Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 22 marca 2012


Byłem w Czarnolesie


" Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
młodsze wspominam, które tu zostały,
kiedy na statek człowiek mało dbały”.

(Jan Kochanowski, „ Do gór i lasów”)

Czarnolas, to powojenna nazwa Czarnego Boru. I szkoda, że w 1950 roku dokonano tej zmiany. Czarny Bór pachnie poezją Jana Kochanowskiego, a w dziedzinie oświaty i kultury dzieje się tu wiele dobrego. Takiej szkoły, takiego gimnazjum z ogromną halą gimnastyczną i umieszczonego w tym samym kompleksie Centrum Kultury i Biblioteki każda wieś może pozazdrościć. Wieś robi dobre wrażenie oglądana z wijącej się serpentyną drogi ze Szczawna-Zdroju przez Strugę, Lubomin, Jabłów. Tuż przy dojeździe do Czarnego Boru roztacza się z góry rozległa perspektywa wsi położonej nad rzeką, robiącej wrażenie tętniącego życiem miasteczka. Wokoło wierzchołki zalesionych gór, wcale nie czarnych. Być może w ponure dni jesiennej słoty. Czarny Bór to wieś wesoła jak u Jana z Czarnolasu, a gdybyśmy posłuchali kapeli rodziny Janickich, albo chóru przykościelnego, który podbijał serca wielu słuchaczy na całym Dolnym Śląsku, nasze wrażenie byłoby całkiem optymistyczne.


To o czym chcę napisać ma niewątpliwie odcień subiektywny, bo dotyczy mojego spotkania promocyjnego książki „Głuszyckie kontemplacje” w Bibliotece w Czarnym Borze. Zostałem tam zaproszony w pierwszy dzień Wiosny, a ponieważ tym razem Wiosna nie zawiodła, więc w poświacie słonecznej moje odczucia z podróży są  cieple, promienne.  Nawet fatalny stan drogi nie zepsuł tego wrażenia, zwłaszcza że w pewnym momencie w Jabłowie znalazłem się w innym świecie. Pomyślałem, to chyba przedmieście Czarnego Boru.
A w samej bibliotece było swojsko, domowo, przytulnie. Panie z biblioteki zadbały o to, by był to wieczór przyjemny i pożyteczny. Przy stołach zasiedli stali bywalcy Biblioteki i co mnie mile zaskoczyło byli to ludzie starsi, panie, panowie, jak się później okazało, żyjący sprawami wsi i zainteresowani tym co się ciekawego dzieje w całym regionie wałbrzyskim. Wieś Czarny Bór ma już swoją książkę o historii i współczesności napisaną w 2007 roku przez zespół redakcyjny pod przewodem księdza proboszcza Władysława Stępniaka, o czym pisałem w moim blogu. Przypomniałem o tym na wstępie po to, by podkreślić wagę tego rodzaju twórczości dla wzmacniania więzi mentalnej i emocjonalnej ze swoim gniazdem rodzinnym. Nieco inną, lecz o tej samej idei przewodniej jest moja książka o Głuszycy, którą starałem się zainteresować uczestników spotkania. Upłynęło ono w miłej, coraz bardziej przyjaznej atmosferze, a skończyło się wspólną rozmową przy kawie i ciastku, nie mówiąc o wpisywaniu dedykacji do zakupionych książek, no i oczywiście  -  o pięknej laurce, upominku i kwiatach wręczonych mi przez Panią Dyrektor Biblioteki i Jej współpracownicę.

Fot. Violetta Torbacka

2 komentarze:

  1. Dziękujemy, za miłe i interesujące spotkanie oraz za ciepłe słowa zawarte w poście

    uczestnicy spotkania z Czarnolasu

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na tak małą wieś, historię ma całkiem sporą, ten Czarny Bór, nie wiem, czy konkurencyjną dla tego Kochanowskiego, ale zachęcającą do zwiedzenia;)

    OdpowiedzUsuń