Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 19 lutego 2017

Agnieszka Holland w Berlinie




Przeczytałem właśnie o sukcesie Agnieszki Holland w Berlinie. Na 67 z kolei przeglądzie filmowym Berlinae wybitna nasza reżyser, Agnieszka Holland, została nagrodzona statuetką Srebrnego Niedźwiedzia za najnowszy jej film pt. „Pokot”. Nagrodę imieniem Alfreda Bauera przyznają w Berlinie jurorzy za filmy otwierające nowe perspektywy artystyczne.

Na konferencji prasowej tuż po uroczystej gali, na której odebrała statuetkę, Agnieszka Holland mówiła: 

„Ta nagroda znaczy, że film, który ją otrzymuje, otwiera nowe ścieżki dla filmu, jest wyzwaniem dla tradycyjnego kina. Co dla mnie ważne, to że tę samą nagrodę dostał mój mentor, wielki polski reżyser Andrzej Wajda. To trochę zobowiązanie do przekazania pałeczki młodszym. Przez ostatnie 20 lat kino stało się bardzo bezpieczne, jest podzielone na gatunki, dopasowane do publiczności... Są filmy dla całych rodzin, thrillery czy komedie romantyczne, ale także są filmy festiwalowe... Zawsze oczekiwałam, że to tam powinna się dziać awangarda, ale tego nie widzę.  Jest bardzo niewielu, którzy to robią. Ja wyszłam z mojej osobistej strefy komfortu, chciałam zrobić coś, czego jeszcze nie widziałam - opowiadała reżyserka.”

Holland mówiła też o zmianach, jakie w ostatnich latach zaszły w polskim kinie. Zaznaczyła, że w Polsce tworzyło kiedyś wielu ważnych reżyserów, takich jak np. Wajda czy Zanussi, że "ziemia jest żyzna" dla kina.  „Teraz modlimy się, by politycy nie przyszli i tego nie zepsuli.” 


Dlaczego ja o tym piszę? Informacja ta dotrze do wszystkich zainteresowanych kanałami medialnymi. Piszę dlatego, że właśnie my szczególnie mamy się z czego cieszyć.

Dla nas mieszkańców ziemi wałbrzyskiej jest to ważne z dwóch powodów.

Po pierwsze. Scenariusz nagrodzonego filmu Agnieszki Holland został oparty na fabule książki bliskiej naszemu sercu powieściopisarki Olgi Tokarczuk – „Prowadź swój pług przez kości umarłych."
 
Po drugie. Są w filmie pobudzające naszą wyobraźnię sceny nagrane w podziemiach  Osówki. Tak więc głuszycka atrakcja turystyczna znalazła się na  ekranie filmu, który zdobył prestiżową nagrodę jednego z najważniejszych na świecie festiwali.

Pisałem swego czasu o książce Olgi Tokarczuk, którą Agnieszka Holland zdecydowała się zaadaptować w swoim filmie „Pokot”. Przypomnę pokrótce jej treść.

W tajemniczych okolicznościach ginie mieszkaniec wsi położonej na skraju Kotliny Kłodzkiej. Jego sąsiadka, Janina Duszejko, emerytowana nauczycielka i obrończyni zwierząt, wpada na pewien trop  i zdradza go policji. Ale organa władzy nie traktują poważnie jej podejrzeń, mają złe zdanie o kobiecie, uchodzącej za ekscentryczkę, mieszkającej samotnie i pasjonującej się astrologią.. Okoliczności kolejnych morderstw skłaniają jednak policję do innego spojrzenia na sprawę.

Dla mieszkańców utopionych w górach takich chociażby wsi jak nasza głuszycka Łomnica, Zimna Woda lub Sierpnica, powieści Olgi Tokarczuk są nadzwyczaj swojskie, bo dzieją się jakby  tu, w ich wsi i są bliskie tutejszemu pojmowaniu świata i ludzi. Znamy z autopsji tę przyrodę, piękne krajobrazy, ale także uciążliwości życia górskich ustroni, zagubionych gdzieś w górach, odciętych od świata. 

Powieść „Prowadź swój pług przez kości umarłych” stawia jednak nowe, niezwykle intrygujące pytanie. Dotyczy ono naszego stosunku do otaczającej nas przyrody i zwierząt. Dotyczy istoty człowieczeństwa, w którym idea ochrony życia jako najwyższej wartości w odniesieniu do świata zwierząt jest tylko grą pozorów.

W tym maleńkim przysiółku, w którym przyszło żyć na stare lata bohaterce powieści, dzieją się rzeczy wzbudzające wstręt i oburzenie. Grupka myśliwych z lokalnego Kółka Łowieckiego na czele z komendantem policji i pod opiekuńczymi skrzydłami księdza proboszcza urządza sobie suto zakrapiane polowania, czując się  przy tym zupełnie bezkarnie. Tutaj nie obowiązują żadne okresy ochronne, strzela się do wszystkiego co popadnie i kiedy tylko nadarzy się okazja. Ofiarą myśliwych padły też dwie wierne i oddane suczki, jedyne towarzyszki życia mieszkającej na tym odludziu samotnej kobiety. Trudno się dziwić, że przechyliło to do reszty czarę goryczy. Bohaterka książki  podejmuje się walki o prawo do życia dla zwierząt z panującą wszędzie obojętnością , bezdusznością,   hipokryzją. Decyduje się sama być w tej sprawie i sędzią, i katem.  Jaki jest finał tej potyczki?  Odpowiedź na to pytanie poszukajmy  w powieści. Oto  urywki powieści, wprowadzające w istotę problemu:

„Teraz wydało mi się jasne, dlaczego wieże strzelnicze, które przecież bardziej przypominają wieże strażników z obozów koncentracyjnych, nazywa się ambonami. W ambonie Człowiek stawia się ponad innymi Istotami i sam przyznaje sobie prawo do ich życia i śmierci. Staje się tyranem i uzurpatorem…”

„Popatrzcie jak funkcjonują te ambony. To jest zło, trzeba ten fakt nazwać po imieniu: przemyślne, perfidne i wyrafinowane zło – budować paśniki, sypać tam świeże jabłka i pszenicę, wabić Zwierzęta, a kiedy się już oswoją i przyzwyczają, strzelać im z ukrycia, z ambony w głowę… „Gdy przechodzicie koło wystaw sklepowych, na których wiszą czerwone połcie poćwiartowanego ciała, to myślicie że co to jest? Nie zastanawiacie się, prawda? Albo gdy zamawiacie szaszłyk, czy kotlet – to co dostajecie? Nic w tym strasznego. Zbrodnia została uznana za coś normalnego, stała się czynnością codzienną. Wszyscy ją popełniają. Tak właśnie wyglądałby świat, gdyby obozy koncentracyjne stały się normą. Nikt by nie widział w nich nic złego…

A przecież Człowiek ma wobec Zwierząt wielki obowiązek – pomóc im przeżyć życie, a tym oswojonym – odwzajemnić ich miłość i czułość, bo one nam dają o wiele więcej, niż od nas dostają. I trzeba, żeby one przeżyły swoje życie godnie… Kiedy się je zabija, a one umierają w Lęku i Grozie, jak ten dzik, którego ciało leżało wczoraj przede mną i wciąż tam leży poniżone, ubłocone i oklejone krwią, zamienione w padlinę – wtedy skazuje się je na piekło i cały świat zamienia w piekło. Czy ludzie tego nie widzą? Czy ich rozum jest w stanie wyjść poza małe, samolubne przyjemności?

Żeby pojąć dokładniej i zrozumieć skąd te gwałtowne słowa protestu i oburzenia, trzeba przeczytać całą książkę. Zarówno splot wydarzeń składający się na warstwę fabularną jak i liczne, niezwykle głębokie i dające wiele do myślenia refleksje bohaterki powieści, a w domyśle  - jej autorki, czynią z tej pozycji ogromnie ważne wydarzenie w naszym życiu literackim.

Okazuje się, że mamy teraz kolejne ważne wydarzenie, którym jest berlińska nagroda dla filmu „Pokot” Agnieszki Holland. Rodzi się więc szczególnie intrygujące pytanie. W jakim stopniu reżyser filmu wykorzystała fabułę powieści, co pokazała w filmie, co spowodowało, że zyskał on uznanie na berlińskim festiwalu?

Na pytania te możemy znaleźć odpowiedź jednym tylko sposobem. Koniecznie trzeba obejrzeć film. Będzie on zapewne wyświetlany w naszych kinach i należy się spodziewać, że wzbudzi ogromne zainteresowanie. Zachęcam do tego zwłaszcza mieszkańców ziemi wałbrzyskiej.

Fot. Zbigniew Dawidowicz

4 komentarze:

  1. Fajny tekst o filmie A.Holland "Pokot".który otrzymał Srebrnego Niedzwiedzia na Festiwalu w Berlinie.Słusznie podkreśliłeś,że film został wyreżyserowany np,powieści Olgi Tokarczuk a niektóre sceny zostały umieszczone w podziemiach"Twojej"Osówki.Napisałem Twojej,ponieważ to za Twojego urzędowania na stanowisku burmistrza Głuszycy prace w Osówce były prowadzone o czym świadczy tablica pamiątkowa umieszczona przy wyjściu z podziemi.
    P.s,Popraw wtekście omyłkowo naposane nazwisko Lipińskiej na Tokarczuk,bo niektórzy mogą soę przyczepić.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Bronku za jak zwykle pozytywny komentarz i za koleżeńską uwagę. Już to popeawiłem. Jak się robi coś w pośpiechu, niestety takie pomyłki mi się zdarzają. A Olga Lipińska zadomowiła się w mej pamięci mam nadzieję że na zawsze. Ale w tym razem składam hołd Agnieszce Holland i Oldze Tokarczuk.

      Usuń
  2. Był także czerwony dywan:)
    www.gala.pl/czerwony-dywan

    XXXVI Bieg Gwarków przeszedł do historii.
    Trasa biegu biegała wokół Kalenicy tzw."Białą Drogą"przez Bielawską Polanę i Zimną Polanę.Szkoda,że Jugowską Polankę wykorzystano na parking i inne duperele,bo mogłaby teraz być doskonałym miejscem na start i metę.Takiego miejsca brakuje.Ale jest Zygmuntówka i trzy Chaty Bukowe-właściwie to cztery,bo wybudowano ogromny pawilon w którym mieści się wypożyczalnia nart itp.Drogi wyremontowane,odśnieżone-tylko przyjeżdżać na wypoczynek.
    Pogoda dopisała,kibice także.W biegu wzięło udział ok.300 zawodników.
    Moja wnuczka z koleżanką doliczyły się ponad 500 samochodów na parkingach.
    https://www.youtube.com/watch?v=VAejf13AVSw

    Nowe informacje o początkach Riese:
    https://www.youtube.com/watch?v=nnyDaeDHl8w
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Henryku za krótką relację z Biegu Gwarków w Twoich stronach. Myślę, że się udało mimo, że nie było zbyt wiele czasu na promocję Biegu w nowym miejscu.Dobrze, że ta tradycja nie zginęła.Dziękuję za linka o początkach Riese, choć o tym, że to się zaczęło w Walimiu było wiadomo od samego początku...

      Usuń