uroki sielskiej Sierpnicy |
Nowo wydany album fotograficzny
Partnerstwa Sowiogórskiego skłania do retrospekcji. Próbujemy odszukać w
pamięci jeszcze innych twórców, których nie ma w albumie, mimo że wnieśli oni
swój wkład w rozwój życia kulturalnego w obszarze Gór Sowich. Jestem pewien, że
takich osób jest sporo.
Wystarczy przejrzeć kroniki w
naszym głuszyckim Centrum Kultury by przekonać się o tym naocznie. W tutejszej galerii na przestrzeni
minionych lat mieliśmy okazję oglądać wystawy i poznać osobiście wielu takich
twórców. Posłużę się jednym z przykładów by uzasadnić pilną potrzebę dokonania
takiego remanentu jak najszybciej, bo lata lecą, a pamięć ludzka jest
efemeryczna, zaś dla potomnych warto pokazać wzory godne naśladowania.
Przypominam sobie miłą
niespodziankę jaką sprawiło nam
Głuszyckie Centrum Kultury i Miejska Biblioteka Publiczna na początku grudnia
2012 roku, a ponieważ zbiegło się to z
imprezą Mikołajkową dla dzieci wieczór
„Pod Słońcem” był gwarny i wesoły.
Dzieci bawiły się na sali
widowiskowej, zaś dla dorosłych w ramach „Spotkań ze Sztuką” urządzono w małej galeryjce wystawę malarską Danuty Polakowskiej z Wałbrzycha.
Akurat tego popołudnia popruszyło
śniegiem i zrobiło się ślisko na chodnikach, co nie sprzyjało frekwencji, ale
ponieważ w tym samym czasie w CK gościła też starszyzna z miejscowego Klubu
Seniora w galeryjce zrobiło się tłoczno i sympatycznie. Podejrzewam, że wielu z obecnych osób nie spodziewało się
wcześniej takiej bliskiej sercu wystawy. A dlaczego bliskiej? Otóż z dwóch
powodów:
Pierwszy to ten, że malarka jest naszą krajanką i wywodzi się z
pobliskiej Sierpnicy. Tu spędziła dzieciństwo i młodość, by dopiero jako
dojrzała osoba przenieść się do
Wałbrzycha.
Drugi powód ma jeszcze większe znaczenie, a mieści się w jej
artystycznych osiągnięciach. Otóż Danuta nie tylko, że maluje pięknie, ale jej
obrazy uderzają bogactwem pejzaży wziętych z bacznej obserwacji przyrody i
krajobrazów naszej okolicy.
Oczom naszym ukazały się
drewniane chatynki wiejskie, biedne, osamotnione, ale w otoczeniu bujnej górskiej przyrody, tworzące z nią
nieskazitelną harmonię. W niektórych obrazach można się było doszukiwać
zabudowań gospodarczych jeszcze istniejących w Sierpnicy, Zimnej Wodzie, ale są
to „fotografie” ożywione osobistym duchem artystki, jej szczególną wrażliwością
na piękno krajobrazów. Mamy w jej obrazach scenki rodzajowe związane z życiem
wsi, mamy szerokie pejzaże pól, łąk lasów, stare wiatraki, kępy drzew i krzewów
w poświacie zachodzącego słońca. Jej ekspozycja nosi tytuł „Przemijające piękno”. Rzeczywiście smutno się robiło na duszy, że
ta dawna urokliwa wieś ze studniami na
korbę, zwierzętami domowymi, polnymi dróżkami i ścieżkami, że naturalna
prostota życia wiejskiego, staje się już li tylko historią.
Głuszycki wernisaż Danuty
Polakowskiej nie jest przypadkiem. Malarka ma za sobą ponad 50 plenerów różnej
rangi, zarówno ogólnopolskich, jak i międzynarodowych. Poza granicami gościła w
Czechach, Francji, Rosji i Stanach Zjednoczonych, ale znalazła się też w
dalekiej Boliwii Zanim trafiła do nas w Głuszycy pokazała swe obrazy w
Wałbrzychu, Kłodzku, Nowej Rudzie, Jedlinie-Zdroju.
No i wreszcie trafiła „pod
strzechę” do swych rodzinnych pieleszy. Wprawdzie Sierpnica nie jest to już tą
samą wsią, którą opuszczała udając się
do Krakowa, by znaleźć się pod opiekuńczymi skrzydłami profesora Wiktora Zina w
Studium Wiedzy o Sztuce, nie maluje też jak jej promotor „piórkiem i węglem”,
bo przedkłada technikę olejną i akwarele, ale aż tak wiele się nie zmieniło.
Mamy więc nadzieję, że za jakiś czas pani Danuta znów nas odwiedzi i pokrzepi
nowymi obrazkami, bo człowiek rośnie na duszy, gdy dostrzega, że ten maleńki
świat, w którym żyje może być kanwą twórczą dla artystów malarzy lub też ludzi
pióra i każdej innej dziedziny sztuki.
Bardzo ciepło się zrobiło nam na
duszy, gdy pani Danuta z rozrzewnieniem wspominała swe lata młode spędzone w
„kraju lat dziecięcych”, o czym świadczy jej pełna ciepła i nostalgii twórczość.
Powinniśmy się szczycić tym, że mamy
takich domorosłych artystów. Wiemy o tym, że jest ich więcej i że niestety, nie
robimy zbyt wiele, by ich promować. Album „Twórcy
Partnerstwa Sowiogorskiego” winien stać się jaskółką, który przyniesie wiosnę.
Witam Staszku!Jak widzisz po powrocie z mojego Grabowa pierwsze co robię to czytanie Twojego blogu.Ja również jak Twoja krajanka wracam z nostalgią do mojego "kraju lat dziecięcych".Ale ponieważ nie mam takich zdolności jak Pani Danuta to robię zdjęcia najbardziej urokliwych miejsc mojego Grabowa.Jak będzie okazja to pochwalę się moimi zdjęciami.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPs.A tak jak napisałeś na początku Pani Danuta jak równieżTy powinniście być uwiecznieni w albumie "Twórcy Partnerstwa Sowiogórskiego"
Dziękuję Bronku za to, co napisałeś. To dla mnie satysfakcja, że mam tak znakomitego Czytelnika. Czujemy razem to samo, jeśli chodzi o sentyment do "kraju lat dzicinnych", ale też do naszego obecnego miejsca zamieszkania. Ze wzruszeniem obejrzę Twój historyczny Grabów, ale będę wtedy czuł atmosferę mojego Starego Sącza. Bron ku, wiem że nie miałewś w ręku albumu "Tworcy Partnerstwa Sowiogórskiego". Otóż z przypadku znalazłem się tam w areopagu takich znakomitości, że czuję się jak ubogi krewny. Ale Ty mnie podtrzymujesz na duchu. Dziękuuję ! Wszystkiego miłego !
Usuń