowe, obiekty kulturalne typu Stara Kopalnia czy
Górniczy Dom Kultury, reformuje się wałbrzyską oświatę. Wałbrzych jest uważany
za brzydkie miasto ale w rzeczywistości jest to jedno z najpiękniej położonych
miast w Europie i znajdują się w nim miejsca
urzekające urodą. Mamy w Wałbrzychu mnóstwo zabytków i atrakcji turystycznych,
z czego nie zdajemy sobie sprawy, a także mądrych i wartościowych ludzi.
Gdyby Wałbrzych chciał powielić
pomysł albumu „Twórcy Partnerstwa Sowiogórskiego”, o którym pisałem niedawno, to
okazałoby się, że byłaby to pozycja dużej wagi i znacznych rozmiarów. Ale
najwyższy czas, by to zrobić. Z najprostszego szacunku dla tych Wałbrzyszan,
którzy pozostawili ślad swojej stopy w kulturze magicznego miasta nad podziemną
Pełcznicą.
Wałbrzych był od prawieków i jest
nadal magicznym miejscem na ziemi, pełnym tajemnic i fascynacji. Wiem, że dla
wąskiej grupy malkontentów Wałbrzych jest miastem, w którym dominuje „ciemno, prawie
noc”, ale właśnie Joanna Bator jest osobą, dla której już od dawna zabłysło nad
Wałbrzychem promieniejące światło. Czas
najwyższy by dostrzec jak wiele dobrego dzieje się w Wałbrzychu, pokazać także osiągnięcia kultury wałbrzyskiej i należycie
je docenić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz