Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 11 lutego 2017

Słowo na niedzielę



Niedziela, to taki dzień tygodnia, w którym mamy więcej czasu na głębszą refleksję. To właśnie wtedy zadajemy sobie  częściej niż zwykle pytanie o sens życia. Mimo woli próbujemy w gąszczu myśli o naszym życiu codziennym  znaleźć sens naszego bytowania na tej ziemi naszej maleńkiej w makrokosmosie wszechświata.

Swego czasu niektóre informacje prasowe zasiały kompletny niepokój, elektryzując naszą wyobraźnię magicznym odkryciem DNA i wszystko, co mieliśmy już jako tako poskładane nagle się przewróciło do góry nogami. Nie oznacza to, abyśmy upadali na duchu. Cóż z tego, że najnowsze odkrycia naukowe  dają nam do zrozumienia, że nie ma czegoś takiego, jak mityczny Stwórca, który dał ludziom wolność, wskazując jednocześnie drogę do nieba,  bo przecież istnieją tajemnicze DNA i one decydują o świecie i człowieku, a w ich powstaniu kryje się zagadka istnienia, naukowa odpowiedź na pytanie, skąd się wzięło życie. 

Cóż z tego, skoro nie wiemy, po co to wszystko i dlaczego?

Osoby głęboko religijne pragnę w tym momencie uspokoić. Naprawdę wszyscy jesteśmy wierzącymi. Jedni wierzą, że Bóg jest, a drudzy że go nie ma. Jedni przyjmują, że Bóg stworzył człowieka, a drudzy, że człowiek stworzył Boga. Ateista broni się przed atakami osób religijnych: jeśli istnieje Bóg wszechmocny, to nie kto inny jak on uczynił mnie ateistą, kim jesteś, żeby kwestionować jego decyzję? Wierzący stają na głowie by znaleźć dowody na istnienie Boga zapominając, że takie dowody, to przecież zaprzeczenie istoty wiary. Wierzymy tylko wtedy, kiedy nie da się czegoś  udowodnić. Uczeni, wynalazcy DNA usiłują dowieść, że wszystko odbywa się drogą samoistnego, ewolucyjnego rozwoju. Ale żaden z nich nie jest w stanie przekonywująco odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: po co człowiek żyje na świecie,  czy życie ma sens jeśli i tak musimy umrzeć, czy śmierć, to absolutny kres naszego istnienia? Podobnych pytań jest więcej, rodzą się one szczególnie mocno u ludzi cierpiących, bądź też maltretowanych.

Nie mam innego wyjścia, jak szukać remedium dla naszych porażonych głów, zwłaszcza przy niedzieli, która wiadomo – jest świętem. Nie wiem, czy to co proponuję, to wystarczy, ale może choć odrobinę złagodzi nasze skołotane umysły i serca. Taki cel miał zapewne poeta, niezastąpiony w trudnych momentach życia  -  Konstanty Ildefons Gałczyński, znajdując lekarstwo na egzystencjalny splin.  A oto, co napisał :

„Ileż to lat, ileż to lat trzeba chodzić
po dniach, po nocach, po piętrach,
do ilu łomotać drzwi, w ilu szukać
książkach, światłach, muzycznych instrumentach,

po jakich drogach, co się w deszczu mylą,
zaplątują w niebieskich zachmurzeniach,
w ilu miastach z latarniami ! O, i w ilu
nieskończonych próbach, oczekiwaniach, doświadczeniach –

ażeby znaleźć jakieś jedno zdanie,
które do serca komuś wejdzie i zostanie,

parę słów ułożonych w dziecinny gwiazdozbiór,

a ten nad czyimś oknem będzie sunął świecąc
w noc zimową i powie ktoś: „Cóż noc niebrzydka!”

Bo trudno jest za włosy chwycić treść wzburzoną,
rytm odmienny jak księżyc, ten sam księżyc który
Beethoven z nieba zerwał i w sonatę wepchnął…

Nad tym oknem, nad tą lampą nie zagasłą,
zasępieni jak jesienna plucha  - 
jakich „Trenów”, jakich „Ballad i romansów”
można by się jeszcze w nas dosłuchać ?”

Żywię taką niepłonną nadzieję, że nie damy się zakneblować w poczuciu zwątpienia i bezradności wobec osiągnięć nauki, która odkryła genezę naszego istnienia w procesie rozwoju genów DNA. Wręcz odwrotnie. Człowiek składa się nie tylko z ciała, ale i duszy. A duszy nie da się tak łatwo zdefiniować. Będziemy głosić wszem i wobec, że  oprócz naukowych teorii życie ma jeszcze coś więcej, życie, w którym istnieje poezja, literatura, sztuka, a obok niej cudowny świat natury i ludzie wrażliwi na piękno i dobro. I pokąd stać nas na miłość, przyjaźń, współczucie,  pokąd „nad tą lampą nie zagasłą” możemy jeszcze posłuchać sonaty Beethovena lub pobłądzić z zafascynowania w tajemniczym świecie „Ballad i Romansów”, potąd jesteśmy wolni od jakichkolwiek naukowych zaszufladkowań. 

Tak nam dopomóż Bóg (Twórco DNA) i Wszyscy Święci!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz