Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 24 marca 2012


Początek podróży Kuby na Wschód – Ukraina, Rosja


Kijów - Miasto w parku i kwiatach

Kijów - Sobór Św. Michała Archanioła
 Zapowiadałem wcześniej, że postaram się zrelacjonować niezwykłą podróż naszego głuszyckiego podróżnika, Jakuba Bortnika i towarzyszącej mu Karoliny. Celem podróży była daleka Azja, a trwała ona, bagatela, niespełna 8 miesięcy, od września 2010 do kwietnia 2011 roku.  W jej programie znalazła się większość krajów azjatyckich.. Oczywiście nie sposób było pominąć znajdujących się po drodze Ukrainy i Rosji, zwłaszcza że podróż odbywała się pociągiem. Jazda pociągiem znacznie lepiej oddaje wrażenie przestrzeni, pozwala na bezpośredni kontakt z  ziemią i  ludźmi, pasażerami pociągu. Długie godziny spędzone w pociągu zapadają w pamięci, są niczym niezastąpioną specyfiką podróży. Można to było odczuć szczególnie wyraźnie w czasie podróży trwającej cztery doby z Moskwy do Irkucka. Ale o tym za chwilę.
Moja relacja pomija szczegóły, dotyczy głównie ogólnych wrażeń. Gdyby chcieć tę podróż opisać dokładnie, trzeba by napisać całą książkę. Starałem się wychwycić najciekawsze momenty z krótkiej w sumie rozmowy z Kubą, który jak zwykle śpieszył się bardzo, bo jego czas tu w Głuszycy, był wypełniony załatwianiem spraw rodzinnych, by jak najszybciej powrócić do pracy w Anglii.


Pierwszy odcinek podróży, to Warszawa – Kijów. Stolica naszego wschodniego sąsiada, Ukrainy, zrobiła kolosalne wrażenie. Kuba widział już na świecie duże miasta, poczynając od Londynu. Poznał przecież Amerykę Południową, chociażby liczące sobie kilkanaście milionów ludności brazylijskie Sao Paulo. Kijów położony na olbrzymim wzgórzu, utopiony w gęstwinie potężnych drzew i krzewów, nazywany w literaturze miastem w parku, zaskakuje monumentalnością budowli, gdy się człowiek znajdzie w jego centrum. Warszawa przy nim, to małe prowincjonalne miasteczko. Dniepr, w dole Kijowa, to rzeka mieszcząca w sobie co najmniej dwie Wisły. Główna arteria miasta, Chreszczaty,  to ogromniasty bulwar zabudowany po obu stronach wspaniałymi pod względem architektury kamienicami. Duża ilość pałaców, z Placem Niepodległości (Majdanem) na czele, a także cerkwi, budynków publicznych, to wszystko w otoczeniu zieleni parków i w klimacie tętniącego życiem miasta, czyni z Kijowa miasto wyjątkowe, niepowtarzalne. Kijów można zwiedzać kolejami metra, ale nasi podróżnicy ograniczyli się do trzydniowego pobytu, nie chcieli tracić czasu. Uzyskana z trudem rosyjska,  miesięczna wiza, narzucała  pośpiech. Na kolejny etap podróży, Moskwę, przeznaczyli tylko 5 dni. Ale to nie jest tak mało, by przynajmniej z grubsza poznać wielką stolicę Rosji.. Wiadomo było, że przed nimi otwierała się niezmierzona Rosja, której gigantyczność przestrzenna zaczyna się  na dobre dopiero po przekroczeniu Uralu, gór granicznych pomiędzy Europą i Azją.
Moskwa - Plac Czerwony

Moskwa - cntrum
 Moskwa, to osobny temat. Można byłoby mu poświęcić wiele czasu, mimo że było się w Moskwie zaledwie kilka dni. To co najbardziej zaskoczyło Kubę, to zachodnia nowoczesność Moskwy. Nie tylko do ekskluzywnej dzielnicy w centrum miasta, Arabatu, ale i do dzielnic peryferyjnych, wkroczyły zachodnie, znane już nam w Polsce supermarkety, pawilony Mec Donald, butiki. Powstały nowoczesne dzielnice mieszkaniowe, a także sięgające nieba wieżowce. Nie jest to jeszcze Hong Kong, ale już dosyć blisko. W połączeniu z zabytkową architekturą dawnej Moskwy czyni to z miasta wyjątkowy konglomerat urbanistyczny. Uderza ogromny kontrast stolicy Rosji, kipiącej bogactwem i nowoczesnością w odniesieniu do tego, co można było zobaczyć chociażby z okien pociągu z Kijowa do Moskwy. Kontrast ten uderza szczególnie mocno, gdy wyruszy się dalej w głąb Rosji, za Ural.
Kuba napomknął o dużym wrażenie jakie wywarł na nim Kreml i Plac Czerwony, a także o kolejce pod murami Kremla do Mauzoleum Lenina. Z tej „przyjemności” nie skorzystał, nie tylko z powodu braku czasu. A jest to element historii wielkiej Rosji, z którą ona nie może sobie do końca poradzić.


Irkuck - sobór

Jezioro Bajkał
Irkuck, to największe miasto Syberii. Tu przyjeżdżają turyści dla Bajkału, jednego z największych jezior na świecie. Prawdziwi turyści jadą do Irkucka pociągiem kolei transsyberyjskiej. Ten pociąg pozostawił u naszych podróżników niezapomniane wrażenie. Tuż po wyjeździe z Moskwy rozpoczęło się w nim swojskie, gościnne świętowanie. Co kto miał dobrego ze sobą wyciągał z walizki. Dominowała „księżycówka” własnego chowu i znakomita wędzona słonina na zagrychę. Kuba z Karolina stali się punktem zainteresowania, wszyscy chcieli się z nimi zaprzyjaźnić. Zaproszenia szły z różnych wagonów. Po czterech dobach podróżowania z Moskwy do Irkucka pociąg stanowił jedna wielką rodzinę.
W Irkucku i nad Bajkałem Kuba z Karoliną zabawili dwa dni. Popłynęli łodzią na wyspę  Olchom, zobaczyli biedne rybackie wsie. Było zimno, słotno, późna jesień. Plaże nad Bajkałem puste. Ważniejszym celem podróży była dla nich położona ok. 200 km. od miasta, zaszyta w lasach, założona przez zesłańców z Polski wieś Wierszyna, o której słyszeli dużo. Tutaj spotkali się z dużą gościnnością i sympatią. Zaopiekowała się nimi nauczycielka, opiekunka domu polskiego. Okazało się, że plebania jest wolna, bo ksiądz wyjechał do Irkucka na parę dni. Tam znaleźli schronienie na cały tydzień.  Wieś jest w całości drewniana. Ludzie żyją głównie z tego co urodzi ziemia. W domu mówią do siebie po polsku, pielęgnują wszystkie tradycje, choć minęło już ponad sto lat, bo eksperyment osiedlenia tu polskich zesłańców miał miejsce w 1910 roku. Ludzie okazali się bardzo gościnni, zapraszali do domów na rozmowy o Polsce, częstowali specjałem kulinarnym  -  pierogi z landrynami. Niestety, ich kraj ojczysty niezbyt o nich pamięta. Na utrzymanie domu polskiego otrzymują 3 tys. złotych rocznie z Ambasady, a z okazji jubileuszu 100-lecia zakupiono im telewizor.
Kolejnym miejscem pobytu było Ułan Ude nad Bajkałem, niewielkie miasteczko o niskiej zabudowie drewnianej w pobliżu Mongolii.
Mongolia, to był kolejny etap podróży. Ale o tym w kolejnym odcinku.

Fot. z internetu

1 komentarz: