Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 21 stycznia 2012

Miejsca niezwykłe  -  Śląska Jerozolima

U góry Bazylika, u dołu po lewej - ruchoma szopka
To była i jest miejscowość nadzwyczajna. Taką sobie wymarzył W. W. Daniel Paschasius Osterberger von Osterberg (1634-1711), bogaty kupiec ostrawski, później radca cesarski, właściciel tych ziem. Jego ideą stało się odtworzenie w tym miejscu przynajmniej części Jerozolimy, związanej z życiem Jezusa Chrystusa. Już znacznie wcześniej, bo w 1218 roku zdarzył się tutaj cud, gdy podczas modlitwy pod figurą Matki Boskiej, zawieszonej na przydrożnej lipie, niejaki Jan z Raszkowa odzyskał wzrok. Odtąd drzewo z figurką stało się miejscem kultu maryjnego. W początkach XV wieku zbudowano tu pierwszy kościół, którego fundatorem był Ludwig von Pannwitz ze Starej Łomnicy. Miejsce cudami słynące przyciągało pielgrzymów z różnych stron. Wojny husyckie w XV wieku, a jeszcze bardziej walki religijne w II połowie XVI i w początkach XVII wieku zahamowały ruch pątniczy. Dobre czasy nastały dopiero wtedy, gdy w 1674 roku wspomniany powyżej kupiec von Osterberg zakupił dobra w Ratnie Dolnym i z dużym rozmachem przystąpił do odbudowy kościoła w sąsiedniej Albendorf.
Nie będę już dłużej trzymał Czytelników w szachu, o jaką miejscowość chodzi. Spodziewam się, że wielu już odgadło. To nasze niezwykłe do dziś Wambierzyce, duża wieś nad Cedronem (ta sama nazwa rzeki, co w Krzeszowskim Betlejem, bo nawiązująca do Doliny Biblii, symbolicznego określenia miejsca przyszłego Sądu Ostatecznego), wieś mająca charakter małomiasteczkowy u podnóża Gór Stołowych w Kotlinie Kłodzkiej.
Otaczają ją malownicze wzgórza porośnięte częściowo lasami świerkowo-sosnowymi. Wzgórza mają nazwy związane z charakterem nadanym miejscowości przez jej fundatora: Syjon, Mnich, Bogatka, Toreb, Synaj, Tabor, Kalwaria, Wzgórze Kwarantanny.
Niewielkie centrum u stóp okazałej świątyni, dziś Bazyliki Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, nosiło nazwę Doliny Józefata. Wszystkie te nazwy wiążą się z pierwotnym celem krajobrazowo-architektonicznym, by jak najdokładniej odtworzyć miejsce męki Jezusa Chrystusa, czyli kalwarii. Jeszcze za życia wspomnianego założyciela udało się wiele zbudować oprócz kościoła parafialnego. Odkryto przed kościołem źródło wody mineralnej, które stało się dodatkowym magnesem przyciągającym pielgrzymów. Wzniesiono kalwarię złożoną z kilkunastu kaplic stacyjnych, gdzie na wzór Oberammergau w Alpach Bawarskich odbywały się misteria pasyjne. Oprócz kaplic zbudowany został szpital i dom pustelnika. Kalwaria Wambierzycka zyskała sławę w całej Europie.
Wambierzyce stały się najbardziej znaną miejscowością pielgrzymkową na Śląsku, nazwaną Śląską Jerozolimą.
W XVIII wieku zmieniali się właściciele Albendorf, ale zarówno hrabia von Götzen z Sarn jak i hrabia von Magnus z Bożkowa dbali o rozwój miejscowości pielgrzymkowej. Również księża proboszczowie troszczyli się o to, by ośrodek kultu maryjnego był znany nie tylko na Śląsku i w Czechach, ale także w Polsce. Szczególnie z Czech przybywało dużo pielgrzymów, zwłaszcza że pobliski Broumov był również szeroko znanym sanktuarium.
W wieku XIX Wambierzyce były już miasteczkiem o rozbudowanej strukturze usługowo-handlowej. Obok kościoła z kalwarią był w miasteczku zamek, trzy folwarki, szkoła katolicka, szpital, dom ubogich, no i także browar, gorzelnia, cegielnia, 3 młyny wodne, garbarnia i mydlarnia. Było też 17 warsztatów bawełnianych i 30 produkujących wstążki, dewocjonalia, ozdoby. Znaczna część mieszkańców trudniła się handlem i usługami.
Wambierzyce położone w pobliżu Gór Stołowych z  atrakcyjną, przyciągającą turystów trasą spacerową na Szczeliniec, były miejscem odwiedzanym przez słynnych ludzi. W 1800 roku odwiedził je i opisał późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych John Quincy Adams.
Od 1882 roku dodatkową atrakcją Wambierzyc stała się ruchoma szopka, niezwykle precyzyjnie wykonane dzieło miejscowego rzemieślnika. Również ustawicznym odnowom i przebudowom podlegały kalwaryjne kaplice, których liczba znacznie się zwiększyła. Umieszczono w nich nowe drewniane figurki wykonane głównie przez Tyrolczyków. Na frontonie kościoła założono iluminację, złożoną z 1400 żarówek. Na przełomie XIX i XX wieku w Wambierzycach było 10 hoteli i gospód, a liczba zwiedzających sięgała 150 tysięcy rocznie. W 1936 roku papież Pius XI podniósł kościół w Wambierzycach do rangi bazyliki mniejszej.


Po roku 1945 Wambierzyce nadal pozostały jedną z głównych atrakcji turystycznych ziemi kłodzkiej. Kościół i Kalwaria znalazły się pod opieką Ojców Jezuitów. W całym zespole zabytkowym, zaliczanym do najpopularniejszych w kraju, przeprowadzano liczne prace remontowe i restauracyjne. Utrzymał się masowy ruch pielgrzymkowy, odtworzono też misteria pasyjne.
W moim poście blogowym skupiłem się na historii Wambierzyc. Opis walorów architektury, wnętrza głównej świątyni, okalających ją kaplic, struktury kalwaryjnej i  zabudowań wzgórz otaczających wieś jak również całej niezwykle urokliwej miejscowości, wymagałyby osobnej notatki. Dość obszernie jest to wszystko spisane w „Słowniku geografii turystycznej Sudetów” nr 15 pod redakcją Marka Staffy, z którego korzystałem przy sporządzaniu tego tekstu.
Nic nie zastąpi jednak osobistego doznania, nawet powiedziałbym - olśnienia, bo Wambierzyce, święte miejsce pielgrzymek, robią duże wrażenie, nawet wtedy, gdy się je odwiedza kolejny raz. Dziś niestety, nie ma już na górce kalwaryjnej pustelnika, a jego domek zamieniono w muzeum. Kiedyś, sporo lat temu, gdy w Wambierzycach odwiedzałem rodzinę, miałem okazję spotkać się i porozmawiać z pustelnikiem w jego zaciszu domowym. Nie zapomnę tego wrażenia jakie na mnie zrobił człowiek inteligentny, oczytany, pobożny, ale nieco inaczej niż widać to w naszym Kościele i jego skłonności do przepychu. Był to zakonnik szukający prawdy w słowie bożym zapisanym w księgach, a tam jak mówił pustelnik, jest zapisane ubóstwo, unikanie zbytku, wystawności, paradności, słowem życie w zgodzie z naturą, z miłością do Boga, stwórcy wszystkiego i do Jego dzieła, a więc szanowanie wszystkich istot żyjących, w tym każdej roślinki, każdego stworzenia. Domek pustelnika wypełniony był płodami ziemi w ich naturalnym, nie przetworzonym kształcie, a sam pustelnik szczycił się tym, że nie spożywa mięsa, ceni pożywienie jak najprostsze, takie jak je stworzyła przyroda.
Dziś taki pustelnik byłby zbyt rażącym przykładem rozbieżności przesłań Pisma Świętego z praktyką codziennego życia jego wyznawców. Tak więc lepiej, że go nie ma.

1 komentarz:

  1. Głęboki rys historyczny tutaj dostrzegłem za co jestem wdzięczny bo dowiedziałem się sporo.Kolejne unikatowe miejsce.Zaiste niezwykłe.Gruntownie opisane,dziękuje.

    OdpowiedzUsuń