panorama Gór Suchych |
Podobnie jak Jedlina- Zdrój,
Walim, także i Głuszyca ma ten sam niezaprzeczalny atut -
urocze położenie w otoczeniu gór. Góry sprawiają wrażenie niebotycznych,
zasłaniają ze wszystkich stron horyzont, są jak naturalne mury obronne miasta.
Mało tego, w wielu miejscach wciskają się nieomal do domów, oplatają leśnym
poszyciem ich otoczenie, czynią zabudowania gospodarskie naturalną spuścizną
górskiej lokalizacji. Ich mieszkańcy traktują
jako rzecz normalną to, że nie muszą troszczyć się o otoczenie swoich
domów, że mają pod nosem ogrody pełne
wysokich drzew i krzewów, a przy otwartym oknie czują zapach żywicy i leśnego igliwia.
Dobrze jest mieszkać w górach.
Źle, że nie wszyscy potrafią to docenić. Takie wrażenie odnoszę wtedy, gdy przy
różnych okazjach znajdę się w wyżej położonych miejscach widokowych
otaczających nas gór. A takich miejsc jest krocie. Myślę wtedy, jak to
niedobrze, że tak mało ludzi mieszkających w dole nie może tego zobaczyć. A nie
może z różnych powodów. Nie tylko dlatego, że nie chcą, że nie budzi to ich
zainteresowania. Najczęściej z tego powodu, że nic o tym nie wiedzą, że nikt
nie potrafi ich do tego zachęcić, że mamy takie staroświeckie
przyzwyczajenia - zamykać się w czterech ścianach domu, a jeśli
już spacer w wolnych chwilach to jak najbliżej domu, byle tylko nie piesze
wędrówki w góry. Bo przecież wymaga to pewnego wysiłku fizycznego, a często też
brakuje nam nawyków, które powinny być wyniesione z domu rodzinnego i szkoły.
Specjaliści od socjologii wytoczyliby
w tym momencie cały arsenał uczonych tez wpływających na takie właśnie, a nie
inne zjawisko społeczne, mówiliby dużo o konserwatyzmie kulturalnym Polaków,
sięgaliby do czasów niewoli zaborczej, a potem skutków wojen światowych. Być
może mieliby rację, bo istotnie wiele zależy od utrwalonych tradycji życia
obyczajowego.
Posłużę się tutaj przykładem z
czasów przedwojennych, kiedy w Głuszycy jej gospodarzami byli Niemcy. Co się
działo w mieście jeśli chodzi o popularyzację uroków otoczenia górskiego ?
Wszyscy, jak sądzę, wiemy, gdzie
znajduje się Skałka. No może nie wszyscy, ale większość mieszkańców Głuszycy.
To wznoszący się na stromym wzgórzu wysoki obelisk skalny tuż ponad miastem w
masywie Włodarza. Z parku, gdzie
znajduje się Zespół Szkół w Głuszycy, bądź też z ulic Dąbrowskiego, Niecałej,
Bohaterów Getta, mamy tam bardzo blisko. Na Skałkę wytyczyli Niemcy specjalną
ścieżkę, dobrze ją utwardzili,
wzbogacili ławeczkami. Na szczytowej półce skalnej zamontowano metalowe
ogrodzenie, biorąc pod uwagę, że będą się tu wspinać nie tylko dorośli, ale
dzieci i młodzież. Wyżłobiono też w ścianie skalnej specjalne schodki. Miejsce
to było punktem docelowym sobotnich lub niedzielnych spacerów, bo ze Skałki
roztacza się rozległy widok na ścielące się w dole miasto, a wyżej na
przeciwległe pasmo Gór Suchych z najważniejszym Waligórą i na wznoszące się w
górę wąskich przełęczy zabudowania gospodarcze wsi Grzmiącej i Łomnicy Skałka cieszyła się dużym powodzeniem,
zwłaszcza wśród mieszkańców dolnej części miasta.
z prawej Gomólnik Mały, za nim Jeleniec z Rogowcem |
Mieli oni do wyboru jeszcze inną
atrakcyjną trasę spacerową, nieco niżej w kierunku Jedlinki, znad położonego na
początku lasu naturalnego stawu (obecnie zwanego Wawelskim), podobnie jak na
Skałkę, wijącą się drobnymi serpentynami w górę. Po drodze mijali dalsze tarasowo wznoszące się stawiki, by na samej
górze rozkoszować się widokiem położonego w głębokim jarze rozległego stawu. To
wszystko w gęstwinie leśnej, przy czym nad stawem górnym wytyczono szeroką,
prościutką alejkę spacerową z ławeczkami, wysadzoną wzdłuż stawu strzelistymi
sosnami. Dziś możemy sobie tylko wyobrazić jak piękna była ta trasa spacerowa,
ile mogła dostarczyć wrażeń i emocji, choć trudno odnaleźć po tym co było
jakiekolwiek ślady. Zadaję sobie pytanie, ilu obecnych radnych samorządowych
słyszało o tej ścieżce lub się na niej
znalazło? Czy kiedykolwiek stąpnęła tam nóżka wyrosłej od dziecka niedaleko
stąd w Głuszycy obecnej pani Burmistrz?
Od końca wojny minęło już z sześćdziesiąt
lat. Nikt w tym czasie palcem nie kiwnął, by przywrócić dawną świetność ścieżek
spacerowych. W ostatnich latach udało się restaurować jedynie miejsce widokowe
na Skałce.
Ale przecież to nie wszystko w
maleńkiej Głuszycy. Z jej centrum parę kroków ulicą Leśną dochodzimy do pięknie
położonych na skraju lasu dwóch stawów. Obydwa dobrze obwałowane i
zabezpieczone, bo jeszcze niedawno stanowiły rezerwuar wodny dla wielkiej
fabryki włókienniczej. Idąc dalej leśną ścieżką mijamy kolejno wznoszące się w
górę jeszcze trzy stawy. Każdy z nich inny, w urozmaiconym poszyciu leśnym, w
osamotnieniu, bo wszystkie trzy sprawiają wrażenie opuszczonych i zaniedbanych.
Jeden z nich otoczony jest tajemnicą, bo wciąż żywe są opowieści o zrzuconych
do stawu przez Niemców w ostatnich dniach wojny dużych ilościach broni i
amunicji, a nawet sprzętu ciężkiego. Czynione były próby dotarcia do tego
miejsca, zapuszczano sondy, ale nie przyniosło to pożądanego skutku.
Trasa spacerowa nad stawami,
odpowiednio uporządkowana i zagospodarowana, z tablicami informacyjnymi i
dobrze oznaczonym szlakiem turystycznym w górę do Przełęczy Marcowej, a dalej
na Włodarza, to byłby strzał w dziesiątkę dla promocji turystycznej miasta.
Takie plany przyświecały władzom minionej kadencji, ale spełzły na panewce.
Udało się jedynie odnowić nawierzchnię ulicy Leśnej Czy władze obecnej kadencji
wrócą do tych planów, trudno powiedzieć?
Powracam nadal do czasów
przedwojennych. Nie jest zagadką fakt, którego potwierdzenie możemy znaleźć w
materiałach źródłowych, że na Włodarzu królowała zbudowana z bali drewnianych
wieża widokowa. To znakomite miejsce, by móc podziwiać z bliska fantastyczne
położenie Głuszycy, Jedliny-Zdroju i Walimia, nie mówiąc o Wałbrzychu i innych
miejscowościach. Dotyczy to także okalających nas gór. Podobna wieża widokowa
była postawiona powyżej Grzmiącej, u stóp Rogowca i Jeleńca. Stamtąd zaś
rozpościerał się widok na przeciwległą panoramą Gór Sowich. Byli gospodarze
terenu zadbali o to, by swoje gniazdo rodzinne można było oglądać ze wszystkich
stron i nim się szczycić na cały kraj.
Dbali też o to, by było czym przyciągnąć turystów, by im zaproponować to
wszystko, co najlepsze. Głuszyca była wówczas miastem przemysłowym, można było
na tym poprzestać, ale tak mogliby zrobić ludzie bez wyobraźni. Właśnie z tego
powodu, ze kwitł przemysł włókienniczy, trzeba było dla pracujących tworzyć
warunki do aktywnego wypoczynku. Liczył się także napływ turystów, bo
turystyka, niezależnie od jej wartości samej w sobie, to nie mniej ważne niż
przemysł źródło zarobkowania.
Co jeszcze można zobaczyć z góry, mając przed oczyma interesujący obraz z dróżki prowadzącej z cmentarza w Głuszycy do miasta, ale tej dróżki od strony torów kolejowych? Otóż tam właśnie można dostrzec i docenić urok wieńczącego kotlinę pasma Gór Suchych. W dolnej części miasta najwyższy szczyt w granicach administracyjnych miasta - Waligóra – nie robi tak mocnego wrażenia. Dopiero tutaj na niewielkim wzniesieniu widać jego dostojeństwo i wyniosłość. To olbrzymia góra w kształcie dwugarbnego wielbłąda, góra pod którą znajduje się jedno z piękniejszych schronisk turystycznych „Andrzejówka”. Dawniej za Niemców tu na Waligórze również była wieża widokowa. Dziś o wieży nie ma mowy, a góra jest jakby niczyja. Głuszyca traktuje ją jak niechciane dziecko, chętniej przyznaje się do Rogowca z ruinami zamku piastowskiego, ale zarówno jedno jak i drugie tak atrakcyjne turystycznie miejsca nie są dostatecznie wypromowane. A przecież Waligórą powinniśmy się szczycić, tak jak Pieszyce Wielką Sową, a Szczawno-Zdrój Chełmcem. Powinniśmy przejąć inicjatywę w budowie wieży widokowej na Waligórze przy współpartnerstwie gmin zainteresowanych na czele z Wałbrzychem.
Spróbujmy podsumować to, co powyżej
napisałem. W latach międzywojennych, czyli niecałe sto lat temu w małej
Głuszycy na szczytach gór były aż trzy wieże widokowe, a dziś na osłodę
mamy tylko czeską wieżę na Spiczaku, tylko że ona „pracuje” głównie na rzecz
rozwoju turystyki czeskiej.
Póki co pocieszmy się tym, że rozległe
krajobrazy wokół kotliny, w której leży Głuszyca, możemy oglądać z wielu
odsłoniętych miejsc widokowych na okolicznych wzniesieniach i górach. Takich
miejsc mógłbym wymienić sporo. Myślę, że bardzo potrzebnym jest coś na kształt
małej broszurki lub folderu lokalizującego te miejsca na mapce, wskazującego
ścieżki dojścia i opisującego to, co można w tych miejscach zobaczyć. Byłby to
dobry początek niezbędnych kroków zmierzających do lokalnej promocji
turystycznej gminy. Inne kroki nasuną się same, trzeba tylko koniecznie spojrzeć na nie „z góry". przynajmniej z wysokości fotela
burmistrza i ław miejskiego samorządu.
Fotografie Głuszycy z galerii miejskiej .
Poruszył Pan chyba jeden z najistotniejszych problemów o którym w trybie ciągłym debatujemy podczas naszych górskich wycieczek. Dotyczy on nie tylko okolic Głuszycy, ale myślę, że większości obszaru Sudetów Środkowych. Góry bez widoków lub z widokiem świerkowych pni działają głównie na najtwardszych turystów ale i ci pewnie chcieliby od czasu do czasu nacieszyć swe oczy czymś ciekawszym. Mógłbym wypisać tu całą listę zaniedbanych miejsc z jakich nawet niedawno rozpościerały się piękne widoki; a dziś... dziś nie ma tam już nic godnego uwagi... Na szczęście na skutek zaniedbań lub nadgorliwości leśników natura sama w wielu nowych miejscach otwiera nam oczy. Wielokrotnie zwracał Pan uwagę na rabunkową gospodarkę leśną, ale w świetle zaniechań władz efekt uboczny leśnego działania jest często miły a wręcz pożądany.
OdpowiedzUsuńP z W !
To jeszcze reaktywuję się na momencik jako Komando Turystyczne Gór Kamiennych (zwane dalej w zależności od potrzeb KTGK): Gomólnik Mały z lewej.
OdpowiedzUsuńOdpowiadam najpierw KTGK, oczywiście że z lewej.Trudno podpisując foto rozpisywać się szczegółowo, zwłaszcza że w moim blogu nie chcę zastępować takich znakomitych wydawnictw, jak chociażby "Słownik geografii turystycznej Sudetów". Fotografie stanowią w moim blogu tło, ozdabiające treść kolejnych postów. Jeżeli poczuł się Pan dotknięty tym określeniem "komando",to dobrze. ja czuję się podobnie chodząc po lesie, patrząc na niewyobrażalne zniszczenia lasów, które znam z lat wcześniejszych, kiedy jeszcze nie dosięgła ich nasza posierpniowa gospodarka leśna i czując swoją bezsilność. Próbuję robić to co mogę, po prostu o tym pisać. Wcale mnie to nie cieszy, bo moją ideą jest promocja naszego regionu wałbrzyskiego,zachęcenie wszystkich do wycieczek w nasze góry i lasy. Przykro mi, że KTGK tego nie czuje.
OdpowiedzUsuńA teraz odnoszę się do komentarza PiW. Zgadzam się z ostatnią konkluzją. Wycinając lasy nasi wspaniali, niezastąpieni opiekunowie naszych państwowych lasów robią nam nadzwyczajną gratkę, bo odsłaniają przestrzeń do obserwacji krajobrazów górskich.Dawniej w czasach zaprzeszłych robiono to (mam na uwadze obserwację terenu) za pomocą budowy wież widokowych, wystrzelających w górę ponad wierzchołkami lasów. Ale to były czasy zaprzeszłe, dziś mamy czasy gospodarki rynkowej, a obok tego własność państwową, funkcjonująca na zasadach wolnego rynku. Skutki są widoczne. Ale nie będę już tego rozwijał w tym miejscu. Serdecznie dziękuje za komentarze !
W Górach Sowich na przełomie lata i jesieni odbywa się odwieczny rytuał
OdpowiedzUsuńjelenich godów.To pora kiedy las rozbrzmiewa rykami króla polskich lasów.
Można podejrzeć,wystarczy wejść do lasu.Niesamowite widowisko.
Niestety czas rykowiska jest okresem wzmożonych polowań na jelenia.
Uważam że jest to nieetyczne.Nasze lasy i zwierzyna przetrwały wojny i kata
klizmy,a teraz są niszczone.Ale ja jestem optymistą.Las powinien wrócić tam,
gdzie szumiał przed wiekami.
,Ale nie tonie nikt we łzach
gdy pnie padają raz po raz
W tej ciszy godność jest i strach
gdy zwożą młody las.
Jacek Kaczmarski
Pozdrowienia z Gór Sowich.
Dziękuję za tą przejmującą zwrotkę Jacka Kaczmarskiego i za dotknięcie kolejnego tematu, tego co potrafi czynić ze zwierzyną leśną zwierze w ludzkiej skórze.Temat pseudo-myśliwych i ich "troskliwej opieki nad zwierzyną leśną" z dubeltówką w ręce. Osobiście wątpię w to, że cywilizacja ludzka postawi kiedyś tamę tego rodzaju zezwierzęceniu i że las wróci tam, gdzie szumiał przed wiekami. Ale trzeba o tym pisać i mówić, nie można zamykać oczu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
Nawiązując do pięknych widoków.W Górach Sowich jest wiele zapomnianych miejsc widokowych np.Żmij w masywie Kalenicy,Koziołki w masywie Grabiny i wiele innych.Ale w mojej pamięci utkwiły mi przepiękne okolice Głuszycy i Walimia z wieży triangulacyjnej na Włodarzu.Była to wieża bardzo solidnej konstrukcji,wchodziło się po kilku drabinach.Platforma obserwacyjna znajdowała się ponad wierzchołkami drzew.Takich wież w Górach Sowich pamiętam kilka.Nigdy nie były remontowane i spotkał je ten sam los jak wspomnianej przez Pana wieży na Waligórze. Na Kalenicy obok stalowej wieży Hindenburga stała wieża drewniana.Panie Stanisławie wiem z poprzednich Pana postów że przebywał Pan w Lasocinie może udało się Panu zwiedzić Śląski Wersal w Pieszycach.Remont tego pałacu jest porównywany z odbudową Zamku Królewskiego w Warszawie.Właścicielami są Państwo Hajdukowie którzy inwestują to z własnych pieniędzy.Pozdrowienia z Gór Sowich.
OdpowiedzUsuńCzytałem o pieszyckim Wersalu, obejrzałem film wideo, cieszę się z tego, że udało się uratować ten zabytek. Przy najbliższej okazji na pewno tam będę.
OdpowiedzUsuńDziękuję za interesujące uzupełnienie wiedzy o wieży na Włodarzu i Kalenicy.
Pozdrawiam !