Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 24 lipca 2015

O jaskólce zwiastującej wiosnę




uroki sielskiej Sierpnicy


Nowo wydany album fotograficzny Partnerstwa Sowiogórskiego skłania do retrospekcji. Próbujemy odszukać w pamięci jeszcze innych twórców, których nie ma w albumie, mimo że wnieśli oni swój wkład w rozwój życia kulturalnego w obszarze Gór Sowich. Jestem pewien, że takich osób jest sporo.

Wystarczy przejrzeć kroniki w naszym głuszyckim Centrum Kultury by przekonać się o tym  naocznie. W tutejszej galerii na przestrzeni minionych lat mieliśmy okazję oglądać wystawy i poznać osobiście wielu takich twórców. Posłużę się jednym z przykładów by uzasadnić pilną potrzebę dokonania takiego remanentu jak najszybciej, bo lata lecą, a pamięć ludzka jest efemeryczna, zaś dla potomnych warto pokazać wzory godne naśladowania.

Przypominam sobie miłą niespodziankę jaką  sprawiło nam Głuszyckie Centrum Kultury i Miejska Biblioteka Publiczna na początku grudnia 2012 roku, a ponieważ zbiegło się to z  imprezą Mikołajkową dla dzieci wieczór  „Pod Słońcem” był gwarny i wesoły.
Dzieci bawiły się na sali widowiskowej, zaś dla dorosłych w ramach „Spotkań ze Sztuką” urządzono  w małej galeryjce wystawę malarską Danuty Polakowskiej z Wałbrzycha.

Akurat tego popołudnia popruszyło śniegiem i zrobiło się ślisko na chodnikach, co nie sprzyjało frekwencji, ale ponieważ w tym samym czasie w CK gościła też starszyzna z miejscowego Klubu Seniora w galeryjce zrobiło się tłoczno i sympatycznie. Podejrzewam, że  wielu z obecnych osób nie spodziewało się wcześniej takiej bliskiej sercu wystawy. A dlaczego bliskiej? Otóż z dwóch powodów:

Pierwszy to ten, że malarka jest naszą krajanką i wywodzi się z pobliskiej Sierpnicy. Tu spędziła dzieciństwo i młodość, by dopiero jako dojrzała  osoba przenieść się do Wałbrzycha.

Drugi powód ma jeszcze większe znaczenie, a mieści się w jej artystycznych osiągnięciach. Otóż Danuta nie tylko, że maluje pięknie, ale jej obrazy uderzają bogactwem pejzaży wziętych z bacznej obserwacji przyrody i krajobrazów  naszej okolicy.

Oczom naszym ukazały się drewniane chatynki wiejskie, biedne, osamotnione, ale w otoczeniu bujnej  górskiej przyrody, tworzące z nią nieskazitelną harmonię. W niektórych obrazach można się było doszukiwać zabudowań gospodarczych jeszcze istniejących w Sierpnicy, Zimnej Wodzie, ale są to „fotografie” ożywione osobistym duchem artystki, jej szczególną wrażliwością na piękno krajobrazów. Mamy w jej obrazach scenki rodzajowe związane z życiem wsi, mamy szerokie pejzaże pól, łąk lasów, stare wiatraki, kępy drzew i krzewów w poświacie zachodzącego słońca. Jej ekspozycja nosi tytuł „Przemijające piękno”. Rzeczywiście smutno się robiło na duszy, że ta dawna urokliwa wieś  ze studniami na korbę, zwierzętami domowymi, polnymi dróżkami i ścieżkami, że naturalna prostota życia wiejskiego, staje się już li tylko historią.

Głuszycki wernisaż Danuty Polakowskiej nie jest przypadkiem. Malarka ma za sobą ponad 50 plenerów różnej rangi, zarówno ogólnopolskich, jak i międzynarodowych. Poza granicami gościła w Czechach, Francji, Rosji i Stanach Zjednoczonych, ale znalazła się też w dalekiej Boliwii Zanim trafiła do nas w Głuszycy pokazała swe obrazy w Wałbrzychu, Kłodzku, Nowej Rudzie, Jedlinie-Zdroju.

No i wreszcie trafiła „pod strzechę” do swych rodzinnych pieleszy. Wprawdzie Sierpnica nie jest to już tą samą  wsią, którą opuszczała udając się do Krakowa, by znaleźć się pod opiekuńczymi skrzydłami profesora Wiktora Zina w Studium Wiedzy o Sztuce, nie maluje też jak jej promotor „piórkiem i węglem”, bo przedkłada technikę olejną i akwarele, ale aż tak wiele się nie zmieniło. Mamy więc nadzieję, że za jakiś czas pani Danuta znów nas odwiedzi i pokrzepi nowymi obrazkami, bo człowiek rośnie na duszy, gdy dostrzega, że ten maleńki świat, w którym żyje może być kanwą twórczą dla artystów malarzy lub też ludzi pióra i każdej innej dziedziny sztuki.

Bardzo ciepło się zrobiło nam na duszy, gdy pani Danuta z rozrzewnieniem wspominała swe lata młode spędzone w „kraju lat dziecięcych”, o czym świadczy jej pełna ciepła i nostalgii twórczość.

Powinniśmy się szczycić tym, że mamy takich domorosłych artystów. Wiemy o tym, że jest ich więcej i że niestety, nie robimy zbyt wiele, by ich promować. Album „Twórcy Partnerstwa Sowiogorskiego” winien stać się jaskółką, który przyniesie wiosnę.

2 komentarze:

  1. Witam Staszku!Jak widzisz po powrocie z mojego Grabowa pierwsze co robię to czytanie Twojego blogu.Ja również jak Twoja krajanka wracam z nostalgią do mojego "kraju lat dziecięcych".Ale ponieważ nie mam takich zdolności jak Pani Danuta to robię zdjęcia najbardziej urokliwych miejsc mojego Grabowa.Jak będzie okazja to pochwalę się moimi zdjęciami.Pozdrawiam
    Ps.A tak jak napisałeś na początku Pani Danuta jak równieżTy powinniście być uwiecznieni w albumie "Twórcy Partnerstwa Sowiogórskiego"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku za to, co napisałeś. To dla mnie satysfakcja, że mam tak znakomitego Czytelnika. Czujemy razem to samo, jeśli chodzi o sentyment do "kraju lat dzicinnych", ale też do naszego obecnego miejsca zamieszkania. Ze wzruszeniem obejrzę Twój historyczny Grabów, ale będę wtedy czuł atmosferę mojego Starego Sącza. Bron ku, wiem że nie miałewś w ręku albumu "Tworcy Partnerstwa Sowiogórskiego". Otóż z przypadku znalazłem się tam w areopagu takich znakomitości, że czuję się jak ubogi krewny. Ale Ty mnie podtrzymujesz na duchu. Dziękuuję ! Wszystkiego miłego !

      Usuń