Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 14 marca 2012


Świat jest mały!


klasztor w Lhasa (Tybet)

targowisko (Tybet)
 Każde spotkanie z Jakubem Bortnikiem jest dla mnie dużym przeżyciem. Staram się tego nie uzewnętrzniać, zwłaszcza że kulminacja emocji ma miejsce po spotkaniach, kiedy powoli udaje mi się otrząsnąć z nadmiaru informacji i kiedy rodzi się refleksja, jak to w ogóle było możliwe, jak  oni potrafili to wytrzymać fizycznie, psychicznie, emocjonalnie.
Jakub Bortnik, to młody Głuszyczanin, nawet nie wiem ile ma lat, gdzieś koło trzydziestki. Trudno uwierzyć, że ten młodzieniec zwiedził już co najmniej pół świata. W 2008 i 2009 – Amerykę Południową wzdłuż i wszerz, w 2010 i 2011  - Rosję i znaczną część  Azji. Teraz po krótkim pobycie w domu rodzinnym w Głuszycy wraca do Anglii, gdzie będzie pracował i zarabiał na kolejną podróż, tym razem – do północnej Ameryki, poczynając od Alaski, przez Kanadę, Stany Zjednoczone do Meksyku i krajów nad Kanałem Panamskim. Dokładnego planu marszruty jeszcze nie ma. To się rodzi w trakcie przygotowań, a potem podlega przeróżnym modyfikacjom w trakcie podróży. Zresztą plan podróży  nie jest tylko i wyłącznie dziełem Jakuba, bo w przygotowaniach  i we wszystkich wojażach towarzyszy mu dziewczyna (chciałem napisać kobieta, ale brzmi to zbyt poważnie), Karolina Karszna, młoda nauczycielka matematyki z Kaszub, którą poznał w Anglii i odkrył w niej podobną jak u siebie pasję poznawania świata.
To że młodzi ludzie podróżują po świecie, by go lepiej poznać i zrozumieć, nie byłoby takie niezwykłe, gdyby odbywało się za pośrednictwem biur podróży, w komfortowych warunkach, najnowocześniejszymi środkami lokomocji. Rzecz w tym, że podróżnicy, o których piszę,  poznają świat w sposób najbardziej zwyczajny, pociągiem najniższej klasy, albo auto-stopem. Niestety, nie wszędzie z tych osiągnięć komunikacyjnych można skorzystać. Są miejsca, gdzie da się podróżować tylko powozem konnym , albo pieszo.

 Tutaj doszedłem do rzeczy najważniejszej. Karolina i Jakub postawili sobie niezwykle ważny cel wojaży po świecie. Jest nim nie tylko zobaczenie dużych metropolii, zwiedzenie osławionych zabytków, osiągnięć architektury, miejsc kultury i sztuki, ale przede wszystkim poznanie  warunków życiowych ludzi najprostszych, ich obyczajów, kultury, kuchni. Oczywiście jest jeszcze drugi, bardzo ważny element determinujący możliwości  tego poznania.  Muszą robić to jak najtaniej, bo podróżują tylko i wyłącznie za zarobione wcześniej na Wyspach Brytyjskich pieniądze.
Już po pierwszej podróży, której ukoronowaniem było peruwiańskie Machu Picchu, o czym pisałem w swojej książce „Głuszyckie kontemplacje”, zadawałem sobie pytanie  -  ile odwagi i wewnętrznej siły trzeba mieć, by zdecydować się na taką wyprawę w nieznane. Łatwo się słucha  barwnej relacji z podróży, zwłaszcza że Jakub potrafi to robić po mistrzowsku, z przyjemnością się ogląda cudowne fotografie, a do tego „na gorąco” komentarze Jakuba do każdej z nich, natomiast  potem przychodzi refleksja. Przecież to wszystko trwało szmat czasu (ponad pół roku), przecież trzeba było pokonywać setki kilometrów w warunkach, o jakich nam się nie śniło. Trzeba było codziennie wykonywać mnóstwo czynności, by zachować higienę, by się wyżywić, by uchronić się przed niebezpieczeństwami zmiennej pogody i czyhającymi tropikalnymi robakami i zwierzętami. Trzeba było się bronić przed chorobą, zmęczeniem, zwątpieniem, niepewnością co będzie dalej.

pustynia Gobi

 Wiele się nasłuchałem o tym wszystkim w czasie rozmowy po drugiej wyprawie Karoliny i Jakuba do Azji. Obiecane mam zdjęcia, jak tylko Jakub dotrze do Anglii i tam skorzysta ze zbiorów Karoliny. Będę na nie czekał niecierpliwie i wtedy napiszę w moim blogu nieco więcej o ciekawostkach z tej podróży. Cieszy mnie możliwość zamieszczenia fotografii. Kilka z nich przesłał mi Jakub, możemy je obejrzeć już dzisiaj jako zapowiedź  tego, co nas czeka w niedalekiej przyszłości.

Zapraszam do kolejnych odcinków z cyklu „Świat jest mały”, a zainteresowanych odsyłam do mojej książki, gdzie znajdziecie relacje z pierwszej podróży Karoliny i Jakuba do Ameryki Południowej.


Fot. Jakub Bortnik, Karolina Karszna.

3 komentarze:

  1. Podziwiam tych ludzi,również. Głównie za odwagę. Tu zdaje się mieć znaczenie pierwszy wyjazd w nieznane, zwłaszcza, że oboje bohaterów Pana opowiadania żyje i pracuje poza granicami państwa. Potem, jak to się potocznie mówi, jest już łatwiej.
    Ja również obiecałam sobie, że nigdy nie pojadę na zorganizowany wyjazd do innego państwa, po to tylko, by leżeć pod hotelem i popijać drinki. Obraz brzuchatych Polaków - turystów pała we mnie odrazą.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne odsłony z wędrówki przyjaciela z Głuszycy

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrowienia dla Kuby i jego towarzyszki wypraw, życzę Wam wielu udanych wyjazdów ku poznaniu niepoznanego, samych życzliwych ludzi na szlakach i przepięknych wrażeń z którymi mam nadzieję jeszcze nie jednokrotnie się z nami podzielisz.

    OdpowiedzUsuń
  3. To bardzo fajne, co Aniu napisałaś o zorganizowanym poznawaniu świata. Bywa też nieco inaczej, ze nie ma czasu na drinka. bo program jest tak napięty, a przewodnicy bez litości, że człowiek pada ze zmęczenia, ale trzeba trzymać się grupy i oglądać to co zostało zaprogramowane. Niestety,trudno się zdobyć na taką odwagę i determinację o jakiej chcę napisać więcej, bo budzi mój podziw i żal, że kiedy byłem młody, takie zwiedzanie świata było nie do pomyślenia.
    Mariuszowi dziękuję w imieniu Kuby. Wiem, że chętnie poszedłby w ślady Kuby, ale nie wszyscy są urodzeni pod szczęśliwą gwiadą.

    OdpowiedzUsuń