Rzecz miała miejsce w roku 2013 w Szczawnie-Zdroju. Wydawałoby się, że to już niepamiętne czasy. Tak wiele się zmieniło.
Wtedy stawialiśmy pierwsze kroki w poznawaniu od nowa przeszłości pałacu w Książu, a zwłaszcza jego ostatniej władczyni,
księżnej Daisy. Dziś skutkiem wyjątkowo pomyślnej działalności Fundacji
Księżnej Daisy i jej inspiratora, Mateusza Mykytyszyna można
powiedzieć, że zamek Książ odzyskał swój blask, a jego światło promieniuje na cały
Wałbrzych i region wałbrzyski. Dziś książańska Stokrotka zdobi mury nie mniej
zabytkowego pałacu Czettritzów i Hochbergów w Wałbrzychu przy ulicy Zamkowej, a
jej osoba stała się dobrym duchem dla wielu poczynań wzbogacających zabytkowe
walory Książa i całego Wałbrzycha.
Nie jest moim celem wymienianie
kolejnych osiągnięć Fundacji, bo to jest temat, na który można by napisać
obszerną książkę. Śledząc to co się dzieje w Książu można by za Janem
Kochanowskim napisać: „serce roście patrząc na te czasy”. Myślę, że
potwierdzeniem „dobrej zmiany”, jaką obserwujemy będzie kolejna
wystawa fotografii „Książ od kuchni”, której otwarcie już wkrótce zapowiedziane
jest na dzień 14 lutego br.
A ja dziś zdecydowałem się
przypomnieć wydarzenie, które zapisało się złotymi zgłoskami w pamięci i w
sercach wielu jego uczestników.
Okazuje się, że jest nas więcej,
osób oczarowanych walijską panią na Książu, „dobrym duchu” pałacu nad przełomem Pełcznicy. Dowodzi tego wzruszający
list Pani Małgorzaty, który wpłynął swego czasu na mój adres, a który zachwycił
mnie w całej rozciągłości. Zdecydowałem się przytoczyć go w całości, bo myślę, że zainteresuje moich Czytelników:
„Witam Pana
serdecznie. Jakże miło jest napisać do Pana, tym bardziej, że pięknie i bardzo
potrzebnie wspomina Pan Daisy...Księżną Daisy! Tak, rok 2013 ogłoszono rokiem
Daisy von Pless. Miałam to szczęście, miałam ten zaszczyt być na premierze
monodramu "Daisy błękitna tożsamość" Jest tam wszystko o czym Pan
wspomina. I tu mój krzyk...Dlaczego monodram był wystawiany tylko raz! Proszę
mi wierzyć powinno obejrzeć go wielu! Pozwolę sobie podzielić się z Panem moimi wrażeniami :
Jak sobie przypominam odliczanie do tego dnia rozpoczęło się dość dawno. Miesiące, tygodnie, później dni i godziny.11 października 2013 r. o godzinie 19.00 odbyła się premiera monodramu autorstwa Aldony Struzik i Zbyszka Niedźwieckiego "Daisy-błękitna tożsamość".
Ciepły, słoneczny dzień, park,
kolory jesieni, Teatr Zdrojowy...wyjątkowe miejsce. Ileż to lat? Może sto,
kiedy Księżna von Pless stała w tym samym punkcie co ja teraz, przed wejściem
do okazałego, przykuwającego uwagę, starego budynku. Miejsce premiery monodramu
wcale nie jest przypadkowe. Ileż to razy przed wejściem do teatru słyszany był
szelest jej sukni...
To co Księżno wchodzimy?
To co Księżno wchodzimy?
Lubię siedzieć blisko sceny. Odbiór sztuki wtedy jest dla mnie pełniejszy. Obok dociera do mnie szept lekkiego zaskoczenia ilością widzów. Spojrzałam za siebie. Sala wypełniona po brzegi. Uśmiecham się...dlaczego mnie to wcale nie dziwi?
Aldona Struzik...nasza, tak nasza, bo od wielu lat aktorka wrocławskiego Teatru Polskiego. Urzekające, oddające blask oczy, łagodne rysy twarzy, czarujący uśmiech. Ładnie brzmiący głos, bardzo staranna wymowa. Wypada, aby kobieta tak komplementowała kobietę? Tak wypada! Monodram to niełatwy do wykonania utwór dramatyczny. Tylko jeden bohater, tylko jeden aktor. Monolog trzeba tak prowadzić, by zainteresowanie widza nie słabło przez cały czas jego trwania.
Gdy aktorka lekko stremowana, z pewną dozą niepewności wchodzi na scenę mocno zaciskam kciuki i przesyłam myśli...Granice są w nas zatem możesz wszystko!
Na podeście lustro, a w nim wizerunek starej księżnej. Młoda Daisy jeszcze naiwna, romantyczna, ale już bardzo przyjazna, uczuciowa prowadzi rozmowę ze swoim lustrzanym odbiciem, wiekową, schorowaną, samotną Księżną Marią Teresą Oliwią Hochberg von Pless zwaną księżną Daisy. Ona już wie, przeżyła to z czym będzie się zmagać jej młodziutka rozmówczyni czyli ona sama sprzed kilkudziesięciu lat. Dyskusja jest często bardzo ożywiona, nawet przeradza się w ostrą wymianę zdań. Widz subtelnie wprowadzany jest w rozwój osobowy Daisy. Niedoświadczona, często rozbrykana, promienna Stokrotka z ubiegającym czasem zmienia się w dojrzałą z bagażem nierzadko bardzo smutnych i bolesnych doświadczeń kobietę. Arystokratka o ogromnym sercu, nieobojętna na los ubogiego człowieka. Piękna i mądra.
Ostatnia scena, jakże wymowna. Przejście do współczesności. Aktorka zrzuca suknię księżnej i wchodzi w postać współczesnej kobiety w t-shercie i dżinsach. Zupełnie inny strój, ależ czy wiele z nas nie ma podobnych myśli, starań? Czy nie mamy na koncie czynów, gestów pomocy? Czyż nie angażujemy się w działania dobra? Czyż nie chciałabym zobaczyć swojego odbicia w oczach Daisy?
Oklaski...przyłożyłam dłonie do twarzy. Nie jestem krytykiem teatralnym, nie jestem krytykiem literackim, nie jestem "tą z mediów", nie jestem feministką z problemem kobiecości, nie rewolucjonistką. Jestem w całości tą kim postanowił, że będę...kobietą bardzo empatyczną, kiedy zawsze piękno i wzruszenie dotyka mojego serca. Ja odbiorca sztuki, ja odbiorca poezji, literatury, ja widz. Ogrom wzruszenia... za tą niecałą godziną dla publiczności ile skrywa się pracy, przeciwności, problemów...
Aldono Struzik, Zbigniewie Niedźwiecki-Ravicz, Tomaszu Struzik...Dziękuję!
Ciemno, ten sam Park Zdrojowy teraz rozświetlony latarniami. Deszcz... deszczu, deszczu nie uda ci się zmyć wrażeń!
Pozdrawiam serdecznie Małgorzata Bulska”
Pani Małgorzata ma wrażliwą duszę
i gorące serce. Potrafiła to wyrazić jak Joanna Bator. Przeczytałem ten
komentarz z podziwem i wzruszeniem. Gdyby udało się spełnić Jej sugestię i
powtórzyć monodram w olśniewającej scenerii zamkowej, tym razem nie
przepuściłbym takiej okazji. I byłaby to zasługa Pani Małgorzaty. A księżniczka
Daisy zasługuje na to, by ją poznać lepiej i podziwiać, bo tak bardzo potrzeba
nam ideałów. I potrzeba nam ludzi czyniących dobro.
Są momenty, gdy serce się otwiera
na wieść, że dzieje się coś dobrego, przynajmniej w naszej kulturze. Jeśli
umiera takie dobro jak wolność i demokracja, to dobrze że jeszcze udaje się
nam w kulturze coś optymistycznego
uratować dla przyszłych pokoleń , dla Polski.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Wspaniała historia.Z pewnością Twoim czytelniczkom oraz czytelnikom /wrażliwym/spodoba się.List p.Małgorzaty Bulskiej jest wspaniałą recenzją monodramu"Daisy błękitna tożsamość".Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń