Gomólnik Mały od strony Łomnicy |
To nie jest rok grzybny w naszych
lasach. Być może zaważyła na tym sierpniowa susza. Grzybów było jak na
lekarstwo. Pojawiły się w lipcu i ci co już wtedy ruszyli do lasów, mogli wrócić
z koszami kozaków, zajączków, prawdziwków. Ale u nas trzeba wiedzieć gdzie i
trzeba umieć szukać grzybów, ukrytych w
gęstym poszyciu leśnym Określenie „zbierać
grzyby” nijak nie pasuje do tutejszej rzeczywistości. Grzybobranie, to
epitet właściwy dla lasów zielonogórskich. A dla naszych, to gonitwa po lesie i
liczenie na łut szczęścia.
Tak sobie konstatuję wydrapując
się na kolejną skarpę Małego Gomólnika, przedzierając się w gąszczu gęstych kęp
w dolnej części wzgórza, a potem już na wysokiej leśnej stromiźnie, plącząc się
w porozrzucanych konarach wyciętych drzew. Bo Gomólnik już przeszedł „chrzest
bojowy” urządzany w naszych lasach przez leśników. Jego skutki są widoczne z
daleka- szczyt wysokiej góry zupełnie ogołocony. A z bliska -
potężne zwały wyciętych gałęzi porozwalanych po całym lesie. Tak ma
rzekomo być, zdaniem leśników, bo obcięte konary leżąc na ściółce leśnej przez
lata, stanowią jej pożywkę. Ciekawe, że takiej pożywki nie pozostawiają w
lasach Czesi, Austriacy, czy Niemcy. Widziałem to na własne oczy, uporządkowane
pryzmy gałęzi ułożone na skraju lasu. A
w lesie ład i porządek, ani skrawka wyciętych konarów. Ale to osobny temat, a
zarazem wstydliwy i przygnębiający. Staliśmy się gospodarzami olbrzymich
terenów leśnych, zadbanych i uporządkowanych przez Niemców. Dziś leśnicy w
zielonych mundurach kojarzą mi się z leśnym komando, dokonującym egzekucji w
drzewostanie leśnym. Nie robią tego własnymi rękami, ale przy pomocy „wozaków”,
którzy wyczyniają w lasach, co tylko im się podoba. Zwózka potężnych bali z
góry na dół, to ruina dla runa leśnego, dla leśnych ścieżek i dróg. Nikt tego
nie pilnuje, a przynajmniej nie widać skutków tego nadzoru. Dla leśników liczy
się głównie ilość „produkcji drewna”, za to otrzymują wynagrodzenia i premie.
Są tak samo jak prokuratorzy, czy sędziowie nietykalni. Stanowią państwo w państwie,
sami siebie kontrolują i rozliczają.
Moje pesymistyczne widzenie
naszej gospodarki leśnej łagodzą wyłaniające się tu i ówdzie widoki górskie. Na
Gomólniku jest kilka takich miejsc. Z samego szczytu możemy podziwiać od
północy wyłaniający się naprzeciwko łańcuch grzbietów górskich Małego i Dużego
Jeleńca z Rogowcem, gdzie znajdują się ruiny piastowskiego zamku, a niżej w
wąskiej kotlinie zabudowania uroczej wsi Grzmiąca. Przechodząc niżej w kierunku
wschodnim pomiędzy pniami rozrzedzonych
drzew roztacza się widoczna jak na dłoni panorama masywu Włodarza, Wielkiej i
Małej Sowy w Górach Sowich, a u dołu ukryte w gąszczu drzew i pagórków
zabudowania Głuszycy. Idąc jeszcze dalej
w kierunku południowym - wielka kopa Ostoi, a u jej stóp głęboka
przełęcz Złotej Wody i Łomnicy. Jest takie miejsce, gdzie można się zachwycić nowymi budynkami
Łomnicy otaczającymi rondo autobusowe, to obrazek najpiękniejszej części tej
wsi, chociaż takich obrazków z krajobrazem
Łomnicy jest więcej i trudno powiedzieć, który najładniejszy.
Wstyd mi się do tego przyznać,
ale moje akcje grzybiarza są mizerne. Raz na pół godziny udaje mi się znaleźć
podgrzybka pod warunkiem, że jest duży i rośnie w widocznym miejscu. Na
szczęście moja żona ma talent do odnajdywania grzybów nawet tam, gdzie
wydawałoby się że ich wcale nie ma. Nazywam ją „sokole oko”. Chodzimy na grzyby
razem, ja jako eskorta, a zarazem opiekun psa „tomcia”, dla którego spacery po
lesie, to największa gratka, żona zaś od momentu dotknięcia stopą lasu w pełni
skupiona tylko i wyłącznie na jednym, wygrzebywaniu jakby spod ziemi dorodnych
okazów, które dla mnie są niewidoczne. Wykorzystuję więc okazję by się
zadowolić samym chodzeniem po lesie, oddychaniem świeżym powietrzem i podziwianiem
widoków. Nie widziałbym nic złego, gdybyśmy wrócili do domu z pustym koszykiem,
ale to się dzięki mojej żonie na ogół nie zdarza.
Z tej grzybowej eskapady wyciągam
jeden wniosek i piszę go grubymi literami. Jeśli
chcecie obejrzeć cząstkę cudownego świata krajobrazów Gór Suchych i Sowich
widzianego z góry, przybywajcie na Gomólnika Małego.
Gomólnik Mały (Schindel Berg),
dwuwierzchołkowy masyw górski wysokości 807 m. npm. wyrasta w postaci wyraźnie wypiętrzonej
kulminacji na południowy wschód od Jeleńca. Z tej stony oddziela go prawy dopływ potoku
Rybnej, płynący przez Grzmiącą, a z drugiej strony potok
Złotej Wody, nad którą wyrosła Łomnica. Gomólnik nie cieszy się sławą w
prospektach turystycznych, bo szlaki turystyczne prowadzą niżej, może dlatego
robi wrażenie góry dziewiczej. Nie jest tak do końca, bo oprócz pracowników trzebiących
lasy, odwiedzają go często grzybiarze z okolicznych wsi i podmiejskiej
Głuszycy. Gomólnik jest blisko i jak się okazuje obfituje w bogactwo runa
leśnego. A ponieważ w ostatnim czasie leśnictwo zbudowało kawał szerokiej
brukowanej drogi prowadzącej spod Grzmiącej prawie na sam szczyt Gomólnika,
dotarcie w głąb lasu stało się znacznie łatwiejsze.
Nie pozostaje mi nic innego jak
tylko zaprosić na pieszą wycieczkę w góry. A grzyby mają to do siebie, że można
je jeszcze znaleźć nawet w październiku, jak się dobrze poszuka.
Jako komando turystyczne chciałbym sprostować podpis pod zdjęciem z okolic kościoła w Grzmiącej - Gomólnik Mały jest poza kadrem, tak gdzieś na lewo lub lewo-skos do tyłu. To co widzimy to grzbiet schodzący z Rogowca / Jeleńca Małego w kierunku północno-wschodnim. Sam Gomólnik Mały to miejsce niewątpliwie warte odwiedzenia. Polecam udać na jego północno-wschodni wierzchołek, skąd można nacieszyć oczy dość szeroką panoramą:
OdpowiedzUsuńhttp://tiny.pl/hnx87
Pomiędzy Gomólnikiem M. a Jeleńcem jest fantastyczna łąka, coś na kształt przełęczy:
http://tiny.pl/hnx8r
Kiedyś, o ile dobrze kojarzę, znajdowało się tam schronisko, dziś jeno wspaniałe miejsce na ognisko.
Nawet nie czuję, jak mi się rymuje!
P z W!
Co do Rybnej i Grzmiącej najprawdopodobniej też wkradła się mała nieścisłość.
OdpowiedzUsuńPoddaję się. W pośpiechu popełniłem gafę. Nie jestem tak dobry w geografii.
OdpowiedzUsuńPóki co usunąłem fotografię z kościółkiem w Grzmiącej, a także to, że przez Grzmiącą płynie potok Rybna. Dziękuję za obydwie uwagi i za tak wnikliwe czytanie tekstu. Miło mi, ze meritum postu, zachęta do wycieczki na Gomólnika Małego nie budzi zastrzeżeń.
Bardzo lubię zbierać grzyby w tych zielonogórskich lasach, w moim przypadku w gminie Sława.
OdpowiedzUsuńW górach? Inaczej się zbiera te grzybki. Miałam przyjemność wdrapywać się na skarpę, ślizgając się na ściółce, podtrzymując się kamieni i korzeni drzew. Wyczyn na miarę skałek wspinaczkowych. To ja już wolę swoje niziny. Niestety na wspomnianej przez Pana górze nie miałam przyjemności przebywać. Pozdrawiam.
Nie namawiam na grzyby na Gomólniku, istotnie to wspinaczka do góry i slalom w dół na złamanie karku. Ale są tu drogi i dukty leśne, którymi można spacerować w miarę bezpiecznie i odnajdywać miejsca widokowe, co jedno to ładniejsze. I w tym celu zachęcam zwłaszcza "tubylców" by to sprawdzić w pogodny weekend. Na pewno lepiej niż "klęczeć" przed telewizorem.
OdpowiedzUsuń