Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 14 września 2012

Jeśli w głowach szumi las?





szkolne hale sportowe spełniają dużą rolę

Ponieważ jestem z zawodu nauczycielem moje zainteresowanie sprawami edukacji narodowej, jak to się szumnie nazywa od czasów Kołłątaja, nie zagasło. Ale prawdę powiedziawszy ostatnim ministrem oświaty, który budził moje zainteresowanie i emocje był Roman Giertych . Po nim nastąpiła próżna. Od czasu do czasu dawała o sobie znać Pani Minister Hall, ale to głównie w kręgach stricte oświatowych Zdawało mi się, że w nowym rządzie Donalda Tuska po ostatnich wyborach nie ma w ogóle ministra edukacji. Wprawdzie mówiono, ze ktoś pełni tą funkcję, ale zainteresowanie moje tak samo jak mediów tym resortem było żadne. I byłoby tak dalej, gdyby nie przypadek, który spowodował lawinowe zainteresowanie środków przekazu osobą Pani Minister. Okazuje się, że jest taka Minister i nazywa się  Krystyna Szumilas. Właśnie na portalu „interia pl” dojrzałem jej fotkę i przeczytałem o kuriozalnej wypowiedzi Pani Minister na temat Amber Gold:

Mój 26-letni dziś siostrzeniec był pierwszym rocznikiem, który uczył się w nowo powołanym gimnazjum. I on nie zainwestował w Amber Gold. Swoje oszczędności ulokowali tam ci, którzy są w większości ze starej szkoły. Gdyby byli lepiej wyedukowani ekonomicznie, nie uwierzyliby w cuda - powiedziała minister edukacji w Częstochowie.
I dalej komentarz portalu „interia”:

Wypowiedź minister spotkała się z wieloma negatywnymi komentarzami. - To jest wypowiedź, która przejdzie do kanonu polskich kuriozalnych wypowiedzi politycznych. Na takiej samej zasadzie Włodzimierz Cimoszewicz powiedział, że powodzianie stracili, bo mogli wcześniej pomyśleć, żeby się ubezpieczać - to kolejny przykład takich kuriozalnych wypowiedzi. Co to znaczy? Że gdyby Michał Tusk chodził do gimnazjum, to by nie pracował w OLT Express? - pytał w wywiadzie dla wprost.pl Adam Hofman z PiS.

Słyszałem o tym, że nasz niezmordowany były premier byłego rządu PiS, Jarosław Kaczyński, wygłosił swoje expose, tak jak gdyby był urzędującym premierem, w którym powiedział co by zrobił, gdyby wyborcy zażyczyli sobie jego powrotu do władzy. Otóż Pan Prezes uznał, że w pierwszej kolejności  zlikwidowałby gimnazja.
Poczułem ogromną sympatię do Prezesa, bo sam byłem od samego początku przeciwnikiem rozwalania byłych podstawówek, a także wszelkich innych zmian, które nosiły miano wielkiej reformy oświatowej. Osobiście uważam, że system edukacji nie da się poprawić drogą rewolucyjną, że trzeba go reformować powolnymi krokami, najlepiej koncentrując się na naprawie tego, co funkcjonuje źle, nie przynosi pożądanych efektów. Dawny system szkolny nie był wcale zły, a miał tę zaletę, że był przejrzysty, zrozumiały dla społeczności lokalnych i dostosowany do potrzeb rozwijającej się gospodarki.
Rozwalenie funkcjonującego dotąd od lat systemu szkolnego miedzy innymi poprzez tworzenie drugiego szczebla  - gimnazjum, uważałem za błąd, mając na uwadze  zwłaszcza szkolnictwo wiejskie. Koszty związane z tą reformą, to pieniądze, które można było wykorzystać na unowocześnienie szkół, ich dostosowanie do standardów europejskich.. W tej chwili odczuwalny staje się coraz wyraźniej brak szkół zawodowych, przygotowujących w szybkim trybie wykwalifikowane kadry dla przemysłu, rzemiosła,  handlu i usług. Szkoły te robiły to najszybciej i najlepiej. Pozwoliłyby one w znacznej mierze zapewnić młodzieży dorastającej miejsca pracy, a tym samym ograniczyć liczbę młodych ludzi bezrobotnych.

Ale wiadomo, co się stało, to się nie odstanie. Pomysł likwidacji gimnazjów, to rzecz tak absurdalna, że nie potrzeba kuriozalnych argumentów, wytaczanych jak działa armatnie pozbawione prochu, przez Panią Minister. Jasnym jest, że są gimnazja, które poprzez odpowiednio prowadzoną edukację ekonomiczną mogą zapobiec ryzyku związanemu z lokowaniem oszczędności w tzw. parabankach, a są też takie, które z różnych powodów tego nie osiągną. Taki sam efekt przyniosłaby edukacja ekonomiczna w dawnym systemie szkolnym pod warunkiem dokonania odpowiednich zmian programowych. Wcale do tego nie są konieczne gimnazja.

Pozostawmy więc egzotyczne pomysły Pani Minister do zabawy internautów, przyjmując za sensowną jedną przesłankę  -  nie pozwólmy po raz kolejny burzyć znowu systemu szkolnego, który powoli się przyjął i znajduje w wielu środowiskach aprobatę. Trzeba w tym systemie znaleźć furtki ułatwiające rozwijanie kształcenia w zależności od lokalnych potrzeb, czyli trzeba system ulepszać, doskonalić, reformować w samym sobie, a nie rozwalać po to, by tworzyć znów coś nowego. Mam nadzieję, że wielu doświadczonych nauczycieli podzieli mój pogląd. Ku chwale ojczyzny, jak mówiono w dawnym Wojsku Polskim.

4 komentarze:

  1. Rewelacyjny tekst!!! Sprawami szkoły żyję na codzień, bo mój mąż i młodszy syn uczą w warszawskich liceach. Jest to temat rzeka, niestety - bardzo kręta i pełna zasadzek rzeka.
    Przyszłam do Ciebie od Ikroopki i z pewnością będę tu często zaglądać.
    Serdeczności o poranku :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogromnie się cieszę, że mam kolejną Czytelniczkę mojego blogu, bo przecież po to piszę. Dziękuję za komentarz.Twój pseudonim Stokrotka skojarzył mi się od razu z księżniczką Daisy z zamku Książ pod Wałbrzychem. Pisałem o niej sporo w moim blogu na samym początku, tj. w maju i czerwcu ubiegłego roku. To znamienia osobowcść, zasłużona z powodu szacunku dla Polaków i pomocy jakiej udzielała więźniom obozu Gross Rosen w czasie wojny. Cieszę się, że poznałem jeszcze jedną Daisy, czyli Stokrotkę. Zapraszam do mojego blogu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkolnictwo znam od tej "drugiej strony" pośrednio, bo przez bliską osobę będącą nauczycielem. Sam również z powodzeniem przebiłem się przez większość lub przez wszystkie dostępne dla szarego zjadacza chleba szczeble. Czy gimnazja lub ich brak są dużym problemem? Moim zdaniem to niewielka różnica. Najpierw, pewnie baaardzo dawno temu uznano, że szkoła koniecznie musi być znacjonalizowana. I stało się, wszystko sprowadzono do wydajności bezdusznego aparatu państwowego, z narzuconym programem, normami jak na taśmie, tonami papieru i stanowiskami dla Krystyn, Romanów i Włodzimierzy. A każdy kolejny chce coś po poprzedniku wyburzyć - w końcu jakoś musi uzasadnić swoje istnienie. Jak działa przedsiębiorstwo państwowe widać gołym okiem po kolei, poczcie czy służbie zdrowia. Nie wydaje mi się, żeby poziom szkoły, który obiektywnie dość trudno ocenić, odstawał znacząco od instytucji państwowych, których funkcjonowanie można ocenić już przy pierwszym kontakcie. Chwała Bogu, że w tym całym systemie istnieją jeszcze nieliczni Pedagodzy z duszą i misją, którzy nie poprzestają na swoim "biurokratycznym" wizerunku jaki muszą prezentować "w górę systemu", na czym większość niestety poprzestaje... Takich pereł, czyli "nauczycieli z ludzką twarzą" w całej mojej szkolnej historii naliczyć mogę niewielu, za to pamiętał będę długo. Reszcie specjalnie się nie dziwię, bo na ich miejscu nie wiem, czy oparłbym się trybom tej monstrualnej maszyny.

    Ech... Temat rzeka!

    P z W!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to prawda, to temat - rzeka. Największa bieda, gdy szkołę usiłują reformować politycy, którzy się znają na tym jak kura na pieprzu.Moim zdaniem z naszym szkolnictwem ani nie było, ani nie jest tak źle. Byłoby znacznie lepiej, gdyby szkoły oddać w ręce, tak jak Pan powiedział nauczycielom "z ludzką twarzą", gdyby całkowicie wyeliminować ze szkoły - sztywne programy, po kolka podręczników do jednego przedmiotu,ocenę uczniów za pomocą testów i cały system biurokracji, która przekracza obecnie wszelkie granice rozsądku. Gdyby dać nauczycielom i uczniom do ręki nowoczesne osiągnięcia techniki i informatyki, uczyć posługiwania się tymi narzędziami, unowocześnić nauczycieli i szkoły, gdyby...Myślę, że tych mankamentów znalazłoby się jeszcze więcej. I na tym powinna zasadzać się reforma, aby je sukcesywnie eliminować.Ale to wciąż jeszcze śpiew przyszłości, bo zawsze znajdzie się Minister, który skreśli z listy lektur Gombrowicza lub zrobi wszystko, by "Broń Boże" w szkole nie znalazło się miejsce do nauki etyki. Oj, byłoby nad czym deliberować, mamy tak wielu mądrych, doświadczonych pedagogów, niestety, nikt ich nie chce słuchać.

    OdpowiedzUsuń