Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 3 stycznia 2012


Gold Wasser  -  Złota Woda




W czasach młodości nazwa ta kojarzyła mi się ze znakomitym likierem gdańskim w kształtnej butelce i oczywiście w złotym kolorze. Dziś nie wiem, czy jeszcze funkcjonuje on na rynku w gąszczu różnorodnych innych likierów i wódek gatunkowych o równie atrakcyjnych nazwach.
Gold Wasser w czasach niemieckich, a obecnie Złota Woda, niektórzy dodają -  Łomnicka, to nazwa rzeki wijącej się w pobliżu pod oknami mojego domu. Właśnie wczoraj wracałem z miasta ulicą Częstochowską przez mostek w miejscu, gdzie wartki strumień Złotej Wody wpada z dużą mocą w nurt szerokim korytem płynącej rzeki Bystrzycy. Moją uwagę przykuł mocno brunatny, gliniasty kolor strumienia Złotej Wody, w tym momencie całkowicie uzasadniający jej nazwę. Oczywiście zdałem sobie sprawę z tego, że gdzieś tam wysoko muszą być prowadzone jakieś prace ziemne przy rzece, które spowodowały jej zabarwienie takim właśnie kolorem.
Miejsce to, o którym mówię, miejsce połączenia obu rzek, Bystrzycy i Złotej Wody, wywołuje w mojej historycznej wyobraźni głęboką refleksję. Mam to przeświadczenie, że tu właśnie jest kolebka miasta, tu właśnie  w rozwidleniu rzek bardzo, bardzo dawno temu, jakiś mądry, przedsiębiorczy kmieć postawił pierwszy tartak, by prowadzić działalność gospodarczą, korzystając z bogactwa okalających to miejsce lasów. Nie da się odgadnąć jakiej był narodowości, czy słowiańskiej, czy germańskiej, ale mogło się to stać gdzieś w XIII lub XIV wieku za czasów piastowskich Śląska.
Dla Złotej Wody, bo o niej chcę dzisiaj parę słów napisać to, kim był tartacznik nie miało żadnego znaczenia. Nie ulegała ona presji zmieniających się konfiguracji narodowościowych osób osiedlających się nad rzeką. Wytyczyła sobie znacznie, znacznie wcześniej swój naturalny szlak, kierując się elementarną zasadą prawa grawitacji, czyli zasadą ciążenia w dół.



Powstała w sposób naturalny dla tych terenów, zbierając strumienie potoków  górskich, spływających ze zboczy Gór Suchych. Jej źródła  znajdują się tam właśnie, pomiędzy Granicznikiem  na południe, a Klinem i Turzyną na północy. Jeden z głównych potoków bierze swój początek ze wschodniego zbocza Waligóry, najwyższego szczytu Gór Suchych,  pod którym znajduje się schronisko „Andrzejówka”. Drugi, także obok schroniska, pod Przełęczą Trzech Dolin. U stóp Kręska, na wysokości 615-630 m. npm. oba potoki się łączą w jedno koryto Złotej Wody. Płynie ona sobie malowniczą doliną przez Trzy Strugi do Łomnicy. Tu przy rondzie autobusowym zasila ją jeszcze jeden rwący potok z przysiółka Radosna, zwanego też Ustroniem. Dalej płynie sobie Złota Woda w głębokim jarze przełęczy górskiej, w której powstała jedna z najpiękniej położonych wsi letniskowych  -  Łomnica. Po  przecięciu linii kolejowej z Kłodzka do Wałbrzycha płynie sobie dawniej uregulowanym korytem obok zabudowań domków jednorodzinnych ul. Warszawskiej i dalej wpada do Bystrzycy w miejscu, o którym  napisałem wyżej. W dolnej części Łomnicy nad Złotą Wodą  znajduje „Łowisko Pstrąga”,  słynne nie tylko z  uroczego położenia nad rzeką i stawami rybnymi, ale także ze statusu muzeum domowego, o którym pisałem już obszernie w moim blogu.
Złota Woda, niedawno jeszcze miejsce swobodnych spacerów nad rzeką po wydeptanej, dobrze utwardzonej ścieżce, dała się poznać, niestety jako niewyobrażalnie groźny i złowieszczy żywioł. Miało to miejsce już dwa razy, pierwszy raz  -  w 1997 roku w czasie powodzi, która ogarnęła nieomal cały Dolny Śląsk ( i nie tylko), drugi raz –  1 lipca 2009 roku, kiedy to miało miejsce coś w rodzaju oberwania chmury, właśnie w obszarze, gdzie znajdują się źródła Złotej Wody.  W ciągu zaledwie paru godzin gwałtownych opadów rzeka zamieniła się w niszczycielski żywioł, zmiatając po drodze wszystko co napotkała. Z uregulowanego koryta nie pozostało prawie nic, podtopione zostały przyrzeczne łąki i pola, niektóre domy mieszkalne na ul. Warszawskiej, zrujnowane też ścieżki spacerowe nad rzeką, po jej obu stronach, bo rwąca, potężna fala rozerwała wysokie brzegi. Przy ujściu do Bystrzycy powstało jezioro, dobrze że jest to teren niezabudowany. Zniszczony został most w Łomnicy i urządzenia Łowiska Pstrąga. Najbardziej zdumiewającym było to, że natężenie żywiołu nie trwało zbyt długo. Powódź pojawiła się nagle po paru godzinach deszczu i trwała też parę godzin. Potem deszcz ustał, woda zaczęła opadać, a oczom naszym pokazał się widok przerażających zniszczeń. Miły dla oka, lśniący, szemrzący potok Złotej Wody, miejsce spokoju, ciszy i zachwytów nad pięknem przyrody, pokazał nagle swą nieprzewidywalną dotąd, groźną, drugą naturę.
Od tego czasu Złota Woda znów płynie sobie spokojnie, przybierając dość rzadko, częściej ograniczając się do małego strumyka. Jakąś tam regulację przeprowadzono po powodzi, udało się podsypać wejście na mostek prowadzący na drugą stronę rzeki. Można z niego skakać na drugi brzeg. Ścieżkę spacerową wydeptano obok na łące. Niestety, spacer tą ścieżką nie ma już  tego uroku, Złota Woda nie świeci już takim blaskiem jak dawniej. Być może jak gdańska Gold Wasser utonęła gdzieś w gąszczu różnych innych problemów gminnych:
„Dawne życie poszło w dal,
tylko ścieżki, tylko ścieżki, tylko ścieżki żal…”


1 komentarz:

  1. Ach znowu piękny opis.Jak miło się to czyta mimo tych dramatycznych momentów nazwijmy to w życiu rzeki.Być może po zakończeniu prac które pan wzmiankuje sytuacja rzeki się ustabilizuje i jej wody oczyszczą na tyle iż znów (oby) będzie złota nie tylko z nazwy.Uprzejmie też donoszę iż w najnowszym numerze miesięcznika "Odkrywca" który z przyjemnością prenumeruję jest wzmianka o Głuszycy.Cytuję "Następna sprawą która nie pozostawiła śladu na papierze stanowiły badania przy schronie umieszczonym w sztolni w Głuszycy.Ich celem było wykazanie możliwości istnienia pod ziemią nieznanych ciągów komunikacyjnych (niemieckich).Prace podjęte z inspiracji sowiogórskich tajemnic nie przyniosły jednak realnych wyników które zaważyły nad dalszym postępowaniem.Koniec cytatu.Odkrywca 1/2012 str 32 i 33.Wspominam o tym tu by mi nie umknęło.Ślicznie pozdrawiam p.Stasiu.P.

    OdpowiedzUsuń