Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 24 września 2012

Widziane z góry



panorama Gór Suchych


Podobnie jak Jedlina- Zdrój, Walim, także i Głuszyca ma ten sam niezaprzeczalny atut  -  urocze położenie w otoczeniu gór. Góry sprawiają wrażenie niebotycznych, zasłaniają ze wszystkich stron horyzont, są jak naturalne mury obronne miasta. Mało tego, w wielu miejscach wciskają się nieomal do domów, oplatają leśnym poszyciem ich otoczenie, czynią zabudowania gospodarskie naturalną spuścizną górskiej lokalizacji. Ich mieszkańcy traktują  jako rzecz normalną to, że nie muszą troszczyć się o otoczenie swoich domów, że mają pod nosem ogrody pełne  wysokich drzew i krzewów, a przy otwartym oknie czują zapach żywicy i  leśnego igliwia.


fragment miasta, w tle Góry Sowie
Dobrze jest mieszkać w górach. Źle, że nie wszyscy potrafią to docenić. Takie wrażenie odnoszę wtedy, gdy przy różnych okazjach znajdę się w wyżej położonych miejscach widokowych otaczających nas gór. A takich miejsc jest krocie. Myślę wtedy, jak to niedobrze, że tak mało ludzi mieszkających w dole nie może tego zobaczyć. A nie może z różnych powodów. Nie tylko dlatego, że nie chcą, że nie budzi to ich zainteresowania. Najczęściej z tego powodu, że nic o tym nie wiedzą, że nikt nie potrafi ich do tego zachęcić, że mamy takie staroświeckie przyzwyczajenia  -  zamykać się w czterech ścianach domu, a jeśli już spacer w wolnych chwilach to jak najbliżej domu, byle tylko nie piesze wędrówki w góry. Bo przecież wymaga to pewnego wysiłku fizycznego, a często też brakuje nam nawyków, które powinny być wyniesione z domu rodzinnego i szkoły.
Specjaliści od socjologii wytoczyliby w tym momencie cały arsenał uczonych tez wpływających na takie właśnie, a nie inne zjawisko społeczne, mówiliby dużo o konserwatyzmie kulturalnym Polaków, sięgaliby do czasów niewoli zaborczej, a potem skutków wojen światowych. Być może mieliby rację, bo istotnie wiele zależy od utrwalonych tradycji życia obyczajowego.
Posłużę się tutaj przykładem z czasów przedwojennych, kiedy w Głuszycy jej gospodarzami byli Niemcy. Co się działo w mieście jeśli chodzi o popularyzację uroków otoczenia górskiego ?
Wszyscy, jak sądzę, wiemy, gdzie znajduje się Skałka. No może nie wszyscy, ale większość mieszkańców Głuszycy. To wznoszący się na stromym wzgórzu wysoki obelisk skalny tuż ponad miastem w masywie Włodarza.  Z parku, gdzie znajduje się Zespół Szkół w Głuszycy, bądź też z ulic Dąbrowskiego, Niecałej, Bohaterów Getta, mamy tam bardzo blisko. Na Skałkę wytyczyli Niemcy specjalną ścieżkę, dobrze ją  utwardzili, wzbogacili ławeczkami. Na szczytowej półce skalnej zamontowano metalowe ogrodzenie, biorąc pod uwagę, że będą się tu wspinać nie tylko dorośli, ale dzieci i młodzież. Wyżłobiono też w ścianie skalnej specjalne schodki. Miejsce to było punktem docelowym sobotnich lub niedzielnych spacerów, bo ze Skałki roztacza się rozległy widok na ścielące się w dole miasto, a wyżej na przeciwległe pasmo Gór Suchych z najważniejszym Waligórą i na wznoszące się w górę wąskich przełęczy zabudowania gospodarcze wsi Grzmiącej i Łomnicy  Skałka cieszyła się dużym powodzeniem, zwłaszcza wśród mieszkańców dolnej części miasta.

z prawej Gomólnik Mały, za nim Jeleniec z Rogowcem
 Mieli oni do wyboru jeszcze inną atrakcyjną trasę spacerową, nieco niżej w kierunku Jedlinki, znad położonego na początku lasu naturalnego stawu (obecnie zwanego Wawelskim), podobnie jak na Skałkę, wijącą się drobnymi serpentynami w górę. Po drodze mijali dalsze  tarasowo wznoszące się stawiki, by na samej górze rozkoszować się widokiem położonego w głębokim jarze rozległego stawu. To wszystko w gęstwinie leśnej, przy czym nad stawem górnym wytyczono szeroką, prościutką alejkę spacerową z ławeczkami, wysadzoną wzdłuż stawu strzelistymi sosnami. Dziś możemy sobie tylko wyobrazić jak piękna była ta trasa spacerowa, ile mogła dostarczyć wrażeń i emocji, choć trudno odnaleźć po tym co było jakiekolwiek ślady. Zadaję sobie pytanie, ilu obecnych radnych samorządowych słyszało o tej ścieżce lub  się na niej znalazło? Czy kiedykolwiek stąpnęła tam nóżka wyrosłej od dziecka niedaleko stąd w Głuszycy obecnej pani Burmistrz?
Od końca wojny minęło już z sześćdziesiąt lat. Nikt w tym czasie palcem nie kiwnął, by przywrócić dawną świetność ścieżek spacerowych. W ostatnich latach udało się restaurować jedynie miejsce widokowe na Skałce.
Ale przecież to nie wszystko w maleńkiej Głuszycy. Z jej centrum parę kroków ulicą Leśną dochodzimy do pięknie położonych na skraju lasu dwóch stawów. Obydwa dobrze obwałowane i zabezpieczone, bo jeszcze niedawno stanowiły rezerwuar wodny dla wielkiej fabryki włókienniczej. Idąc dalej leśną ścieżką mijamy kolejno wznoszące się w górę jeszcze trzy stawy. Każdy z nich inny, w urozmaiconym poszyciu leśnym, w osamotnieniu, bo wszystkie trzy sprawiają wrażenie opuszczonych i zaniedbanych. Jeden z nich otoczony jest tajemnicą, bo wciąż żywe są opowieści o zrzuconych do stawu przez Niemców w ostatnich dniach wojny dużych ilościach broni i amunicji, a nawet sprzętu ciężkiego. Czynione były próby dotarcia do tego miejsca, zapuszczano sondy, ale nie przyniosło to pożądanego skutku.
Trasa spacerowa nad stawami, odpowiednio uporządkowana i zagospodarowana, z tablicami informacyjnymi i dobrze oznaczonym szlakiem turystycznym w górę do Przełęczy Marcowej, a dalej na Włodarza, to byłby strzał w dziesiątkę dla promocji turystycznej miasta. Takie plany przyświecały władzom minionej kadencji, ale spełzły na panewce. Udało się jedynie odnowić nawierzchnię ulicy Leśnej Czy władze obecnej kadencji wrócą do tych planów, trudno powiedzieć?
Powracam nadal do czasów przedwojennych. Nie jest zagadką fakt, którego potwierdzenie możemy znaleźć w materiałach źródłowych, że na Włodarzu królowała zbudowana z bali drewnianych wieża widokowa. To znakomite miejsce, by móc podziwiać z bliska fantastyczne położenie Głuszycy, Jedliny-Zdroju i Walimia, nie mówiąc o Wałbrzychu i innych miejscowościach. Dotyczy to także okalających nas gór. Podobna wieża widokowa była postawiona powyżej Grzmiącej, u stóp Rogowca i Jeleńca. Stamtąd zaś rozpościerał się widok na przeciwległą panoramą Gór Sowich. Byli gospodarze terenu zadbali o to, by swoje gniazdo rodzinne można było oglądać ze wszystkich stron i  nim się szczycić na cały kraj. Dbali też o to, by było czym przyciągnąć turystów, by im zaproponować to wszystko, co najlepsze. Głuszyca była wówczas miastem przemysłowym, można było na tym poprzestać, ale tak mogliby zrobić ludzie bez wyobraźni. Właśnie z tego powodu, ze kwitł przemysł włókienniczy, trzeba było dla pracujących tworzyć warunki do aktywnego wypoczynku. Liczył się także napływ turystów, bo turystyka, niezależnie od jej wartości samej w sobie, to nie mniej ważne niż przemysł źródło zarobkowania.


w dali pasmo Waligóry, najwyższy szczyt Gór Kamiennych


Co jeszcze można zobaczyć z góry, mając przed oczyma interesujący obraz z dróżki prowadzącej z cmentarza w Głuszycy do miasta, ale tej dróżki od strony torów kolejowych?  Otóż tam właśnie można dostrzec i docenić urok wieńczącego kotlinę  pasma Gór Suchych. W dolnej części miasta najwyższy szczyt w granicach administracyjnych miasta  -  Waligóra  – nie robi tak mocnego wrażenia. Dopiero tutaj na niewielkim wzniesieniu widać jego dostojeństwo i wyniosłość. To olbrzymia góra w kształcie dwugarbnego wielbłąda, góra pod którą znajduje się jedno z piękniejszych schronisk turystycznych „Andrzejówka”. Dawniej za Niemców tu na Waligórze również była wieża widokowa. Dziś o wieży nie ma mowy, a góra jest jakby niczyja. Głuszyca traktuje ją jak niechciane dziecko, chętniej przyznaje się do Rogowca z ruinami zamku piastowskiego, ale zarówno jedno jak i drugie tak atrakcyjne turystycznie miejsca nie są dostatecznie wypromowane. A przecież Waligórą powinniśmy się szczycić, tak jak Pieszyce Wielką Sową, a Szczawno-Zdrój Chełmcem.  Powinniśmy przejąć inicjatywę w budowie wieży widokowej na Waligórze przy współpartnerstwie gmin zainteresowanych na czele z Wałbrzychem.
Spróbujmy podsumować to, co powyżej napisałem. W latach międzywojennych, czyli niecałe sto lat temu w małej Głuszycy na szczytach gór były aż trzy wieże widokowe, a dziś na osłodę mamy tylko czeską wieżę na Spiczaku, tylko że ona „pracuje” głównie na rzecz rozwoju turystyki czeskiej.
Póki co pocieszmy się tym, że rozległe krajobrazy wokół kotliny, w której leży Głuszyca, możemy oglądać z wielu odsłoniętych miejsc widokowych na okolicznych wzniesieniach i górach. Takich miejsc mógłbym wymienić sporo. Myślę, że bardzo potrzebnym jest coś na kształt małej broszurki lub folderu lokalizującego te miejsca na mapce, wskazującego ścieżki dojścia i opisującego to, co można w tych miejscach zobaczyć. Byłby to dobry początek niezbędnych kroków zmierzających do lokalnej promocji turystycznej gminy. Inne kroki nasuną się same, trzeba tylko koniecznie spojrzeć na nie „z góry". przynajmniej z wysokości fotela burmistrza i ław miejskiego samorządu.

Fotografie Głuszycy z galerii miejskiej .

7 komentarzy:

  1. Poruszył Pan chyba jeden z najistotniejszych problemów o którym w trybie ciągłym debatujemy podczas naszych górskich wycieczek. Dotyczy on nie tylko okolic Głuszycy, ale myślę, że większości obszaru Sudetów Środkowych. Góry bez widoków lub z widokiem świerkowych pni działają głównie na najtwardszych turystów ale i ci pewnie chcieliby od czasu do czasu nacieszyć swe oczy czymś ciekawszym. Mógłbym wypisać tu całą listę zaniedbanych miejsc z jakich nawet niedawno rozpościerały się piękne widoki; a dziś... dziś nie ma tam już nic godnego uwagi... Na szczęście na skutek zaniedbań lub nadgorliwości leśników natura sama w wielu nowych miejscach otwiera nam oczy. Wielokrotnie zwracał Pan uwagę na rabunkową gospodarkę leśną, ale w świetle zaniechań władz efekt uboczny leśnego działania jest często miły a wręcz pożądany.

    P z W !

    OdpowiedzUsuń
  2. To jeszcze reaktywuję się na momencik jako Komando Turystyczne Gór Kamiennych (zwane dalej w zależności od potrzeb KTGK): Gomólnik Mały z lewej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiadam najpierw KTGK, oczywiście że z lewej.Trudno podpisując foto rozpisywać się szczegółowo, zwłaszcza że w moim blogu nie chcę zastępować takich znakomitych wydawnictw, jak chociażby "Słownik geografii turystycznej Sudetów". Fotografie stanowią w moim blogu tło, ozdabiające treść kolejnych postów. Jeżeli poczuł się Pan dotknięty tym określeniem "komando",to dobrze. ja czuję się podobnie chodząc po lesie, patrząc na niewyobrażalne zniszczenia lasów, które znam z lat wcześniejszych, kiedy jeszcze nie dosięgła ich nasza posierpniowa gospodarka leśna i czując swoją bezsilność. Próbuję robić to co mogę, po prostu o tym pisać. Wcale mnie to nie cieszy, bo moją ideą jest promocja naszego regionu wałbrzyskiego,zachęcenie wszystkich do wycieczek w nasze góry i lasy. Przykro mi, że KTGK tego nie czuje.
    A teraz odnoszę się do komentarza PiW. Zgadzam się z ostatnią konkluzją. Wycinając lasy nasi wspaniali, niezastąpieni opiekunowie naszych państwowych lasów robią nam nadzwyczajną gratkę, bo odsłaniają przestrzeń do obserwacji krajobrazów górskich.Dawniej w czasach zaprzeszłych robiono to (mam na uwadze obserwację terenu) za pomocą budowy wież widokowych, wystrzelających w górę ponad wierzchołkami lasów. Ale to były czasy zaprzeszłe, dziś mamy czasy gospodarki rynkowej, a obok tego własność państwową, funkcjonująca na zasadach wolnego rynku. Skutki są widoczne. Ale nie będę już tego rozwijał w tym miejscu. Serdecznie dziękuje za komentarze !

    OdpowiedzUsuń
  4. W Górach Sowich na przełomie lata i jesieni odbywa się odwieczny rytuał
    jelenich godów.To pora kiedy las rozbrzmiewa rykami króla polskich lasów.
    Można podejrzeć,wystarczy wejść do lasu.Niesamowite widowisko.
    Niestety czas rykowiska jest okresem wzmożonych polowań na jelenia.
    Uważam że jest to nieetyczne.Nasze lasy i zwierzyna przetrwały wojny i kata
    klizmy,a teraz są niszczone.Ale ja jestem optymistą.Las powinien wrócić tam,
    gdzie szumiał przed wiekami.

    ,Ale nie tonie nikt we łzach
    gdy pnie padają raz po raz
    W tej ciszy godność jest i strach
    gdy zwożą młody las.
    Jacek Kaczmarski

    Pozdrowienia z Gór Sowich.





    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za tą przejmującą zwrotkę Jacka Kaczmarskiego i za dotknięcie kolejnego tematu, tego co potrafi czynić ze zwierzyną leśną zwierze w ludzkiej skórze.Temat pseudo-myśliwych i ich "troskliwej opieki nad zwierzyną leśną" z dubeltówką w ręce. Osobiście wątpię w to, że cywilizacja ludzka postawi kiedyś tamę tego rodzaju zezwierzęceniu i że las wróci tam, gdzie szumiał przed wiekami. Ale trzeba o tym pisać i mówić, nie można zamykać oczu.
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Nawiązując do pięknych widoków.W Górach Sowich jest wiele zapomnianych miejsc widokowych np.Żmij w masywie Kalenicy,Koziołki w masywie Grabiny i wiele innych.Ale w mojej pamięci utkwiły mi przepiękne okolice Głuszycy i Walimia z wieży triangulacyjnej na Włodarzu.Była to wieża bardzo solidnej konstrukcji,wchodziło się po kilku drabinach.Platforma obserwacyjna znajdowała się ponad wierzchołkami drzew.Takich wież w Górach Sowich pamiętam kilka.Nigdy nie były remontowane i spotkał je ten sam los jak wspomnianej przez Pana wieży na Waligórze. Na Kalenicy obok stalowej wieży Hindenburga stała wieża drewniana.Panie Stanisławie wiem z poprzednich Pana postów że przebywał Pan w Lasocinie może udało się Panu zwiedzić Śląski Wersal w Pieszycach.Remont tego pałacu jest porównywany z odbudową Zamku Królewskiego w Warszawie.Właścicielami są Państwo Hajdukowie którzy inwestują to z własnych pieniędzy.Pozdrowienia z Gór Sowich.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałem o pieszyckim Wersalu, obejrzałem film wideo, cieszę się z tego, że udało się uratować ten zabytek. Przy najbliższej okazji na pewno tam będę.
    Dziękuję za interesujące uzupełnienie wiedzy o wieży na Włodarzu i Kalenicy.
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń