Lesk, taka sobie
rzeczka
Drogę z Głuszycy przez Rybnicę Małą
i Leśną, Unisław Śląski, Kowalową do Mieroszowa, mogę powiedzieć, znam jak
własną kieszeń. Zjeździłem ją wzdłuż i
wszerz powoli utwierdzając się w miarę upływu czasu, że jest to jedna z najpiękniejszych
dróg na świecie. Oczywiście, myślę o tym, co można zobaczyć po drodze, a nie o
samej drodze. O katastroficznym stanie jezdni wspominałem już w innym poście
mojego blogu.
Tą drogą jechałem dwa dni temu
modląc się w duchu, by nie było wielkiego ruchu. I na szczęście nie było.
Mogłem więc kątem oka obserwować co się dzieje w przyrodzie, gdy nastąpiła
gwałtowna odwilż, jak zamieniły się przydrożne potoki w rozszalałe żywioły. W
Unisławiu spojrzałem na pędzącą z zawrotną szybkością, wzburzoną wodę wiosennej
Ścinawki i uzmysłowiłem sobie, że tu właśnie nieco wyżej w kierunku Wałbrzycha,
znajdują się źródła Leśnej Wody, która później zamienia się w Lesk. Ta sama rzeka
płynie także przez Kuźnice Świdnickie, Stary Lesieniec, gdzie kiedyś moczyłem
w niej nogi, bo płynęła w bezpośredniej bliskości mojego ówczesnego miejsca
zakwaterowania w lesienieckiej starej szkole. Nie miałem wtedy pojęcia, że jej
źródła znajdują się w pobliżu Unisławia
Śląskiego, o którym myślałem, że jest zupełnie na końcu świata. Wtedy też nie miałem zielonego
pojęcia o tym, że w niedalekiej przyszłości przyjdzie mi przez parę lat cotygodniowo
dojeżdżać niezawodną „ładą” z Głuszycy do Mieroszowa, mijając po drodze tajemnicze
Pasmo Lesistej w Unisławiu. Kto mógł przewidzieć, ze kiedyś będę dodatkowo
zatrudnionym nauczycielem w mieroszowskiej szkole dla dorosłych, filii Zespołu
Szkół Rolniczych w Mokrzeszowie k. Świdnicy.
„Rzeka tak samo jak obłoki
przepływa przez miejsce, gdzie kiedyś było nam dobrze” – napisał w swej książce
„Śmierć pięknych saren” czeski pisarz awangardowy Ota Pavel. Zapamiętałem tę
sentencję tak samo jak dowcipną dedykację jego książki: „Mamusi, która miała za
męża mojego tatusia”, a także parę innych znakomitych stylistycznie i myślowo
paradoksów.
Właśnie Lesk jest tą rzeką, którą
wspominam dobrze. W górnym biegu rozdziela ona Pasmo Lesistej od Gór Wałbrzyskich, a dalej płynie przez
Stary Lesieniec, Czarny Bór, Witków, Jaczków w Kotlinie Kamiennogórskiej, topiąc swe wody w
rzece Bóbr w Debrzniku kolo Sędzisławia.
Rzeka ma 23 kilometry długości.
Odwadnia znaczną część Gór Kamiennych.
Dolina Lesku jest jednym ze starszych ciągów komunikacyjnych w
Sudetach, prowadził nią trakt handlowy z Czech przez Kamienną Gorę, Bolków,
Jawor, Legnicę do Wrocławia. Prawie na całej jej długości rozpościerają się stare wsie z licznymi zabytkami,
pozostałościami młynów wodnych, tartaków i innych urządzeń wodnych.
Podróż turystyczna doliną Lesku
może dostarczyć wielu wrażeń, bo każda miejscowość wzdłuż jej biegu kryje w
sobie atrakcje turystyczne, znajdujemy tu jednocześnie prawdziwe bogactwo rozmaitości krajobrazów i przyrody.
Wspomnienia z lat młodości mają
swą siłę potęgującą się w miarę upływu lat. Dostrzega się wtedy dopiero jak
wiele można było zrobić, by lepiej, dogłębniej poznać i docenić miejsca swego
pobytu. Po latach człowiek uświadamia sobie jak wiele rzeczy zaniedbał, jak
mało wiedział o istocie życia i wartości jego doznawania:
„Nie wiedziałem wtedy, że te
zioła,
będą w wierszach słowami po
latach,
i że kwiaty z daleka po imieniu
przywołam,
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą
na kwiatach.
Nie wiedziałem, że się będę tak
męczył,
słów szukając dla żywego świata,
nie wiedziałem, że gdy się tak
nad wodą klęczy,
to potem trzeba cierpieć długie
lata…”
(Julian Tuwim,
Sitowie”)
Nie wiedziałem wielu jeszcze
innych rzeczy. Dziś mogę powiedzieć, za znanymi starogreckimi myślicielami Sokratesem - „wiem, ze nic nie wiem”, a Heraklitem - "panta rei" (wszystko płynie). Niestety…już nie mogę wejść do tej samej wody...
Fot. Viola Torbacka
Witam pięknie p.Stasiu.Tym razem "dopchałem" się pierwszy ale ja nie o tym.To prawda iż niebywale dużo umyka nam w codziennym życiu ale czyż może być inaczej skoro tak wiele sił i energii wielu z nas zabiera walka o istnienie i funkcjonowanie w industrialnej rzeczywistości? Oto jedna a nie jedyna jak sądzę z przyczyn tego stanu rzeczy.To prawda że wielu jest też malkontentów którzy stale są na nie ale też sporo osób gdy ma jakieś rezerwy czasu rusza w Polskę w przyrodę w głuszę lub gdzie bądź by poznawać,odnajdywać,szukać strawy dla duszy i oczu.Staram się do nich zaliczać.Słowem rozumiem pańskie rozterki gdy pisze pan iż z upływem lat dopiero zobaczył pan p.Stasiu ile piękna i bogactwa natury jest w okół pana.Mam zbieżne odczucia.Dlatego gdy mam czas bardzo starannie decyduję gdzie się udać.Obaj jednak wiemy jak spędzę tegoroczny urlop.Chcę ujrzeć krainę o której czytam i cokolwiek ją widzę w ilustracjach.Opis barwny,transparentny ale przede wszystkim jak zwykle merytoryczny ale i uduchowiony pańską humanistyczną duszą,pięknie dziękuję.P.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało, Pawle, to zdanie, ze wielu rusza, gdy ma czas w głuszę, rozbudowałeś to dalej, ze chodzi o Głuszycę. I to jest to. A ponieważ zima się kończy, czas upływa szybko, więc jest nadzieja, że się nie zawiedziesz. Głuszę masz zapewnioną. Moja pomoc też. Pozdrawiam ! Stan.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa również pozdrawiam i dziękuję za miły dla mnie komentarz.
OdpowiedzUsuńciekawy wpis
OdpowiedzUsuń